czwartek, 3 listopada 2016

Od Krakowa zajeżdża siarką

My tu się modą ze zrozumiałych względów nie zajmujemy – ostatni i chyba jedyny raz, jak pisałem tu na ten temat, to ten wiele lat temu na temat akcji firmy Cropp pod nazwą „obciągamy guziki”– i oto, okazuje się, że słynne zawołanie naszego noblisty „the times they are a-changing” zrealizowało się w postaci parodii. Jak się okazuje, znana jak się zdaje firma odzieżowa o nazwie Reporter zmieniła właściciela, przyjęła nazwę Medicine, a konkretnie Medicine Everyday Therapy i postanowiła pójść w biznes, gdzie seks, a już zwłaszcza dowcipy na temat obciągania dziurek, są zwyczajnie nudne, a to co pozostaje, to porządny, solidny satanizm. Oto nowa marka przedstawiła unikalną linię strojów, w których estetycznym centrum znajduje się prosty i bezdyskusyjny wizerunek Diabła, zaprezentowany przy pomocy bardzo charakterystycznej grafiki. I nie chodzi w żaden sposób o to, co znamy choćby z okładek heavy metalowych płyt, czyli o te krzyże, odwrócone pentagramy, czy ową charakterystyczna czerń. Tam oczywiście, jeśli rzucimy okiem na całość tej oferty, owszem, znajdziemy te wszystkie czaszki i groby, to jednak co się tam pojawia w jednym i tylko jednym momencie, a co możemy jak najbardziej zobaczyć na tych T-shirtach, to dosłowny i jednoznaczny Diabeł.
Żeby nie tworzyć niepotrzebnego napięcia, kiedy sytuacja jest naprawdę poważna, przedstawiam odpowiedni obrazek:


Myśmy tu próbowali przez parę dni odcyfrować to, co oni tam postanowili uczcić i powiem szczerze, że w pewnym momencie wydawało się, że te usiłowania skończą się porażką. I oto nagle okazało się, że JEST! Oto mamy odpowiedź. Okazuje się, że firma Medicine na swoich koszulkach umieściła ilustrację „Boskiej Komedii” Dantego autorstwa włoskiego artysty nazwiskiem Cornelis Galle, a stanowiącą powtórzenie wcześniejszego obrazu niejakiego Lodovico Cardi, znanego jako Cigoli, a przedstawiającego Lucyfera. Jak się przy tym dowiadujemy, ów wizerunek jest o tyle wyjątkowy, że przede wszystkim ukazuje Lucyfera w jego pełnej postaci, co w ówczesnej sztuce podobno stanowiło rzadkość, ale też w trzech wyobrażeniach, a więc demona o trzech twarzach, aseksualnego człowieka, oraz drapieżcy. Oto kolejny obrazek:


Ktoś powie, że tu nie ma o czym gadać, bo tego całego Medicine nikt tak naprawdę nawet nie zna i jedynym efektem tego tekstu będzie to że wszyscy się rzucą do lokalnych galerii i zaczną się rozglądać za odpowiednim sklepem. Otóż jest jednak tak, że my tu nikogo do niczego nie musimy zachęcać. Sieć Medicine ma już wystarczająco solidną pozycję na rynku, by nasza opinia na ich temat nie miała najmniejszego znaczenia. Oni mają swoje sklepy we wszystkich ważniejszych punktach w kraju, sąsiadując z takimi markami jak Zara, czy Orsey. Natomiast, owszem, możemy tu sobie na jej temat porozmawiać. A nie ma wątpliwości, że jest o czym. Otóż to co robi wrażenie, to fakt że owa kolekcja – jak się należy domyślać, związana z minionym już szczęśliwie świętem Hallowe’en – została nagle uzupełniona nie przez jakieś nudne do porzygania trumny, czy głupie kościotrupy, lecz przez obraz samego Lucyfera, którego jeśli ktoś dotychczas miał ochotę szukać, to z całą pewnością nie na T-shirtach. Przepraszam bardzo, ale w jaki sposób jacyś ukraińscy projektanci mody nagle mieli się okazać specjalistami od średniowiecznej sztuki sakralnej? Czy nie jest bowiem tak, że oni w pierwszej kolejności byli owymi specjalistami, a dopiero potem wzięli się za biznes odzieżowy? Czy nie jest tak, że ta akurat koszulka to gest przede wszystkim pod adresem prawdziwych fanów?
Ukraińscy? Otóż to. Jak się okazuje, firma Medicine to biznes, który do nas zawitał prosto z Ukrainy. A oto pełna informacja
No i skoro dotarliśmy już aż tak daleko, to powiedzmy sobie jedną, z całą pewnością wartą uwagi, rzecz. Biorą się za nas lepsi szatani. I niech nam się nie wydaje, że tu chodzi o politykę. Polityka tu nie ma nic do rzeczy. No może tylko trochę, jeśli rzucimy okiem na ów adres: ul. Na Zjeździe 11, 30 - 527 Kraków. Tak się jakoś ostatnio składa, że człowiek otwiera lodówkę, a tam… Kraków.

Przypominam, że moje książki są niezmiennie do kupienia w księgarni na stronie www.coryllus.pl.







4 komentarze:

  1. Promowanie Statnizmu w takiej postaci to beszczelnosc w czystej postaci- tu ma Pan racje - i nalezy z tym walczyc.
    Ale po co pisze pan glupoty o tym ze robia to Ukraincy?
    "Medicine.." to marka Polskiej firmy BRANDBQ Sp. z o.o. z Krakowa. Biorac pod uwage umiejscowienie tej firmy - Rybitwy, mozna sadzic ze jest zwiazana z ludzmi firmy Arman(House, Cropp) wykupionej wiele lat temu przez gdanskie LPP(obecnie placace podatki gdzies na Cyprze czy innym Giblartarze).
    Link przez pana zalaczony to oferta wspolpracy dla kogos kto chcialby wejsc z nimi we franczyze. Wiadomo ze firmy z Polskie Republiki Bananowej zwanej dla niepoznaki RP maja zakazany handel na zachod od Odry to pchaja sie tylko na wschod (Ukraina, Rosja itd).
    Prosze wiecj nie rzucac oszczerstw na Ukraincow(bo to grzech podwojny oszczerstwo i nawolywanie do nienawisci) jakoby promowali w polsce Satanizm bo sa to nasi wlasni "byznesmeni" wyrosli na wspolpracy z Ubekami..
    Jak Pan nie ma o czym pisac a chce pan rzucac kamieniami to prosze rzucac w Morawieckiego co sprzedaje Polakow za psie pieniadze Niemcom..
    http://natemat.pl/179047,ile-musimy-zaplacic-za-przychylnosc-mercedesa-morawiecki-nie-bedzie-to-kwota-znaczaca

    OdpowiedzUsuń
  2. @dragonball
    Zobaczyłem na ich stronie cyrylicę i to stąd. Ja na widok cyrylicy dostaję wysypki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lucyfer na koszulce? Satanizm jest bardziej szkodliwy jako idea niż jako obrazek, a idea satanistyczna jest dziś w zasadzie ogólnie przyjęta i uznawana za coś właściwego. "Non serviam" to teraz powszechne hasło. Satanizmu nie trzeba promować wizerunkami Lucka, satanizm promuje się jako "europejskie wartości", ewentualnie "dystrybucję sieciową", "rozwój osobisty", albo "asertywność". Natomiast interesująca wydaje mi się wymowa tej fotografii reklamowej, gdzie widzimy dziewczynę - aniołka, uosobienie niewinności w białej koszulce... z wizerunkiem diabła. To jest dobra paralela tego, o czym napisałem wcześniej - dziś diabeł jest uosobieniem dobra i niewinności, najczęściej skrzywdzonej przez zły "ciemnogród", roztacza swoją troskliwą opiekę nad "mniejszościami" lub "wykluczonymi", roni łzy nad cierpieniem zwierząt i każdemu by nieba przychylił. Nikt już nie wierzy w wizerunek Lucyfera jako kozła-obojnaka. Rogi z lampkami w środku zakłada się dzieciom, bo to taka świetna zabawa. Dzisiejszy diabeł wygląda jak przedstawiciel towarzystwa ubezpieczeniowego i zachowuje się nienagannie. Nie śmierdzi siarką, pachnie dobrymi perfumami, i łagodnymi słowy, bez sladu mowy nienawiści, perswaduje życiową konieczność podpisania cyrografu. Ta fotografia i koszulka to taki żart, kawał, buhahaha, kup se człowieku koszulkę z Lucyferem, bo gdyby nie on, niczego byś nie miał.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Widuch
    Pełna zgoda. Z tym zastrzeżeniem, że znak ma znaczenie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...