niedziela, 29 maja 2011

Krótka historia o tym jak Lech Wałęsa trafił w kamasze

Od czasu gdy pojawiła się – oczywiście szokująca jak sto diabłów – informacja, że Lech Wałęsa nie pójdzie na spotkanie z prezydentem Obamą, i kiedy już po chwili okazało się, że on faktycznie na to spotkanie nie poszedł, minęło trochę czasu. Mimo to jednak, że przez te parę dni dowiedzieliśmy się mnóstwa ciekawych rzeczy, jak choćby tej, że prezydent Obama zaliczył kolejną wpadkę, bo od swoich gospodarzy przyjął lewe pióro, sprawa wałęsowego focha wciąż pozostaje w sferze domysłów i nieoficjalnych pogłosek.
W każdym bądź razie, kiedy piszę ten tekst, i kiedy go umieszczam tu na naszym blogu, nie mam bladego pojęcia, kto i co takiego uczynił Lechowi Wałęsie, że ten się wziął i obraził. I to obraził publicznie, z największym możliwym hałasem, na świat, na Polskę i na wszystko, co go tak nieludzko próbuje wciąż otaczać. Nie mam pojęcia, co się stało, natomiast mogę się domyślać. Jak znam życie i Lecha Wałęsę, poszło o to, że Barack Obama, organizując sobie spotkania z różnymi osobistościami podczas swojego pobytu w Polsce, Lecha Wałęsa potraktował mniej więcej tak samo, jak całą resztę, a więc przydzielił mu odpowiednie miejsce w szeregu i serdecznie zaprosił, żeby wstąpił. Jak znam Lecha Wałęsę, on z całą pewnością musiał być nastawiony na to, że Barack Obama w swoim napiętym kalendarzu wygospodaruje jakąś godzinę, czy dwie, każe się przewieźć helikopterem do Gdańska na Polanki, zajdzie do domu państwa Wałęsów, i tam obaj ważni panowie pogadają o ważnych sprawach, a Lech Wałęsa poinformuje uprzejmie amerykańskiego prezydenta, co trzeba robić, żeby świat wyszedł z politycznego, gospodarczego i moralnego kryzysu. Zresztą nie muszę go nawet znać. On to przyznał wystarczająco jednoznacznie w swoim wywiadzie dla telewizji TVN24.
Oglądałem Lecha Wałęsę podczas wspomnianego wywiadu i muszę przyznać, że właściwie nigdy w życiu nie widziałem go w takim stanie. Wszyscy wiemy, jaki jest Wałęsa. Znamy tę jedną jego minę, te parę wciąż tych samych zdań, które on powtarza przy każdej możliwej okazji, i wiemy, że nie ma takiego słowa, czy takiego wręcz zdarzenia, które mogłyby sprawić, żeby on tę minę stracił, a szyk zdań mu się poplątał. Wałęsa jest Wałęsą. Tam już nic się nie może zmienić. Już prędzej jego woskowa figura w londyńskim muzeum się pobeczy z żalu nad swoim losem, niż on sam straci fason. Tymczasem, dziś stało się w życiu Lecha Wałęsy coś takiego, że on nagle zaczął zachowywać się jak człowiek, a skoro jak człowiek, to w jego sytuacji, jak człowiek, któremu wreszcie ktoś dał do zrozumienia, że jest nikim. Ze nawet jeśli kiedyś był Kimś, to dziś już jest tylko nikim.
Nie potrafię opisać tego, co się dziś działo z Lechem Wałęsą. On oczywiście był zdenerwowany. Był też przy tym bardzo, ale to bardzo wzruszony; nie płakał, nie rzucał przekleństwami, nie tracił kontaktu z rzeczywistością, ale widać było, że on jest na granicy utraty przytomności. Wywiad o którym wspominam, wedle słów samego Wałęsy, odbył się chwilę po tym, jak sam amerykański ambasador, z łaskawą pomocą pewnego biskupa, prosił go, żeby się nie obrażał, i, by go udobruchać, proponował mu nawet jakieś nowe rozwiązania, które mogłyby połaskotać wałęsowską próżność. A zatem sprawa była ewidentnie całkiem świeża. Jednak z tego cośmy mogli zobaczyć, wynikało niezbicie, że dziś właśnie musiało się stać coś szczególnego. A więc nie było tak, że ktoś Wałęsie powiedział, że jest durniem, że jest byłym kapusiem, lub że kolegował się z przestępcami. Takie informacje on znosi bardzo dobrze. Jemu dziś ktoś musiał dać do zrozumienia, że jest nikim. Albo nie nikim. Jednym z wielu. A więc w pewnym sensie, jeszcze gorzej. I on tę informację przeżył dramatycznie źle.
A więc mamy Wałęsę w dość nowym kształcie. W kształcie człowieka, który wreszcie – wreszcie! – dostał w łeb. I to jest Wałęsa. A co z nami? Co z tego mamy my? Ci wszyscy, którzy na ten dzień czekali z takim utęsknieniem. Otóż mamy przede wszystkim satysfakcję. Zobaczyć Wałęsę, który nagle został potraktowany jak, nie przymierzając, Joanna Kluzik –Rostkowska, i to potraktowany nie przez kogoś, kto dla Wałęsy jest zwykłym śmieciem, ale przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, to rzecz absolutnie bezcenna. A zatem – satysfakcja. Jest jednak w tym coś znacznie ważniejszego, niż nasza osobista uciecha. Oto okazało się, że dla świata – przecież to nie może chodzić tylko o Obamę – Wałęsa autentycznie jest dziś już tylko człowiekiem, którego trzeba oczywiście jakoś tam uszanować, ale naprawdę nic ponad to. Okazało się – myśmy to wiedzieli od lat, ale dziś się to okazało bardzo oficjalnie – że jeśli Lech Wałęsa jest dziś zapraszany do poważnych mediów, by się tam mądrzyć na tematy ogólne, na poważne uniwersytety, by tam wygłaszać jakieś gadki – swoją drogą, bardzo bym chciał wiedzieć, co on tam opowiada – gdy jest traktowany przez System jak gwiazda, to w tym nie ma nic wartego uwagi. Bo, z jednej strony, mamy do czynienia ze światem, który przyjmie wszystko, byleby z podstawowych kalkulacji wyszło, ze da się jeszcze na tym czymś zarobić, a z drugiej stoimy w obliczu moralnie zrujnowanego kraju, którego upadek jest dokładnie na miarę upadku kogoś takiego jak Lech Wałęsa. Po śmierci papieża Jana Pawła II, najlepiej rozpoznawanego Polaka na świecie. Jakaż to ponura ironia!
Jeśli jest jedna korzyść z tego, że Barack Obama przyjechał do Polski, to z pewnością będzie nią to, że pewien bardzo oczywisty fakt, tak starannie skrywany przez połączone siły Systemu, stał się wreszcie własnością publiczną.

Gdyby ten króciutki tekst kogoś zainspirował, lub choćby tylko rozbawił, proszę o możliwe wsparcie na podany obok numer konta. Dziękuję.

14 komentarzy:

  1. @Toyah

    Mi Twój wpis dzisiejszy przypomniał inny wywiad z Wałęsą, który przed niemal trzema laty przeprowadził w Trójce Krzysztof Skowroński. Serdecznie polecam, dla mnie to było wstrząsające wtedy, w ten czerwcowy poranek.
    Dzisiejszego wywiadu w TVN24 nie widziałem a chętnie bym zobaczył, jakby ktoś mógł służyć linkiem, będę wdzięczny, na stronach TVN24 nie mogę nic znaleźć.

    Bo, muszę wyznać tą słabość, lubię Wałęsę w kształcie człowieka, który wreszcie – wreszcie! – dostał w łeb.

    Ukłony!

    OdpowiedzUsuń
  2. @Kozik
    Ale on robi wrażenie nawalonego. Słucham dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Toyah
    Ta rozmowa miała miejsce o 8.00 rano, on się tam tłumaczy chorobą gardła. Ale powiedz sam, czy to nie jest naprawdę mocny wywiad i czy tam cała słoma z ubeckich butów nie wyłazi? Po opublikowaniu książki "SB a Lech Wałęsa" on już nie jest ten sam.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Kozik
    No tak. Rozkręcił się. W tym ostatnim wywiadzie dla TVN24 był znacznie bardziej rozbity.
    Ale w sumie nie masz czego żałować. Ja to opisałem równie ładnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Toyah

    Bardzo ładnie. Co tu kryć, Twój blog to najistotniejsze medium z którego czerpię informacje o tym co się dzieje. Media mainstreamowe pełnią rolę wypełniacza - a to się porobiło. Cała prasa wymięka ale o dziennikarzach było już choćby wczoraj.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Kozik
    Skończyłem. Wałęsa jest rzeczywiście w stanie szczególnym. Zwłaszcza bliżej końca. Ale ja i tak głównie słuchałem Skowrońskiego. On jest najlepszy.

    OdpowiedzUsuń
  7. To wszystko tylko pycha. A chłop nie może pojąć, że jego czas i jego ściemy, nie są już przez nikogo traktowane poważnie. Wszyscy wiemy, że Wałęsa obalił komunę samodzielnie, no może przy pomocy Danki. Co tu mu tu jakiś mahoń będzie warunki ustalał. Jeszcze na indywidualnej audiencji to Lechu by mahonia przyjął, ale żeby w tłumie? Przecież to minus całkiem ujemny! Generalnie, nie ma o czym gadać. Wałęsa to ostatnia osoba, o której w kontekście wizyty Obamy warto wspominać. Mnie niepokoi realne embargo informacyjne odnośnie przebiegu rozmów. Poza kurtuazją, nie wiadomo, po co on na tą peryferię przyjechał? Są dwie możliwości. Przyjechał po to aby jeszcze przez jakiś pokazać nam, że traktuje Polaków poważnie, albo cel jego wizyty i to co powiedział naszym figurantom jest tak przykre, że aż figuranci nabrali wody w usta. Jeszcze ktoś połapałby się, że nie mają nic do gadania?

    OdpowiedzUsuń
  8. @Andrzej
    I tak nic nie wymyślimy. Jedyne co możemy robić, to słuchać opinii mądrzejszych ode mnie. Tyle że to też są tylko opinie.
    Jedno wiem na pewno. Wałęsa dostał w nos i bardzo mi jest z tego powodu przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. @toyah
    Wałęsa dostał po nosie od Obamy - to fakt, ale zastanawiam się czy odwet Wałęsy nie był jedynym rozwiązaniem jakie ten mędrzec Europy i jedyny prawdziwy obalacz komunizmu mógł w tej sytuacji zrobić?
    Tylko nie popatrzył na proporcje taki afront nie zostanie puszczony płazem, co Wałęsa zrobi gdy nie dostanie wizy do USA?
    Tam przecież jest pokaźne źródło dochodów...
    Mędrzec chyba jednak przelicytował.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Toyah

    No to dzielimy te same uczucia.
    I jak napisałeś - dostał w ten nos od Obamy. A to bardzo boli.
    Bo jak dostał od Zyzaka, to tylko splunął.

    I to dostał właśnie teraz, gdy "patrz panie, wreszcie zrozumieli i mnie docenili". Bidak nijak nie rozumie, że się nim gra, a tak naprawdę to nawet swoi się z niego śmieją.

    To musi być fajna menażeria, w tym jego instytucie i wokół niego.
    Ale cóż, wszystkie pieniądze nie śmierdzą. Również te wałęsowskie.

    OdpowiedzUsuń
  11. @raven59
    To byłoby oczywiście jeszcze fajniej. Wczoraj słuchałem tego wywiadu ze Skowrońskim od Kozika i uważam, że nie ma takiej przykrości, na jaką Wałęsa nie zasłużył.
    Ale myślę, że jeśli nie będzie wyraźnego powodu, to go wpuszczą.

    OdpowiedzUsuń
  12. @jazgdyni
    Jestem pewien że te od Wałęsy, nawet bardziej niż jakichkolwiek inne, robią wrażenie do wzięcia. No wiesz. Na takiej zasadzie, że jak nie weźmiemy, to się tylko zmarnują.

    OdpowiedzUsuń
  13. To ja coryllus. Wejdź na mój dzisiejszy wpis w NE i zobacz co tam napisał antonioiwaldi, zerknij na polecaną przez niego witrynę i powiedz mi co to warte, oraz czy w to wchodzimy. 750 znaków to jest jakieś 5 minut pisania z przerwą na kawę.

    OdpowiedzUsuń
  14. @Coryllus
    To jest amerykański portal o amerykańskich sprawach przeznaczony dla Amerykanów. To o czym on pisze, to są tak zwane "listy do redakcji". A więc my mielibyśmy wysyłać tam nasze komentarze dotyczące tego, co piszą Pat Buchanan i Chuck Norris? Po co? Nie bardzo czaję.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...