Z
Witoldem Gadowskim mieliśmy tu spokój – a ja osobiście miałem nadzieję, że wieczny
– niestety w międzyczasie Prawo i Sprawiedliwość przejęło państwowe media, no i
okazało się, że wśród całej tej menażerii, z Wolskim i Targalskim na czele, znalazł
się też wspomniany Gadowski. Moją opinię na temat tego człowieka Czytelnicy
znają i jestem pewien, że nie potrzebuję jej tu powtarzać, natomiast przyznaję,
że w odróżnieniu choćby od obu wymienionych osób, on przynajmniej od czasu do
czasu nie włóczy się od rana do wieczora po mieście i coś tam za te nędzne
grosze, które dostaje od TVP, próbuje jednak robić. Dziś, jak widzę, jest to
cykl reportaży z różnych stron świata, pod wspólnym tytułem „Łowca smoków”. O
co w tym przedsięwzięciu miało oryginalnie chodzić, najlepiej pokazuje
zapowiedź pierwszego odcinka owych wypraw. Proszę się trzymać foteli:
„Reportaż
o najgroźniejszej mafii Europy, Ndranghetcie. Autor przedostaje się do serca
tej brutalnej organizacji, włoskiej miejscowości San Luca gdzie rozmawia m.in.
z członkami mafijnych klanów. Z przeprowadzonych wywiadów wyłania się
wstrząsający obraz dzisiejszego południa Włoch”.
Nie wiem, jak to się stało, ale jakimś
cudem obejrzałem dłuższy fragment pierwszego odcinka tego czegoś i daję słowo,
że przez przeważającą część programu oglądaliśmy wyłącznie Gadowskiego robiącego
miny do papierosa, rozmawiającego z jakimiś wieśniakami na temat owej mitycznej
mafii i ich rzekomo rozpaczliwej sytuacji, czekając jednocześnie na zapowiadane
od początku spotkanie z owej Ndranghetty głównym szefem, do którego oczywiście
nigdy nie dochodzi. Czemu? Jak to czemu? Ndranghetta obiecał że przyjdzie, ale
nie przyszedł. Czy to wina Gadowskiego?.
Ja wiem, że to brzmi mało wiarygodnie, ale
na kolejny odcinek projektu Witolda Gadowskiego „Łowca smoków” trafiłem równie
przypadkowo, natomiast przyznaję, że nie żałuję, bo tym razem było równie
dobrze, a kto wie, czy nie lepiej. Tym razem Gadowski pojechał do Tadżykistanu,
by nam pokazać, jak wygląda z jednej strony najbiedniejszy i najmniej
demokratycznie rządzony kraj byłego Związku Sowieckiego, a z drugiej
najważniejszy dziś podobno punkt przemytu afganistańskich narkotyków. Już w
pierwszych minutach wspomnianego odcinka zapowiedział Gadowski, że on tym razem
ze swoją kamerą i papierosem zajrzy do samego centrum owego biznesu i pokaże
nam, w jaki sposób przemycane są narkotyki z Afganistanu do Europy, to
natomiast, co w efekcie dostaliśmy, to rozmowa z jakimś lokalnym ważniakiem
wyposażonym w pierwszej klasy laptop z logo w postaci słynnego nadgryzionego
jabłka, tłumaczącym nam, że w Tadżykistanie nie ma demokracji i za każdym
rogiem czai się ruski agent. Tu zresztą zrobiło się naprawdę niebezpiecznie, bo
w pewnym momencie Gadowski tak się rozochocił, że poinformował swojego
gospodarza, że gdyby w Polsce doszło do takiego łamania demokracji jak w
Tadżykisanie, naród by wyszedł na ulicę, a następnie – zapewne dla
potwierdzenia przedstawionej tezy – pokazał nam wspomnianą ulicę, po której
przechadzała się roześmiana grupa dziewcząt plus jakiś facet – jak rozumiemy
ruski agent – z komórką przy uchu.
Kiedy już się dowiedzieliśmy, jak w tym
Tadżykistanie, gdzie nie dość, że nie ma Jarosława Kaczyńskiego, to nawet
prezesa Rzeplińskiego, jest źle, zwlekł się Gadowski ciemnym porankiem z łóżka,
zapalił kolejnego papierosa, zrobił kolejna minę, zapakował do samochodu z
miejscowym kierowcą i wyruszył w stronę Afganistanu w poszukiwaniu przemytników
z afgańską heroiną. Tu jednak również, podobnie jak wcześniej w przypadku
włoskiej mafii, do spotkania nie doszło. Okazało się bowiem, że kiedy Gadowski
ze swoim miejscowym przewodnikiem dojechali na miejsce, z powodu zapowiedzianej
wizyty prezydenta kraju, wszędzie było pełno policji i przemytnicy się
pochowali, a Gadowski, by nie zostać aresztowany, musiał policjantom dać
łapówkę. Tyle wszystkiego, że już na sam koniec udało mu się wymyślić ów
fantastyczny bon mot: „Szukaliśmy smoka, a znaleźliśmy się w jego wnętrzu”.
Jasne. W mieszkaniu tego gościa z Applem.
Nie mam do końca pewności co do tego, czy
dobrze oceniam sytuację, ale mam wrażenie, że pomysł na „naszą” telewizję jest
taki, by na 8 lat propagandy TVN24 zareagować dokładnie tym samym, tyle że
lepiej, no i oczywiście z prawdą, prawdą i tylko prawdą. A zatem zamiast „Szkła
Kontaktowego” dostaliśmy „W tyle wizji”, zamiast „Kawy na ławę” zaproponowano
nam „Woronicza 17”, w miejsce „Faktów po faktach” dano nam „Po dwudziestej”, no
i wreszcie tam gdzie Ewa Ewart przedstawia, postanowiono wystawić
Gadowskiego. No i tu podejrzewam, że zupełnie
niechcąco – w końcu, jak się domyślam, co by o nim nie mówić, Witold Gadowski
to szczery człowiek – samo życie dopisało znakomitą pointę do tego, co nam dziś
oferuje przejęta z rąk Platformy Obywatelskiej publiczna telewizja. Otóż proszę
sobie wyobrazić, że, podsumowując swoją niefortunną wyprawę do „gniazda smoka”,
Gadowski wyznał, że tak naprawdę jedynym efektem wyprawy do wyjazdu do granic Afganistanu
było to, że on od miejscowego jedzenia dostał rozwolnienia.
Właśnie tak, i daję słowo, że ja tu niczego nie zmyślam. To jest dokładnie
to co on powiedział na koniec swojego reportażu: jedynym efektem owego
przedsięwzięcia było to, że on i jego kamerzysta dostali rozwolnienia.
A zatem, tak to niestety wygląda:
Warzecha z Ogórkową udają odpowiednio Kamila Dąbrowę i śp. Marię Czubaszek,
Rachoń Rymanowskiego, Wolski Młynarskiego, a Gadowski Ewę Ewart. I niestety
wszystko wskazuje na to, że układ sił w mediach jest dziś taki, że, póki co,
„naszym” pozostaje wyłącznie ta biegunka. Wypada mieć tylko nadzieję, że
większość Polaków ogląda telewizję wyłącznie ze względu na mydlane opery i
teleturnieje, a radia słucha wyłącznie dla piosenek, bo inaczej jest już po nas.
Wszystkim zainteresowanym tym, co
tu się pojawia, polecam księgarnię pod adresem www.coryllus.pl, gdzie można kupować moje książki.
Panie toyah. Uprzejmie Pana informuję,
OdpowiedzUsuńże na świecie są jeszcze inni ludzie,
a nie tylko toyah ze swoją rodziną
i niejaki coryllus.
Z poważaniem -
Andrzej Przytuła, człowiek ze Skierniewic
Ty o Gadowskim, Coryllus o Pawlickim.
OdpowiedzUsuńOni Wam tego nie wybaczą. Wybaczą tym, z którymi utrzymują kontakt wzrokowy i do których strzelają zza barykady swoimi ślepakami. Wy stoicie za ich barykadą i śmiejecie się z odłoniętych dupsk. Tego się nie wybacza.
Ale dzięki za te chwile śmiechu.
Zamiast kopiować wzory PRL i III RP, obciążać nas znienawidzonym abonamentem RTV,trzeba było przejąć jakąś lokalną telewizję, np. była do kupienia TV Kujawy, zatrudnić młodych i zdolnych ludzi, jeszcze niezmanierowanych, i dać im szansę na produkowanie obiektywnych programów publicystycznych i filmów autorskich z oszczędnym dofinansowaniem (patrz Wielka Brytania jako wzór łączenia sztuki z biznesem i propaganda imperialną). Zgadzam się, niestety, to co robią "nasi" to żenada i zapowiedź klęski politycznej, a zarazem zaprzepaszczenie nadziei narodu po raz kolejny. – Mirosław Antoni Glazik ( M.A.G. ) – nauczyciel i pisarz
OdpowiedzUsuń@Andrzej Przytuła
OdpowiedzUsuńTak też myślałem, że są jeszcze Skierniewice, a w nich człowiek nazwiskiem Przytuła.
@betacool
OdpowiedzUsuńOni nas już dawno skazali na niebyt.
@Mirek Glazik
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale kto to miał zrobić? Gadowski?