Przedstawiam swój najnowszy felieton z „Warszawskiej
Gazety” i do zobaczenia po powrocie z Warszawy.
Zakończył się oficjalnie Rok Miłosierdzia
i papież Franciszek, jak najbardziej konsekwentnie i w sposób dla siebie
charakterystyczny, ogłosił, że „potrzebni są kapłani, którzy poświęcają swoje
życie posłudze jednania, tak aby wszyscy mieli możliwość doświadczenia
wyzwalającej mocy przebaczenia, jako że nikomu szczerze skruszonemu nie
zabrania się dostępu do miłości Ojca, który czeka jego powrotu”. A gdyby jakiemuś idiocie
przyszło do głowy uznać, że tym samym, aborcja przestała być grzechem,
doprecyzował swą myśl, pisząc dalej: „Z powodu tego wymagania, aby żadna
przeszkoda nie stała pomiędzy prośbą o pojednanie, a Bożym
przebaczeniem, udzielam od tej pory wszystkim kapłanom, na mocy ich posługi,
władzy rozgrzeszania osób, które popełniły grzech aborcji”. Choć dla
każdego z nas sprawa wydawałaby się cudownie prosta, okazało się, że nie ma
takiej oczywistości, która dla niektórych nie okazałaby się zagadką nie do
przejścia, i dziś już oczywiście ze strony pro-choice słyszymy okrzyki radości,
że wreszcie Kościół zezwolił na aborcję, a ze strony pro-life jęk rozpaczy w
dokładnie tej samej sprawie.
I to jest
coś, z czym się osobiście męczę od lat. Nie jestem bowiem w stanie zrozumieć,
jak z jednej strony ludzie, którzy nie wierzą ani w niebo, ani w piekło, ani w
Boga, ani w diabła, ani w grzech, ani w życie wieczne, mogą się aż tak
przejmować tym, jak ich postępowanie oceni Kościół, w który również wierzyć im
ani w głowie, a z drugiej strony, ci, którym wydawałoby się, że owa
niezgłębiona tajemnica Boga jednocześnie nieskończenie miłosiernego, oraz,
równie nieskończenie sprawiedliwego, powinna nie pozwalać spokojnie spać, tak
bardzo proszą, by On może jednak był trochę bardziej sprawiedliwy, niż
miłosierny.
I powiem
szczerze, że tu już bardziej rozumiem tych wszystkich bezbożników, dla których,
mimo że dla nich oczywiście Boga jak nie było tak nie ma, a Kościół to nic
więcej, jak pedofilska grupa przestępcza, wiadomość, że oto papież zlikwidował
instytucję grzechu, to wiadomość w sumie dobra. Po pierwsze, diabli wiedzą, jak
to ostatecznie jest z tą religią i nie zaszkodzi mieć jakąś ścieżkę ucieczki,
no a po drugie, skoro grzech nie istnieje, świat się stanie bardziej wesoły i
będzie się żyło przyjemniej. A zatem, czy papież ma rację, czy jej nie ma, dla
nich owe złudzenia to czysty zysk. Inaczej jest z „naszymi”. Oto powstaje
pytanie, dlaczego tylu z nas, teraz, gdy Franciszek mocą swojej władzy
proklamuje Bożą Miłość, która ogarnia wszystkich, co jej szczerze pragną, robi
wrażenie tak pewnych siebie, że na samą myśl o tym, że jakiś grzesznik dostanie
to, na co ich zdaniem nie zasłużył, zaczynają zgrzytać zębami?
Bardzo to ciekawe, bo jeśli faktycznie papież
się myli, to marny nasz los, a jeśli mówi prawdę, to popełniamy grzech
przeciwko Duchowi Świętemu i lepiej też dla nas byśmy się nie narodzili.
Za chwilę
wsiadam w największy sukces ośmiu lat władzy Platformy Obywatelskiej, czyli express
Pendolino, i pędzę do Warszawy, by w Arkadach Kubickiego przez dwa dni spotykać
się z Czytelnikami. Wszystkich serdecznie zapraszam. Dziś i jutro od 10 do 18,
stoisko nr 11.
Czytam Pana blog od jakiegoś czasu, kupiłem też kilka Pańskich książek, jednak ostatnio coraz bardziej z Pańskich wpisów uderza pogardą dla tych, którzy ośmielają się widzieć co się dzieje w Kościele i do czego to prostą drogą prowadzi.Jest to szczególnie widoczne w tym wpisie i we wcześniejszych o odrzuceniu przez PiS inicjatywy ustawodawczej o zakazie aborcji oraz o pytaniach czterech biskupów. Z całym szacunkiem, ale pisanie , że nigdy nie mógł Pan zrozumieć czemu ateistów zależy na zniesieniu przez Kościół najlepiej wszystkich grzechów dowodzi zupełnego niezrozumienia tego, o co toczy się wojna między dziećmi światła a dziećmi ciemności. I czemu służy rozmywanie doktryny, czemu właśnie usiłują się przeciwstawić ci czterej kardynałowie i ludzie myślący z troską o Kościele i dostrzegający czym właśnie kończy się 50 lat posoborowego otwarcia na człowieka i inne nowości. Czy Pan świętował wraz z Papieżem 500-lecie reformacji?
OdpowiedzUsuń@Michał Pawlak
OdpowiedzUsuńManipulacja! Ja nie gardzę tymi, którzy "ośmielają się widzieć to, co się dzieje w Kościele", ale tymi, którzy gardzą Papieżem Franciszkiem. To że użył Pan tej figury świadczy o pańskiej głębokiej nieuczciwości.