Od kilku dobrych miesięcy otrzymuję dość
regularnie maile od niejakiego Macieja Aleksandra Nowakowskiego, gdzie ów
człowiek zabawia się przekręcaniem imienia Toyah tak, by z niego stworzyć formę
„toyahuj”. Nowakowski kontaktuje się też ze mną na youtubie pod filmem, na
którym moja córka tańczy na swoim weselu. Odnalazł on ów film i postanowił go
komentować rzucając pod moim adresem różnego rodzaju obelgi, lub ewentualnie wyśmiewając
moje dziecko, że nie umie tańczyć. Właśnie otrzymałem kolejny mail od
Nowakowskiego z następująco sformułowanym adresem: „Whoyou, ty stary toyahuju”, oraz
rymowanką: „aborcjonista, którego ofiar w
szalom24 długa lista=”.
O Nowakowskim nie wiem nic, poza tym, że to
zapewne jeden z czytelników mojego bloga, którzy z jednej strony obsesyjnie
mnie nienawidzą, a z drugiej, nie są w stanie beze mnie żyć, i którzy
prawdopodobnie będą ze mną tak długo aż któryś z nas umrze. Wnioskując również
z zacytowanego powyżej maila, domyślam się, że Nowakowski, nawet jeśli ma do
mnie żal o różne rzeczy, to głównie o to, że ja mu podczas naszej wspólnej
przygody, jak rozumiem, zabroniłem komentowania na moim blogu, i on ten mój
gest przyrównuje do aborcji.
I tu muszę się z Nowakowskim zgodzić. Od pierwszego
dnia, jak zacząłem to miejsce traktować nie jak zabawę, lecz jako coś znacznie,
znacznie większego, zrozumiałem, że jeśli nie zaprowadzę tu porządku, owa banda
trolli, którzy, jak wiemy, potrafią być prawdziwą zmorą Internetu, mój projekt
w jednej chwili zniszczy. A więc zacząłem wszystkich ich stąd wyprowadzać za
uszy czwórkami, a niekiedy i dziesiątkami, bez litości, i zasadniczo bez
możliwości amnestii. Pozytywny efekt tego posunięcia jest taki, że, owszem, tu
panuje atmosfera umożliwiająca rozmowę, natomiast bardzo brzydkim jego
odpryskiem stało się to, że oni, widząc, że już sobie tu nie poużywają,
obrażają mnie, śląc do mnie, jak Nowakowski, obraźliwe maile, albo prowadzą ów
hejt na specjalnie do tego celu stworzonych blogach.
Jak to wygląda w praktyce, mieliśmy
okazję zaobserwować na przykładzie niejakiego Pantryjoty, którego inwencja
twórcza oraz zaangażowanie doprowadziło do tego, że skierowany wobec mnie pod
hasłem „rzygamy golonką” hejt zinstytucjonalizował się w formie swoistego fan
clubu. Dziś jest tak, że ów Pantryjota zamieści w Sieci tekst, dajmy na to, pod
tytułem: „Próba przemytu golonki do USA”, lub „Jaka muza pod golonkę”, a
wszyscy zainteresowani odbierają to jako sygnał do szyderstw.
Czy ta sytuacja mnie złości, lub martwi?
Oczywiście że nie. Powiedziałbym, że fakt, iż to co ja sobie myślę o świecie,
motywuje tak wiele osób aż do takiej aktywności, mi pochlebia. Pewnie wolałbym,
żeby oni, skoro już plują, starali się celować tak, by przy okazji nie
dostawało się moim dzieciom i żonie, no ale nawet i to, że oni postanowili w
końcu pójść ławą, przewracając przy okazji wszystko, co po drodze, świadczy o
tym, że ja im nie pozostawiłem wielkiego wyboru, a ta świadomość jest mi miła.
Zatem, gdy chodzi o mnie, oni mogą sobie szaleć do woli, zwłaszcza że ja nawet
nie mam możliwości się dowiedzieć, ilu ich tak naprawdę jest, kim oni są i
gdzie się kręcą.
Stało się jednak właśnie coś, co
sprawiło, że na to, co się wokół mojego bloga dzieje zacząłem patrzeć nieco
inaczej i też chyba nieco mniej naiwnie. Oto, jak wiele na to wskazuje, za owym
hejtem nie stoi jakiś wariat, którego rozzłościły moje poglądy i sposób, w jaki
je przedstawiam, ewentualnie fakt, że wyrzuciłem go z bloga, odbierając mu
jednocześnie możliwość popisywania się elokwencją, lecz akcja zorganizowana aż
w samych Niemczech. W czym rzecz? Otóż, jak się okazuje, wspomniany wcześniej
Pantryjota, od kilku lat występujący tu w Salonie24 również pod takimi nickami
jak Ruhla, Duch Azraela, Ojciec Podgrzybek, Orwocolor, Don Kwaczyński, Kultura
głupcze, Duby Smoleńskie, Bombastic, czy ostatnio Smoczyca Wawelska i Za
uszami, prowadzi również portal o bardzo prostym adresie pantryjota.pl,
zorientowany głównie na raportowanie treści zamieszczanych na moim blogu, oraz
organizowanie wokół nich bezprzykładnego hejtu. Z tego co widzę, ów Pantryjota
zgromadził u siebie część osób, które spotkał jeszcze przed laty tu w Salonie24
i oni wszyscy pomagają mu się tam udzielać, z tym, że oczywiście fuhrerem jest ów
Pantryjota plus, jak sam przyznaje, jego wspomniane wyżej wcielenia z Salonu.
Ktoś
pewnie zapyta, co z tymi Niemcami. Już wyjaśniam. O tym że portal pantryjota.pl
to projekt niemiecki i że zdecydowana większość odsłon rejestrowana w
Niemczech, informuje nas portal similarweb.com. A zatem, z jednej strony, można
wnioskować, że ów hejt spod znaku Golonki, który możemy od czasu do czasu
obserwować w Salonie24, to zaledwie jeden, mieszkający w Niemczech ochotnik, z być
może paroma współpracownikami, plus kilku frustratów tu w Polsce, takich jak
Sowiniec, czy Arthur.king. To natomiast co zwraca uwagę i wydaje się, że wymaga
reakcji, to fakt, że ów projekt ma bardzo mocne wsparcie zarówno finansowe, jak
i techniczne. Finansowe, bo ja nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że owe, jak sam przyznaje Pantryjota, co najmniej 9 osobnych historii na przestrzeni kilku
lat, mogło powstawać pro publico bono,
z czystej nienawiści do jakiegoś Golonki czy Goryllusa. Techniczne z kolei
przez to, że owe profile były tworzone są na różnych komputerach, z
wykorzystaniem różnych numerów IP, a dyskusje pod notkami bywa że są prowadzone
przez samego Pantryjotę w różnych wcieleniach jednocześnie. Proszę zresztą
rzucić okiem na to, co się dzieje aktualnie pod najnowszą notką rzekomego
nauczyciela akademickiego, Smoczycy Wawelskiej, gdzie w najlepsze dyskutują owa
Smoczyca, Ruhla, Don Kwaczyński oraz Za Uszami – a wszystko to oczywiście Pantryjota.
A skoro tak, to ja – choć słowo daję, że
bardzo niechętnie i z nadzieją, że coś mi się jednak pomyliło – muszę przyjąć,
że ktoś w dalekich Niemczech uznał, że nie zaszkodzi wydać parę euro na
zbudowanie wokół dwóch popularnych blogerów ściany ciężkiego, wielomiesięcznego
hejtu. Po co? Indywidualnie i w lokalnej skali po nic, ale, jak wiemy, prawdziwy
sukces można osiągnąć prowadząc drobne akcje na licznych, czasem wręcz nieistotnych
frontach. I znów, czy mnie to martwi, czy cieszy? Osobiście oczywiście czuję
się zaszczycony, jednak jeśli idzie o wymiar bardziej uniwersalny, robi się
trochę głupio, prawda?
Na koniec jeszcze jedna, moim zdaniem
niezwykle ciekawa, refleksja. Otóż, jak wiemy, ten blog prowadzony jest w dwóch
miejscach, w Salonie24, oraz na Blogspocie pod adresem toyah.pl, gdzie jeszcze
kilka miesięcy temu, ze względu na zmasowany atak hejtu byłem zmuszony wprowadzić
moderację komentarzy, których treść w większości sprowadzała się do wulgarnych
obelg i gróźb. Parokrotnie zdejmowałem ową blokadę, licząc na to, że sytuacja
się uspokoi, niestety za każdym razem nieskutecznie. I oto niedawno uwolniłem
komentarze po raz kolejny i… zrobiło się nagle czysto. Żadnych Ochujuków, żadnych
Toyahujów, czasem jakieś pretensje i tyle. Powiem szczerze, że w pierwszej
chwili ani nie wiedziałem, co się takiego stało, że ów hejt zniknął, ale też
nie próbowałem się nad tym zastanawiać. Dziś podejrzewam, że już wiem. Fundusze
zostały ograniczone i przeznaczone na jeden tylko odcinek. „Wyborcza” zwalnia
dziennikarzy, zamyka kolejne lokalne oddziały, biznes się orientuje na kina i popcorn,
no, a tu jeszcze mój ukochany toyah.pl zostaje puszczony samopas. Jest dobrze.
Tylko państwo Janke mają zmartwienie. Inna sprawa, czy o tym wiedzą?
Panie toyah! Znów Pan ogłasza, że poza Panem ze swoją rodziną, jakimiś "blogami" i chyba niejakim coryllusem nie ma żadnych innych ludzi na świecie.
OdpowiedzUsuńA ja zauważyłem, że jest co najmniej jeszcze jeden człowiek!
"Zgadnij, kotku, kto to taki?"
Andrzej Przytuła ze Skierniewic
@Andrzej Przytuła
OdpowiedzUsuńCzy mogę Panu w jakikolwiek sposób pomóc, czy wystarczy, że pozwolę Panu komentować na tym blogu?
Panie Krzysztofie, pozwolę sobie na taki drobny komentarz. Wierzę, że są czytelnicy tego bloga, którzy odnoszą się do niego życzliwie i chętnie go czytają chociaż rzadko zamieszczają swoje komentarze. Sam się do nich zaliczam. Pozdrawiam serdecznie i proszę o trzymanie poziomu.
OdpowiedzUsuń@Józef Bąk
OdpowiedzUsuńNie mam wyjścia. W momencie gdy obniżę poziom, mogę zacząć umierać.
Witaj Toyah,
OdpowiedzUsuńja również należę do "czytających", lecz "nie komentujących".
pozdrawiam serdecznie,
Margherita