Poranny niedzielny program telewizji TVN24 „Kawa na ławę” oglądałem kiedyś dość regularnie, jednak od dłuższego czasu, z dość oczywistych, jak sądzę, względów, zdecydowanie i zupełnie naturalnie, obchodzę go szerokim łukiem. W końcu, przepraszam bardzo, ale jaki ja mogę mieć interes, czy choćby satysfakcję, ze śledzenia, jak grupka kumpli z pracy spotyka się w tefauenowskim studio na ciasteczkach, i wszyscy oni popisują się elokwencją i dowcipem. Przyznaję, był taki czas, gdy wydawało mi się – dziś widzę, jak naiwnie i głupio – że tam dochodzi do pewnego, może niezbyt wielkiego, ale jednak autentycznego napięcia, i wyobrażanie go sobie sprawiało mi pewną satysfakcję. No ale, jak mówię, okres ten w moim życiu już minął, i dziś czuję się tak, jakby go wręcz nigdy nie było.
Wspomniałem o względach oczywistych, choć wydaje mi się, że za tamtym gestem stał jeszcze jeden, może już nie tak prosty powód, i myślę, że warto go tu, jeszcze na początku tej notki, przedstawić. Otóż pamiętam, jak kilka lat temu dziennikarze prowadzący audycje w rodzaju „Kawy na ławę” właśnie, mieli zwyczaj zwracać uwagę zaproszonym gościom, by nie mówili w tym samym czasie, a już na pewno, by na siebie jednocześnie nie krzyczeli, bo przekaz mikrofonowy ma to do siebie, że przy tego typu sytuacjach do słuchacza dochodzi wyłącznie niezrozumiały zgiełk. A więc i tak nikt nie będzie w stanie docenić choćby najbardziej błyskotliwych argumentów. Pamiętam, że napomnienie to było powtarzane na tyle często i dobitnie, że po pewnym czasie, jakichś bardziej znaczących awantur praktycznie już nie było. Jedni przynajmniej starali się cierpliwie słuchać drugich, i wszystko jako tako grało. Ostatnio jednak dziennikarze przestali zwracać uwagę na ten jazgot, a czasem wręcz robią wrażenie, jakby go chcieli nawet sprowokować, i ostatnio ów sztandarowy typ telewizyjnego przekazu, a więc konfrontacja dwóch, czy więcej, politycznych stanowisk, najwidoczniej ma już kompletnie inny cel, niż zwykłą, nudną prezentację poglądów. A więc i znów, cóż tu po nas?
Kiedy wciąż jeszcze oglądałem „Kawę na ławę”, organizacja tego procederu wyglądała następująco. Włączałem telewizor przed godziną 11, zahaczałem o początek rozmowy, potem wszyscy szliśmy na Mszę, a w ciągu dnia, przy jakiejś spokojniejszej okazji, oglądałem to co się przed południem nagrało. Dziś, jak mówię, układ dnia jest zupełnie inny. Jednak akurat w niedzielę dwa tygodnie temu tak się porobiło, że „Kawę na ławę”, owszem, obejrzałem. We fragmencie, przyznaję, ale za to we fragmencie z punktu widzenia dzisiejszej notki, bardzo istotnym. Było więc tak, że z okazji rocznicy śmierci mojej i pani Toyahowej mamy poszliśmy wszyscy do kościoła już w sobotę, i w związku z tym, w niedzielę zostaliśmy w domu. Ponieważ nastąpiła taka dość pusta godzina, włączyliśmy sobie telewizor, a tam, jak najbardziej, Bogdan Rymanowski i jego goście, a wśród nich, jak najbardziej, Waldemar Pawlak ze swoim tabletem. I oto w pewnym momencie Rymanowski zwrócił się do Pawlaka w ten oto mniej więcej sposób: „Panie premierze, gdyby młodzi ludzie zapytali pana, jak się zabezpieczyć, by w przyszłości otrzymywać godną emeryturę, co by pan im doradził?” Na to Pawlak – znów mniej więcej – odpowiedział tak: „Jak idzie o mnie, to ja akurat nie jestem najlepszym adresatem tego pytania, bo osobiście raczej nie liczę na państwową emeryturę, i bardziej już jestem za tym, by dobrze wychowywać dzieci, tak by one nas w przyszłości wspierały”.
Oczywiście już wiem, co większość czytających ten tekst powie. Że mi się wszystko pomyliło, bo owszem – Pawlak, owszem – emerytury, tyle że nie dokładnie tak, a poza tym nie wtedy, no i że zdecydowanie powinienem zacząć zażywać magnez, czy diabli wiedzą, co tam działa na głowę. Że, zgoda, Pawlak faktycznie wyraził brak zaufania do państwowej opieki emerytalnej, tyle że nie w „Kawie na ławę”, ale kilka dni później, podczas krótkiej, przeprowadzonej z zaskoczenia, rozmowie z dziennikarką TVN CNBC, która go zaczepiła w korytarzu sejmowym, no i on, głupek, chlapnął coś o tych dzieciach. I że to jest fakt dziś już tak powszechnie znany i omawiany, że powinno być mi wstyd.
Otóż proszę sobie wyobrazić, że nic z tego. Ja doskonale wiem, co mówię. Waldemar Pawlak wspomniał o swoim braku zaufania do ZUS-u dwukrotnie, a po raz pierwszy w tamtą niedzielę u Rymanowskiego. Słyszałem to ja, słyszała to pani Toyahowa, słyszeli to zaproszeni do studia koledzy Pawlaka, słyszał to wreszcie sam Rymanowski, tyle że tak się jakoś zdarzyło, że wówczas, z jakiegoś kompletnie dla mnie tajemniczego powodu, nikogo te jego słowa nie poruszyły. I oto, kilka dni potem, słyszę, że jest afera, bo Pawlakowi coś się niechcąco powiedziało na temat tego, że rozsądny Polak na ZUS nie powinien liczyć, i wszyscy się tą jego niezręcznością nagle bardzo podniecają. W pierwszej chwili uznałem, że to musi chodzić o tamtą wypowiedź w „Kawie na ławę” sprzed paru dni, a ów poślizg, to klasyczna medialna zagrywka, której sensu i tak nie zrozumiemy i nic nam do niej. Tymczasem nic podobnego. Bo oto okazuje się, że o „Kawie na ławę” akurat nikt nic nie wie, natomiast szedł sobie Waldemar Pawlak sejmowym korytarzem, kiedy to ni z tego ni z owego – całkowicie oczywiście niespodziewanie – doskoczyła do niego ambitna i niezwykle sprytna dziennikarka TVN CNBC, i zadała mu – niczego nie spodziewającemu się Premierowi – to podstępne pytanie… no i on wpadł jak śliwka w kompot.
Pierwsze reakcje były takie, że to z pewnością przejęzyczenie. Że Pawlak gdzieś się spieszył, no a ci dziennikarze, wiadomo jacy są, no i wyszło jak wyszło. Że to przecież niemożliwe, żeby on tak myślał naprawdę. No ale, z drugiej strony, kto wie? Pawlak, co by o nim nie mówić, to jednak kuty na cztery nogi, wytrawny gracz, i chyba wie co mówi. Może więc on to zrobił specjalnie, żeby zdenerwować premiera Tuska? No ale za chwilę jest już sam Główny Premier i zapewnia, że on jest pewien, że Pawlak się przejęzyczył, bo przecież kto by to widział, żeby takie rzeczy mówić? Po Tusku przychodzi minister Rostowski i stwierdza surowo, że skoro Pawlak widział, że coś się złego dzieje w ZUS-ie, to mógł chyba coś na ten temat powiedzieć na posiedzeniu rządu. A ja to wszystko słyszę, trzymam się za moją biedną głowę, i czuję, że to mnie zwyczajnie przerasta. I myślę sobie – co za cholera! Czyżby już wszyscy zwariowali i tylko ja tu jeden zostałem na tym zdziwaczałym świecie? Idę więc do Toyahowej i pytam, czy pamięta, jak Pawlak u Rymanowskiego powiedział, że on na ZUS nie liczy i jego będą utrzymywać jego dzieci. Pamięta. Oczywiście że pamięta. W końcuśmy razem go słuchali. Nie śniło mi się? Pewnie że nie.
Mija tydzień, i oto zaledwie wczoraj oglądam sobie jakąś konferencję prasową właśnie Pawlaka, i w pewnej chwili z kolejnym pytaniem startuje do niego dziennikarka TVN CNBC – ta sama co wtedy, na korytarzu. Tym razem jednak, pan Premier jest już ostrożny. Uśmiecha się leciutko, robi swoją popisową minę człowieka przygotowanego na wszystko, i mówi: „O nie! Tym razem mnie pani nie zaskoczy. Na panią to ja muszę teraz uważać”. Wszyscy z szacunkiem wzdychają, że a to sprytna bestia ta ich koleżanka, jak to ona ustawiła samego Waldemara Pawlaka, a wokół cały dziennikarski świat dyskutuje, co to teraz będzie z Pawlakiem i z koalicją. I co on chciał powiedzieć przez to, co tak nierozważnie powiedział. A ja to wszystko słyszę, trzymam się za moją biedną głowę, i czuje, że świat mi umyka.
To wszystko jest oczywiście bardzo trudne, a ja muszę przyznać, że chyba jednak nie znam odpowiedzi. Z drugiej jednak strony, kim byśmy byli, gdybyśmy chociaż nie próbowali. A zatem spróbuję. Spróbuję znaleźć wyjaśnienie tego, co się stało i co się – tak wyjątkowo już chyba bezczelnie – dzieje. Otóż przede wszystkim uważam – i wierzę, że większość czytelników tego bloga moje w tym przekonanie podziela – że to jest gra. Nie ma bowiem takiej możliwości, by do czegoś podobnego, zarówno po stronie samego Pawlaka, jak i po stronie ogłupiałych rzekomo mediów, mogło dojść przypadkowo. Takie rzeczy zwyczajnie się nie dzieją. Musiało więc być tak, że tamtej niedzieli zarówno Rymanowski wyszedł do Pawlaka ze swoim pytaniem w sprawie ZUS-u, jak i Pawlak powiedział to co powiedział, nie dlatego, bo tak wyszło, ale dlatego, że taka była umowa. Oczywiście, nie mam tu na myśli umowy między Rymanowskim a Pawlakiem – oni akurat w tego typu sprawach o niczym nie decydują – ale mówię o decyzjach na znacznie wyższym szczeblu. Chodziło więc o to, by Waldemar Pawlak, siedząc z tym swoim tabletem w tym tefauenowskim studio, powiedział, że on już ZUS skreślił. I teraz, przyznaję, że mam kłopot, bo kompletnie nie wiem, dlaczego na te jego słowa Rymanowski nie krzyknął: „Ależ panie premierze! Czy pan tak naprawdę?” i czemu już w tamtą niedzielę nie ruszyła „sprawa Pawlaka”. Czemu trzeba było czekać tyle dni? I czemu, wreszcie, nie można było zwyczajnie wrócić do tej „Kawy na ławę”, lecz zamiast tego, odstawiać ten teatr z Pawlakiem napadniętym przez podstępną dziennikarkę?
Po raz kolejny powtarzam, że nie wiem. Ale uważam, że tu chodziło o to, by, bez żadnego większego szumu, wypowiedź Pawlaka z „Kawy na ławę” ktoś sam zauważył. Kto? Nie mam pojęcia. Tyle że ten ktoś jej nie zauważył. Ponieważ jednak z jakiegoś powodu nie można było temu komuś podać jej w formie donosu, lub owej rewelacji, typu „Czy wiecie, co Pawlak w ubiegłą niedzielę powiedział?”, bo albo już było za późno, albo zaszło tam coś innego, całą akcję trzeba było powtórzyć raz jeszcze. Tyle że tym razem, z całą tą oprawą i z całą tą historią, która nam od tylu dni jest przekazywana, ku naszej wręcz niebywałej ekscytacji.
Ktoś mi powie, że przesadzam. Że to wszystko nie jest warte nawet wspomnienia, a co dopiero tak głębokiej analizy. I, powiem szczerze, że może i bym się nawet z tym zgodził. No bo w końcu, tych absurdów jest wokół nas tyle, że jeden więcej, czy jeden mniej naprawdę nie robi różnicy. Jednak ta wczorajsza reakcja Waldemara Pawlaka na konferencji dała mi naprawdę wiele do myślenia. Przecież to już był najbardziej tandetny cyrk. Z jednej strony, szybkie, nowoczesne dziennikarstwo, a z drugiej polityk, który udowodnił, czym jest nieostrożność w świecie, gdzie trzeba stale być czujnym wobec społecznej, realizowanej oczywiście przez nowoczesne media, kontroli.
O co więc poszło? Jaki był cel tej maskarady? Jak mówię, nie wiem. To jest dla mnie za trudne. Jedno w każdym już razie wiem na pewno. Zabawa ZUS-em, emeryturami, funduszami emerytalnymi, ubezpieczeniami, służbą zdrowia, lekarstwami, i wreszcie naszym życiem, trwa w najlepsze. Te pieniądze, które są od dziesiątek lat, miesiąc w miesiąc odprowadzane z naszych pensji, które z takim trudem otrzymujemy za naszą ciężką, tak strasznie ciężką, i często tak okropnie beznadziejną i nikomu niepotrzebną pracę, to już chyba jedna z ostatnich okazji, żeby jeszcze, już na sam koniec, coś dla siebie wyszarpać. A więc to właśnie wokół nich, wokół tych naszych pieniędzy, możemy zaobserwować te szare cienie. Leżą sobie te pieniądze, a wokół nich zbiera się jakieś mocno szemrane towarzystwo. Na razie jeszcze nikt się przed szereg nie wypuścił, ale prędzej czy później dojdzie do bardzo poważnej akcji. Niech nas tylko Bóg broni, byśmy, kiedy już dojdzie do najgorszego, nie tumanieli w blasku świateł lokalnych galerii handlowych, nic nie widząc, nic nie słysząc i nic już nie czując. Obojętni i już do końca wydrążeni.
Bardzo proszę o finansowe wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Za każdy gest będę szczerze wdzięczny. No i przypominam o książce. Ona jest do kupienia w tu, a poza tym w Poznaniu, Katowicach i w Warszawie, pod znanymi już adresami. Dziękuję.
Tragikomiczne jest to, że nasi rządzący politycy, wykonując karnie te zadania polecone przez ich protektorów, wypowiadają się w asekuracyjny sposób. Po latach, być może po okresie bankructw całych krajów i niepokojów społecznych, oni będą z satysfakcją twierdzić, że lojalnie o wszystkim uprzedzali społeczeństwo. Stary już Pawlak powie ludziom dogorywającym na starość w przytułkach, że dobrze im radził - trzeba było lepiej wychować dzieci, aby nie porzucały niedołężnych i niepotrzebnych rodziców bez środków do życia. Tusk też powiedział nie tak dawno na jakiejś konferencji z rozbrajającą szczerością, żeby nie przejmować się tak bardzo tym podwyższonym wiekiem emerytalnym, ponieważ to dotyczy przyszłości tak odległej, że ona jest w zasadzie nieprzewidywalna - świat może już funkcjonować na całkiem odmiennych regułach. Natomiast ta reforma potrzebna jest na dziś, by Polska utrzymała wiarygodność kredytową, a to jest na dziś najważniejszy cel dla naszego kraju. A dlaczego to takie ważne - tego akurat nie wyjaśnił, ale chyba łatwo dopowiedzieć. By nie zapaść się pod ciężarem długów jeszcze przez kilka czy kilkanaście miesięcy oraz by nabrać następnych, dzięki czemu Polski z upadku nie będzie w stanie wyciągnąć już żaden rząd, nawet najwspanialszy rząd, który ewentualnie Polacy chcieliby sobie wybrać, gdyby jakimś cudem zmądrzeli pod względem politycznym.
OdpowiedzUsuń@filozof grecki
OdpowiedzUsuńTak powiedział? Tego nie wiedziałem. To jest jeszcze gorsze od tej pawlakowej zapowiedzi upadku ZUS-u. Bo to już nie tylko ZUS, ale wszystko.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJa też widziałam, a właściwie słyszałam tę kawę na ławę. Pracowałam w tym czasie i właściwie dotarła do mnie tylko ta wypowiedź Pawlaka. O ile pamiętam, zapadła po niej króciutka chwila ciszy i temat zaraz się zmienił. Natomiast o dalszym ciągu nie miałam pojęcia.
Mam piękną wizję - Tuska jako staruszka po 70., przy łopacie. Ufam, że to się ziści.
@Toyah
OdpowiedzUsuńWięc wychwyciłeś to i idziesz słusznym tropem.
Kawy nie widziałem, ale już ta wielokrotnie powtarzana wypowiedź w biegu, właściwie odpowiedź Pawlaka na przygotowane pytanie, dla mnie durnowatej dziennikarki, śmierdziała jak stare skarpety i była zaprogramowaną inscenizacją.
Dlaczego taka gra? Dlatego, że system stał się całkowicie niewydolny i ktoś w końcu uświadomił to Tuskowi.
Całe te bżdzenie o podniesieniu wieku emerytalnego jest wielką ściemą, bo nikomu nie chodzi o dobrobyt ludzi, tylko o ściąganie coraz większych haraczy, by państwo nie rozsypało się jak Grecja.
Więc Pawlak w porozumieniu z Tuskiem i prawdopodobnie Rostowskim, miał rozpisaną rolę z przesłaniem: - Ludzie, nieważne co będzie, ale zacznijcie sami zbierać pieniądze. Nieważne ile ZUS ściągnie tego para-podatku, to nie macie co liczyć na swoje emerytury. Wszystko pójdzie do czarnej dziury, którą Tusk z kolesiami wykopał.
Tutaj proste wyliczenie:
http://jazgdyni.nowyekran.pl/post/51819,pokazuja-wala-a-wy-co
Gdybyśmy sami zbierali dla siebie na starość, ale nie płacili ZUSu, to mielibyśmy przynajmniej 2 razy tyle. Ale Tusk i Rostowski, nie mieliby forsy, by jakoś przetrwać przez te 4 lata.
Potem, niech wszystko idzie w pizdu. Nie nasza broszka.
Ale ty narodzie nikogo nie wiń. Pawlak was uprzedzał. Nie liczcie na forsę od państwa.
Tak ja to widzę.
@Marylka
OdpowiedzUsuńTo masz szczęście, że nie znałaś drugiej odsłony. Tego dysonansu mogłabyś nie przeżyć.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńDziwny ten Twój tekst. Myślę, że władzy by się spodobał. To jest dokładnie to co powiedział Pawlak. Zadbaj o swoją emeryturę sam.
No i jeszcze jedno. Wygląda na to, że nie wiesz, ale składka na ubezpieczenie społeczne jest obowiązkowa. Jeśli nie płacisz, nie możesz pracować.
Czasem potykam się o różnych notabli i wysłuchuję mądrości, które wymieniają między sobą. Tam też odbywa się pewnego rodzaju obnoszenie pawich ogonów polegające na okazywaniu sobie nawzajem wyższego wtajemniczenia.
OdpowiedzUsuńWcale nie wtajemniczenia w to, co się dzieje (bo gadający zwykle sam nie wie, albo musi milczeć). Chodzi o demonstrowanie GNOZY, czyli wyższego wtajemniczenia, w to, od czego muchi naprawde zdychajo.
Na tym padole żyje ładnych parę (?) miliardów ludzi i tylko niewielka część objęta jest jakimś nienaturalnym systemem emerytalnym jak nasz ZUS, czy inny ŚMUS.
Naturalnym systemem jest rodzina.
Wcześniej było plemię, ród i też jakoś tam szło, ale dopiero monogamiczna rodzina, będąca rewolucyjną koncepcją chrześcijańską, dała ludzkości szansę i know-how postępu. To dlatego wszelkiego rodzaju popaprańce nienawidzą jednocześnie rodzinę i chrześcijaństwo, w obu przypadkach lansując w ich miejsce jakieś ersatze.
Prawdopodobnie Pawlak doznał jakiejś iluminacji i prawda o rodzinie do niego dotarła. Musiało to nastąpić nagle, bo gdyby była to mądrość nabyta grubo wcześniej, to nie rozwalałby swojej pierwszej rodziny:
http://fakty.interia.pl/polska/news/zona-oskarza-waldemara-pawlaka,781643,3
W końcu jego dzieci to widzą i jakieś stanowisko zajmą na starość samego Pawlaka. Możliwe zatem, że zamierzył, skutkiem tej iluminacji, oświadczyć coś swoim dzieciom.
Zusy i Śmusy w każdym przypadku przegrywają z wydajnością troski płynącej od własnych dzieci. Im dzieci więcej, tym wydajność większa.
Ale Zusy i Śmusy osłabiają wydajność rodzin dla wychowywania dzieci. W zamian oferują tylko obietnicę opieki zależną od ekonomicznej prosperity, która jest z góry nie do zapewnienia w okresach kilkudziesięcioletnich.
To znaczy, do niedawna była do zapewnienia, gdy gospodarką była gospodarka realna. Obecnie, gdy przeważa tzw. gospodarka finansowa i cywilizacja lichwiarska, nie ma takiego funduszu emerytalnego, którego nie da się rozkraść. Tego jednak Pawlak powiedzieć nie chce i nie może, bo to tajemnica.
Poliszynela.
Często wydaje nam się, że te u władzy, to są mądre i przebiegłe i wszystko wiedzące a przy tym dowcipne niczym bohater powieści Alain-René Lesage'a „Diabeł kulawy”. Na ogół są to jednak przeraźliwe miernoty.
Udające Napoleonów.
@orjan
OdpowiedzUsuńRelacje Pawlaka z żoną, dziećmi i kochankami to stara sprawa. Nawet nie ma o czym gadać. Co on ma do powiedzenia na temat relacji między dziećmi a starymi rodzicami jest - w jego akurat ustach - bez znaczenia. Jeśli można, przypomnę, że moje zmartwienie, i jednocześnie przyczyna, dla której ten tekst w ogóle powstał, jest to, że oni postanowili, nawet nie nam, ale sobie nawzajem, koniecznie powiedzieć, że z ZUS-em już koniec. I że postanowili to zrobić w sposób wyjątkowo bezczelny. Na naszych oczach. No i że my, jak zwykle, pozostajemy ślepi i głusi.
Niestety wielu ludziom brakuje wyobraźni, by ogarnąć jaką rozległą i wyrafinowaną sieć powiązań tworzą wszyscy beneficjenci postkomunizmu i okrągłego stołu. Nie jest to zarzut - dla normalnego uczciwego człowieka jest to nie do uwierzenia, poza tym trudno udowodnić istnienie tej sieci. Jest w tym towarzystwie beneficjentów spora grupa średniego i niskiego szczebla, która nie ma i nie może mieć dostępu do źródeł informacji, a jednocześnie na tyle zasłużona, by o nią dbać, i na tyle zorientowana, by rozumieć sygnały, o których tu mówimy. Mają oni całkowicie wystarczające zasoby (w formie nieruchomości, udziałów w biznesach, odpowiednich kontaktów towarzyskich, czyli tzw. układów), by dać sobie radę całkowicie bez emerytur. Chodziło zapewne o to, by dać im sygnał, by nie dali się zaskoczyć sytuacji. Tak samo jak np. w 2007 dostali sygnał od Kwaśniewskiego, że tym razem jest konieczność głosowania na PO a nie SLD (jak ktoś nie wierzy niech uważnie wysłucha końcowego apelu Kwaśniewskiego w debacie Tusk-Kwaśniewski). Zrozumieli znakomicie. System jak widać potrzebuje swojej klienteli, a jednocześnie musi o nią dbać. Wzajemna lojalność procentuje widocznymi sukcesami. To że pogrążają przy okazji nasz kraj im nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńPS. W charakterystyce tej grupy pominąłem jeszcze jeden ważny czynnik, który ogranicza ryzyko na wypadek upadku ZUS-u. Wbrew lansowanej antyrodzinnej ideologii w większości przypadków mają oni lojalne potomstwo, które jest naturalnym przedłużeniem tej sieci w przyszłość. Skoro rodzice "ustawili" swoich potomków, zapewniając różne profity i stanowiska (z reguły niezależnie od rzeczywistych kompetencji), to oni na ogół nie zostawią tych rodziców na lodzie.
OdpowiedzUsuń@filozof grecki
OdpowiedzUsuńJa jestem pewien, że Kwaśniewski wiedział, że on i jego towarzystwo zostali odsunięci, już 5 lat wcześniej.
@toyah
OdpowiedzUsuńNo to chyba mamy daleko idącą analogię w tych na pozór oderwanych zdarzeniach. Kwaśniewski i jego ludzie wiedzieli wcześniej, ale na koniec musieli wysłać jeszcze bardzo czytelny sygnał do lojalnych w stosunku do siebie "mas". Przecież temu celowi służyły także dęte sensacje o pijanym Kwaśniewskim tuż po tym jak uczyniono go "lokomotywą" LiD-u (a jakie ciekawe jest to, że image Kwacha jakoś mimo wszystko nie ucierpiał!). Jeśli chodzi o ZUS to - chyba się zgodzimy - najlepiej poinformowani mają pewność upadku tej instytucji również od bardzo wielu lat, a na pewno od 5. Pewność upadku ZUS-u już wtedy dawały nawet najbardziej optymistyczne warianty prognoz demograficznych. A jednak teraz dają oni jeszcze ten wyraźny sygnał, który rozszyfrowałeś w tym wpisie. Ciekawa byłaby jeszcze odpowiedź na pytanie, ile czasu oni dają swoim na przygotowanie się do "resetu" - rok, mniej, a może trochę dłużej?
@filozof grecki
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne. Coś się kroi.
PS. Trochę bezładny ten mój ostatni komentarz. Piszę, że o upadku ZUS wiedzieli najlepiej poinformowani, choć można to było wywnioskować ze zwyczajnych prognoz. No, tak już jest, że do masowej świadomości przedostają się nie sprawy oczywiste, a to co ma się przedostać. Poza tym pewność upadku ZUS wynikająca z prognoz dotyczyła zmian demograficznych, które w pełni zaistnieją w nieco odleglejszej perspektywie. Natomiast teraz - jak się zdaje - system poprzez ten numer z Pawlakiem informuje swoich klientów, że to nastąpi już wkrótce...
OdpowiedzUsuńZaryzykuję przypuszczenie, że była to wiadomość, która miała pójść jak najszerzej w świat. (Pierwsza próba jej nadania nie odbiła się żadnym echem, dlatego ją powtórzono.) Do kogo była adresowana? Pewnie do takiej grupy odbiorców, którzy na codzień korzystają z różnych prognoz i wskaźników ekonomicznych. Jaki sens informować, że wali się polski system emerytalny, podpierając to autorytetem wicepremiera? Tutaj zastanawiam się, kto powie "bingo!" znając konsekwencje spodziewanego krachu. Musi to być beneficjent takiego nieszczęścia. Może ktoś od kredytów albo i większy kaliber cwaniaka.
OdpowiedzUsuń@toyah
OdpowiedzUsuńJa tylko poniekąd z przymusu zahaczyłem o jego rodzinę, bo szukałem poszlak, w którym momencie on doznał był mógł takiej iluminacji ..., albo szczerości?
@filozof grecki
Starsi już są okradzeni. Teraz okrada się młodzież, tę która zabrała babci dowód. Polega to na odebraniu jej (np. śmieciowymi umowami):
- szansy na wypracowanie sobie świadczeń,
- ekonomicznej podstawy sfinansowania alternatywy wielodzietności.
Z tego punktu widzenia Pawlak kłamał, bo dla obecnej młodzieży alternatywa "ZUS - dzieci" już nie istnieje. Młodzieży pozostała tylko niewola, albo kontrrewolucja. Także obyczajowa.
W ramach tej nocnej dyskusji pozwolę sobie na polemikę, zastrzegając, że sam staram się wyrobić sobie jakieś zdanie, nie mając oczywiście pewności. Mówimy wszak o ciemnych kulisach polityki.
OdpowiedzUsuń@2,718
Wiadomość przeznaczona na użytek wewnętrzny czy zewnętrzny? Moim zdaniem figury znajdujące się powyżej naszych marionetkowych władz, jak również rzeczywistych namiestników wyznaczonych w Polsce, nie potrzebują takich wiadomości. Te figury bowiem same kreują główny zarys wydarzeń. Weźmy dla przykładu Grecję - jeśli finansjera doprowadziła ten kraj do bankructwa, to raczej nie potrzebuje ona informacji od władz greckich, że Grecja właśnie pogrąża się w bankructwie. Przypomnijmy, że toksyczne pożyczki Grecji nie wzięły się znikąd. Pewien bank o światowym znaczeniu wręcz doradzał greckim władzom, jak prowadzić kreatywną księgowość (biorąc za to dodatkową ogromną prowizję!).
@orjan
Zgodziłbym się z Toyahem, że gadka o dzieciach była raczej ornamentem tej wypowiedzi na temat ZUS, retorycznym wzmocnieniem. Ale jeśli już mówimy o młodych, to młodzi 2x-3x są oczywiście oszukiwani i to nawet, jeśli mają normalne umowy, bo ze swoich składek nie dostaną nic (jak zapowiada Pawlak). Ale mają jeszcze szansę urządzić się w nowej rzeczywistości po "resecie", jeśli przetrwają ewentualne niepokoje społeczne czy inne, które trudno nam dziś dokładnie przewidzieć. O posiadaniu dzieci w takich czy innych warunkach można dyskutować, ale pewnie nie miejsce tu na to. Gdyby dawne pokolenia tak przejmowały się warunkami ekonomicznymi, to pewnie ludzkość też dawno zakończyłaby istnienie :)
@2,718
OdpowiedzUsuńDla mnie to jest zagadka nie do przejścia. Ale też - mimo wszystko - zadziwia, że im tak bezczelnie przekręty, jak z tym powtórzonym Pawlakiem, uchodzą tak bezkarnie.
@orjan
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, to nie była ani iluminacja, ani szczerość. Kazali mu to powiedzieć, i już.
@Toyah
OdpowiedzUsuńMój tekst jest na wskroś libertariański i jak widzę, Orjan myśli dokładnie to samo.
Oczywiście abstrahuję od obecnej sytuacji.
ZUS jest i był maszynką do dojenia.
Jednakże w skutek żarłoczności ferajny Tuska osiągnął swoją niewydolność.
I tu masz rację - ja chciałbym likwidacji ZUSu.
A ludzie swój przyszły los na starość, powinni wziąć w swoje ręce. Jak dowodzę, znacznie więcej sam uzbierasz, niż za pomocą państwowej czarnej dziury. A mam spore doświadczenie - sam to robię od 30 lat. No tak, ale ja mam możliwości będąc poza władzą ZUSu.
Oni nie chcą ZUS zlikwidować. Nie zarzyna sie kury co to złote jaja znosi. Oni knują coś innego.
Dla mnie wniosek z tej gry jest taki - pracuj dłużej, żyj na emeryturze krócej, płać ZUS, bo państwo potrzebuje twoją forsę i to więcej niż dotychczas, a o środki do życia na starość zatroszcz się sam, bo to co dostaniesz, będzie bardzo nędzne.
Obywatelskim nieposłuszeństwem powinno byc zaprzestanie płacenia ZUSu - wtedy im by się wszystko rozp...o.
Gdyby dawne pokolenia tak przejmowały się warunkami ekonomicznymi, to pewnie ludzkość też dawno zakończyłaby istnienie :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, ale teraz jest czynnik dodatkowy. Nigdy bowiem nie było takiego, kulurowego wymagania, że należy się hedonizm. Ten zaś jest przeszkodą dla heroizmu, tego codziennego. Dlatego akcentuję kontrrewolucję obyczajową.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńObywatelskim nieposłuszeństwem powinno byc zaprzestanie płacenia ZUSu - wtedy im by się wszystko rozp...o.
No nie bardzo, bo to są uczniowie Urbana i się wyżywią, zaś głodnych napuszczą (i to krwawo!) na tych obywatelsko nieposłusznych.
Ty zaś mylisz się w nieco inny sposób, co do istnienia wyboru, prowizorycznie nazwanego "ZUS-dzieci". Chodzi o, powiedzmy, stronę wykonawczą.
Jak mówiłem, to już nie dla naszego pokolenia, ani chyba dla 40-latków. Gdyby zaś młody dostał dziś taki wybór i zdecydował się na "dzieci", to musiałby mieć gwarancję, że te jego dzieci też przyłączą się do tego samego wyboru. Wnuki takoż. Inaczej będą finansować przede wszystkim cudzych rodziców, w cudzych krajach, itd.
Inne elementy gwarancji, już tutaj pominę.
Dlatego musi być przez jakieś dwa, trzy pokolenia suma "i ZuS i dzieci" z naciskiem na "dzieci".
Co najwyżej, należałoby postulować włączenie tzw. II filaru do ZUSu. Ten drugi filar rozdziela bowiem nas na dwa "subspołeczeństwa" i tym samym likwiduje jednolitość tzw. solidarności międzypokoleniowej. O innych wadach tu nie wspomnę.
Te pawlakoidy zaś bardzo chciałyby, aby teraz społeczeństwo, swoimi wyborami życiowymi zwolniło onych od obowiązków i ryzyka władzy. Żeby onym same nakradzione frukty zostały do rządzenia, a reszta niech się buja. Temu, m.in., służy też II filar.
@toyah
OdpowiedzUsuńJak świetnie wiesz, ja tych rządzących uważam raczej za rządców, prokurentów i za tego rodzaju marionetki popychane widełkami z zadnich, bardziej anonimowych szeregów.
Dlatego ich samodzielności w wypowiedziach, to ja nawet nie zakładam. Już na pewno nie wtedy, gdy gadają tekstami kubek w kubek jak z SMS, w istocie hasłami.
To nie zmienia osobnej ciekawości Petroniusza: kiedy ten Chilon pęknie.
@orjan
OdpowiedzUsuńNie martw się, ja też przeprowadziłem symulację myślową.
Początkowo myślałem o wprowadzeniu cezury dla wszystkich w wieku 35 lat. Tzn. powyżej tego wszyscy idą starym systemem, aż do naturalnego wygaśnięcia, a ci poniżej 35 roku, zrywają z ZUSem i sami zaczynają oszczędzać na przyszłość.
Sądziłem, że wystarczy na to jakieś 100 mld, lecz niektórzy ekonomiści sprostowali, że może to być nawet 10 razy więcej. Ale oczywiście są to liczby z sufitu.
Ale kiedyś trzeba będzie zacząć i rozwiązać problem radykalnie, a nie jak Bismarck sobie wymyślił.
@filozof grecki
OdpowiedzUsuńNa zewnętrzny. Naturalnie nie dla owych figur ale dla grona tych, którzy korzystają bezpośrednio z serwisów agencyjnych lub z opracowań analityków. Gwoli ścisłości sprawdziłem czy wypowiedź Pawlaka miała jakiś odźwięk - tłumaczenie podobne oryginałowi ("I try to protect myself for the future by saving and by maintaining a good relationship with my children because I hope they will be more reliable than the chimerical state solution") znalazłem na niszowym serwisie. W raportach agencji Reuters, Bloomberg już nie.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńOkay. Likwidujemy obowiązkowe składki na ubezpieczenie emerytalne, i co proponujesz zrobić z ludźmi, którzy przeszli na emeryturę, i nie mają ani rodziny, która się nimi zaopiekuje, ani żadnych oszczędności, bo albo byli mało zaradni, albo mało przewidujący, albo po prostu zarabiali zbyt mało, by cokolwiek dobrowolnie odłożyć?
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze to obywatelskie nieposłuszeństwo. Jak Ty chcesz to zorganizować? Zaapelujesz do pracodawców na Nowym Ekranie, żeby nie odprowadzali składek? Czy do biznesmenów, żeby podawali ZUS-owi fikcyjne konta w bankach?
Korekta: może też chodzi o KRUS, perspektywę jego likwidacji i oddanie rolników na pastwę ZUS. Potencjalnego bankruta, jak słyszymy z przekazu Pawlaka. Skutkiem wywołanego zamieszania Pawlak (być może) pójdzie w górę, w przebraniu obrońcy KRUS.
OdpowiedzUsuń@Toyah
OdpowiedzUsuńPrzecież napisałem, jak to widzę. Powyżej 35 roku życia, wszyscy są wg. starego systemu. Bez zmian.
Nie wiem, jak zorganizować nieposłuszeństwo. Ja tylko do niego nawołuję.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńMnie chodzi tylko o to, że to Twoje gadanie o nieposłuszeństwie nie ma sensu. Składki na ZUS są albo odprowadzane dobrowolnie, albo ściągane w ramach egzekucji. Tak wygląda system.
Jeśli Ty nie płacisz, chętnie bym się dowiedział, jak to robisz.
Podniecacie się Pawlakiem, a Rostowski powiedział niemal dokładnie to samo i to kilka lat temu:
OdpowiedzUsuń---
najwięcej zainwestowałem w to, co nazywam czwartym filarem, czyli w edukację dzieci i w dobre stosunki z nimi. Jest to najlepszy "fundusz emerytalny", bo wymyślony przez Pana Boga
http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,7256076,Jacek_Rostowski__Nikomu_nic_nie_zabieramy.html
---
Trudno się z tym nie zgodzić. Państwo zupełnie nie jest potrzebne obywatelowi, by ten mógł myśleć o własnej przyszłości.
Nie znaczy to jednak, żeby z tego względu jakieś szemrane typy przygotowywały skok na ZUS i nasze ("nasze", nawet jeśli uspołecznione) zgromadzone tam pieniądze... skoro już państwo przejęło na siebie obowiązek myślenia o przyszłości obywateli i każe nam płacić te składki.
A że przygotowują to całkiem prawdopodobne. Jakoś trzeba spłacać te kredyty, przecież nie ze swoich.
Emerytury mogłyby być finansowane z budżetu a nie ze składek (składki i tak są podatkiem, ale generującym dodatkowo większy koszt). Emerytura byłaby równa dla wszystkich. Fakt niezbyt wysoka, ale przy odpowiedniej reformie służby zdrowia wystarczająca. A jak kto chciałby się na emeryturze rozbijać pod palmami, to już sam musi się zatroszczyć o własny majątek.
Składkę emertyalną (prawie 20%) mógłby zastąpić "prostoliczony" podatek (powiedzmy 10%) na wypłatę bieżących świadczeń. Podatki by się zmniejszyły, najważniejsze że byłby to spadek w obszarze opodatkowania pracy... a o zmniejszeniu kosztu pracy,jako najskuteczniejszym sposobie walki z bezrobociem, mówią przecież wszyscy, tylko nikt nie robi.
Niestety, ZUS pochłoną już ciężkie miliardy na informatyzację tylko po to by kolejne ciężkie miliardy mogły zarabiać zarządy OFE. Jakiekolwiek reformy nie wymyślić, ten kapitał jest i tak stracony.