Dziś zapraszam do czytania mojego najnowszego
felietonu z „Warszawskiej Gazety”. Sam tekst jest nieco w stosunku do oryginału
zmieniony i pod zmienionym tytułem, no ale wciąż tradycyjnie na 444 słowa i równie, mam nadzieję, mocny.
Wydaje się, że
tegoroczny dzień Wszystkich Świętych był o tyle szczególny, że przez ludzi występnych
został umieszczony w cieniu zbliżających się ekshumacji. I to rozumiem.
Naprzeciwko siebie mamy osoby, które czując nadchodzący koniec, są gotowe na
wiele. To jednak do czego doszło na naszym cmentarzu robi wrażenie. Ale
zacznijmy od początku.
Otóż, jak niektórzy z nas wciąż pamiętają,
wśród ofiar smoleńskiej katastrofy znalazła się też senator Krystyna Bochenek.
Ponieważ Bochenek w sposób naturalny była związana z Platformą Obywatelską, jej
rodzina – w sposób równie naturalny – w dzisiejszej awanturze zachowuje pozycje
wrogie obecnej władzy. Mąż Krystyny Bochenek, znany katowicki kardiochirurg,
Andrzej Bochenek, nie należy akurat do tej części tak zwanych „rodzin
smoleńskich”, którą od czasu do czasu możemy oglądać w telewizji, niemniej
jednak zdarzyło się – a ja, będąc wciąż podłączony do tej niekończącej się
debaty, oczywiście tego nie przegapiłem – że pewnego dnia, w owej debaty ferworze,
ów dobry doktor oświadczył, jak najbardziej publicznie, że on akurat ze smoleńską
awanturą nie ma najmniejszego problemu, a to z tego prostego powodu, że jego
żona, po przywiezieniu jej szczątków do Polski, została skremowana.
I oto dziś – „Warszawska Gazeta” ukazuje
się w piątek, a tekst tego felietonu powstaje odpowiednio wcześniej – dwukrotnie
zaszedłem na katowicki cmentarz, a ponieważ droga do miejsca, gdzie spoczywają
moi rodzice, prowadzi tuż obok grobu Krystyny Bochenek, nie mogłem nie
zauważyć, że ktoś tam właśnie przylepił kartkę – zwykłą kartkę z zeszytu – z
następującą informacją: „Rodzina jest przeciwko ekshumacjom”.
To nie jest ani ironia, ani żart, ani
poetyckie wprowadzenie do kolejnej części tych refleksji. Stało się
autentycznie tak, że ktoś na nagrobnej tablicy zmarłej w Smoleńsku Krystyny
Bochenek przykleił kartkę z napisem „Rodzina jest przeciwko ekshumacjom”, a co
jeszcze ciekawsze, przez cały dzień, nikt tego idiotyzmu nie usunął. Dlaczego?
Nie wiem. Natomiast głupio to mówić, ale mam pokusę założyć, że przez cały
dzień, jedynymi osobami, które grób Krystyny Bochenek – lokalnej gwiazdy i
celebrytki – nawiedziły, były osoby obce, plus grupa sympatyków KOD-u, a trudno
sobie wyobrazić, żeby to któryś z nich nagle z tego powodu poczuł niepokój. Tak
sobie myślę i daję słowo, że nie chce być inaczej.
Krystyna Bochenek, lokalna dziennikarka,
senator Platformy Obywatelskiej, organizatorka inicjatywy pod nazwą
„Ogólnopolskie dyktando”, poleciała z prezydentem Lechem Kaczyńskim na
uroczystości katyńskie i tam poniosła okrutną śmierć. Jej mąż, jak sam
przyznał, tak, by raz na zawsze mieć ze sprawą spokój, kazał jej ciało spalić.
Dziś na jej grobie na katowickim cmentarzu, w ramach kolejnej odsłony walki o
władzę, pojawiła się kartka z napisem „Rodzina jest przeciwko ekshumacjom”.
Przepraszam bardzo, ale w tej sytuacji
pozostaje już tylko śladem pewnego peerelowskiego teleturnieju zawołać: „Czas
minął – walizka stracona”. Moim skromnym bowiem zdaniem rodzina ś.p. Krystyny Bochenek
może być równie dobrze przeciwko gazociągowi Polska – Australia.
Wszystkich zapraszam do księgarni pod adresem www.coryllus.pl,
gdzie można kupować moje książki. Serdecznie zachęcam.
Panie Krzysztofie, chciałbym się podzielić z Panem następującą refleksją. Proszę sobie wyobrazić, że w wyniku ekshumacji okaże się, że doczesne szczątki Śp. Krystyny Bochenek znajdują się w grobie innej ofiary katastrofy. Z tego co pamiętam takich kremacji było wykonanych kilkanaście. Jestem bardzo ciekawy postawy rodzin tych osób, których szczątki zostaną odnalezione w innych grobach, a które przeprowadziły kremację.
OdpowiedzUsuń@Józef Bąk
OdpowiedzUsuńJuż o tym tu była mowa. Moim zdaniem jednak dr Bochenek to twardy facet. On sobie i z tym poradzi.