Oto wczoraj pojawiła się informacja, że
Adam Michnik, występując jako emisariusz „Gazety Wyborczej”, w jednym ze
szwedzkich dzienników opublikował całostronicowy apel wzywający Szwedów do
ratowania jego projektu przed finansowym upadkiem, jaki nastąpił w wyniku
faszystowskiego ataku polskiego rządu na niezależność prasy w Polsce. Gdy tylko
wiadomość ta spotkała się z powszechnym zainteresowaniem, pojawiły się też
kierowane pod adresem Michnika, ale również samego tytułu, szyderstwa budowane
wokół opinii, że
„Gazeta Wyborcza” znalazła się na bruku, gdzie nie pozostaje jej nic innego jak
żebrać o papierosa. A ja w tej sytuacji pragnę zwrócić uwagę na parę kwestii,
które – choć oczywiście nie dają nam podstaw, by kwestionować fakt, że ów
straszny projekt się kończy – przynajmniej każą zwrócić uwagę na fakt, że o
żadnej żebraninie mowy być nie może. Jeśli bowiem weźmiemy pod uwagę oczywisty
fakt, że żebrakiem nazywamy kogoś kto za wyżebraną pomoc nie jest nam w stanie
zaproponować nic swojego, ale też tu w tym wypadku oczywistą prawdę, że
szwedzki dziennik zgodził się zamieścić ogłoszenie Michnika kompletnie za
darmo, to należy uznać, że Michnik i jego towarzystwo się nie sprzedają, ale
zwyczajnie proponują bardzo intratny z punktu widzenia Szwedów interes. I jest
kompletnie inną kwestią, czy dowodem na to, że ów interes jest wart zainwestowania,
skoro Szwedzi go potraktowali z uwagą.
A zatem kwestia rzekomego żebractwa jest
moim zdaniem rozstrzygnięta, natomiast nie da się ukryć, że wciąż realny pozostaje
problem upadku geszeftu pod tytułem „Gazeta Wyborcza”. Nawet jeśli Szwedzi tego jeszcze nie wiedzą,
faktem jest, że ta ich inwestycja jest jak psu na budę. Nawet jeśli wśród
czytelników owego szmatławca znajdzie się grupa osób, którzy wyślą Michnikowi
jakieś pieniądze, nawet jeśli tam się pojawi ktoś z większymi pieniędzmi i
zechce wykupić część udziałów w Agorze, to efekt tego gestu nie będzie większy
niż ten, jaki uzyskał George Soros ze swoimi 11% akcji zainwestowanych w ten
przekręt. „Wyborcza” zdycha i to jest coś, czego efekt wszyscy zaobserwujemy,
jeśli nie już za kilka miesięcy, to za rok czy najdalej dwa.
I proszę sobie wyobrazić, że do przedstawienia niniejszych refleksji skłoniło mnie nie owo szwedzkie ogłoszenie, ale coś co miało miejsce znacznie bliżej. Oto proszę sobie wyobrazić, że portal onet.pl, również wczoraj, jako jedną ze swoich czołowych informacji, podał zestawienie 17 największych wpadek językowych w wykonaniu powszechnie znanych osób. Jeśli ktoś się zastanawia dlaczego 17, a nie na przykład 20, chętnie wyjaśnię, ale to za chwilę. Póki co, proszę sobie wyobrazić, że swój ranking Onet zaczyna od Andrzeja Dudy i jego „rezurekcji”, następnie, jako numer 2, idzie anonimowa mieszkanka Krakowa, która kiedyś poinformowała miejskie służby o tym, że zaobserwowała na drzewie „laguna” zamiast legwana. Po niej idzie wpadka numer 3, że „tajemnicze ‘zwierzę’ na drzewie po bliższych oględzinach okazało się... francuskim rogalikiem, czyli croissantem”. Dalej przychodzi kolej na wpadkę numer 4, a tą mianowicie, że kiedy pewna pijana kobieta na stacji benzynowej wjechała samochodem w dystrybutor paliwa, jeden z policjantów próbujący ją zatrzymać pomylił się i zamiast „dystrybutor” krzyknął „instrybutor”. Jako wpadkę numer 5 mamy informację, że owa stacja benzynowa po nagłośnionym przez media zdarzeniu stała się miejscem kultowym. Po wpadce numer 5 przychodzi wpadka numer 6, a więc słynny „Borubar” śp. Lecha Kaczyńskiego. Numer 7 to „hatakumba” Patryka Jakiego. Po Patryku Jakim, jako numer 8, Onet przedstawia nam ministra Waszczykowskiego i jego słynny „San Escobar”. Dziewiątkę stanowi informacja, że wpadka Waszczykowskiego była komentowana na całym świecie. Numer 10 to historia pewnego policjanta, który podczas jednej z antyrządowych demonstracji użył słowa „kurwa”, a następnie głupio się tłumaczył, że on tylko krzyknął coś do swojego kolegi o przezwisku „Kulson”, na a dalej już idzie informacja, że od tego czasu w Polsce na policjantów mówi się „kulson”. Dalej idą wpadki oznaczone na liście numerami 11 i 12, a więc jakieś niegdysiejsze omyłki niegdysiejszego Ryszarda Petru. Jako numer 13, zapewne po to, by Ryszarda Petru natychmiast emocjonalnie unieważnić, wraca Lech Kaczyński z pamiętnym Irasiadem i informacją, że tak jak dziś cała Polska na policjanta mówi „Kulson”, tak w wyniku ówczesnej kompromitacji Lecha Kaczyńskiego, zwyczajowo na psa dowolnej rasy woła się „Irasiad”. Wpadka kolejna jest anonsowana numerem 14 i prowadzi nas do numeru 15, gdzie się dowiadujemy, że w dwóch swoich wpisach na Twitterze Andrzej Duda pisząc o Forcie Trump popełnił błąd i zamiast „fort” napisał „ford”, a następnie Nord Stream określił nazwą „North Stream”. Jako wpadka numer 16 pojawia się słowo „amelinium”, które w jakimś anonimowym filmiku na youtubie zastąpiło zwykłe aluminium. Numer 17 to już tylko informacja, że różnych wpadek jest bardzo dużo i one są powodem do śmiechu.
I to, jak sądzę, jest dobry moment by
wrócić do wcześniejszego pytania, czemu owa lista Onetu zawiera 17 wpadek, a
nie 10, czy 20, albo po prostu te najważniejsze cztery, czyli najświeższą w
postaci „rezurekcji” prezydenta Dudy, „San Escobaru” Waszczykowskiego, no i owych
straszliwych dwóch wpadek Lecha Kaczyńskiego z „Irasiadem” i „Borubarem”. Otóż,
w moim bladym bardzo pojęciu, Bartosz Węglarczyk zapragnął, by na fali
niedawnej „rezurekcji” pociągnąć temat i spróbować obalić rząd, przypominając
wcześniejsze wpadki, głównie Lecha Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy, no ale w celu
zachowania pozorów, przygotował w tym celu dodatkowy materiał, licząc na to, że
uda mu się dociągnąć do 20, jednak przy owym „amelinium” uznał że albo dalej w
to brnąć nie wypada, albo że za horyzontem już tylko czekają Kopacz,
Komorowski, Szczerba, Kidawa, Budka i cała reszta owej ferajny, a przecież nie
o to chodziło.
Bardzo to oczywiście jest wszystko
śmieszne, natomiast informacja jaką chciałem dziś przekazać jest nadzwyczaj
poważna i jest jak najbardziej związana z biznesową propozycją Adama Michnika,
na którą zwróciłem uwagę na początku tej notki. Otóż wszystko wskazuje na to,
że oni są już na progu ostatecznego upadku. „Gazeta Wyborcza” zbliża się do miejsca
gdzie czeka ostateczne bankructwo, Onet, jak sądzę, patrzy już tylko co kombinuje
Daniel Obajtek, a oni wszyscy drżą już tylko na myśl, co to będzie gdy Prawo i
Sprawiedliwość wygra po raz trzeci wybory i na scenie zostaną już tylko
Jarosław Kaczyński, jego koty i nowy ruch Bronisława Komorowskiego i Kosiniaka
Kamysza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.