Był czas, kiedy bez radia nie
wyobrażałem sobie życia i faktycznie ono w mniejszym lub większym stopniu
wypełniało mój dzień. Od wielu jednak lat, jeśli zdarza mi się odbierać radiowe
dźwięki, to albo z łazienki, w której akurat moja żona bierze kąpiel, albo
oczywiście – jak wielu z nas – podczas jazdy komunikacją miejską, zakładając że
siedzimy gdzieś z przodu, a kierowca ma włączone radio. Poza tym ja osobiście radia
unikam jak zarazy. Dlaczego? Z tego prostego, a dla mnie zupełnie oczywistego,
powodu, że estetyczny poziom, jaki ów wynalazek sięgnął w ciągu minionych lat,
a sprowadzający się do tego, że tam albo jest grana muzyka, której najczęściej
nienawidzę, albo, między jedną a drugą piosenką, nadawane są popisy jakichś
dwóch gówniarzy, które mnie wyłącznie męczą, jest dla mnie nie do zniesienia. Do
dziś pamiętam, jak kiedyś w ciągu paru dni musiałem w roli pasażera przejechać
chyba z tysiąc kilometrów samochodem, słuchając nieprzerwanie Radia Zet i
powiem szczerze, że gdyby ktoś mnie pytał o najgorsze estetyczne przeżycie w
życiu, to byłoby pewnie właśnie to. Radio Zet słuchane przez kilka godziny bez
przerwy.
Nie znam się więc na radiu, nie słucham
radia, nie wiem, jakie są w tej chwili radiowe stacje poza Radiem Maryja,
Radiem Zet, TOK-FM,-em, RMF-em, no i oczywiście Polskim Radiem i wiedzieć tego
nie muszę. Natomiast zdarzyło się ostatnio, że jechałem do pracy miejskim busem
i kierowca miał radio nastawione na stację, której nie znam, o której wcześniej
nie słyszałem, ale której istnienia też nawet nie podejrzewałem, a mam na myśli
coś, co nadaje w tak zwanym „Schlesische sprache”. Z tego co zdążyłem usłyszeć,
jest to stacja dokładnie taka jak każda inna, czyli z muzyką, przerywaną reklamami,
oraz z gadką w wykonaniu dwóch dziennikarzy, z wiadomościami co godzinę, tyle
że tam zamiast „a teraz”, mówi się „a tero”, zamiast „widziałem” –
„widziołech”, a na „mecz” mówi się „szpil”. I o ów „szpil” mi dziś, przy okazji
tej notki, chodzi. Rzecz w tym, że w tym akurat czasie, gdy sobie siedziałem w
tym busie, a w uszach rozbrzmiewała mi owa „ślunska godka”, leciały akurat
wiadomości sportowe – zwykłe wiadomości sportowe, takie jak te, które znamy od
dziesięcioleci – tyle że tam właśnie zamiast „mecz”, używano słowa „szpil”, a
każde pojedyncze słowo wymawiało się z tym charakterystycznym, ciężkim, jak ja
to określam „chamskim” śląskim zaśpiewem.
To co mnie jednak naprawdę uderzyło, to
to, że, z tego co zdążyłem usłyszeć, ów „szpil” był tam jedynym niemieckim
słowem. Poza tym mieliśmy tylko wspomniany zaśpiew. Ponieważ większość
wspomnianej informacji dotyczył piłki nożnej, słowo „szpil” wracało co chwilę i
to, naturalnie, w całym swoim gramatycznym bogactwie. A więc mieliśmy
„dzisiejszy szpil”, „pod koniec szpila”, „jutrzejszemu szpilowi”, no i
oczywiście „o tym szpilu”. Słuchałem tej błazenady i nagle sobie uświadomiłem,
że oni – a mam tu na myśli wszystkich tych miejscowych patriotów, którzy
oblepiają miasto nalepkami z hasłem „godom po ślunsku” i gdzie tylko mogą
zaznaczają teren w sposób już bardziej zdecydowany, czyli albo uruchomiając
restaurację „Kattowitz”, czy wydając gazetę pod nazwą „Zeitung” – znaleźli się
w autentycznej pułapce, z której bez języka polskiego, a więc jedynego tak
naprawdę języka, który znają, się nie wyrwą. No bo, zastanówmy się, co to jest
za komedia z tym „szpilu”, „szpila”, czy „szpilowi”? Ja bym zrozumiał, gdyby
oni ograniczyli nieco swoje ambicje i zamiast „mecz”, mówili „mycz”, albo co by
tam im przyszło do tych tępych łbów, no ale „szpil”? Przecież to się nie trzyma
kupy. Niech no oni tylko spróbują to zapisać. Jak to będzie wyglądało?
„Spielowi”? „Spielu”? Który Niemiec będzie wiedział, o co chodzi?
Przy okazji wygranego przez Liverpool
meczu z Tottenhamem oglądaliśmy trochę w Internecie rozmowy z kibicami The
Reds, no i przyznaję, że oni w większości mówili tak, że jak akurat z tego
rozumiałem niewiele. Ów „scouse accent” jest tak ciężki, że normalny człowiek
wobec niego zwyczajnie pozostaje bez szans. Jednak, co by o nim nie mówić, to
jest wciąż język angielski. Nie francuski, nie włoski, nie niemiecki. Ci kibice
Liverpoolu mówią po angielsku i dzięki temu są powszechnie traktowani, jako
element miejscowego kolorytu, a nie jako banda idiotów, którzy postanowili na
przykład mówić po francusku, tyle że z zachowaniem angielskiej gramatyki i
udawać, że kultywują lokalną tradycję.
Czytelnicy tego bloga znają mój stosunek
do tak zwanego „śląskiego patriotyzmu” i nie mam tu ochoty dziś niczego
tłumaczyć. Muszę natomiast stwierdzić, że ta moja niedawna przejażdżka do pracy
busem, potwierdziła w mojej opinii jedynie słuszność wszystkich tych moich
„śląskich kompleksów”. Na tym poziomie, póki co, nic się nie zmieni. Niech się
oni wszyscy pukną w swoje drewniane czoła.
Zapraszam wszystkich i każdego do
księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie kupujemy
moje książki. Polecam.
To radio nazywa sie Silesia i było moją wielką radością go słuchać, gdy byłem na Śląsku niedawno. A wczoraj oglądałem Kabaret Mlodych Panow, oni są z Rybnika bodajże i oni też godają, a nie mowią. Taki jest Śląsk i dlaczego ma nie byc? W Polsce.
OdpowiedzUsuń@cbrengland
UsuńJa też lubię słuchać kabaretów jak godajom po ślunsku. To zresztą wspomniany Kabaret Młodych Panów zainspirował mnie swoim żartem o Ślązakach, którzy się myją w sobotę, bo w niedzielę jest kościół.
Swoją drogą, ciekawe, że to radio się nazwało po angielsku, a nie po niemiecku. Czyżby ich wiara w Reich była aż tak ograniczona?
Jeśli marzenia tych ludzi się spełnią, to znaczy jeśli Śląsk wezmą Niemcy, oni pierwsi pojadą do konclagrów i tam będą mogli rozegrać piękny spiel z tymi durniami z goralenvolku czy może z lokalsami z Mazur albo Kaszub
OdpowiedzUsuń@Lucyna
UsuńZawsze jest to samo. Najpierw wiara, że jak przyjdą nasi, to się nami zaopiekują, a później następuje ciężkie zdziwienie.
No tak, ale wtedy Nimcy musieliby przejść przez Dolny Śląsk, który z Górnym Śląskiem i jakimiś tam Ruchami Autonomii Śląska nie ma nic wspólnego. Ale może to jak się ostatnio w Berlinie wyraziła Agnieszka Holland o Kotlinie Kłodzkiej "ziemia trochę niczyja" bo to tereny, kóre "nie przyjęły się" do Polski po 1945 roku!". Może chodzi o to, żeby była "czyjaś"?
Usuń@glicek
UsuńHolland jest niezastąpiona.
No to mnie teraz trochę cholera wzięła. Bo ja się tam wychowałem. Wiem, że to duże szczęście, że akurat ten trójkącik trafił do Polski, ale trafił i jest nasz. W przeciwieństwie do pani Holland.
UsuńWitam
OdpowiedzUsuńNotka w punkt. Mam identyczne odczucia. Obciach i głupota. Pozostaje jakoś to tolerować. Całe szczęście ja po drugiej stronie Polski.
Poza tematem. Wiem jakie mniej więcej masz zdanie o Kolonce ale ten materiał: [url]https://www.youtube.com/watch?v=SmESjkti5q4[/url]
uzmysłowił mi, że było naprawdę blisko. Ja to bagatelizowałem, ale jak się zastanowić, to się mogło skończyć tragicznie. Mógł zginąć chłopak = tragedia i przegrane wybory. Mogła zginąć Premier i nawet ciężko mi sobie wyobrazić co by się tu znowu działo. Ktoś czuwał bo choć to co zrobił BORowiec było głupie okazało się najlepszą opcją. To już może być jednak limit.
Link się nie wkleił, więc należy skopiować: https://www.youtube.com/watch?v=SmESjkti5q4
UsuńTen Kolonko… Nie byłem w stanie wysłuchać wszystkiego, co on tam mówił.
UsuńDarowałem mu porównanie przyspieszenia, jakiego doznaje się w kolizji z przyspieszeniem jakiego doznaje pilot – chciał powiedzieć, że nie ma pojęcia o fizyce i ten komunikat do mnie dotarł.
Dużo zabawniejsze były jego wywody na temat tego, że to była prędkość 70km/h, a nie 50km/h. Tego bredzenia nawet nie potrafiłbym powtórzyć, ale skojarzyło mi się z dyskusją prowadzoną parę lat temu na temat ograniczenia prędkości w miastach do 50km/h, bo wtedy argumentowano tak: „Pieszy ma ZEROWE szanse na przeżycie w zderzeniu z pojazdem jadącym 60km/h, a przy zderzeniu z pojazdem jadącym 50km/h jego szanse są dwukrotnie większe”.
PS Żeby było trochę na temat: radio jest dużo gorsze niż telewizja, bo telewizji można po prostu nie oglądać, a na to cholerne radio ciągle gdzieś się człowiek natknie: w taksówce, autobusie, firmie, sklepie…
@ballroom blitz
UsuńBez przesady. Ja aż tak bardzo na Kolonkę się nie gniewam. Ma talent, a ja do ludzi z talentem mam szacunek.
To jest jak z tą mniejszością niemiecką, co nie mówi po niemiecku, ale sobie tabliczki z nazwami zniemcza.
OdpowiedzUsuń@Jarosław Zolopa
UsuńA kto w ogóle mówi po niemiecku? Chyba tylko Agata Duda.
Ci co mówią, jakoś sobie w każdym razie "mniejszość niemiecka" na szyjach nie wieszają. To i z tą śląskością pewnie tak samo jest.
UsuńKolonia sie rozciaga od pomorza i mazur poprzez Wiejska do Slonska. A tu jeszcze miejscowi lokaje melduja sie w ambasadzie niemieckiej lacznie z czlonkami KRS. Takze przyklad z gory wciaz idzie.
OdpowiedzUsuń@Robo
UsuńOczywiście że z góry. A skąd ma iść?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGwoli ścisłości, z Krakowa Balic do Oświęcimia jest 70 km... z czego 50 km autostradą. Poza tym z Lotniska od razu wypadasz na autostrade, więc odpada jazda po mieście, więc te 140km/h jest doprawdy tylko statystycznie.
UsuńGrudeq
@chris horse
UsuńJeśli jeszcze jeden komentarz napiszesz po pijanemu, to będziesz stąd konsekwentnie i bez litości usuwany.
@Grudeq
UsuńBłagam, nie komentuj tu jako "Anonimowy". Wystarczy że wpiszesz nazwę i jesteś w domu.
Jesteśmy z żoną grzybiarzami. Jeździliśmy w Opolskie w grzybne lasy. Dawno temu, za Prezydenta Kwaśniewskiego, wracamy do Katowic z udanego grzybobrania, zaczętego o świcie. Pod Tarnowskim Górami - brak przejazdu. Policja blokuje przejazd. Kwaśniewski z jakimś Niemieckim rządowym urzędnikiem jedzie otwierać Opla w Gliwicach. Półtorej godziny czekania.
OdpowiedzUsuńTeraz tak nie jest?
M.
@Gemba
UsuńPewnie że nie ma. Gdyby tak było, ten gówniarz z seicentu musiałby jechać dookoła.
Mam tak samo. Radia słucham generalnie prowadząc auto, najczęściej radio Rock z Opola 106,6 i jest dobrze jeśli grają, jak zaczynają gadać, to człowieka może trafić szlag.
OdpowiedzUsuńFascynujące, skąd oni biorą te gadające głowy?
Najgorsza jest ta szczebiocąca larwa z Zetki.
A i jeszcze jedno, na kilku kanałach w tym samym czasie, facet z wadą wymowy polecający wyrób medyczny" kalomynal" i inne rakotwórcze świństwo.
Kuro-San
@Kuro-San
UsuńProszę się rejstrować przez opcję "nazwa", a a nie "Anonimowy"
Oki ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
Usuń@Toyah
OdpowiedzUsuńKiedyś, w 70-tych, nad morzem spotkałem dwóch młodych górników, gdy mówili przy mnie czy do mnie, to pewnie używali by -mycz-ale jak odeszli gdzieś obok, by coś omówić między sobą to nie było szans zrozumieć. Myśmy spali w namiotach, oni w super ośrodku. Spytałem ich jeszcze w chwili szczerości, to ile tak jako górnicy zarabiacie?
Wcześniej na tzw. koloniach miałem kolegę, świetnie się rozumielismy, więc mówię, wy to chyba macie akcenty dziwaczne, A on mówi to powtórz i powiedz co znaczy, w antryju na betyju stoi szalka tyju, może coś zniekształcone, jakoś podskurnie czułem, że to są dwa języki, jeden dla nas. Trzy dni mnie mordowal zanim powiedział, stąd pamiętam. Ale dla rozweselenia kazał mi zgadnąć, gwiźdźe pociąg w lesie. Tu nie czekał długo, powiedział.
Na Śląsku Górnym nigdy w zasadzie nie byłem i nie znam tej socjologii.
Pewnie panowie redaktorzy nie wiedzą do kogo mówić.
Radia to słucham w zasadzie z app, coraz lepszą ma RM, i z całego świata Simple Radio. W samochodzie to na okrągło, bo CD mi siadło, wsadzilem brzeg biletu parkingowego do niego aby mieć pod ręką przy wyjeździe z shopping centrum i przekręcilem kluczyk.
Ten górnik z lat 70-tych pewnie wie o czym Pan tu pisze, p.redaktor pewnie nigdy.
Problem z mieszkancami Slaska jest taki, ze tam 70% to gorole (przyjezdni) mowiacy slangiem - mieszanka posliego, gwary slaskiej, czeskiego (tak, szkloki czy kolo - rower to z czeskiego) i niemieckich slow wymawianych i odmienianych po polsku. Ci ludzie to obecnie juz tez dzieci i wnuki tych, ktorzy przyjechaali na Slsk z tzw, sciaany wschodniej, za lepszym zyciem. To lepsze zycie to przydzielone za ciezka prace mieszkanie w bloku 50 m2, wczasy a w latach 80-tych sklepy gornicze (cos jaak PEWEX), w ktorych mozna bylo kupowac TYLKO za dniowki z soboty i niedzieli. Mieszkalam w Zorach - miasto ok. 50 tyc. mieszkancow pod koniec lat 80-tych. 70 tys. to przyjezdni, w tym i moi rodzice. Takich Zor na Gornym Slasku w przy kazdej kopalni.
UsuńGwara Slaska, jak powiedzial kiedys ten prof. Miodek - to glownie staropolszczyzna. Wplatanie w nia niemieckich slow ale wymawianych i odmienianych po polsku swiadczy o tylko i wylacznie, ze ci co tak mowia nie znaja niemieckigo
@Ponponka
UsuńJeszcze w zeszłym roku wracałem z Warszawy pociągiem i w przedzale jechały dwie elegancko wystrojone Ślązaczki. Mama z córką, a może tylko koleżanki, nie umiem zgadnąć. Takie bardzo charakterystyczne, no i raczej z tych... jak by to powiedzieć? No, nie były to intelektualistki. I był też tam chłopak, który, jak tylko posłyszał, jak one mówią, strasznie się podniecił i powiedział, że on jest Ślązakiem z Zaolzia i spytał, czy one wiedzą, gdzie jest Zaolzie. One nie wiedziały i jedna powiedziała, że to chyba gdzieś koło Gliwic, no więc on im zaczął robić wykład o Śląsku i śląskości, o tym, jak cały Śląsk powinien się zjednoczyć, jako osbna grupa narodowściowa i takie tam. Kiedy one nie wykazywały większego zainteresowania, on zapytał, je o to, co one sądzą na temat Ruchu Autonomii Śląska i wyobraź sobie, że one mu w końcu powiedziały, żeby nie zawracał dupy, bo one z RAŚ-em nie chcą mieć nic wspólnego i nie są żadnymi Ślązaczkami, tylko Polkami. W sumie to było dość okropne. On był grzeczny i naprawdę poniecony, a one go potraktowały bez żadnej litości.
@Toyah
UsuńBomba! Ty to masz przygody. Ja jeżdżę autem (samochodem) i jest nuda...
@Ponponka
Usuńpodziękowania za garść statystyki. Dużo wyjaśnia. Wynalazlem stację na app, stację o której mówił Gospodarz, tu nazywa się Radio Bercik-Silesia znana Pani prowadzi teraz koncert życzeń, posłucham chwilę bo dla mnie to całkowity chillout.
Chodzilam do liceum Urszulanek w Rybnku. Koncowka lat 80-tych. W klasie duzo corek lekarzy, inzynierow . Kilka tez Slazaczek z rodzin gorniczych z Rybnika i Wodzislawia. Jedna z nich szczgolnie w przerwach gadala po slasku. Kiedys byla godzina wychowawcza i temat o patriotyzmie lub podobny. W kazdym razie ta jedna jako jedyna powiedziala, ze najpierw czuje sie Slazaczka a potem Polka. Reszta Slazaczek nie byla z nia zgodna.
Usuń@zawiślak
UsuńBez przesady. Aż tak dużo tych przygód nie ma.
@Ponponka
UsuńPóźniej to była turystyka wyjazdowa.Podziękowania za parę uwag z pierwszej ręki.
Słuchałem tego radia przez 10 minut, i nawet zaczynam coś się uczyć ot np. "milego i romanticznego dzionka" w tym szczególnym wypadku trzeba dodac, dla Gospodarza i jego komentatorów.
Ja wiem, ze w ostatnim czasie slunsko gadka stala sie popularna wsrod mlodych. Mysle jednak, ze jest to jedynie zabawa.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony ta slunska gadka funkcjonowala od wielu lat.
A w sumie to ze slunska gadka jest tak jak w tym zarcie o koscielnej orkiestrze na Slunsku:
'-Zymbalisten fertig?
- Fertig!
- Puzonen fertig?
- Ja, naturlich!
- Trompette fertig?
- Fertig, fertig!
- No to chopy! Eins, zwei drei: "Boże coś Polskę..."
@Tereska
UsuńZnam. Bardzo zabawne.