Długo zastanawiałem się, czy powinienem
o tym pisać tu na swoim blogu, ale ostatecznie uznałem, że dobro państwa wymaga
bym się wykazał obywatelską postawą i dmuchnął w ów przysłowiowy gwizdek. Otóż
rzeczy mają się tak, że szedłem sobie kilka dni temu z moim psem na poranny
spacer do miejscowego parku im. Tadeusza Kościuszki, kiedy obok nas zatrzymała
się czarna limuzyna z charakterystycznym kogutem na dachu, a z limuzyny wysiadł
człowiek, którego w jednej chwili rozpoznałem, jako znanego nam wszystkim z
telewizji rzecznika ministra Macierewicza, Bartłomieja Misiewicza. Ów Misiewicz
podszedł do mnie i zapytał, czy wiem, kim on jest. Oczywiście odpowiedziałem
mu, że wiem jak najbardziej, bo oglądam codziennie telewizję TVN24 i wiem wszystko,
co się w Polsce dzieje. Wtedy on mnie zapytał, dlaczego mu nie salutuję i
polecił mi, żebym zostawił psa na drodze, wsiadł do limuzyny i udał się z
nim do znanego mu lokalu w Żorach na wódkę. Dodatkowo wspomniany Misiewicz
obiecał mi, że jeśli nasze spotkanie upłynie w sympatycznej atmosferze, on mi
załatwi, że cały nakład moich książek zostanie w jednej chwili wykupiony przez
Ministerstwo Obrony Narodowej, a koszt dodruku zostanie pokryty z tego samego
budżetu.
Oczywiście propozycję Misiewicza
przyjąłem i udaliśmy się wspomnianą wcześniej limuzyną do nieznanej mi
restauracji w Żorach, gdzie Misiewicz się bardzo upił, zaczepiał w cleach romantycznych kelnerki, a następnie próbował mi się
oświadczyć. Na szczęście, mówił tak niewyraźnie, że mogłem z czystym sumieniem powiedzieć
mu, że nie wiem, o co mu chodzi, a on sam zaraz zasnął, a ja musiałem się dalej bawić sam. Nie muszę oczywiście
wspominać, że kiedy nad ranem się żegnaliśmy, on o swojej obietnicy dotyczącej wsparcia dla
mojej działalności literackiej, już nie pamiętał.
Ostatecznie za pieniądze, które otrzymałem
od jego ochrony, wróciłem do domu taksówką i dziś szczęśliwie mogę jak zawsze relacjonować
to wszystko, co się dzieje w świecie i okolicach.
Korzystając z okazji zwracam się do
redaktorów „Gazety Wyborczej” i wszystkich pozostałych zaprzyjaźnionych mediów,
by kiedy już uporają się ze smogiem, który po raz pierwszy od roku 2006 zaatakował Polskę, zechcieli zapoznać się z moją historią i odpowiednio ją nagłośnili na
cały nasz piękny, choć obecnie częściowo sparaliżowany przez rząd tak zwanej
dobrej zmiany, kraj. No i proszę coś zrobić z tą sprzedażą.
Oczywiście, moje książki są nadal jeszcze do kupienia w księgarni pod adresem www.coryllus.pl.
Dobrze, że to nie była czarna wołga...bo oni ponoć nie wtłaczali płynów pozaustrojowych, tylko wytłaczali te ustrojowe.
OdpowiedzUsuńHe he... dobre.
OdpowiedzUsuńStarożytni powtarzali: „Ponieważ świat łaknie oszustw, będzie oszukiwany”, a kolumbijski pisarz i aforysta Mikołaj Gómez Dávila podobne zjawiska zamknął bezkompromisową konstatacją: „Ludzkość, której nadejście przygotowuje nowoczesny świat, dzielić się będzie na kryminalistów i głupców”.
No naprawdę nie wiem, co można wymyślić ze zwiększeniem sprzedaży...oprócz kupowania oczywiście...
OdpowiedzUsuń@Ogrodniczka
UsuńMusielibyśmy się zapytać Twardocha. Ewentualnie Kuczoka.
Nie wiem, czy chcielibyśmy znać ich odpowiedź...
Usuń@Jarosław Zolopa
UsuńJa bym nie chciał, dlatego nie pytam.
Niech za radą Terleckiego przejdą na właściwą stronę, a w tekstach Toyaha znajdą całą listę instytucjonalnych darczyńców.
OdpowiedzUsuń@betacool
UsuńOni już są po właściwej stronie. W końcu ktoś te ich wydawnictwa utrzymuje.
Dzieki za rozjasnienie tej pochmurnej (glownie z powodu smogu) niedzieli :-)
OdpowiedzUsuńTereska
PS
nie wiem co sie dzieje, ale od kilku dni Panska strona strasznie wolno sie laduje a kilka razy nie udalo mi sie jej otworzyc (z innymi stronami nie mam zadnego problemu)
@Tereska
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego. Może to przejściowe. Proszę wpisywać komentarze wybraną nazwą.
@toyah
OdpowiedzUsuńOświadczyn Pan nie przyjął, to i z budżetowania nici. Tak to jest. Strach pomyśleć, co by było jakby Pan powiedział, że go nie zna. Konsekwencje mogłyby być tak poważne, że sam Lis by zaprosił do swojego programu jako pierwszą prawdziwą ofiarę nowej RP.
Pies! Co z psem, zostawiłeś pas na mrozie, bezduszny właścicielu!!! :)
OdpowiedzUsuń@adorin
UsuńA co miałem zrobić, skoro Misiewicz mi kazał? Jego dziś wszyscy się boją, a ja mam być ten gieroj?
Pies nie cielę, sobie poradzi. Cóż znaczy pies, gdy Ojczyzna wzywa?
Usuńile chciał za to załatwienie? Wyborcza potrzebuje konkretów. Albo tak " Katolicki ekstremista wspierany przez MON"
OdpowiedzUsuń@Marart
OdpowiedzUsuńNic. Szukał tylko towarzystwa.