Jak pewnie niektórzy z nas pamiętają, w reakcji na śmierć Zbigniewa Herberta, najpierw „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że, owszem, Herbert był poetą jakoś tam wybitnym, zwłaszcza niekiedy – jednak pod koniec życia cierpiał na ciężką chorobę umysłową, która tak niefortunnie zdefiniowała jego polityczne poglądy, że trudno było go szanować. Za „Gazetą” poszli już kolejni, mniej lub bardziej poważni, komentatorzy, by wszystko ostatecznie podsumował Tomasz Jastrun, nie dość że jak najbardziej potwierdzając fakt choroby, to już w ramach czystego bonusu, diagnozując ją przy pomocy nazwy medycznej i fachowego opisu klasycznych jej objawów. Dziś, kiedy zmarła Wisława Szymborska, ja oczywiście – jako nieokrzesany cham i pisobolszewik – mam wiele powodów, by tę śmierć również uczcić jakąś celną diagnozą, jednak tego nie zrobię. I nawet nie będę udawał, że kieruje mną tu jakiś wyjątkowy odruch serca, czy przywiązanie do zasady, iż o zmarłych mówimy albo dobrze, albo w ogóle – my toruńska swołocz, jak wiemy, tego w sobie ani nigdy nie mieliśmy, ani też nie mamy, ani naturalnie mieć już nigdy nie będziemy – bo tak naprawdę chodzi o to, że przeciwko osobie i twórczości Wisławy Szymborskiej wystąpić nie mam śmiałości, w obawie przed wrażliwym gniewem i samego Jastruna i jego wielu wybitnych kolegów.
A więc przede wszystkim muszę przyznać, że w mojej ocenie, Wisława Szymborska napisała w swoim zyciu kilka absolutnie wybitnych linijek. I dzieląc się tu na blogu ową uwagą, zapewniam, że ja ani nie żartuję, ani nie ironizuję, ani w ogóle nie mam w tym co piszę jakichkolwiek jawnych, czy ukrytych intencji. Oczywiście, ktoś mi może w to nie uwierzyć, ale tak już jakoś mam, że dla mnie, moja ocena artysty – każdego artysty – jako człowieka, nie ma najmniejszego wpływu na jego ocenę jako twórcy. Weźmy takiego – wprawdzie mój kumpel Redpill twierdzi, że to jest wyrażenie wulgarne, no ale tu znów jestem bezradny – Zbigniewa Hołdysa. Ja zawsze uważałem go za postać na naszej scenie muzycznej pod każdym względem wyjątkowo tandetną, jednak ani przez moment bym nie powiedział, że ta moja ocena wynika z faktu, że samego Hołdysa uważam za durnia jako człowieka. Mowy nie ma! Ja te dwie przestrzenie zawsze bardzo starannie oddzielam. Nawet gdyby Zbigniew Hołdys był przemiłym, skromnym i w dodatku politycznie mi bliskim człowiekiem, i tak bym uparcie twierdził, że on jako kompozytor, muzyk, piosenkarz, autor tekstów, lider zespołu, jest całkowicie i ostatecznie do niczego. Co tam Hołdys? Gdyby taki Stefan Chwin nagle zajął się pisaniem na Facebooku i każdy swój tekst poświęcał wyłącznie informowaniu mnie, że stała się rzecz bardzo niesprawiedliwa, że w tupolewie, który pewnej pięknej wiosennej soboty został tak okrutnie zamordowany pod Smoleńskiem, nie było też Jarosława Kaczyńskiego, ja dalej bym utrzymywał, że on pisze autentycznie po mistrzowsku. Mam wprawdzie kolegę, bardzo wybitnego profesora literaturoznawcę, który twierdzi odwrotnie, ale nic na to nie poradzę. Ja bardzo lubię czytać Chwina. Podobnie szczerze jak uwielbiam „Brzezinę” Wajdy, i tak samo szczerze, jak nie znoszę pisarstwa Rafała Ziemkiewicza. I tak jak nieskończenie się zachwycam obrazami tego zboczeńca i ruskiego agenta Picassa
A zatem, kiedy mówię, że Wisława Szymborska miała w swojej karierze poetyckiej kilka linijek absolutnie największych, dokładnie to mam na myśli. Proszę spojrzeć na jej wiersz – no, niestety, trzeba to tu podkreślić –stary bardzo, jeszcze z lat 50-tych zatytułowany „Nic dwa razy”:
„Nic dwa razy sie nie zdarza
I nie zdarzy. Z tej przyczyny
Zrodziliśmy sie bez wprawy
I pomrzemy bez rutyny.
Choćbyśmy uczniami byli
Najtępszymi w szkole świata,
Nie będziemy repetować
Żadnej zimy ani lata.
Żaden dzień się nie powtórzy,
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Wczoraj, kiedy twoje imię
Ktoś wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.
Dziś, kiedy jesteśmy razem,
Odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?
Czemu ty się, zła godzino,
Z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
Uśmiechnięci, wpółobjęci,
Spróbujemy szukać zgody,
Choć różnimy sie od siebie,
Jak dwie krople czystej wody.”
Przepraszam wszystkich bardzo, ale to jest, moim zdaniem, jeden z największych wierszy w historii światowej literatury i, nawet gdyby Wisława Szymborska nigdy wcześniej, ani nigdy później, nie napisała ani jednego słowa – a kto wie, czy nie nawet, ale zwłaszcza – jej się za to jedno dzieło należą wszystkie nagrody świata, a nie jakiś głupi nicnieznaczący Nobel. I to jest dla mnie czymś tak oczywistym, że nie wartym nawet wspomnienia. Ciekawi mnie natomiast coś innego. Otóż kiedy na wieść o śmierci Szymborskiej głos zabierają kolejni specjaliści od wielkości już nie tylko twórczej, ale wszelkiej, nie bardzo udało mi się zauważyć, by ktokolwiek zechciał zwrócić uwagę na ten akurat wiersz w inny sposób, niż wkładając jego różne fragmenty do swoich kompletnie pozamerytorycznych mądrości. Wszyscy – a już z pewnością większość – albo cytują jakieś jej limeryki, lub wierszowane żarty, albo – i to już jest dla mnie czymś całkowicie niepojętym – komentują ów szczególny punkt w jej twórczości w postaci tych naklejanych na kartki z brystolu, wycinanek z gazet. No ale niechby i nawet tak musiało być – w końcu jest to jakaś twórczość, a że zmarł twórca, więc twórczość należy wspominać – ja natomiast kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć, jakie głupstwo, czy może wyrachowana złośliwość, stoją za potrzebą przedstawiania dziś nam Wisławy Szymborskiej jako „naszego ducha opiekuńczego”? Jakie głupstwo, czy okrutny żart, każą przeróżnym osobom, szanującym przecież, a czasem wręcz kochającym Szymborską, kiedy jeszcze była wśród nas, mówić o niej, że ona była „uważnym świadkiem naszych codziennych zmagań w XX wieku”. Czy którykolwiek z tych dwóch bałwanów sądzi, że to jest właśnie to, co pozwoli ją najbardziej skutecznie i pięknie uhonorować po śmierci? To już naprawdę czymś znacznie rozsądniejszym byłoby się zamknąć i dać jej kolejny medal.
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że to jest trochę głupia sytuacja, kiedy to właśnie ja mówię o godnym uhonorowaniu kogoś takiego jak Wisława Szymborska. Ja, czyli ktoś, kogo gdyby Wisława Szymborska miała okazję poznać, prawdopodobnie by tylko splunęła przez ramię… i, kto wie, czy by się nawet nie przeżegnała. Trzy razy. Co mam jednak powiedzieć, kiedy z jednej strony, stoję w obliczu czegoś takiego, jak choćby ów niezwykły zupełnie moment w postaci tak bardzo niegdysiejszej refleksji o osieroconym kotku, a z drugiej wobec bandy półprzytomnych i skrajnie bezczelnych lizusów, pieprzących coś o nieskończonym poczuciu humoru Poetki? A niby dlaczego mam siedzieć cicho? Ja się interesuję i poezją i sztuką w ogóle, i nie widzę powodu, by nie zabierać głosu nawet w tak mało mnie dotyczących sprawach, jak żałoba, jaką sobie dziś urządza System.
No ale dobra. Niech im będzie. Już więcej o Wisławie Szymborskiej ani słowa. Ani o niej ani o Woody Allenie, ani o Kolendzie, ani tym bardziej o tej bandzie jakichś podobno poetów, których nazwisk wcześniej nawet pies z kulawą nogą nie słyszał, a teraz nagle oni się okazują strasznie ważni, bo mieli parę razy okazję się otrzeć o Szymborską, podczas wizyty w sklepie, czy na jakiejś krakowskiej fecie. Pozwolę sobie, już więc na sam koniec, wyrazić wprost niezwykłą osobistą satysfakcję z tego powodu, że kiedy śmierć Poety była jak najbardziej moją sprawą, a żałoba po Jego odejściu – moją żałobą, System się do nas wtrącał jak najbardziej szczerze i bez fałszywych gestów. Że jeśli z tamtej strony przychodził jakiś Michnik, Jastrun, czy inni tacy, to mówili to, co im leżało na sercu, ani nie próbując się mizdrzyć, ani czegoś tam udawać. Walili prosto między oczy, a każde ich słowo było idealnie prawdziwe i fantastycznie skuteczne. Ja bowiem bym nie zniósł, gdyby któryś z nich nagle postanowił się odezwać tak jak to wczoraj zrobiła Wanda Nowicka, czy Grzegorz Napieralski i zacząć cos pieprzyć na temat „pozytywizmu”, czy Wisłockiej… nie, przepraszam – w tym wypadku to byłby pewnie Hermaszewski.
Po raz kolejny – dziś już nawet nie potrafię ich zliczyć – okazuje się, że każdy ma taki kondukt na jaki sobie zasłużył. Lub jakiego chciał. Co i tak na jedno wychodzi.
Gdyby komuś przyszło do głowy uznać ten tekst za na tyle ciekawy, że wart zwrócenia uwagi na ten numer konta obok po prawej stronie – serdecznie zapraszam i dziękuję. Oczywiście, również dziękuję wszystkim tym, którzy zechcieli, a może znów zechcą, lub w ogóle zechcą sobie kupić książkę o liściu. Tu, czy w Katowicach w księgarni „Wolne Słowo” – obojętne.
@Toyah
OdpowiedzUsuńBez związku z resztą chciałbym się Ciebie spytać czy Jastrun dokonał diagnozy swojej choroby, czy Herberta, bo jakoś mi to umknęło po śmierci Mistrza.
==========================
Już bardzo dawno nauczyłem się oddzielać dzieło od jego twórcy. Może być największy podlec, czy idiota, lecz gdy stworzy coś, co nosi znamię geniuszu, to jest to wielkie. Nie mniej o samym twórcy nadal będę myślał z pogardą.
Co do poezji, to z żalem stwierdzam, że mam na nią drewniane ucho, chyba, że jest śpiewana, to tak, jak przy "Murach" łzy mi stają w oczach.
Natomiast pan Chwin jest postacią szczególną, bo mam do niego, awersję tak dużą i uważam go za takiego bufona, że nigdy jego książki nie wezmę do ręki. Może na tym tracę, ale co tam.
Więc śp. pani Szymborska. Wiem, że miała stalinowskie wtopy, i socjaliści przyznający nobla z literatury, tez nie wzbudzają należytego respektu, lecz zaprezentowany przez Ciebie wiersz, jest obiektywnie i międzynarodowo piękny.
I tyle.
@toyah
OdpowiedzUsuńSalon po raz kolejny pokazuje swoją jałowość intelektualną.
Oni nie są w stanie pochylić się nad pięknymi w swojej prostocie strofami, bo jak zawsze muszą się popisać swoim wysublimowanym znawstwem, dlatego wybierają te aspekty twórczości Szymborskiej, które pozwalają im błyszczeć erudycją.
Masz rację, że System dzisiaj opłakuje "swoją" poetkę, członkinię różnych komitetów poparcia, sygnatariuszkę licznych otwartych listów protestacyjnych z czasów kaczyzmu oraz "swój" niekwestionowany "autorytet moralny".
Cóż, jakie towarzystwo taki autorytet. Najbardziej podoba mi się Twoja fraza: "każdy ma taki kondukt, na jaki sobie zasłużył".
Całe szczęście dla Zmarłej, że za 50 lat nikt nie będzie wspominał sławionej przez takich tuzów jak Michnik czy Jastrun Jej postawy politycznej i moralnej, a piękne strofy na zawsze pozostaną. Chociaż mam wątpliwości, czy ktoś jeszcze będzie wtedy czytał poezję.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńJa nie mam do niej pretensji o ten stalinizm. Podobnie jak nie obchodzi mnie to, że Jastrun stalinizmu nigdy nie lubił.
Co do jego ewentualnej choroby, to nie wspominał.
@Marion
OdpowiedzUsuńNo tak. Cóż oni by potrafili powiedzieć na temat tego wiersza? Że ona miała poczucie humoru?
a ja mam pytanie tak off topic.
OdpowiedzUsuńZamieściłeś 3 notki na s24.
Po tym jak Cię tam należycie nie przywitano, nazwałeś to eksperymentem. :)
Niesamowite.
Sprawa WOSP dawno przebrzmiała, ty nadal tam się udzielasz. Jak to jest?
Użyję Twojego słownictwa: po chuj? Jak to wytłumaczysz swoim wyznawcom?
Twój kumpel Coryllus jednak ma lepszy zmysł handlowy. Trzyma kilka srok za ogon. Ty pewno żałujesz, że sobie stamtąd poszedłeś. To smutne.
I ten szok, że come back się nie udał.
pzdr:)
Mam z Nią ten sam problem. Piszę w czasie teraźniejszym, bo jej wiersze nie umierają a z nimi żyje ten problem. Polega on na rozczarowaniu, że piękno może być zimne. Jakoś siedzi we mnie łacińskie pragnienie, by piękno było harmonijne w stosunku do innych wartości. Żeby więc służyło prawdzie, a zarazem dobru, bo gdy służy nieprawdzie, czy złu, to przestaje być pięknem i tak dalej.
OdpowiedzUsuńW poprzednim zdaniu nie piszę o Zmarłej, lecz o sobie. Ona podobną naiwność potrafiła wspaniale odrzucić, a mimo to, potrafiła uchodzić za niewinną i wrażliwą. Jakoś dla mnie nieharmonijnie.
Ja mógłbym zlekceważyć dysharmonię piękna w Jej stalinolubnym debiucie. Nie akceptuję jednak u Niej braku rachunku wrażliwości za to (specjalnie tu unikam słowa: sumienie). „Błąd”, to za mało. To jakieś takie tylko „pragmatyczne”, a nie z głębi poetyckiej wrażliwości. „Błąd” nie wypływa z poczucia piękna, lecz z rachunku korzyści. Poeta takie rozróżnienie rozumie, albo jest łże-poetą.
Więcej zrozumiałem, gdy „nocą teczek” oddała michnikoidom ten wiersz „Nienawiść”. Tu prywatność, w tej prywatności starannie podkreślana duchowa suwerenność, ale jakby co, to hyc do gardła! Stalinowskie wsiegda gatow!
Wkrótce tak się złożyło, że prowadziłem negocjacje z pewnym Szwedem, gdy akurat ogłoszono Jej nagrodę Nobla. Szwed zaraz mnie zapytał, a ja mu na to, że to genialna poezja, ale podobałaby mi się znacznie bardziej, gdyby poetka była np. Szwedką. Wtedy obchodziłaby mnie sama poezja.
Dzisiaj w radio zapodali, że życzyła sobie świecki pogrzeb. Pewnie według tego samego natchnienia, które kazało Jej napisać „Nienawiść”.
Masz, toyahu, rację: ...każdy ma taki kondukt na jaki sobie zasłużył. Lub jakiego chciał. Co i tak na jedno wychodzi.
Tego się nie robi kotu, ale Polakom – czemu nie?
@toyah
OdpowiedzUsuńNa poezji znam się słabo, ale za ten wpis chciałbym zadedykować Tobie, oraz wszystkim wymienionym tu Poetom, nie wyłączając Jastruna, oraz czytelnikom, ten oto cover niemiecki.
@dr3
OdpowiedzUsuńJa się w Salonie ponownie udzielam od końca września chyba. Zarejestrowałem się tam z okazji wyborów i ten fakt (że mam to swoje hasło) wciąż mi każe tam wpadać.
Te trzy notki pojawiły się trochę z konieczności, bo nie mogłem znieść poziomu debaty o Owsiaku i chciałem ją uwznioślić, a trochę dla eksperymentu, bo chciałem zobaczyć, jak zostanę tam przyjęty. I zostałem przyjęty fantastycznie. Wszyscy, okazuje się, na mnie czekali. I to jak!
Jednak to wszystko, co mogę na dziś dla Salonu zrobić. Od czasu do czasu coś skomentować i tyle. Uważam, że to nie jest miejsce, które spełnia wszystkie konieczne warunki, by mnie tam mieć na stałe.
@Orjan
OdpowiedzUsuńMam dokładnie taki sam odbiór Zmarłej. Wiem doskonale, że poezję trzeba czytać w oderwaniu od autora i że o wartości wiersza nie stanowi to, co poeta robi na co dzień.
A jednak przytoczony przez Ciebie wiersz "Nienawiść" jest bardzo mocnym wyrazem postawy wobec rzeczywistości i wobec podstawowych wartości. I nie da się w nim dostrzec ani piękna, ani dobra, ani prawdy. Chociaż czytelnicy GW pewnie takie wartości w nim dostrzegają. Nie są jednak w stanie do tego przekonać innych. I dlatego właśnie to Herbert jest wielkim poetą, bo jego wiersze były harmonijne ze światem wartości, a Szymborska pozostanie tylko sprawną czarodziejką słowa.
Cóż, ten świecki pogrzeb świetnie się wpisuje w jej życiową postawę.
Mnie taki właśnie pogrzeb cieszy z jednego powodu: oszczędzone nam zostaną peany kardynała Dziwisza na temat jej wielkości i wysoce etycznej postawy.
@orjan
OdpowiedzUsuńJa jeszcze raz powiem: Nie mam do niej żalu ani o ten stalinizm, ani o to, że nie przeprosiła. Nie ona jedna. A tym co przeprosili też nie ufam. Może nawet tym bardziej. Ja nawet nie mam do niej pretensji o tę "Nienawiść". On i tak jest znacznie lepszy od tych wyklejanek.
Napisała jeden wielki wiersz. Jeden. Bo nawet ten o kocie, po drugiej zwrotki robi się zwyczajnie bylejaki.
@redpill
OdpowiedzUsuńNa poezji nie trzeba się znać. To jest wręcz niewskazane.
Inna sporawa, że taki jeden klip załatwia cały problem dokładnie, od początku do końca.
@orjan i Marion
OdpowiedzUsuńProszę, przestańcie. I nie gniewajcie się na mnie, ale To nie ma sensu. Za tym stoi tylko jeden jedyny wiersz.
Poczytajcie sobie Grochowiaka, Przybosia, Różewicza, Białoszewskiego, Harasymowicza, Zagajewskiego... Posłuchajcie tego:
DO CIEBIE O MNIE
Zapatrzony, że samymi rzęsami
zmiótłbym śnieg z twojej ścieżki,
chwytam w zachwyt ruch twój - i gubię:
Krokiem tak zalotnie lekkim,
jakbyś wiodła ptaszka na promieniu,
szłaś przede mną - przed...
@All
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nie mogę się powstrzymać. Oto Jan Wołek:
"Wszechwładna mgła
Że ledwo Wisły zaskroniec się wije
Że ledwo szum jakiś się płoży na moście
A u mnie wiatr, u mnie chmury leciwe
I tak jak zawsze u mnie - nie najprościej"
To jest Wołek. Kumpel Kwaśniewskiego. A ja bym mógł takich tu jego zdań dziesiątki. O czym my w ogole mówimy?
@Marion
OdpowiedzUsuńsprawna czarodziejka słowa
Brawo! Otóż to! Ale słowo miałkie jakieś.
@toyah
a czy przypadkiem jesteś fanem Łucji Prus?
Akurat w tym wierszu jest ta potrzebna harmonia. Nic więc dziwnego, że na Ciebie działa.
@orjan
OdpowiedzUsuńOczywiście. Jak najbardziej. Miała piękny głos. I ładnie śpiewała. Młynarskiego. A to się nam te ścieżki plotą, co?
@toyah
OdpowiedzUsuńMłynarski? Z deszczu pod rynnę?
Hę?
@orjan
OdpowiedzUsuńI o to chodzi. Jak pisał Herbert, najniższy krąg piekła jest przeznaczony dla artystów.
@toyah
OdpowiedzUsuńJest taki kankan:
artystki, artystki,
artystki z variété,
...
Bywają więc różne głębie i głąbie.
PS. Skoro się zgadało, to jakoś tu rozpaczliwie brakuje tego:
http://www.youtube.com/watch?v=D4UWaoIvGfY
Będą podziękowania.
OdpowiedzUsuń@gospodarz
Za "toyahowe" i szczere przedstawienie uczuć towarzyszących odejściu poetki. Pamiętnikowy (blogowy) zapis chwili; wpis, na który czekają czytelnicy.
@orjan
Rewelacyjnie spuintowałeś owo odejście i życiową postawę. Mogę się tylko pod tym wszystkim podpisać, bo sam bym tego lepiej nie ujął. Linkuję, przekazuję dalej.
---
Przeczytałem wczoraj tekst, w którym znalazłem grające na moich strunach metafory. O "wieżyczce strażniczej" i "braku przecieków"... I choć miałem wątpliwości, czy w dniu śmierci należy w ten sposób artykułować emocje, obiekcje zniknęły, gdy autor napisał w komentarzu: "dziadek i jego dwóch braci dostali 'czapę' za walkę u boku 'Zapory, Hieronima Dekutowskiego".
http://kokos.salon24.pl/387144,odeszla-wislawa-szymborska
@orjan
OdpowiedzUsuńSpieprzyła to. Ona to śpiewa, jak by to była zabawa.
@kazef
OdpowiedzUsuńBardzo ładny tekst kokosa.
Jeśli mogę swoje trzy grosze (Toyah, Orjan, Marion): Trudno mi oddzielić twórcę od tworzywa. Choć czytam dziecku Tuwima i Brzechwę, wiadomo. Jednak, jak to genialnie ujęła Marion - to tylko czarodzieje słowa. Utalentowani kuglarze.
OdpowiedzUsuńPisał Mackiewicz, że tylko prawda jest ciekawa. I żył tylko dla niej, choć płacił za to drogo.
Więc, znając troszkę tekstów i życiorysu Mackiewicza czy Czarnyszewicza, nie byłem i nie jestem w stanie zachwycać się poezją Szymborskiej.
A na Facebooku zajrzałem na jej profil. Jest info o odejściu (po angielsku) i 122 osoby "lubią to". Widocznie oni wszyscy są "pełni pozytywizmu".
@Toyah
OdpowiedzUsuńTen wiersz jest piękny, ale dla mnie zbyt elegancki. Bardzo wypieszczony i wypracowany. Nigdy mnie nie poruszył ani w czytaniu ani w śpiewie Łucji Prus, nawet gdy go śpiewała mniej figlarnie i w mniej szalonym tempie.
A w związku z konduktem wedle zasług - to jak można być poetką i wzgardzić "Anielskim orszakiem" na pożegnanie? Żadna z niej poetka.
@Kozik
OdpowiedzUsuńOwszem. Tuwim i Brzechwa byli bardzo utalentowani.
@Marylka
OdpowiedzUsuńA to że z niej żadna poetka, to inna sprawa. W końcu, jeśli uznać, że ona publikowała tylko to, co było dobre - a tak sugerują ci co podobno wiedzą - to ja bym chętnie przejrzał jej kosz na śmieci. Tak się dopiero musiało dziać.
Co do pogrzebu, to bym się nie czepiał. Skoro była tak mocno przekonana, że to wszystko, to jest zwykle zwracanie głowy, to chyba normalnie. Nie wiem.
Lubię czytać poezję. Nie znam się na niej. Wiem tylko to, co czuję, gdy ją czytam (a nioekiedy przeżywam).
OdpowiedzUsuńNie rozumiem zachwytów nad Szymborską. Przyczytałem kilka jej tomików i - dla mnie - to wszystko, powtarzam - wszystko, co napisała jest zwyczajnie błache.
Może to kwestia wrażliwości. Przeyżywałem wiersze Herberta, przeżywam (bo wciąż nieustannie słucham na okrągło) poezję Kaczmarskiego, który - moim zdaniem - był poetą na miarę Mickiewicza.
Najsmutniejsze jest to, że Herbert pozostanie najprawdopodobniej w historii literatury jako poeta niezrównoważony psychicznie, a Kaczmarski będzie po wsze czasy "bardem Solidarności" i autorem słów do piosenki "Mury".
A w sławie, chwale i wielkkości pławić się będą Miłosz i Szymborska - artyści o których da się co najwyżej powiedzieć - wielce utalentowani.
A budzą we mnie wzruszenie ramion.
No, ale jak już napisałem - to kwestia mojej (przyciężkiej i mało wysublimowanej) wrażliwości.
@toyah
OdpowiedzUsuńOna to śpiewa, jak by to była zabawa.
No właśnie, gdy odgrzebałem ten klip Łucji Prus, to takie samo wrażenie mnie opadło. Ale, czy przypadkiem to nie jest właśnie prawdziwa interpretacja piosenkarki do wiersza o ograniczonej prawdziwości?
Chodzi mi o prawdę o człowieku, a z tego punktu widzenia, wiersz jest, niestety, równie płytki, jak to engelsowskie: życie jest formą istnienia białka.
Szymborska musiała mieć centralne ogrzewanie z elektrociepłowni, bo widać w jej kominie nic nigdy nie załkało.
To chyba dobry trop, zwracający uznanie Łucji Prus (i Kurylewiczowi) właśnie za to wykonanie z taką beztroską brawurą gówniarza, ciągle pewnego własnej nieśmiertelności. Ale poetka też najstarsza nie była, gdy to napisała.
Tak to piszę, bo chyba w tym wierszu przydałby się podtytuł:
Hulaj dusza, piekła nie ma
Nawet do rytmu pasuje, a do myśli: "co poeta miał na myśli" na pewno pasuje!
To przy okazji wyjaśniałoby, skąd, w pewnych kręgach, to nabożne uznanie dla Szymborskiej jako człowieka idola intelektualnego. To są te same kręgi.
Rozejdą się, jak kręgi po wodzie, bo Ona nie stworzyła nic ponadczasowego, ani swej twórczości nie przyłączyła do niczego wiecznego, np. do Polski. Po Miłoszu już to widać.
@toyah
OdpowiedzUsuńWesele nie jest dla państwa młodych, a pogrzeb nie jest dla Zmarłego.
W każdym razie, nie tylko!
I dlatego pisałem, że tego się nie robi kotu. Chyba, że chce się kotu coś powiedzieć.
@Jan i orjan
OdpowiedzUsuńNie ma zgody. Ten akurat wiersz jest bardzo wybitny. No i pod względem filozoficznym, też nie mam z nim problemu.
@toyah
OdpowiedzUsuńJa nie powiedziałem, że jest niewybitny. Ale prawda o człowieku, jest w nim, że tak powiem: selektywna.
Gdzie w nim, na przykład, dusza nieśmiertelna, gdzie serce, gdzie wspólnota? To jest tylko jakaś księgowość.
No, może nie księgowość, a błahość. Ale jeśli to ma być błahość chwili intymnej, to jakaś twarda jest i ja do takich błahości wolę Pawlikowską - Jasnorzewską.
Ci w wierszu:
uśmiechnięci, współobjęci
ale, czy razem? Na pewno nie.
Tak, to może być filozoficzny dramat, ale tylko dla tego z dwojga, któremu zależy. Dla drugiego nie.
A może obojgu nie zależy?
@orjan
OdpowiedzUsuńOj, dzielisz włos na czworo.
@Marion
OdpowiedzUsuńJa bym wręcz powiedział, że na dziesięcioro.
@toyah
OdpowiedzUsuńZaraz tu dojdziemy do wniosku, że dekonstrukcjoniści mają rację: ilu czytelników, tyle interpretacji.
@Marion
OdpowiedzUsuńMożliwe. Ja mówię tylko o swoich wrażeniach. One nie muszą być reprezentatywne.
Na przykład, poetka w ogóle nie chciała być reprezentatywna(tak to odbieram). To chyba i ja mogę nie chcieć. Ale jest też kwestia zakotwienia osobistego i twórczego.
Głównie dążę jednak do takiej refleksji, że (tu nadal moim zdaniem) szeroka pamięć o tej twórczości będzie szybko zawężać się. Przez ten brak zakotwienia.
@toyah
OdpowiedzUsuńAle to: "nic dwa razy się nie zdarza ..." akurat przetrwa, bo w postaci wypreparowanego twierdzenia już jest trwałym elementem popkultury.
Teraz już na dwadzieścioro :)
@orjan
OdpowiedzUsuńPatrzysz na poezję Szymborskiej jako całość i w tym sensie ten brak "zakotwienia" jest widoczny.
Natomiast Toyah widzi arcydzieło w konkretnym utworze i nie można mu tutaj odmawiać racji.
Nie zgadzam się natomiast z tym, żeby niechęć do autora jako człowieka rzutowała tak mocno na interpretację. Dywagowanie czy "współobjęci" oznacza, że przeżywają wspólnie, czy tylko jedna strona jest zaangażowana, jest moim zdaniem nieuzasadnione.
@orjan
OdpowiedzUsuńOczywiście. Podobnie jak "reszta jest milczeniem" i setki innych.
@Marion
OdpowiedzUsuńAleż to jest bez znaczenia. Mnie się po prostu bardzo podoba słowo "współobjęci". Uważam, że ona bardzo ładnie je wymyśliła.
Ja nie chcę oceniać tego wiersza wybitny czy nie.
OdpowiedzUsuńAle mam z nim jeden kłopot.
Początek kontra koniec.
Na początku wiersza ulotność chwili, jej niepowtarzalność i przemijanie. Nic nam się dwa razy nie zdarza. Jasny przekaz.
Na końcu szukanie zgody między "nimi", gdzie dawna róża zamieniła się w kamień...
Średnio mi się to zazębia.
Bo szukanie związków między początkiem a końcem wiersza to już IMO wszystko nadinterpretacja, Szymborska nie uzasadnia poczatkowych, nazwijmy to: filozoficznych wersów, z końcowym obrazkiem o szukaniu zgody.
@All
OdpowiedzUsuńOjżesz humaniści :)))
Toyah zaprezentował śliczny wiersz i wyraził swoją opinie o nim i pewnie sie nie spodziewał, że wywoła 10 stronicową dyskusję na parnasie.
To bardzo nie po inżyniersku - wiersz jest piękny i już. Do roboty!
@Toyah
OdpowiedzUsuńW tym, że sobie wyraźnie zażyczyła świeckiego pogrzebu, widzę uczciwość i za to należy się szacunek. W tym przynajmniej nie poszła w ślady takiego Iwaszkiewicza.
@Marylka
OdpowiedzUsuńAlbo Geremka.
@Toyah
OdpowiedzUsuńGeremek też aniołów zaprosił na pogrzeb?
@Marylka
OdpowiedzUsuńCzy aniołów, to nie wiem, ale paru biskupów się stawiło.
@Toyah
OdpowiedzUsuńCoraz głupiej się czymkolwiek dziwić.
Te słowa o repetowanu życia Szymborska zapożyczyła z Goethe'go.
OdpowiedzUsuń