środa, 15 lutego 2012

Towarzystwo Świńskiego Truchtu wzywa do akcji

Ja świetnie zdaję sobie sprawę z tego, że zajmowanie się tu tak zwanym dziennikarstwem prawicowym i tak zwanymi prawicowymi publicystami jest zajęciem co najmniej jałowym. Piszę „co najmniej”, bo sama jałowość może by i aż tak bardzo nie szkodziła, natomiast istnieje obawa, że w pewnym momencie ktoś może dojść do przekonania, że ja, walcząc z tą ostatnią już częścią polskich mediów, która stara się przekazywać prawdę o naszej rzeczywistości, zwariowałem, i zacznie mnie traktować tak, jak niektórzy traktują choćby naszego kolegę Coryllusa. Z drugiej jednak strony, mam nadzieję, że nikt nie sądzi, że jeśli ja nie polemizuję z dorobkiem publicystycznym tak wybitnych przedstawicieli mediów stricte reżimowych, jak Jacek Żakowski czy Janusz Majcherek, to dlatego, że ja im nie mam nic do powiedzenia. Otóż ja mam im do powiedzenia bardzo dużo – i nie tylko do powiedzenia – tyle że zwyczajnie z nimi gadać mi się nie chce. Natomiast z braćmi Karnowskimi jak najbardziej.
Ktoś z kolei powie mi w tym momencie– a niewykluczone że to będzie wspomniany Coryllus – że tak jest jeszcze gorzej. Że Karnowscy od Żakowskiego są jeszcze gorsi, i przedstawi mi na to swoje dowody. I ja jak najbardziej biorę pod uwagę taką możliwość. Że czym dłużej będziemy się tu tak męczyć ze sobą i z tym wszystkim, co nas otacza, tym coraz częściej będzie dochodziło do sytuacji, że już nie nazwisko na przykład Marii Czubaszek będzie wywoływało reakcje sprowadzające się do wzruszenia ramionami i pełnego poczucia wyższości pytania: „Że też ci się chce słuchać tego babska”, ale już choćby wspomnienie samego, żeby się już trzymać towarzystwa dawnej „Trójki”, Marcina Wolskiego. Tyle że w jaki sposób ma to zmienić sytuację tego bloga? Czy to znaczy, że w ogóle już z nikim rozmawiać nie warto? Że ja już mam się tylko zajmować głoszeniem Słowa Bożego? Jak, nie przymierzając, Tomasz Terlikowski?
Jak zatem widzimy, jesteśmy troszeczkę na rozdrożu. I stoimy tu kompletnie sami, ze swoim rozczarowaniem i nieufnością do wszystkich i wszystkiego. Myślę ostatnio o tym dużo i bardzo się staram odpowiedzieć sobie na pytanie, co sprawiło, że jest tak właśnie jak jest. Kto jest temu najbardziej winien, i konsekwentnie – na co trzeba mieć przede wszystkim oko? Przepraszam bardzo jeśli kogoś tu urażę, ale gdziekolwiek bym próbował szukać, dochodzę do wniosku, że wrogiem są przede wszystkim media. Nie media tak zwane mainstreamowe, nie liberalne, nie lewicowe, ale wszystkie. Media, w jakikolwiek sposób stanowiące część Systemu. A więc i media Lisa i media Lisickiego i media Sakiewicza. Bez jakiegokolwiek rozróżnienia. Dlaczego tak uważam? Najprościej oczywiście – a przy okazji, niewykluczone, że najbardziej celnie – byłoby powiedzieć, że dlatego mianowicie, że Lis z Lisickim z całą pewnością są „na ty”. Że „na ty” są ze sobą Karnowski i Wołek, Ziemkiewicz i Żakowski, Semka i Wielowiejska i wreszcie Sakiewicz i Stasiński. Że oni wszyscy są ze sobą dokładnie tak samo zakolegowani, jak – po stronie podobno przeciwnej – Kalisz z Cymańskim i Kurski z Szejnfeldfem. To jest jedno towarzystwo, i jakkolwiek byśmy się starali tu szukać jakichś wciąż jeszcze niezajętych miejsc, to ich nie znajdziemy.
Tak by było oczywiście najprościej, jednak chyba tylko wtedy, gdybyśmy chcieli przekonywać tych co już i tak wiedzą, lub choćby się tylko domyślają. A zatem wypada troszkę ten temat podrążyć. Otóż jestem pewien, że wszyscy, którzy się tu na tym blogu regularnie spotykamy, zgodzimy się co do tego, że gdyby nie media, Platforma Obywatelska już dawno przestałaby istnieć, a wspomnienie o niej ograniczałoby się wyłącznie do jakichś nikomu niepotrzebnych uwag gdzieś na blogach. W ciągu minionych 5 lat było tyle okazji, żeby ten dziwny projekt – wraz z tą dziwną załogą – wysłać na Księżyc, lub jeszcze wyżej, że jeśli tak się nie stało, to wyłącznie dzięki temu, że System stworzył wokół niego pas ochronny, który gwarantuje, że choćby nie wiadomo co się działo, do rewolucji nie dojdzie. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że cała klasa polityczna, ale w ogóle cała polska inteligencja, znajdują się w tak dramatycznym kryzysie, że trudno jest naprawdę kogokolwiek bronić. Fakt pozostaje jednak faktem. Jeśli obecna władza w Polsce, z premierem, prezydentem i ministrami, ale też i wymiarem sprawiedliwości i mediami radzą sobie wciąż tak dobrze, to w żaden sposób nie dlatego, że mamy słabą opozycję. A to jest właśnie to, co słyszymy z każdej możliwej strony. Że gdybyśmy mieli opozycję z prawdziwego zdarzenia, to już dawno mielibyśmy od tego dziadostwa święty spokój. Że przy tak marnej opozycji, nie ma się czemu dziwić, że zło, korupcja, kłamstwo i to wszechogarniające amatorstwo tryumfują.
I to jest coś co mnie nieustannie zadziwia. Proszę zwrócić uwagę. Nikt normalny chyba nie kwestionuje faktu, że niemal każdy element tej układanki działa na najgorszym możliwym poziomie. Że zarówno państwo, jak i cała sfera aktywności prywatnej, pogrążone są w totalnym kryzysie. Zbliża się Euro 2012, a my już wiemy, że ta nasza szansa na wielki polski skok cywilizacyjny została ostatecznie i do końca zmarnowana. Nie będzie ani dróg, ani stadionów, ani dworców, ani lotnisk. Może co najwyżej pojawi się parę nowych galerii handlowych. Dlaczego? Z czyjej winy? Przede wszystkim bezprzecznie z winy rządu, ale też z winy wszystkich tych, którzy w to Euro w ten czy inny sposób byli zaangażowani, i potrzebowali na nim coś tam zarobić. Ale przecież nie chodzi tylko o Euro. Policja, sądy, prokuratura, urzędy, Poczta Polska, ZUS, polska sztuka, film, muzyka… można by wymieniać, powoli przestają istnieć. Nawet banki, o których się mówi, że stanowią tę zieloną wyspę na polskiej współczesności, jeśli wciąż tak dobrze funkcjonują, to wyłącznie dlatego, że wokół jest wystarczająco dużo tej wyżej wymienionej nędzy, by im akurat się powodziło. Bo jeśli się zastanowić, to ten akurat biznes jest akurat z tego wszystkiego najprostszy do opanowania. Gdyby mnie ktoś umożliwił uruchomienie czegoś w rodzaju banku, a on by wyglądał tak, że z naszych czterech pokoi trzy zostałyby przeznaczone na skład pieniędzy przynoszonych przez ludzi, a jeden na pieniądze przeznaczone do pożyczania, to ja bym musiał tylko zorganizować porządny system egzekucji długów, a wtedy nawet nie musiałbym tego interesu doglądać. Zresztą spójrzmy, jak działają te wszystkie firmy, rozlepiające ogłoszenia na murach, z których każde zaczyna się od słów „Nie jesteśmy bankiem”, a kończy „Starszym obywatelom zapewniamy darmowy transport”. A więc ta cała gadka o tym, że polskie banki świetnie sobie radzą w czasach kryzysu, to zwykłe zawracanie głowy. Dokładnie tak samo świetnie sobie radzi ów lokalny bandzior, który chodzi wkoło, daje w mordę i zabiera ludziom pieniądze.
I w tym całym nieszczęściu, przychodzą do nas dziennikarze i informują, że to wszystko przez opozycję. Że gdyby opozycja była na poziomie, to można by było przejąć władzę i powoli zacząć wszystko odbudowywać. Niestety, z taką opozycją tego zrobić się nie da. Z taką opozycją, o jakiejkolwiek zmianie nie ma co nawet marzyć. Że gdybyśmy mieli opozycję z prawdziwego zdarzenia, to wspólnie z dziennikarzami – oczywiście tymi naszymi – zrobilibyśmy w jednej chwili porządek. Swoje media już mamy, odpowiednie przyczółki „na mieście”, w postaci Klubów Gazety Polskiej i Solidarnych 2010, a podobno ostatnio nawet jakichś Archipelagów Polskości, służących wszystkim potwierdzonym patriotom odpowiednim coachingiem. Nawet owym coaching, jak najbardziej. No i teraz tylko jeszcze przydałaby się nam porządna reprezentacja polityczna. A tu, niestety, jest kłopot, bo Jarosław Kaczyński jest zbyt mało profesjonalny, jak na wyzwania współczesności.
I ja właśnie o to mam żal do tak zwanych „naszych” dziennikarzy. O to, że oni postanowili uczestniczyć w tej naszym wspólnej boju, nie mając kompletnie pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi i co jest czego przyczyną i powodem. Oni uznali nagle, że skoro społeczeństwo jakoś już tam się zorganizowało, że te 20, czy 30 procent to siła stosunkowo duża i względnie stabilna, to fakt, że i oni jakoś się w to zgodzili zaangażować i będą pisać wyłącznie prawdę, sprawia, że droga do zwycięstwa staje się prosta. Niech no tylko ten PiS zrobi u siebie porządek, to może nawet w samym środowisku dziennikarskim zawrze i kto wie, czy do nas nie dołączą też inni? Choćby tak jak to niedawno zrobili Majewski z Reszką.
Otóż nic podobnego! To jest diagnoza tak kompletnie błędna, że gdyby nie to, że tak wielu z nas ją przyjmuję, byłoby mi wręcz wstyd o niej pisać i z nią dyskutować. Prawda jest bowiem taka, że jeśli cokolwiek ma się w Polsce zmienić, początek tym zmianom nie ma dać Jarosław Kaczyński i jego partia. Oczywiście, byłoby świetnie, gdyby tam się coś poprawiło. Byłoby znakomicie, gdyby nagle każdy z nich się zabrał do roboty i pokazał, że mu zależy na Polsce. Powiem szczerze, że mi by nawet wystarczyło, gdyby nie tylko Jarosław Kaczyński, ale wszyscy pozostali politycy PiS-u przestali się kumplować z tą całą bandą zdrajców i zaprzańców. Nie zmienia to jednak faktu że wszystko musi się zacząć w mediach. Dopóki media – choćby i te tak zwane „nasze” – będą stanowiły część Systemu, nie ma w ogóle o czym mówić. A media się nie zmienią – mam tu wciąż na myśli wyłącznie media prawicowe, bo tamte mnie nie interesują – dopóki ich bazę stanowić będą durnie i osły bez pojęcia i bez kręgosłupów.
Czy stało się coś, co mi kazało pisać dziś ten tekst, właśnie w takim kształcie? Owszem. Wprawdzie to nic takiego, ale owszem – stało się. Otóż poszło, jak się można domyślać, o „Uważam Rze” i Karnowskich. Prawdopodobnie w celu zaznaczenia swojej otwartości na inne środowiska i udobruchania wszystkich tych, których po ubiegłotygodniowej rozmowie z ojcem Rydzykiem udobruchać należało, tym razem przeprowadzili oni rozmowę z przewodniczącym KRRiT Janem Dworakiem, poświęcili ją niemal w całości próbie przekonania Dworaka, że radio i telewizja kłamią, i w tej rozmowie od początku do końca polegli. Ktoś się spyta, czemuż to mianowicie polegli oni przy zadaniu, wedle wszelkich danych, tak nieprzyzwoicie prostym? Otóż z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że oni nie są w stanie dyskutować z Dworakiem na temat medialnej opresji, bo zwyczajnie nie mają o niej pojęcia, a drugi to ten, że oni się jak zwykle – czy to z lenistwa, czy ze zbyt dużej pewności siebie – do tej rozmowy kompletnie nie przygotowali. Karnowscy, próbując zaczepiać Dworaka o brak pluralizmu w mediach i o medialne manipulacje, od samego początku przyjęli jego metodę, a więc wyszli z założenia, że wszystko zależy od tego, by sprawiedliwie porozkładać wpływy, wpuścić na antenę kilku „niepokornych” dziennikarzy, upomnieć paru wariatów, by przestali wykorzystywać antenę do manifestowania swoich prywatnych obsesji, a wszystko się ułoży. Słysząc te idiotyzmy, Dworak zrobił to co się wręcz narzucało, a więc poinformował Karnowskich, że on się oczywiście stara wszystko bardzo sprawiedliwie podzielić, ale że przecież każdy widzi, że pluralizm już jest i ma się dobrze. O czym świadczy choćby to, że ukazuje się taki magazyn jak „Uważam Rze”, a jak idzie o telewizję, to chyba każdy widzi, jak się ostatnio bezlitośnie krytykuje rząd.
Daję słowo, że tak było. Dokładnie tak to wyglądało. Jeden z Karnowskich, prawdopodobnie po to, żeby ostatecznie Dworaka pogrążyć, i w najgłębszym przekonaniu, że świetnie wie, jak to zrobić, zwrócił się do niego w taki oto sposób: „Nie można mówić o zdrowej demokracji, kiedy wszystkie główne stacje telewizyjne chwalą rząd dzień po dniu”. Gdybym nie wiedział, kto tu jest kim i że prawdopodobnie jednak mamy tu tylko do czynienia ze zwykłą tępotą dwóch panów, musiałbym uznać, że oto mamy tak zwaną ustawkę, gdzie para reżimowych dziennikarzy prowadzi udawany wywiad z reżimowym urzędnikiem, gdzie wszyscy się wcześniej umówili, że pytania muszą być ostre, a odpowiedzi spokojne i nie znoszące sprzeciwu. No bo co to się tu dzieje? Karnowscy są naprawdę przekonani, że problemem naszych mediów jest to, że one chwalą rząd. Oni naprawdę widzą rzeczywistość w ten sposób, że media od rana do wieczora, wbrew faktom i wbrew najbardziej przejrzystej rzeczywistości, chwalą rząd, zgnuśniała opozycja na te kłamstwa nie jest w stanie przedstawić choćby pozorów aktywności, a biedny naród daje się tu tak fatalnie nabierać? Otóż wygląda na to że tak. Że oni dokładnie w ten sposób to widzą. Reżimowe media chwalą nieustannie rząd, a oni – niepokorni dziennikarze – bez pomocy silnej opozycji nie sa w stanie się przebić.
Nie ma się więc co dziwić, że Dworak – człowiek, który, w odróżnieniu od tych dwóch bęcwałów świetnie wie, co się dzieje – z zupełnie czystym sumieniem może na to odpowiedzieć, ze ależ on się zgodzić nie może. Przecież każdy widzi, że ostatnio rząd jest nieustannie we wszystkich telewizjach atakowany, za „aferę lekową, opóźnienia w budowie autostrad, ACTA, Stadion narodowy, a teraz już i wiek emerytalny”, i że oczywiście, wciąż można ich atakować jeszcze bardziej, ale niedługo, kiedy już wejdą te multipleksy, na pewno Karnowscy będą mieli jeszcze więcej powodów do satysfakcji.
A ja akurat podejrzewam, że on specjalnie wspomniał o tych multipleksach, żeby ich skutecznie sprowokować do zadania pytania o Rydzyka, gdzie ich – jak już wspomniałem, kompletnie nieprzygotowanych – rozniósł na strzępy. A im nawet nie przyszło do głowy, by go spytać, dlaczego, skoro jest taki serdeczny i szczery, do ojca Rydzyka zwraca się per „pan”, i, zamiast tego – naprawdę! – błagali go, żeby jako „człowiek ‘S’, wyrosły z tradycji katolickiej”, zechciał wesprzeć polski patriotyzm. A w tej sytuacji oczywiście, to on ma rację, a nie Karnowscy. Czy dlatego, że on stoi po stronie światła, a oni po stronie ciemności? Ależ skąd! Tu w ogóle chodzi o co innego. Sprawa polega na tym, że on wie, że reprezentuje System i czego ów System od niego wymaga, a oni, nieboraczki, tego nie wiedzą, a ponieważ są całkowicie bezwolni, wystarczy ich odpowiednio popchnąć, by robili dokładnie to, czego się od nich oczekuje. Karnowscy – a z nimi cała reszta tej naszej prawicowej żurnalistyki – są szczerze przekonani, że jeśli rząd krytykuje jedynie Miecugow z Morozowskim, to ta krytyka jest niepełna, ta krytyka krytyką nie jest. Dopiero sytuacja, kiedy obok Miecugowa i Morozowskiego pojawi się Lisicki z Wildsteinem, to ludzie pojmą, co tak naprawdę się wyprawia i odwrócą się od złych rządów Donalda Tuska. Oni są o tym przekonani, bo zwyczajnie nie mają pojęcia, że stan, w jakim dziś znalazła się Polska, jest utrzymywany we względnej stabilności nie dzięki prostemu kłamstwu, ale dzięki bardzo skomplikowanej manipulacji. Że nawet jeśli wszystkie informacyjne i publicystyczne programy we wszystkich telewizjach i stacjach radiowych, i wszystkie poważne analizy we wszystkich poważnych dziennikach i magazynach, nagle zamienią się w antyrządową strzelnicę, to większość społeczeństwa w najlepszym wypadku pozostanie na stan w jakim znalazła się Polska obojętna. Dlaczego? Bo za tym strzelaniem nie będzie stał jakikolwiek poważny plan, poza jednym – że wszystko ma zostać tak jak jest. Z dominującym poczuciem beznadziei i równie powszechnym życzeniem, by wreszcie Jarosław Kaczyński zdechł.
Napisałem, że Karnowscy są tępi. Czy tak jest w rzeczywistości? Możliwe. Ale możliwe jest też inne wyjaśnienie tej zagadki, i, powiem szczerze, że ono mnie być może przekonuje jeszcze bardziej. Otóż biorę pod uwagę, że za tym co oni robią i mówią, nie stoi jakieś szczególne bałwaństwo, ale że ich determinuje to, że są częścią branży dziennikarskiej, a więc branży, która się niemal w całości sprostytuowała na rzecz Systemu, i że ci wszyscy ich koledzy, którzy biorą udział w tym procederze, to nie są jacyś tam błądzący zwolennicy Platformy Obywatelskiej, lecz normalni kolaboranci. I gdyby im to przeszkadzało, to by się z tego uwikłania wyzwolili. Tyle tylko że im to akurat w ogóle nie przeszkadza. Dlatego właśnie sobie wmawiają, że to nie chodzi o System, ale wyłącznie o ludzkie postawy. O walkę prawdy z kłamstwem na poziomie czysto indywidualnym. Że kiedy oni piszą, że są „autorami niepokornymi”, oni autentycznie w to wierzą. Bo inaczej musieliby uznać, że nie są nawet dysydentami. I że to oni tak naprawdę są winni temu, że w Polsce dzisiejszej tryumfuje przemoc i kłamstwo. A gdyby to uznali, następnym krokiem musiałoby być to, że zaczęliby się zwracać do Dominiki Wielowiejskiej per „proszę pani”. A tego nie zrobią. Bo to jest całe ich życie. I, powiem uczciwie, że ja to jestem w stanie zrozumieć i przyjąć. Tylko niech oni przestaną wreszcie pieprzyć, że to wszystko przez marną opozycję. Bo słuchając tych idiotyzmów, można dostać jasnej cholery. A cholera, jak wiemy, jest bardzo niezdrowa.

Jak kiedyś powiedział Jack Torrens, „I’ve been away. But I’m back”. Nie pisałem troszkę dłużej, bo tekst o Polakach i Żydach bardzo się spodobał, i pomyślałem, że niech będzie sobie troszkę dłużej tu eksponowany. Dziękuję wszystkim za dobre słowa. Dziękuję również za finansowe wspieranie tego bloga. Oczywiście proszę o dalszą, stałą pomoc. Również przez kupowanie książki. I tu, i w Katowicach w księgarni „Wolne Słowo” i w Poznaniu u Karmelitów na Działowej, i w Warszawie w Alejach KEN w sklepie Foto-Mag.

15 komentarzy:

  1. Sprostytuowali, mówisz. No ale te kredyty...W tych bankach...No i u lokalnych łobuzów.
    Z tego co piszesz wynika, że lina podziału nie istnieje. Więc takie transfery jak Reszka i ten drugi albo Karnowski i ten drugi to naturalna "rynkowa" rzecz. Wczoraj u Krasowskiego, dziś u Lisieckiego... Taki Wołek też w sumie nie dziwi. Pamiętam jak Lichocka robiła u Solorza. Dalibóg nie pamiętam, by wówczas mówiła to co dziś, ale może pamięć u mnie licha.
    Sądzę, że ta demoralizacja rozgrywa się na poziomie studiów, potem pierwszych doświadczeń w redakcjach, pierwszych mentorów. A teraz mamy to co mamy. Ta piękna symbioza. Na balu dziennikarzy, promocji książki Passenta, u Pospieszalskiego. Kończąc wypada mi się tylko zgodzić, że to od dziennikarzy zależy jak wygląda nasza rzeczywistość. Gdyby w tej grupie zawodowej morale było wysokie, to i rząd łobuzów można byłoby odsunąć a i nieskuteczną opozycję wymienić. O takich detalach jak dekomunizacja i lustracja nie wspominając.

    OdpowiedzUsuń
  2. @zawiślak
    Coryllus twierdzi że nie istnieje. Ja jestem wciąż pełen wiary. Powiedzmy zatem, że biję na alarm. Dmucham na zimne. Apeluję o rozum.

    OdpowiedzUsuń
  3. @@@All

    Pozwolisz Toyahu, że zanim bedzie merytorycznie, Twój tekst w Klubie Dyletanta:
    http://jazgdyni.nowyekran.pl/post/52634,toyah-o-niewolnikach-w-wolnym-swiecie

    Jeszcze pozwolę sobie dodać odpowiedź naszej klubowej koleżanki:
    http://kossobor.nowyekran.pl/post/52734,wolny-swiat

    Zapraszam do czytania

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czepiałbym się tak Karnowskich, Wildsteina (którego bardzo cenię) czy Sakiewicza.
    Karnowscy lepiej lub gorzej, ale na swój (mniej mądry lub bardziej) sposób przynajmniej STARAJĄ się być uczciwi.
    To, że są na "ty" z Wielowiejską czy kimkolwiek innym nic w dzisiejszych czasach nie znaczy. Teraz taka moda, że wszyscy są na "ty". Tak jak wszędzie roi się od zdziecinniałych celebrytów czy artystów od "Kasi" Adamik do "Kasi" Cichopek.
    Lisicki, Karnowscy czy Sakiewicz na tyle ile potrafią jakoś ten System - jak Ty to nazywasz - jednak podgryzają.
    Nie miałbym do nich pretensji, że nie są Tytanami.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Toyah

    Masz rację zupełną. Mimo różnicy poglądów, często zresztą pozorowanej, bo tak sie bardziej opłaca to jedna wielka i wstrętna sitwa.
    Cofnijmy się krok i popatrzmy choćby na nieustającą karierę pani Terentiew. Jej pozycja chyba świadczy o czymś. I jest oczywiście drogowskazem, nawet dla młodych i podobno niepokornych.

    Rozwalic to w gwiezdny pył.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jest ważne, czy czytasz wyborczą, czy polską, dopóki obie obrabiają te same tematy. Różnica zdań jest tu niezbędna, żeby stwarzać wrażenie "debaty". To jest teatr.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Jan
    Problem z nimi nie polega na tym, że oni mają niedobre poglądy, bo akurat, jak na dziś, oni mają poglądy jak należy. Ja chcę tylko zasugerować, że jeśli chcemy uratować Polskę, powinniśmy dać Jej nasze serca. To co robią Karnowscy, Wildstein, czy Sakiewicz, to jest wyłącznie konserwowanie stanu, na który zgodziły się wszystkie strony. Oni Ciebie, czy mnie mają głęboko w dupie. Zapewniam Cię, że dla takiego Karnowskiego, Twoje czy moje towarzystwo, i nasze sprawy, są bez porównania mniej interesujące, niż towarzystwo i sprawy, powiedzmy, Eryka Mistewicza.
    Nie daj się nabrać. To nie są sojusznicy.

    OdpowiedzUsuń
  8. @redpill
    Bardzo ładnie to nazwałeś. Oni obrabiają dokładnie te same tematy.

    OdpowiedzUsuń
  9. ps chciałby zauważyć, że Sakiewicz zauważył wywiad Karnowski. Oni rzeczywiście mają taką skróconą perspektywę. Tak jak toyah zauważył, zaczynają od siebie i do siebie sprowadzają tę grę.
    http://niezalezna.pl/23564-szef-krrit-atakuje-lisiewicza
    ps2. Wiem, że Ściosa nie czytasz, ale jego najszersze ujęcie, a więc demoralizacja społeczna, to mniej więcej jak u Ciebie wygląda.
    ps3. CZy dziś u Pospieszalskeigo będzie powtórka? Będzie gościł Sellina i Dworaka.

    OdpowiedzUsuń
  10. @JSW
    Pospieszalski akurat robi wrażenie, jakby wiedział, na czym polega ta gra. Przynajmniej mam nadzieję, że on się nie rzuci na Dworaka z zarzutem, że telewizja broni rządu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniała diagnoza. Media konsekwentnie sabotują działania PiS. Gdy PiS rządził jawnie nawoływano do "nieposłuszeństwa obywatelskiego". Po zmianie rządu PiS jest sabotowany jako opozycja. Przed ostatnimi wyborami wezwano do stworzenia kordonu sanitarnego wokół PiS i to wezwanie jest sumiennie realizowane. Zręcznie zastąpiono podział PiS/PO na garść partii toczących niby-debatę, marginalizując przy tym PiS. Uczestniczenie w tej niby-debacie jest uznaniem i legitymizacją stanu, w którym prawdziwa władza nie może ulec zmianie, czyli stanu, który nie ma nic wspólnego z demokracją.

    Czy system ostatecznie wygrał? Tego do końca nie wiemy, dlatego warto się nie poddawać. Pozytywne jest to, że nareszcie do wszystkich nas dociera, co to jest za gra; dociera, że nikt się z nami nie bawi w demokrację czy choćby cień demokracji. Negatywna jest bierność. Brak mediów można po części nadrobić w internecie. Można tworzyć media wirtualne. Jest pole dla całkiem nowych pomysłów. Tu powinno się dziać znacznie więcej!

    OdpowiedzUsuń
  12. @filozof grecki
    Ja myślę, że PO jest już na łopatkach. Ja się tylko dziwię, że oni się rozsypali w aż takiej ciszy. A co po? Poza tą zimną satysfakcją, niestety niewiele więcej.

    OdpowiedzUsuń
  13. No właśnie. Co tak naprawdę obchodzi nas PO? Może i interesujące byłoby osądzenie najbardziej "zasłużonych", ale skoro komunistyczni zbrodniarze wymierają sobie spokojnie w luksusach, to trudno spodziewać się jakiegoś ruchu przeciwko kolejnym mafiom zarządzającym Polską. A dalej: co z tego, że PO jest na łopatkach. Ludzie PO osiądą w nagrodę na lepszych biznesach niż stołki ministerialne albo przeczekają parę lat do jakiegoś nowego projektu politycznego.

    Konieczna ominięcie mediów i walka z systemem. Warto przypomnieć sobie, że ataki na PiS i Kaczyńskiego wynikają nie z tego, że partia ta jest czyjąś polityczną konkurencją, tylko z tego, że jest to partia antysystemowa.

    OdpowiedzUsuń
  14. @filozof grecki
    Moim zdaniem, w tej chwili mamy jeden tylko ściśle antysystemowy projekt. Radio Maryja. PiS jest w fatalnym kryzysie moralnym. Jedyna nadzieja, że Jarosław Kaczyński jest wciąż w pełni sił. Skala ataku daje nadzieję, że tak jest. Że oni wiedzą coś więcej.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...