Przebieg wizyty prezydenta Obamy w Polsce i jej medialna obsługa były jakie były i na jeden i drugi temat powiedziano, nie tylko tu zresztą, wystarczająco dużo. Gdyby się dziś jednak zastanowić, co po tej wizycie pozostało, to przede wszystkim to, że Jarosław Kaczyński, wbrew swoim zapowiedziom, podał jednak rękę Bronisławowi Komorowskiemu, że wręczył prezydentowi Obamie memoriał w sprawie Smoleńska – i nie ma, cholera jasna, sposobu, by się dowiedzieć, co tam zostało napisane – że prezydent Obama spotkał się z rodzinami ofiar, i że zaliczył wpadkę w postaci pióra. A więc, jak się okazuje, nawet coś tak z punktu widzenia państwa i jego najwyższych służb istotnego, jak wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych, jest konsumowana wyłącznie przez Jarosława Kaczyńskiego i ruch, który wokół niego od ponad roku się organizuje, natomiast reżimowi pozostaje już tylko się zastanawiać, jak by można propagandowo wykorzystać sprawę tego niepiszącego pióra. Oto układ sił na kilka miesięcy przed wyborami i prawdopodobnym końcem władzy Systemu.
Kiedy po raz pierwszy pojawiły się informacje o tym, że do Polski przyjedzie Barack Obama, towarzyszyła im wiadomość, że on pojedzie do Krakowa, i na Wawelu odda cześć zamordowanej w Smoleńsku Prezydenckiej Parze. Później, okazało się, że jakoś udało się ten Kraków skreślić, i że Obama zaledwie złoży kwiaty pod tablicą na ścianie Muzeum Powstania Warszawskiego. I oto dziś nagle, wychodzi na to, że gdyby tę wizytę opisać jakoś matematycznie, to ona tak naprawdę stanowiła wyłącznie gest pod adresem tej części Polski, która traktuje to co się stało 10 kwietnia 2010 roku jako wielką narodową katastrofę. Cała reszta, to był tylko zbiór gestów i słów, bez żadnego praktycznego, ale nawet i politycznego znaczenia, takich choćby jak to, że Napieralski zrobił parę zdjęć komórką, a Frasyniuk uznał to za wieśniactwo. Gdyby się zastanowić, po co w ogóle ta wizyta tak naprawdę się odbyła, to nie można znaleźć innej odpowiedzi, jak tylko tę jedną – żeby pokazać tej części Polski, że Ameryka nie zapomniała. Oczywiście, powiedziane to zostało bardzo dyskretnie, niemal niezauważalnie, przykryte całą kupą elementów osłonowych, ale powiedziane zostało. I tak naprawdę powiedziane zostało tylko to. Nic więcej.
Dlaczego ta wizyta została przez stronę amerykańską przygotowana w ten sposób? Nie mam pojęcia. Zresztą nie sądzę, żeby ktokolwiek mógł na ten temat powiedziec coś rozstrzygającego. Amerykańska polityka wobec Europy i świata jest pochodną tak wielu, najczęściej bardzo tajemniczych, wewnętrznych interesów Stanów Zjednoczonych, że nie ma nawet co próbować kombinować. Nie zdziwiłoby mnie nawet, gdyby się okazało, ze sam Barack Obama też nie ma co do tego pełnej wiedzy. W tej sytuacji, opinie jakichś amerykanistów i profesorów z instytutów spraw międzynarodowych, mało mnie tu obchodzą, zwłaszcza gdy, jak się zdaje, oni i tak najczęściej sądzą, że ona była tak a nie inna, tylko po to, żeby Jarosław Kaczyński mógł podać rękę Komorowskiemu.
Wczoraj miałem bardzo miłą okazję wysłuchać rozmowy, jaką Bogdan Rymanowski przeprowadził z Anną Fotygą. Nie będą tu streszczał wszystkiego co minister Fotyga mówiła, ani tym bardziej zachwycał się nad przenikliwością i głębią jej wypowiedzi, bo kto na ten temat coś wie, to wie wszystko, a kto nie wie, i tak będzie sądził, że ona z całą pewnością zrobiła z siebie osła, a ja, jako stary pisowiec, piszę jak piszę, bo mi za to płacą. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na pewien, moim zdaniem niezwykle interesujący element jej relacji. Otóż Fotyga mówi, że na niej zrobiło wrażenie kompletnie nieprofesjonalne przygotowanie tej wizyty przez polskie służby ochrony rządu. Opisuje ona, jak to przed opóźniającym się przyjazdem Baracka Obamy do Pałacu Prezydenckiego, na górze Pałacu siedzieli już zaproszeni na szczyt prezydenci, a na dole przed drzwiami stał Bronisław Komorowski i czekał aż Obama się pokaże. Mówi Fotyga, że jeśli służby działają sprawnie, to informują prezydenta co do sekundy o tym, co się dzieje i co się stanie za chwilę. Komorowski mógł spokojnie siedzieć na górze ze swoimi gośćmi, a pół minuty przed przyjazdem Obamy zejść na dół i go spokojnie przyjąć. No ale stał tak jak bałwan pół godziny, przestępował z nogi na nogę i tracił czas.
Ale Anna Fotyga opisuje też organizację spotkania Baracka Obamy z rodzinami ofiar w Katedrze Polowej. Organizację przeprowadzoną bez udziału BOR-u, wyłącznie przez stronę amerykańską i kilka osób reprezentujących rodziny. No i mówi Fotyga, że tam wszystko było zgrane co do sekundy, każdy element tego spotkania był dopracowany z doskonalą starannością, wszystko się odbyło bez najmniejszego zarzutu. Ktoś się może zapytać, czemu BOR tam nie działał? I to jest coś najbardziej już interesującego. Otóż polskie władze, wedle słów Anny Fotygi, sprawę spotkania Amerykanów z rodzinami, z siebie zdjęły. Jak mówi Anna Fotyga, BOR się zwyczajnie „nie zgłosił”.
Dlaczego myślę, że to własnie jest takie ważne? Otóż chodzi mi o to, że po raz kolejny już polski rząd i polskie państwo pokazały, że cała sfera, która w jakikolwiek sposób jest związana z tak zwaną „sprawą polską”, polskiego rządu i polskiego państwa nie interesuje. Nawet jeśli wziąć pod uwagę, że ta część rodzin ofiar zbrodni smoleńskiej, która zachowuje pełną lojalność wobec władzy polskiej, czy nawet i rosyjskiej, na spotkaniu z Obamą gotowa była reprezentować nie poległych, lecz interesy zabójców, przez sam fakt bycia stroną, dla władzy pozostała elementem obcym. To co tam się stało, o niezwykle mocno przypominało też to, co się stało przed rokiem. Na pokładzie samolotu, który został zamordowany w Smoleńsku, nie byli tylko prezydenccy generałowie i ministrowie. Wśród osób, których spotkało tamto straszne nieszczęście, znaleźli się i tacy, którym nawet w głowie nie było służyć „obcemu”. A mimo to, przez to, że akurat znaleźli się po niewłaściwej stronie, sami jak gdyby zgotowali sobie swój los. A więc, przez właściwie czysty przypadek, zostali na równi z innymi pozbawieni ochrony.
Proszę zwrócić uwagę na niezwykłość tej symetrii. Barack Obama zaprasza na spotkanie rodziny poległych w Smoleńsku generałów, oraz brata i córkę Prezydenta. Swoją drogą wybór takiego a nie innego akurat składu delegacji jest niezwykły. Amerykański prezydent najwidoczniej chciał pokazać, że z punktu widzenia, który dla niego jest najistotniejszy, Smoleńsk to zdarzenie o charakterze militarnym. Zginęły tam generałowie i Prezydent, a więc generał najwyższy. Nie wiem oczywiście, czy mysli nawet nie tyle Obamy, ale tych, którzy dla Obamy to wydarzenie zaplanowali, szły w swoich intencjach aż tak daleko, ale mam bardzo silne odczucie, że to trochę miało wyglądać tak, jakby prezydent Stanów Zjednoczonych chciał oddać honory poległym na wojnie. A jeśli ma się okazać, że mam tu rację, to nie ma się co dziwić, że dla tych, którzy w tej wojnie stali po drugiej stronie, tego typu okazja nie jest niczym godnym uwagi, a co dopiero szacunku.
Mówię o symetrii. Kiedy prezydent Kaczyński wybierał się z wizytą na katyńskie uroczystości, ci sami ludzie, którzy dziś wyrazili tak fatalny brak zainteresowania dla tego co się miało dziać w Katedrze Polowej Wojska Polskiego, pozostawili i jego i jego żonę i jego gości – wszystkich tych, którzy w jakikolwiek sposób akurat znaleźli się po stronie „wroga”, na łasce losu. Powiedzmy losu. Przywołując tu słowa marszałka Niesiołowskiego, jeśli ktoś się chce bawić na „przedpolu Rosji”, jego sprawa. A więc Lech Kaczyński i jego 95 towarzyszy polecieli do Rosji i tam wszyscy zostali zabici, tylko dlatego, że ktoś ich chciał zabić, a oni na swoją obronę mieli zaledwie paru borowców z pistoletami. Oczywiście, skoro polska strona tą wizytą się nie zainteresowała, zainteresowali się Rosjanie. A zainteresowali się dokładnie tak jak im pasowało.
I znów wracam do uroczystości w Katedrze Polowej. Tu też, skoro polska strona nie miała ochoty w jakikolwiek sposób angażować się w organizację i zabezpieczenie tego zdarzenia, sprawy w swoje ręce wzięli Amerykanie. I teraz przychodzi czas na refleksję z jednej strony absolutnie straszną, a z drugiej tak niezwykle pocieszającą. Gdyby Amerykanie chcieli dla jakiegoś swojego celu, zabić Jarosława Kaczyńskiego, i tak już na wszelki wypadek – przewidując wszelkie przyszłe ewentualności – Martę Kaczyńską, no i w ramach tak zwanych kosztów operacji, resztę rodzin, zrobiliby to bez najmniejszego kłopotu. Na Katedrę spadłby meteoryt, albo coś innego, a nasz BOR nie miałby tu dokładnie nic do gadania. Bo, wedle słów Fotygi, nic do gadania mieć nie chciał. Oni by wszyscy zginęli, a polski rząd śledztwo w tej sprawie oddałby w ręce Amerykanów. Ewentualnie Rosji. I to jest oczywiście wiadomość okropna. To co w tym jest natomiast pocieszające, to to, że Amerykanie zabić Jarosława Kaczyńskiego i jego wspaniałej bratowej, żadnego interesu nie mają. Oni mogą chcieć zabić Osamę, albo jakichś paru ohydnych morderców w Texasie, ale Kaczyński im w żaden sposób nie przeszkadza. On przeszkadza komuś innemu. Im nie. Oni Jarosława i Martę Kaczyńskich chronili tam dokładnie tak samo jak swojego prezydenta. A nasz BOR – powtórzę to jeszcze raz – chronił ich dokładnie tak jak chroniły ich ruskie siły uderzeniowe.
Zastanawiam się, jak mogło wyglądać to spotkanie? Stał ten Obama, obok niego te kobiety, z których większość robiła wrażenie kompletnie wystraszonych i zaszczutych, a on je musiał dokładnie w ten sposób odbierać… no i był Jarosław Kaczyński i Marta, a on musiał wiedzieć, że to tu jest ten wiatr, którym, jeśli nie on, to jego następca, prędzej czy później tak czy inaczej będzie się musiał zainteresować. Oglądam dziś to zdjęcie, które to tu to tam już zostało pokazane na blogach, a które Amerykanie opublikowali na oficjalnej stronie Białego Domu jako jedyny ślad po wizycie swojego prezydenta w Polsce. Stoi na nim Obama, obok niego wdowy po Generałach, a w samym centrum krzyż, a pod krzyżem Jarosław Kaczyński i Marta. Symbolika tego ujęcia jest tak prosta, że aż kiczowata. Więc ani słowa na jego temat więcej. Nawet go tu nie wklejam. Niech pozostanie ten opis i fakt, że ono jest.
Myślę że na koniec trzeba by było postawić jeszcze jedno pytanie. Czemu oni tak się zachowują? Czemu oni to robią? Czy ich już nigdy nic nie nauczy? Otóż uważam, że z nimi jest tak jak z całą resztą. To już nie jest ani kwestia planu, ani nawet jakichś drobnych nicnieznaczących złośliwości. Oni są już całkowicie i nieodwołalnie zdeterminowani tym czym przez ostatnie lata się stali. Możliwe, że jeszcze dwa lata temu, kiedy myśl o tym, żeby Lecha Kaczyńskiego któregoś dni wysłać w cholerę zaledwie kiełkowała w ich chorych głowach, oni mogli sobie coś tam rysować. Dziś jest już tak, że oni inaczej nie potrafią. Oni są już tak zepsuci, że nawet gdyby bardzo chcieli, to i tak zrobią to co muszą. A biorąc pod uwagę jeszcze to, że zostało im już tak niewiele czasu, i oni to świetnie wiedzą, to już w ogóle nie ma o czym gadać.
Z tym zdjęciem to nie jest do końca tak.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jako "zdjęcie dnia" zostało opublikowane właśnie ono
http://www.whitehouse.gov/sites/default/files/imagecache/gallery_img_full/image/image_file/p052811ps-0804.jpg
(i nie jest to moim zdaniem przypadek)
natomiast na blogu Białego Domu można jeszcze zobaczyć trzy inne zdjęcia z tej wizyty.
http://www.whitehouse.gov/blog/2011/05/28/photos-president-obama-poland
@karakuli
OdpowiedzUsuńAleż ja właśnie o tym piszę. Że jako zdjęcie dnia wybrali właśnie to. I że to nie jest przypadek. Nie jest też tak, że to zdjęcie jest jakoś szczególnie piękne artystycznie. Natomiast jego symbolika - choć, jak na mój gust, zbyt nachalna - jest tu oczywista.
Mysle ze wybrano to zdjecie, zeby sie podlizac Polonii amerykanskiej i liczyc na jej glosy w przyszlych wyborach. Wiadomo skadinad ze wsrod amerykanskiej Polonii J. Kaczynski jest popularny i to on a nie Komorowski uzyskal wiecej glosow w ostatnich wyborach prezydenckich w Polsce.
OdpowiedzUsuńA co do celu wizyty - pewnie chodzi o sprawy zydowskie, czyli wieczne rzadania odszkodowan i restytucji mienia. Pewnie rozmawiano o tym po cichu, ale skad te tepaki z rzadu maja wziac jakies pieniadze jak sami dziura w budzecie jak Row Marianski, a co zostalo sami najchetniej by wzieli.
@angela
OdpowiedzUsuńJeśli amerykańska administracja uznała za stosowne podlizywać się polskiej agendzie, to akurat bardzo dobrze świadczy o sile owej agendy. No i otwiera dobre perspektywy. Bo jeśli założyć, że ona o tę głosy zamierza walczyć na poważnie, będzie się jeszcze musiał mocno postarać.
Co do Żydów, to oni zawsze będą nas dręczyć. Nie ma co się nimi zajmować.
Ja już u Pana na blogu napisałem zaraz po wizycie Prezydenta Obamy, że partia rosyjska (a właściwie rosyjsko-niemiecka) w Polsce poniosła klęskę. Administracja amerykańska 10.IV.2010r. zrozumiała że z czekistami nie ma żadnego "resetu" w polityce, a taki raił się wcześniej USA. I od roku trwa zaganianie ruskich terorystów i ich niemieckich sojuszników ( zdaje się że także...izraelskich) do narożnika (Berlin w czasie tygodniowej (!) wizyty ominięty szerokim łukiem!)
OdpowiedzUsuńJa sobie w poniedziałek rano włączyłem "barometr polityczny", czyli TVN24. A tam miód na moje serce! Cytowanie zgryźliwych komentarzy na temat wizyty z niemieckiej prasy przerywane reportażami z protestów mieszkańców miejscowości gdzie ma być wydobywany gaz z łupków:) Aaa... jeszcze w przerwach pretensje Kuźniara że Obama zablokował Warszawę (I pomyśleć że jeszcze niedawno to środowisko dostawało spazmów zachwycając się czymkolwiek, co zrobił czarnoskóry Prezydent USA. Nawet jak muchę zabijał, to z gracją...).
Dla nas Polaków rokuje to jak najlepiej. Myślę nawet że Obama dał do zrozumienia ciemniakom że nici z fałszowania wyborów:)
Przepraszam za trochę chaotyczny komentarz, ale pora późna, a wiadomości dla Polski wreszcie optymistyczne!
Pozdrawiam.
@toyah
OdpowiedzUsuńZastanawiające jak Państwo Polskie "zdało egzamin" - teraz w czasie wizyty i wtedy 10.04.
Swoja drogą zauważyć należy głos m.in. Frasyniuka o wypowiedzi J.Kaczyńskiego podczas spotkania z Obamą, jako wypowiedź najbardziej dojrzała, do której Obama podobno wyraźnie się odniósł. Frasyniuka do zwolenników JK zaliczyć nie można.
@Toyah
OdpowiedzUsuńto chyba nie mówił jednak Frasyniuk ale chyba Janas - to bez znaczenia...
To Bujak i Janas.
OdpowiedzUsuńBędziemy teraz mieć coraz więcej przypadków wyskakiwania z ruskich walonków które po 10.IV. skwapliwie przywdziewali. Nie dajmy się nabierać!
To szczury uciekające z tonącego okrętu...
@Peregrin Tuk
OdpowiedzUsuńI Bujak, i Janas (obaj w TVN), i Frasyniuk (w internecie). Zdumiewajaca wolta salonowcow
Czują wiatr...
OdpowiedzUsuń@Peregrin Tuk
OdpowiedzUsuńNo tak. O tym akurat nie pamiętałem. Sfałszować wyborów chyba się nie uda.
@raven59
OdpowiedzUsuńPrzykro mi bardzo, ale jak idzie o frasyniuka, to ja już się ostatecznie zdeklarowałem. On może nawet przyjść i uklęknąć przed Kaczyńskim, a ja nawet ramionami nie wzruszę.
@raven59
OdpowiedzUsuńJanas? To już lepiej. Wszystko ma znaczenie.
@Peregrin Tuk
OdpowiedzUsuńBujak? To on jeszcze nie wyjechał z Polski? Jestem zszokowany.
@All
OdpowiedzUsuńNie znam sprawy. Czy ktoś mi może powiedzieć coś bliżej? Bujak. Co powiedział Bijak. To bym chciał wiedzieć.
@toyah
OdpowiedzUsuńznalazłem:
od 18:54 minuty i sekundy:
"Fakty po Faktach" w TVN24 Zbigniew Bujak i Zbigniew Janas,
od 21:45 Bujak mówi o wypowiedzi J.K.:
http://www.tvn24.pl/2438405,0,0,1,1,fakty-po-faktach,wideo.html
w sumie warto posłuchać całość