środa, 26 maja 2021

Przepis na onet: kilo cebuli, kilo cebuli, kilo cebuli plus osiem dorodnych buraków

 

Było tak, że jadąc pociągiem Intercity z Przemyśla do Pragi, jakiś internetowy śmieszek nagrał na telefonie odczytywany przez kierowcę pociągu w języku angielskim komunikat, i stwierdzając z dziką satysfakcją, że człowiek zna język gorzej od niego, wrzucił filmik do Sieci. Na filmik trafił któryś z dziennikarzy Onetu, uznał że i od niego ów maszynista jest z angielskiego gorszy, ryknął śmiechem i opublikował na ten temat specjalny tekst. W swoim tekście szydzi ów mądrala z kierowcy niemiłosiernie, nazywając go dowcipnie „lingwistą” i sugerując, że jadący pociągiem pasażerowie słysząc ów popis musieli „zdębieć”, a jednocześnie dzieli się spostrzeżeniami natury ogólnej, z których wynika, że Polacy, którzy jeszcze kilka lat temu, gdy chodzi o znajomość języka angielskiego, zdecydowanie wspinali się po europejskiej drabince, dziś niebezpiecznie kręcą się w okolicy dna.

       Zanim przejdę dalej, proszę popatrzeć może o czym mówimy:



        O owych kompleksach, jakie dręczą wielu z nas, gdy chodzi o język angielski, wspominałem tu wielokrotnie i aż do znudzenia. Przypomnę jednak przy tej okazji, że nigdy nie chodziło mi najbardziej o tych – a są ich niestety legiony – dla których znajomość języka jest czymś za czym oni sami boleśnie tęsknią i co z ich punktu widzenia świadczy o człowieku w stopniu kto wie, czy nie najwyższym, lecz o tych wszystkich, którzy nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że gdy chodzi o znajomość języka, nie przekraczają choćby poziomu pre-intermediate, szydzą z tych, którzy nie znają go w ogóle. Ja do dziś pamiętam jak jedna z dziś już czołowych gwiazd TVN-u, Arleta Zalewska, udała się przed laty do Sejmu i tam przepytywała napotkanych posłów po angielsku, chcąc pokazać, jak kiepscy są oni na lingwistycznym polu. Do dziś pamiętam jak ona, usiłując oczywiście mówić po angielsku, poprosiła któregoś z polityków Prawa i Sprawiedliwości, by jej powiedział: „How in English is the name of your ‘partaj’”. Ja oczywiście wiedziałem, skąd się owo „partaj” wzięło: ona, wiedząc oczywiście, jak się czyta słowo „by”, czy „cry”, uznała że podobnie jest ze słowem „party”, no i wyszło jak wyszło. I znów, ja bym na tę jej biedę wzruszył ramionami, bo jakie to w końcu ma znaczenie? W końcu Niemcy regularnie każde angielskie „w” czytają jak „w”, a „th” jak „z”, co powoduje bardzo komiczny efekt w postaci sekwencji typu „Waj is zys bir so worm?”, a Francuzów kompletnie nie da się zrozumieć, przez co oni starają się w obcych językach w ogóle nie rozmawiać. W końcu nigdy nie zapomnę tego brytyjskiego komentatora, który relacjonując mecz Anglików na stadionie w Chorzowie, miejsce w którym się znalazł uparcie wymawiał „czirczał”. To nie ja jednak zacząłem ten temat, tylko owa anglistka z TVN-u, i to ona jako pierwsza zaczęła się krztusić z rozbawienia.

       Od tego czasu minęły lata, a ja z prawdziwą rozpaczą stwierdzam, że w owym językowym temacie nic się nie zmieniło, tyle że teraz, skoro już nawet Donald Tusk potrafi coś tam przeczytać po niemiecku, a nawet wydusić z siebie kilka zdań po angielsku, oni już się za politykami nie uganiają, ale za to postanowili sprawdzać zwykłych ludzi.

       Gdy wspomniany tekst ukazał się na stronie internetowej portalu, a jednocześnie redakcja postanowiła go zareklamować również na Twitterze, dowcipnym jak jasna cholera „etenszyn plis”, na ów anons trafiła moja córka i skomentowała go w następujący sposób:

Jestem zniesmaczona sytuacją, w której pracownik PKP nie posiada perfekcyjnej znajomości fonetyki angielskiej. Mam szwagra w Düsseldorf i ciotkę w Northampton – zakosztowałam trochę świata i powiem wam, że tam na zachodzie to się z nas śmieją. Kpią. Mówią na nas: polaki śmieszaki. Bo według nich jesteśmy właśnie tacy ‘śmieszni’ i ta nasza wymowa... no najlepiej to mówię wam – zamknąć mordę. Ja akurat skończyłam szkołę mając 5 z angielskiego, i jak już wspomniałam byłam tu i tam, ale czasem to się brzydzę jak słucham tych polaków co tak dukają jak wieśniaki. Raz też byłam z Bartoszem Węglarczykiem w takiej włoskiej restauracji w Warszawie i kelner włoch przychodzi i mówi po angielsku ‘can I take your order’, a Bartek tam że yes we would like to order two pizzas coś tam, a ten włoch też taki szok, że on jest w 1/3 szkotem i super wymowa. Więc to potwierdził. No nic, w każdym razie ja mam takie marzenie, że ten kraj kiedyś będzie taki światowy i europejski, i że ludzie będą tak pięknie mówić po angielsku jak np Angela Merkel, Emanuel Macron, Donald Tusk albo ja”.

       Planowałem coś jeszcze dodać od siebie, ale ponieważ widzę, że nic mądrzejszego od tego co napisało moje dziecko, do głowy mi już nie przyjdzie, chciałem przedstawić jeszcze jeden filmik także z Youtuba, na którym redaktorzy Onetu mogą sobie popodziwiać angielszczyznę takiego choćby Jose Mourinho, prawdziwego Man of the World, a potem wspólnie z nim się pośmiać z tego motorniczego w pociągu Przemyśl – Praga.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...