Było tak, że
jadąc pociągiem Intercity z Przemyśla do Pragi, jakiś internetowy śmieszek
nagrał na telefonie odczytywany przez kierowcę pociągu w języku angielskim
komunikat, i stwierdzając z dziką satysfakcją, że człowiek zna język gorzej od
niego, wrzucił filmik do Sieci. Na filmik trafił któryś z dziennikarzy Onetu,
uznał że i od niego ów maszynista jest z angielskiego gorszy, ryknął śmiechem i opublikował na ten temat specjalny tekst. W swoim tekście szydzi ów mądrala z
kierowcy niemiłosiernie, nazywając go dowcipnie „lingwistą” i sugerując, że
jadący pociągiem pasażerowie słysząc ów popis musieli „zdębieć”, a jednocześnie
dzieli się spostrzeżeniami natury ogólnej, z których wynika, że Polacy, którzy
jeszcze kilka lat temu, gdy chodzi o znajomość języka angielskiego,
zdecydowanie wspinali się po europejskiej drabince, dziś niebezpiecznie kręcą się w okolicy dna.
Zanim przejdę dalej, proszę popatrzeć może
o czym mówimy:
O owych kompleksach, jakie dręczą wielu
z nas, gdy chodzi o język angielski, wspominałem tu wielokrotnie i aż do
znudzenia. Przypomnę jednak przy tej okazji, że nigdy nie chodziło mi
najbardziej o tych – a są ich niestety legiony – dla których znajomość języka
jest czymś za czym oni sami boleśnie tęsknią i co z ich punktu widzenia
świadczy o człowieku w stopniu kto wie, czy nie najwyższym, lecz o tych wszystkich,
którzy nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że gdy chodzi o znajomość języka,
nie przekraczają choćby poziomu pre-intermediate, szydzą z tych, którzy
nie znają go w ogóle. Ja do dziś pamiętam jak jedna z dziś już czołowych gwiazd
TVN-u, Arleta Zalewska, udała się przed laty do Sejmu i tam przepytywała
napotkanych posłów po angielsku, chcąc pokazać, jak kiepscy są oni na lingwistycznym
polu. Do dziś pamiętam jak ona, usiłując oczywiście mówić po angielsku,
poprosiła któregoś z polityków Prawa i Sprawiedliwości, by jej powiedział: „How
in English is the name of your ‘partaj’”. Ja oczywiście wiedziałem, skąd się
owo „partaj” wzięło: ona, wiedząc oczywiście, jak się czyta słowo „by”, czy
„cry”, uznała że podobnie jest ze słowem „party”, no i wyszło jak wyszło. I
znów, ja bym na tę jej biedę wzruszył ramionami, bo jakie to w końcu ma
znaczenie? W końcu Niemcy regularnie każde angielskie „w” czytają jak „w”, a „th”
jak „z”, co powoduje bardzo komiczny efekt w postaci sekwencji typu „Waj is zys
bir so worm?”, a Francuzów kompletnie nie da się zrozumieć, przez co oni starają
się w obcych językach w ogóle nie rozmawiać. W końcu nigdy nie zapomnę tego
brytyjskiego komentatora, który relacjonując mecz Anglików na stadionie w Chorzowie,
miejsce w którym się znalazł uparcie wymawiał „czirczał”. To nie ja jednak
zacząłem ten temat, tylko owa anglistka z TVN-u, i to ona jako pierwsza zaczęła
się krztusić z rozbawienia.
Od tego czasu minęły lata, a ja z
prawdziwą rozpaczą stwierdzam, że w owym językowym temacie nic się nie
zmieniło, tyle że teraz, skoro już nawet Donald Tusk potrafi coś tam przeczytać
po niemiecku, a nawet wydusić z siebie kilka zdań po angielsku, oni już się za politykami
nie uganiają, ale za to postanowili sprawdzać zwykłych ludzi.
Gdy wspomniany tekst ukazał się na
stronie internetowej portalu, a jednocześnie redakcja postanowiła go
zareklamować również na Twitterze, dowcipnym jak jasna cholera „etenszyn plis”,
na ów anons trafiła moja córka i skomentowała go w następujący sposób:
„Jestem
zniesmaczona sytuacją, w której pracownik PKP nie posiada perfekcyjnej
znajomości fonetyki angielskiej. Mam szwagra w Düsseldorf i ciotkę w
Northampton – zakosztowałam trochę świata i powiem wam, że tam na zachodzie to
się z nas śmieją. Kpią. Mówią na nas: polaki śmieszaki. Bo według nich jesteśmy
właśnie tacy ‘śmieszni’ i ta nasza wymowa... no najlepiej to mówię wam – zamknąć
mordę. Ja akurat skończyłam szkołę mając 5 z angielskiego, i jak już
wspomniałam byłam tu i tam, ale czasem to się brzydzę jak słucham tych polaków
co tak dukają jak wieśniaki. Raz też byłam z Bartoszem Węglarczykiem w takiej
włoskiej restauracji w Warszawie i kelner włoch przychodzi i mówi po angielsku ‘can
I take your order’, a Bartek tam że yes we would like to order two pizzas coś
tam, a ten włoch też taki szok, że on jest w 1/3 szkotem i super wymowa. Więc
to potwierdził. No nic, w każdym razie ja mam takie marzenie, że ten kraj
kiedyś będzie taki światowy i europejski, i że ludzie będą tak pięknie mówić po
angielsku jak np Angela Merkel, Emanuel Macron, Donald Tusk albo ja”.
Planowałem coś jeszcze dodać od siebie,
ale ponieważ widzę, że nic mądrzejszego od tego co napisało moje dziecko, do głowy
mi już nie przyjdzie, chciałem przedstawić jeszcze jeden filmik także z
Youtuba, na którym redaktorzy Onetu mogą sobie popodziwiać angielszczyznę
takiego choćby Jose Mourinho, prawdziwego Man of the World, a potem wspólnie z
nim się pośmiać z tego motorniczego w pociągu Przemyśl – Praga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.