Może być oczywiście różnie, ale wygląda na to, że poniższy felieton stanowi największe z dotychczasowych wyzwań, a ja osobiście nigdy dotąd nie czułem takiej niepewności co do ostatecznego wyniku tego co tu przez te wszystkie lata robię. Dziś, kiedy się zabieram do poniższych refleksji, nie czuję nic poza lękiem, że tym razem temat mnie przerósł. No ale w końcu, kim byśmy byli, gdybyśmy się bali powiedzieć parę słów odnośnie tego, co nas dręczy, prawda?
Pamiętam jak kilka lat temu, po tym jak Bronisław Geremek zakończył życie w tym swoim mercedesie, a następnie – ku zdziwieniu wielu z nas – został pożegnany Mszą Świętą, koncelebrowaną przez trzech księży biskupów w Bazylice Archikatedralnej p/w Jana Chrzciciela w Warszawie, zamieściłem tu tekst , w którym napisałem, że tak jak jest, jest dobrze, a my ludzie wierzący, jeśli coś jeszcze możemy zrobić dla pogan, takich między innymi jak właśnie Bronisław Geremek, to akurat udostępnienie im tego świętego rytuału nie powinno być z naszej strony zbyt wielkim wyrzeczeniem. No bo, jak się zastanowić, co oni tak naprawdę mają na okazje tego typu jak śmierć? Tego pajaca przebranego za księdza i jakiegoś niedorobionego artystę z trąbką? Nie żartujmy. Jedyny autentyczny rytuał, jaki istnieje na tym świecie, jest w posiadaniu Świętego Kościoła Powszechnego, a reszta to żart.
Od tamtego czasu minęło kilka dobrych lat, i jeśli zaobserwowałem tu jakikolwiek ruch, to chyba tylko to, że moje przekonanie co do oczywistej nędzy – wszelkiej możliwej nędzy – czegoś takiego jak świecki pochówek wcale nie jest takie mocne i bezdyskusyjne. Od czasu gdy Żyd i ateista Bronisław Geremek został odprowadzony– na naprawdę wysokim poziomie – do grobu, przy akompaniamencie modlitw o boże miłosierdzie na rzecz zbawienia jego duszy, tak zwane „świeckie pochówki” stały się nagle swego rodzaju modą. Dziś akurat chyba pamiętam tylko tę tak okropnie smutną uroczystość pogrzebową Zbigniewa Religi, ale jednocześnie mam wrażenie, że chyba jeszcze co najmniej parokrotnie mieliśmy wszyscy okazję patrzeć, jak dobrze ów cyrk jest przyjmowany przez opinię publiczną. Dziwne. Ale trudno jest mi się tu spierać. Każdy ma to co chce.
Osobiście jestem człowiekiem bardzo wierzącym, w tym sensie, że bardzo chcę wierzyć, że kiedy umrę, moja dusza trafi choćby do Czyśćca, a dzięki modlitwom moich dzieci i żony, Dobry Bóg przyjmie mnie to Swojej Chwały. Piszę, że „bardzo chcę w to wierzyć”, bo – jak już tu raz chyba wspominałem – na tym akurat poziomie, mój racjonalizm wciąż walczy z przesądem i zwierzęcym lekiem co do tego, czy to wszystko rzeczywiście istnieje, czy może tak naprawdę nie ma nic, a moja wiara jest bzdurą i głupstwem. Boję się umrzeć i myśl o owej ewentualnej pustce autentycznie mnie obezwładnia. Ale jest jeszcze coś. Kiedy wspominam wiarę i męczeństwo tych, którzy dziś są już z pewnością w Niebie, myślę sobie, że moje szanse na zbawienie są w praktyce bliskie zera. Że tak naprawdę, jedyne co mi pozostaje, to wierzyć, że spekulacje niektórych teologów o pustym Piekle są jak najbardziej celne. No bo, oczywiście, ja rozumiem, że Pan Bóg jest nieskończenie sprawiedliwy, ale przy tym jednocześnie nieskończenie miłosierny, ale nie oszukujmy się. Tu żartów nie ma. No a potem i tak pojawia się znowu owa stara myśl, że może te moje dylematy są zwyczajnie śmieszne, bo tak naprawdę nie ma nic poza jakimś zgniłymi szczątkami, z którymi każdy może zrobić, co mu przyjdzie do głowy.
Moje myśli krążą wokół tego tematu właściwie stale, natomiast mam wrażenie, że ten ruch mocno przyspieszył od wczoraj, kiedy to doszło do kolejnego „świeckiego pochówku”, tym razem w Krakowie. Od razu muszę się zastrzec, że w odróżnieniu od wielu komentatorów, dla mnie osobiście było i jest zupełnie obojętne, jaki pogrzeb sobie wybrała Wisława Szymborska. Powiem więcej – było, i jest, dla mnie całkowicie obojętne, czy, za wstawiennictwem kardynała Dziwisza, Szymborska zostanie pochowana na Skałce, czy na Wawelu i czy ta uroczystość zostanie poprzedzona Mszą Świętą w Kościele Mariackim, lub w Katedrze na Wawelu, czy wesołą wyżerką w Jaszczurach. Śmierć to śmierć i – uwzględniając choćby to, co napisałem w poprzednim akapicie – nie moją sprawą jest się tu wtrącać. Stało się jednak tak, że – jak słyszymy – Wisława Szymborska nie pozwoliła sobie na żadne kompromisy, do końca zachowała postawę wyprostowaną, i zażyczyła sobie, by nad jej śmiercią nie wydziwiać, tylko normalnie ją spalić, a potem zakopać. Proszę uprzejmie. Jej sprawa, jej wola. A nam nic do tego.
I oto wczoraj też, czytając informacje na temat przebiegu owych uroczystości, dowiedziałem się paru rzeczy, które mnie najpierw autentycznie zadziwiły, a potem mną zwyczajnie wstrząsnęły. Bo oto, jak skądś słyszę, Wisława Szymborska, dzieląc się jakiś czas jeszcze przed śmiercią swoimi refleksjami z którymś ze swoich znajomych, wyznała, że ona sobie tak myśli, że jeśli trafi do piekła, to będzie musiała siedzieć przy jakimś piekielnym stoliku i rozdawać autografy. Owe spekulacje oczywiście mnie zdziwiły, bo przede wszystkim, z tego co wiem, nie ma absolutnie takiej możliwości, by Wisława Szymborska, gdyby w istocie miała trafić do Piekła, miała cierpieć tylko w ten sposób, że będzie musiała rozdawać autografy. Zwłaszcza gdyby jeszcze przy tej okazji mogła sobie porozmawiać ze swoimi, podobnie jak ona, potępionymi fanami. I trudno mi uwierzyć, żeby ona była w swoim zyciu aż tak tępa, by mieć tego typu nadzieje. Oczywiście, jest też możliwe, że, mówiąc to co mówi, a jednocześnie wiedząc, że tego Piekła w ogóle nie ma, Szymborska sobie tylko żartowała, a ponieważ – co też słyszymy – ona była bardzo inteligentną i wesołą kobietą, ów żart okazał się tak okrutnie przewrotny. A więc niech będzie. To był żart i swego rodzaju ironia pod adresem wszystkich tych naiwnych bałwanów, którzy uważają, że Bóg istnieje, a Jezus umarł za nasze grzechy. Ja to przyjmuję i, znów, tak jak poprzednio, nie mam więcej uwag. Nie moja sprawa.
Jednak stało się coś jeszcze. I to uważam za wydarzenie niezwykle dla nas wszystkich znaczące. Otóż podczas tych kuriozalnych uroczystości pogrzebowych, jakie każdy kto chciał, mógł sobie pooglądać w telewizji, osobisty sekretarz Wisławy Szymborskiej, a więc człowiek, który ją prawdopodobnie znał bardzo dobrze i miał z nią codzienny kontakt, wygłosił przemówienie, w którym opowiedział zebranym, jak to, jego zdaniem, Wisława Szymborska jest teraz w Niebie, siedzi sobie w tym fotelu i słucha Elli Fitzgerald, która – oczywiście – tez jest tam razem z nią. Mam nadzieję, że wszyscy rozumieją, o co mi chodzi. Umiera Wisława Szymborska, jej ciało, jak najbardziej zgodnie z jej wolą, niczym zużyta para butów, zostaje wywalone na śmieci, a na myśl o tym, by jednak jej zorganizować kościelny pochówek, przy akompaniamencie pobożnych modlitw i religijnych śpiewów, cała banda jej przyjaciół wybucha szczerym śmiechem, i proszę Andrzeja Seweryna, żeby coś ładnie z pamięci powiedział. I w tej sytuacji, ni stąd ni z owąd, jeden z nich przychodzi, staje przed nami, i, zupełnie na poważnie, zaczyna pleść jakieś farmazony na temat tego, jak to Wisława Szymborska jest teraz w Niebie i sobie chodzi na koncerty Elli Fitzgerald.
Przepraszam bardzo, ale co to się tu, do ciężkiej cholery, wyprawia? Ja nie mówię, że Szymborska poszła do Piekła. Że dla niej w Niebie nie ma miejsca. Z mojego akurat punktu widzenia, taka akurat ewentualność byłaby stanowczo bardziej interesująca, choćby przez to, że w ten sposób również i moje osobiste szanse, jak sądzę, znacznie by wzrosły. Tu w ogóle nie chodzi o to Niebo. To co mnie w tym miejscu uwiera, to sam fakt, że o tym Niebie gadają na tego akurat typu uroczystości. A jakiż to ich pieprzony interes? Co ich nagle obchodzi Niebo i Piekło? Skąd im w ogóle do głowy przyszło, żeby o tym w ogóle gadać? O swojej śmierci, ja, jak już wspomniałem, lękam się nawet myśleć, natomiast w ogóle sobie nie wyobrażam, żeby, kiedy już umrę, nagle jacyś moi znajomi uznali za stosowne publicznie się zastanawiać nad tym, w co ja się na przykład, drogą reinkarnacji, zamienię? I, konsekwentnie, skoro sama Szymborska z taką zawziętością lekceważyła sobie prostą ludową pobożność, a w swoim zapętleniu doszła wręcz do wniosku, że to wszystko „brechty i bzdury” (Barańczak), to niech się ci, co się nią zajmowali przez ostatnie lata, łaskawie odpieprzą od tego co do nich w najmniejszym stopniu nie należy. Jeśli im do czegoś koniecznie jest potrzebna jakaś bajka, bo nagle zauważyli, że zrobiło się dramatycznie sucho i byle jak, niech się właśnie na przykład zastanawiają, czy dziś dusza Wisławy Szymborskiej jest mrówką, czy kotem. To by było zdecydowanie bardziej na miejscu.
Z mojego punktu widzenia, Wisława Szymborska – jak najbardziej zgodnie ze swoim życzeniem – smaży się dziś w Piekle. Może też oczywiście być inaczej, ale tak sobie niestety rzeczywiście kalkuluję. Na ile się orientuję, ona ani przez jedną chwilę swojego życia – a trzeba przyznać, że czasu na refleksję miała wystarczająco dużo – nie brała pod uwagę, że kiedy umrze, zamieni się w cokolwiek innego, niż w kupkę śmieci. Tego swojego przekonania była tak pewna, że nawet nie wzięła pod uwagę możliwości, że dobrze by było na wszelki wypadek jakoś zabezpieczyć. Słyszałem jednak od ludzi znacznie bardziej wiernych niż ja, o tym, że podobno, kiedy człowiek umiera w jakiś szczególnie dramatycznych okolicznościach, może się zdarzyć, że w chwili śmierci jego wiara i miłość stają się nagle tak wielkie, że, choćby za życia był on największym zbrodniarzem – zostaje bezdyskusyjnie zbawiony. Czy tego typu doświadczenie stało się udziałem Wisławy Szymborskiej? Może. Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że tak. Natomiast kompletnie nie rozumiem, co strzeliło do głowy temu bałwanowi, żeby na jej pogrzebie snuć tego typu spekulacje. I to mieszając w te swoje wizje osobę Elli Fitzgerald, która najpewniej rzeczywiście jest dziś w Niebie. Jak najbardziej. Dlaczego? Choćby z tego powodu, że była osobą wierzącą, a kiedy umierała, to – jak mogę podejrzewać – z imieniem Jezusa na ustach.
Czemu więc on się tak fatalnie wybezczelnia? W tym momencie niestety dochodzimy już do sedna. A ono jest dość ponure. Mam wrażenie, że to nie jest wcale tak, że to kulturowe napięcie, jakie mamy w sobie, każe nam – wbrew wszystkim i wbrew wszystkiemu – wierzyć, że coś tam jednak jest. To nie jest też tak, że my nie jesteśmy w stanie myśleć o życiu i śmierci inaczej niż przez pryzmat zbawienia, lub potępienia. Nie jest tak, że nawet najbardziej zawzięci ateiści tak naprawdę nie dopuszczają do siebie myśli o tym smrodzie i o tej nicości. Uważam że oni są szczerze i głęboko zanurzeni w swojej beznadziei. I jeśli dziś jeden z nich nagle zaczyna coś gadać o Elli Fitzgerald w Niebie, zwyczajnie sobie z nas stroi żarty. A robi to wcale nie dlatego, że tak mu nagle strzeliło do głowy, lecz dlatego, że jest emisariuszem czegoś, co ja bym określił jako Złą Nowinę. To jest bowiem, obawiam się, kierunek, który zaczyna obowiązywać. Nasza tradycyjna religijność nie ma być starta z powierzchni Ziemi i wyrzucona z naszej świadomości. O nie! Ona ma pozostać, tyle że w formie bajki. W formie pewnego rodzaju zabawy dla pokrzepienia czarnych serc. Obawiam się, że to wszystko zmierza w tym oto kierunku, że kiedy już Kościół będzie trwał jak ta ostatnia reduta, owe świeckie uroczystości pogrzebowe nagle staną się pełne niby-śpiewów, niby-modlitw, tyle że zamiast Pana Boga będziemy mieli jakiegoś wspominanego wcześniej Bronisława Geremka, Jacka Kuronia, a kto wie, czy nawet nie Wisławy Szymborskiej. I z tego co dziś mamy, pozostanie tylko wieczny Jerzy Owsiak ze swoimi światełkami do Nieba.
Bardzo proszę o wspieranie tego bloga. W dowolny znany sposób. Dziękuję.
Zdaje się, że pisałeś kiedyś jak ukradli nam celebrę przynależną Sacrum. Teraz to...
OdpowiedzUsuńI znowu pijemy na smutno?
@zawiślak
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie pije na smutno. Jak jestem smutny, to nie piję.
Jak słyszę, ksiądz Boniecki odprawił Mszę za zbawienie duszy Wisławy Szymborskiej. Dopóki on tam funkcjonuje jako wyprysk - nastrój mam jeszcze nienajgorszy. A więc pije.
@Toyah
OdpowiedzUsuńWygląda to tak jakbyśmy mieli do czynienia z wiarą w wersji light - może nawet polskie lajt lepiej odda to znaczenie.
Życie jest cool a po śmierci przecież nie może być hard.
A jak będzie naprawdę ? O tym się przekonamy, albo i nie...
Jeżeli ksiądz Boniecki modli się o zbawienie duszy Szymborskiej to dobrze, on nic innego robić już nie powinien oprócz modlitw za zabawienie dusz...
Świecki obrządek pogrzebowy, a ten wczorajszy w szczególności, przypomina mi masońskie rytuały - nie wiem dlaczego - ale może coś w tym jest.
Masońskie rytuały..., może właśnie o to chodzi.
@toyah
OdpowiedzUsuńTym razem w wiekszosci sie zgadzam. 'w wiekszosci' bo jednak mam watpliwosci co do 'sedna'. Uwazam, ze prawda jest taka jak opisales we wczesniejszych akapitach. Sekretarz to jednak 'bałwan'.
Ale moze sie myle, przemysle to jeszcze...
Blondynka
@ f0503eaa-53c7-11e1-8078-000f20980440
OdpowiedzUsuńA jakie jest sedno? Bo nie wiem.
@toyah:
OdpowiedzUsuńo, przepraszam, myslalam, ze znasz swoj tekst ;-)
Ostatni akapit zaczyna sie od: 'W tym momencie niestety dochodzimy już do sedna'. Wlasnie ten ostatni akapit budzi moje (!) watpliwosci.
Wciaz mysle...
Blondynka
@Toyahu
OdpowiedzUsuńMysle,ze on chcial nadac tej smutnej i jalowej ceremonii troche ciepla i nadzieji wspominajac Boga.Tak po prostu.Wbrew mentorce.
@toyah
OdpowiedzUsuńDobrze, że o tym napisałeś.
O tym dysonansie i kolejnym poplataniu pojęc, które ludziom fundują. Ateistka, gada o niebie, jej sekretarz gada o niebie.
Do tego namiestnik kremlowski mówi, ze pogrzeb był pogodny, bo tak chiała noblistka... pogrzeb był pogodny! Cieszmy się z pogrzebu...
ta mowa sekretarza była po to, żeby utrzymać się za wszelka cenę choć trochę w konwencji pogrzebów katolickich. Mimo wszystko. Świecki pogrzeb jest kompletnie obcy kulturowo Polakom, a przecież "bogini salonów" nie może być nam kompletnie obca. Musi być choć trochę "nasza".
OdpowiedzUsuńI tutaj poszedł wysiłek sekretarza-ocieplenie wizerunku.
@ f0503eaa-53c7-11e1-8078-000f20980440
OdpowiedzUsuńA skąd mam znać swój tekst? Przecież ja go nie czytałem.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJa wierzę, że było Ci ciężko - ale powstał świetny tekst.
@toyah
OdpowiedzUsuńto polecam czytac! czasem warto :-)
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, on miał sto innych, lepszych sposobów, by w tym akurat momencie wspomnieć o Bogu, niż pleść coś ot tym, że ona teraz siedzi w Niebie z Ellą Fitzgerald i patrzy na nas z góry. Ja uważam, że to jest dokładnie ten sam kierunek, co u Owsiaka, jak gadał o tych powstańcach warszawskich, co patrzą z Nieba na jego Woodstock. Albo u Biedronia, jak mówi, że Jezus też by był przeciwko ACTA. Oni sobie zwyczajnie kpią.
@kazef
OdpowiedzUsuńPogodny? On chyba na głowę upadł. Większy smutek się chyba nie zdarza.
@molier
OdpowiedzUsuńNie sądzę. Moim zdaniem, oni wprowadzają ten wymiar z pełną perfidią. To się ostatnio dzieje zbyt często. Tu nikt niczego nie ociepla.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńNo. Jakoś poszło.
@ f0503eaa-53c7-11e1-8078-000f20980440
OdpowiedzUsuńMam czytać swoje teksty??? Czy Ty masz wszystko na miejscu pod tą blond grzywką?
@toyah
OdpowiedzUsuńNiebo w wyobrażeniu Owsiaka, Biedronia i wczorajszego mówcy nie ma nic wspólnego z Niebem chrześcijańskim.
Oni stosują ten wyraz jako pewną figurę retoryczną, a rozumieją to jako miejsce, gdzie nie ma ani Boga, ani aniołów, ani świętych. Jest za to Kuroń z Geremkiem i czcigodni nobliści - siedzą tam sobie przy stoliku, popijają kawkę i dyskutują o ważnych sprawach. A, zapomniałam, jeszcze spoglądają na nas z życzliwym uśmiechem.
Toyahu,
OdpowiedzUsuńprzyznaje Ci racje.Latwo Ci poszlo tym razem:)
Akurat te światełka do nieba to takie zakamuflowane hasełko newageowe. Taki sygnał do Obcych. Reinkarnacja kosmiczna energia Obcy Tak można bez końca.
OdpowiedzUsuńA to nie jest ciągle ten sam POP, który sprawdza się doskonale?
OdpowiedzUsuńPrzypomniał też mi się Twój świetny teks o masonach.
@Marion
OdpowiedzUsuńWszystko świetnie, ale to jest chyba trochę mało racjonalne, jak na to co oni nam o sobie chcą powiedzieć.
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę!
@@Cmentarny Dech
OdpowiedzUsuńNo tak, ale tu wchodzimy już w strefę kompletnego szaleństwa. Bo oni z jednej strony są tacy mądrzy i naukowi, a z drugiej wpatrują się w te kulki i próbują tam dostrzec coś, co im udowodni, że Boga, owszem, nie ma, natomiast jak się naszcza na zleżałe trociny, to się robaki zalęgną. To nie moje.
@JSW
OdpowiedzUsuńKtóry to, bo nie pamiętam?
Ten O amatorach z cyrklem i czaszką za dwie stówy http://toyah1.blogspot.com/2011/08/o-amatorach-z-cyrklem-i-czaszka-za-dwie.html
OdpowiedzUsuńBardzo zabawny i przerażający.
@JSW
OdpowiedzUsuńDziękuję. Zapomniałem o nim. Fajny tytuł.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJak zawsze chwytasz to co jeszcze podskórne. Chyba u Huntingtona przed laty przeczytałam osobliwą pochwałę religii. Jako zjawiska, które może być społecznie pożyteczne, jeśli trzyma się je w określonych ryzach. I tu przedstawił wizję idealnej społeczności, której kościół służy jako ośrodek życia sąsiedzkiego, dla pań jest okazją do dzielenia się np. przepisami kulinarnymi, dla panów do omawiania spraw lokalnych, jak estetyczny wygląd trawników, a nawet budowa parkingu. Duchowny dba o niezbędną dobroczynność, no i oczywiście odbywają się tam śluby i pogrzeby. To wszystko. Rozterki takie jak Twoje będą całkowicie nie na miejscu, ba, pachną ekstremizmem. O takich rzeczach jak Bóg się nie mówi.
@Marylka
OdpowiedzUsuńCo by nie mówić, ten obraz czegoś, co można by określić słowem The Village, robi wrażenie.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNiebo to niebo, takie miejsce gdzie siedzi Ella Fitzgerald i śpiewa dla pai Wisłockiej lub Szymborskiej.
Swoją drogą, każda śmierć uznana za ważne wydarzenie narodowo-medialne pobudza mnie do rozważań, jakie złote myśli będą powtarzane od chwili zejścia danej osobistości do pogrzebu. Najpierw była moda na twierdzenie, że Bóg bardzo jej/jego potrzebował i dlatego go uśmiercił. Potem rozpętała się moda na twierdzenie, że dana osoba odeszła, by wiecznie robić coś co za życia było jej zawodem, poczynając od wiecznego stania na warcie po wieczne śpiewanie swojego przeboju, co mnie się kojarzy wyłącznie z piekłem. No a teraz pewnie przez dłuższy czas będą opowieści, z jakimi to sławnymi osobami będą się spotykać w tym niebie nasi drodzy zmarli.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJa się autentycznie przeraziłam. Nienawidzę horrorów.
@Marylka
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło z powodu tej twojej uwagi o "podskórności".
@Marylka
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem?
@Toyah
OdpowiedzUsuńCo czy wiesz?
@Marylka
OdpowiedzUsuńJakoś nie czuję tego horroru.
@Toyah
OdpowiedzUsuń"The Village" to horror. A mnie się właśnie z czymś takim to kojarzyło.
@Marylka
OdpowiedzUsuńW horrorze nie było kościoła.
@Toayah
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie coś tu wkleić z pytaniem - czy to jest pop?
Istnieje tak wiele nędznych dowodów na istnienie Boga, co do tego ja i Nasz Pan byliśmy całkowicie zgodni. Co rusz jakąś efemeryczną okoliczność czy teologiczną subtelność wykorzystywano jako pretekst do rozwiązania tak zwanego odwiecznego problemu. Anzelm. Kartezjusz. Tomasz z Akwinu. Poszukiwałem – i Bóg zdawał się to całkowicie rozumieć – czegoś solidniejszego. Prostej i racjonalnej metody, która rozstrzygnęłaby kwestię raz na zawsze. Bóg dał do zrozumienia, że może to zająć trochę czasu; oczywiście, byle nie za długo – zasugerowałem, bo musiałem brać pod uwagę ograniczoną długość życia. W końcu chciałem się dowiedzieć, jak to naprawdę jest, dopóki moja ziemska wędrówka jeszcze trwała – Bóg zaś słuchał i przyjął nawet te warunki bez niepotrzebnych dyskusji.
W końcu- było już wtedy około piątej rano i jedna z wezwanych przez szatana odśnieżarek zaczęła szorować asfalt pod oknem sypialni, aż szły iskry – zgodziliśmy się co do modelu rozumowania.
Gdyby Bóg rzeczywiście istniał, jego najwyższą powinnością winno być wysłuchiwanie modlitw nieszczęśliwych ludzi i spełnianie ich w takim stopniu, jaki uzna za odpowiedni. Niestosowne i egoistyczne życzenia miał oczywiście prawo od razu odrzucić. Nie mogłem sobie przypomnieć, czy choć raz w życiu moje modlitwy zostały wysłuchane.
- Naprawdę? – odparł Bóg. – A ile modlitw skierowałeś do mnie z czystym i pełnym powagi sercem, ty agnostyczna kanalio?
Tego ja, wstyd przyznać, zbyt dobrze nie wiedziałem, ale, rzecz jasna, nie mogło być ich tak strasznie dużo – no, ale nie ma co pieprzyć w bambus, od dziś byłem gotów dać temu wszystkiemu uczciwą szansę.
- All right – powiedział Bóg.
- We have a Deal – odparłem, tak jakby ubogi język polski nie był w stanie właściwie wyrazić czy pomieścić w sobie porozumienia tego kalibru.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńOczywiście, że pop. A cóż innego?
Jak ta Twoja Wiara jest poprawna! Jak bardzo opiera sie na myslowych schematach. Jak bardzo racjonalny "zwierzecy lek" przed smiecia miesza sie z czyms co nazywamy "umieraniem". Jak latwo przychodzi Ci nazywanie "cyrkiem" wszystkiego co nie laczy sie z Twoim pojeciem zegnania sie z doczesnymi szczatkami.
OdpowiedzUsuńJak bardzo widoczny jest strach przed nicoscia i jak bardzo wplywa on na Twoje pojecie Wiary. Jak niewidoczne sa takie pojecia jak milosc, polaczenie sie z Duchem, osiagniecie stanu szczesliwosci istniejacej po scmierci doczesnej i wiara ze postepujesz tak jak nauczal Jezus.
Strach. To uczucie dominujace w tradycyjnym, odczuwaniu Wiary. Boimy sie. Pieklo to smola a Niebo to Anioly. I ten strach przewija sie w Twoim mysleniu i wydaje sie rowniez w uzasadnianiu Wiary. Smutne to. Bo spiew Elli Fitzgerald dochodzic bedzie do dusz nieznajacych podzialu na ziemskie okreslenia wierzacych i niewierzacych.
@Leszek
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tego, co do mnie mówisz. Zero. Z mojego punktu widzenia, to jest jakiś bełkot. Biorę oczywiście pod uwagę, że to moja wina. To po pierwsze.
Natomiast jedengo jestem pewien. To że Ty tu wciąż masz ochotę przychodzić, jest na mój rozum jakimś szaleństwem. Ten cały Internet ze swoją blogosferą, tego jest tak strasznie dużo, tam jest tyle przeróżnych miejsc, a Ty wybrałeś sobie akurat mnie. Wytłumacz mi to. Czemu ja? Ale proszę - uczciwie.
No dobra zapraszam na trochę humoru, ale sam nie wiem może wisielczy humor byłoby lepiej napisać: http://ceremoniehumanistyczne.pl/
OdpowiedzUsuńTo ze rozumiesz zero z tego co mowie moge sobie wyobrazic. A dlaczego? Poniewaz czytuje czasami Twoje rozmyslania. I probuje, powtarzam: probuje sie wczuc w Twoj tok myslenia i uczucia Toba rzadzace.
OdpowiedzUsuńZero, belkot, szalenstwo.
Ja sie naprawde nie obrazam. To wszystko mowi duzo o Twoim sposobie myslenia i reagowania. To jest dla mnie wiedza. Tak samo jak zapoznawanie sie z pogladami osob myslacych inaczej odemnie co Ty nazywasz szalenstwem. Mimo tego ze od dawna wiem jak reagujesz na odmienne opinie to jednak ciagle mnie dziwi ze potrafisz wytrwac w postanowieniu ograniczania sie do swojego widzenia swiata ( co jeszcze nie jest niczym nagannym) ale totalnej niecheci do PROBY zrozumienia innych. I to odroznia Ciebie od osob ktore probuja zadawac pytania i sluchaja z uwaga innych co maja do powiedzenia a przede wszystkim DLACZEGO tak mysla.
Typowe jest rowniez koncowa prosba o UCZCIWA odpowiedz. Do glowy by mi nie przyszlo i nigdy zreszta nie przychodzilo, ze moglbym NIEUCZCIWIE odpowiadac czyli nieszczerze, klamliwie czy manipulacyjnie. U Ciebie to podejrzenie sie pojawia i to samo w sobie jest niezmiernie ciekawe. NIEUFNOSC - poniewaz inaczej mysle. Nie ciekawosc dlaczego? ale podejrzenie ze moglbym cos zmyslac.
Jestes ciekawy dla mnie, gdyz reprezentujesz cechy ktore kiedys, w jakiejs czesci sam reprezentowalem. I wiem do czego prowadzi unikanie rozmowy, dyskusji, wymiany argumentow i sluchania odmennych oinii. Do zamykania sie, strachu przed konfrontacja siebie z innymi gdyz moze to doprowadzic do "rys" w moich przekonaniach.
Ty ogladasz tv czy wynieniasz sie myslami z przyjaciolmi szukajac potwierdzenia tego co myslisz. I dlatego reagujesz tak na moje, odmienne od tego komentarze. Dlatego rowniez tak malo w Twoich blogach pozytywnych aspektow. To jest tylko zajmowanie sie tym ZLYM, POKRETNYM i NIEBEZPIECZNYM swiatem. Nie rozumiesz tego gdyz nie ma w Tobie ciekawosci i checi zrozumienia czegos innego. Jest to za trudne a negacja jest bezpieczna PRZYSTANIA, ktora uwalnia od wysilku dyskusji.
Okreslenia ktore uzywasz na moje pisanie typu BELKOT traktowalbym u osob zdolnych do powaznej rozmowy jako obraze. U Ciebie odbieram to, wybacz, jako pewne ograniczenie ktorego nie jestes zdolny "przeskoczyc". I dlatego Ty i osoby Ci pokrewne beda sie zamykaly w skorupie swoich szlachetnych idei. Chociaz wiele z Twoich idei rozumiem i czesciej niz Ci sie wydaje popieram. Ale nigdy sie nie zgodze na sposob ich prezentowania, ktory , wedlug mnie, przynosi wiecej szkody niz pozytku.
Czy cokolwiek zrozumiales czemu czytam m.inn. i Ciebie?
@toyah
OdpowiedzUsuńWyglada na to ze po pieciu miesiacach nieprzerwanej pracy na chwile sie obrobilem. Skoro tak, to moge sprobowac cos tu napisac. Oraz zaczac myslec o podrozy do pieknych Katowic.
Te refleksje pierwszy raz mnie tknely przy swieckim pogrzebie mojej SP sasiadki Pani Deresz. Choc tam przynajmniej nie gadali o niebie. Tam wrecz ten gosc uczciwie powiedzial ze to koniec.
Wlasciwie to juz tu padlo, ale powtorze. Ja to jednak wiaze z ta popularna wsrod lewactwa kiedys koncepcja "chrzescijanstwa bez Boga". Fascynuje mnie ta koncepcja, przypomina troche koncepcje futbolu bez pilki. Pomyslcie o tym chwile: Camp Nou, Barcelona, Real, wszystkie tw gwiazdy, 100.000 ludzi na trybunach, miliard przed telewizorami - i brak pilki.
Podobnie teraz, jak sie zdaje, kleca koncepcje nieba bez Boga. Oraz, oczywiscie, piekla bez diabla. Juz nawet mniej wiecej wiemy jak to wyglada: w niebie bez Boga pije sie kawe, pali papierosa i slucha Elli Fitzgerald, a w piekle bez diabla przez wiecznosc rozdaje sie autografy. Nie powiem - podoba mi sie ta wizja, kupuje ja. Ona doskonale neglizuje poziom tego towarzystwa, tej ich calej idei.
Serdecznosci!
@JSW
OdpowiedzUsuńTo chyba sprywatyzowane TKKŚ? W każdym razie robią na gotowcach z tamtej epoki.
@Leszek
OdpowiedzUsuńNie. Nie zrozumiałem.
@LEMMING
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że się obrobiłeś. Naprawdę bardzo dobrze. Lepiej by było na dłużej, ale niech już będzie na chwilę.
Ja mam tylko takie skromne coś:http://mcastillon.blogspot.com/2012/02/czas-karzekow.html
OdpowiedzUsuń@dychalokator
OdpowiedzUsuńŁadne. Miło mi. Dziękuję.
A co to znaczy "dychalokator"?
@dychalokator
OdpowiedzUsuńŁadne. Miło mi. Dziękuję.
A co to znaczy "dychalokator"?
-------------
Banał: mieszkający pod dychą. Mieszkanie numer dziesięć. Pozdrawiam
@dychalokator
OdpowiedzUsuńObstawiałem raczej lokatora za dychę.
@toyah
OdpowiedzUsuńOk.
Przyjmuje do wiadomosci.
Lokatora za dychę? Tym razem wolę nie zakładać, iż to coś agresywnego. Tak czy siak zdania na temat opisanych felietonów nie zmienię. Były znakomite. Co nie znaczy, że nie można lepiej. Ktoś się może kiedyś zepnie w sobie - i tak uczyni. Na razie nie widzę...
OdpowiedzUsuń@Leszek
OdpowiedzUsuńPana ostatnia konwersacja z Toyahem, a szczególnie jej ugodowe zakończenie są, dla mnie bardzo znaczące. Ponieważ jestem, przez Toyaha nadal bezzasadnie sekowany, a moje wszystkie wpisy są natychmiast kasowane. Proszę ujawnić, o ile to możliwe, co jest OK?...
Z poważaniem Z.R.Kamiński
Chciałem w tym miejscu przypomnieć o znanym bojcu o prawa osób pokręconych seksualnie, Szymonie Niemcu. Ten były kolega Biedronia i dawny członek antyklerykalnego stowarzyszenia "Racja" w założył własny chyba kościół. I teraz wiki pisze o nim jako o protestanckim pastorze. Daje on śluby w dowolnej konfiguracji, ale nic nie wiem o pochówkach. W stroju pastora prezentuje się naprawdę pięknie, chociaż może nabożeństwa, które odprawia, są raczej z tych zamkniętych. I raczej nie dysponuje prawdziwymi oranami.
OdpowiedzUsuń"Wzorcowym" przykładem emisariuszy, o których mowa w tytule, jest Gazeta Wyborcza. Choćby dziś z satysfakcją donosi: "Wypisać się z Kościoła. Coraz więcej chętnych". Można lekceważąco stwierdzić, że ten podlinkowany artykuł i pokrewne cechuje się charakterystyczną dla środowiska GW intelektualną i duchową pustką oraz ledwie skrywaną zajadłą nienawiścią do katolickiej duchowości. Jednak wpływ GW na społeczeństwo jest nadal niepokojąco duży.
OdpowiedzUsuń@Marylka
OdpowiedzUsuńJa myślę, że źródło jest to samo tylko opakowanie inne. Teraz oni mocno akcentują „zdobycze” rewolucji francuskiej. Czy groźniejsze nie wiem. Ich działalność w każdym razie groteskowo wygląda. Jednak tj ciekawe zjawisko od wewnątrz. Bo oni robią wrażenie jakby bardzo wierzyli i pragnęli tego sensu i doniosłości, a odrzucają jedyna przyczynę, która za tym stoi i usprawiedliwia wszystko tj. Boga. Oni własną decyzją skazują się na szatański paradoks i porażkę. Te humanistyczne uroczystości są wielkim nieporozumienie i są komiczne.
@Zibik
OdpowiedzUsuńTrudno mi sie odnosic do Panskich dyskusji z Toyahem poniewaz nie znam ich tresci.
Ja sam znam go jeszcze z salonu24. Czytam, od czasu do czasu, jego blogowe wynurzenia a jeszcze rzadziej cos komentuje.
Powody mojego zainteresowania podalem w "rozmowie" z Toyahem.
@dychalokator
OdpowiedzUsuńA czemuż to od razu agresywnego? Ani śladu złej intencji.
@redpill
OdpowiedzUsuńJak idzie o kościoły protestanckie, tam jest taka wolność, że nawet Ty i ja w tym momencie moglibyśmy sobie założyć kolejną denominację. Podejrzewam, że moglibyśmy to zrobić, nawet choćby otwarcie deklarując, że to są tylko takie jaja.
Dzisiejsza dyskusja jest dość niejednorodna, toteż pozwolę sobie ogólnie odnieść się do zabawnego nieporozumienia, jakim jest modny dzisiejszy racjonalizm przeciwstawiający się duchowości, dodajmy jako ciekawostkę - szczególnie zaciekle atakujący kościół katolicki, a bardziej wyrozumiały dla innych wyznań i religii.
OdpowiedzUsuńJakie to nieporozumienie cechuje dzisiejszych racjonalistów? Otóż jest to arogancja i próżność, która nigdy nie cechowała prawdziwej nauki, której osiągnięcia zawsze bardzo mnie interesują i inspirują. Racjonalistom wydaje się, że ich racjonalny "naukowy" światopogląd jest uniwersalną i najwyższą formą ludzkiej świadomości. Nie zastanawiają się czymże jest okres ich życia - krótkie mgnienie wobec historii człowieka, niezliczonych pokoleń, które miały swoich racjonalistów i swoje racjonalne systemy, których podstawy legły w gruzach. Ale nasi racjonaliści myślą, że oni są jakoś szczególnie wybrani. Właśnie oni, żyjący w kulturze zachodniej początku XXI wieku, są akurat tymi, których światopogląd jest ostateczny, a nauce zostało tylko dopracowanie szczegółów.
To jest właśnie to zabawne nieporozumienie. Racjonaliści nie chcą przyjąć do wiadomości, to co potwierdza tak uwielbiana przez nich nauka. W analizie prehistorycznych śladów zwykle grzebanie zmarłych przyjmuje się za równoznaczne z tym, że mamy do czynienia już z ludzką kulturą. Pierwsi ludzie oczywiście nie filozofowali na temat świeckich czy humanistycznych ceremonii. Po prostu na swój sposób chcieli zapewnić spokój duszom swoich zmarłych lub też zapewnić sobie ich opiekę z innego świata. Transcendencja i człowieczeństwo to byty nierozerwalnie ze sobą związane, czego racjonaliści nie umieją przyjąć do wiadomości.
@filozof grecki
OdpowiedzUsuńOni powinni uważać z tym odsłanianiem się. Mają stosunkowo dużo fanów, którzy jednocześnie są pobożni, i dla nich to może być zbyt dużym wyzwaniem.
Szymborska-no cóż-córka Lenina, brak mi dobrego słowa na tę działaczkę.
OdpowiedzUsuńCo do poezji, napiszę tak - Herbert mnie wywala, zmusza do myślenia - noblistka jest cieniutka, banalność do "bulu".
W polskiej poezji, było wiele kobiet, które podnosiły tę poezję na szczyty.
Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
O Polsacie nie wspomnę.
TVPinfo wywaliłem z pilota.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.
@Przemo
OdpowiedzUsuńJasna sprawa. To jest ciężkie nieporozumienie. Nawet jak liczyć tylko komunistów, to Broniewski był od niej lepszy.
Ponieważ ta dyskusja dzięki życzliwości i pobłażliwości Toyaha jest tak wielowątkowa i różnorodna. To dołączam i to: w kulturze Zachodu zanika, a w popkulturze nie występuje wszelka duchowość, a razem z nią świętość, religijność, oraz miłość w prawdzie, sztuka, piękno, także dotychczasowa tradycja, obyczajowość, dobrostan i pożądane trwałe szczęście. Twórcy, zwolennicy i konsumenci popkutury nie cierpią, ale i nie są szczęśliwi, taki doświadczają społeczny autyzm.
OdpowiedzUsuńZ głupoty, przekory, bądź nudów przede wszystkim szukają mocnych wrażeń w grzechu lub namiastek szczęśliwości w wirtualnym świecie np: w TV, czy w necie. Im już o nic wartościowego, ani naturalnego, prawdziwego i ubogacającego nie chodzi. To żywe trupy.
Natomiast dzisiejsze niewolnictwo nie jest tak spektakularne, jak dawniej. Współcześni niewolnicy nie różnią się wyglądem od innych ludzi, bo są również dobrze odżywieni i ubrani. A nawet sami dbają o swoje egzystencjalne potrzeby. Mogą realizować i egzekwować swoje prawa, zwane szumnie prawami człowieka. Są jednak w gorszej sytuacji niż ci, ku którym wyjeżdżał na swej małej łódce św. Piotr Klawer. Nie chcą poznać, ani uznać, że respektując tylko swoje prawa, jednocześnie ignorują całkowitą zależność od Boga. Wybierając wolność od praw Stwórcy, pogrążają się całkowicie i bez reszty w duchowym zniewoleniu tj. w zależności od ducha tego świata, który nosi imię księcia ciemności. A więc zatracają się i stają owymi trupami nie tylko tu, na ziemi, lecz na całą wieczność.
@toyah
OdpowiedzUsuńZ Niemcem jest tak, że kiedy on był kolegą Biedronia, a nawet sądzili się o jakieś walory, to pop miał dla nich zawsze miejsce. Kiedy Niemiec założył swój kościół, w którym ogłosił się biskupem, była z tego beka. Ale kiedy został pastorem wspólnoty nominalnie tylko chrześcijańskiej, to pop stracił dla niego całkiem zainteresowanie. Został tylko Biedroń, poseł RP.
Może jakby jako ex model i fotograf, otworzył salon mody dla duchownych wszelkich wyznań, to i karierę by zrobił i uwiódł czasem jakiegoś kleryka. Miałby przyjemne z pożytecznym. Mógłby to robić jako pastor. Ekumenicznie.
No i powinien odprowadzić w ostatnią drogę tę wariatkę, co ostatnio mówiła, że woli dzieci (cudze) dać pederastom, niż katolom.
@redpill
OdpowiedzUsuńMoże on czeka na swoją szansę. W końcu czasy się, jak wiemy, zmieniają. Przyjdzie dobry moment, może i ten sklep otworzy.
Co do Czubaszek, ja wciąż utrzymuję, że jej nic nie jest. Ona zwyczajnie znalazła tę niszę po Urbanie i dobrze sobie w niej radzi.
Pozostaw mnie, proszę, z przekonaniem, że trzeba mieć dobrze pogniecione pod czapką, żeby szukać czegoś w niszy po Urbanie.
OdpowiedzUsuń@Przemo1
OdpowiedzUsuńKtóre to kobiety. Wymień, proszę.
@JSW
OdpowiedzUsuńMnie się wydaje, że to nie ma nic wspólnego z przekonaniami, po prostu uznali, że czas na biznes w tej dobrze rokującej dziedzinie.
@redpill
OdpowiedzUsuńZ miłą chęcią, ale chyba niestety jest tak jak mówię. To nie są wariaci. Opętani - może. Ale nie wariaci. Wystarczy zobaczyć jak im to dobrze służy.