O ile się dobrze zorientowałem, pierwszą informacją dnia wczorajszego było przejście Bartosza Arłukowicza z SLD do Platformy Obywatelskiej, no i przy okazji jego udział w rządzie. Wbrew temu, o co mnie mogą niektórzy podejrzewać, wcale nie uważam, że jest to informacja nieistotna, lub że samo zdarzenie nie jest warte naszej uwagi. Wręcz przeciwnie. To że Bartosz Arłukowicz, dotychczas prominentny polityk związany z SLD, został członkiem Platformy Obywatelskiej i jakimś tam przytułkowym ministrem, jest, moim zdaniem, wydarzeniem pierwszej klasy.
Gest wykonany przez Arłukowicza uważam za ważny z kilku powodów. Przede wszystkim nie da się zaprzeczyć, że ów poseł, to nie jest postać drugiego szeregu. Arłukowicz jest politykiem w Polsce ważnym, i to nie tylko w zestawieniu ze swoimi partyjnymi kolegami, lecz w ogóle w odniesieniu do całej naszej politycznej sceny. Wydawałoby się więc, że ostatnią rzeczą, jaką ktoś o jego pozycji i autorytecie może wykonać, to podłączenie się do Platformy Obywatelskiej i przyjęcie tam stanowiska zbliżonego do, powiedzmy, Antoniego Mężydły. Wydawałoby się, że dla kogoś takiego jak Bartosz Arłukowicz nie może być nic gorszego, a jednocześnie niezrozumiałego, jak rezygnacja z własnych ambicji na rzecz trzymania się kawałka tonącej łódki. A jednak to własnie się stało. Arłukowicz – polityk ważny i szanowany – nagle odpadł.
Drugi powód, dla którego wczorajsze zdarzenie uważam za ważne i inspirujące nas do pewnych refleksji, to taki, że nastąpiło ono w pewnym bardzo znaczącym kontekście. Zdaje się że dzień wcześniej, chęć powrotu do PiS-u zadeklarował Adam Bielan. Bielan również, podobnie jak Arłukowicz, nie jest postacią bylejaką i, podobnie jak Arłukowicz, mogłoby się wydawać, zasługującą na coś znacznie większego, niż przytulenie się do PiS-u, dziś już pewnie gdzieś w okolicach drugiego, czy trzeciego rzędu. Ja rozumiem, że on się okazał na tyle inteligentny i przenikliwie myślący, a też przy okazji emocjonalnie opanowany, by zrozumieć, że cały ten projekt pod nazwą PJN okazał się porażką i nie ma co się tam dłużej kręcić. No ale, jak mówię, Bielan to jednak ktoś i jakoś trudno sobie go wyobrazić dziś w PiS-ie, jako jeszcze jednego polityka, starającego się o w miarę dobre miejsce na liście. A mimo to, Bielan stanął na baczność przed Jarosławem Kaczyńskim, grzecznie dygnął i poprosił o łaskę.
Uważam, że oba te transfery – mówię „transfery”, bo deklaracja Bielana w gruncie rzeczy też transfer stanowi, choćby i zaledwie potencjalny – mówią nam bardzo dużo o sytuacji politycznej w Polsce. Wygląda bowiem na to, że scena jest już w sposób jednoznaczny zabetonowana. Jest Platforma, jest PiS, i na tym koniec. Za kilka miesięcy odbędą się wybory i tu się wszystko rozstrzygnie. PSL, jak zwykle krąży na poziomie tych 5 procent i pewnie, jak zwykle, je przekroczy, niewykluczone, że dzięki poparciu rodzin i sąsiadów, i – jeśli nastanie taka potrzeba – odpowiednim manipulacjom na poziomie lokalnych komisji wyborczych, ale też jest faktem, że oni od dawna już nie mają absolutnie żadnych większych ambicji. To jest partia kilku politycznych liderów i paru tysięcy lokalnych urzędników. To jest ich interes i te 5, 6, czy 7 procent w skali kraju im zawsze doskonale wystarcza. Jak idzie natomiast o SLD, mieliśmy wprawdzie jakieś sondaże pokazujące, że SLD wzmacnia swoją pozycję i że już niemal dogania PiS, ale dziś widać wyraźnie, że sprawa komunistów jest na razie zamknięta.
Jest jednak bardzo poważna różnica w sytuacji obu tych partii na korzyść PSL-u. Mimo że SLD zdobędzie z całą pewnością więcej głosów od Pawlaka i jego ludzi, permanentny kryzys, w jakim partia się znajduje, po wyborach może się tylko pogłębić. A charakter tego kryzysu jest taki, że z niego droga wyjścia jest jedna – albo odzyskanie władzy, albo kompletna dezintegracja. SLD to nie jest partia zbudowana na lokalnych sitwach, które pomagają swoim członkom utrzymywać swoje rodziny i znajomych. SLD to projekt, który kiedyś był kolosem o ambicjach daleko przekraczających gospodarstwa domowe, a nawet pojedyncze, choćby nie wiadomo jak udane biznesy. SLD to grupa najbardziej wpływowych magnatów finansowych, którzy praktycznie przeprowadzili Polskę z komunizmu, to tego czegoś, co mamy dziś, a co nawet nie ma jeszcze odpowiedniej nazwy. To co członkom i przyjaciołom partii może dać te 50, czy 60 miejsc w parlamencie, oni już dawno mają i bez tego. Tam walka idzie o znacznie większe torty. A tymczasem, z jednej strony oni mają Platformę, która ich do tych tortów nie ma żadnego interesu dopuścić, a z drugiej PiS, który im już dawno dał do zrozumienia, że jeśli idzie o nich akurat, to plany są bardzo jasno sformułowane.
No i zbliżają się te wybory i część polityków szuka swojego miejsca. Przypadek Bielana i Arłukowicza jest, jak już powiedziałem, niezwykle wymowny. Dwóch bardzo wybitnych polityków bez przydziału i praktycznie bez szans. Oczywiście, każdy z nich – dzięki swoim zdolnościom i popularności – mógłby bez najmniejszego kłopotu znaleźć jakąś pracę, która by mu dała utrzymanie i podstawową satysfakcję. Tak to jednak jest z polityką, że przede wszystkim ona ma coś w sobie narkotycznego, czemu wielu nie potrafi się oprzeć, a poza tym – tu już opieram się wyłącznie na podejrzeniach – pieniądze, jakie przez nią idą, musza być znacznie większe niż poza nią. Tymczasem za wszystko trzeba płacić, kredyty trzeba spłacać, długi trzeba oddawać, a w dodatku życie też wymaga tego, by trzymać poziom. Wygląda na to, że jeśli idzie o politykę, tam nawet na niższych piętrach jest wystarczająco obficie.
Czemu zatem Bielan i Arłukowicz nie zostają tam gdzie są? Sytuacja Bielana jest tu dość jasna. On nie ma gdzie zostać. Jeszcze chwila, a z PJN-u nie zostanie nawet wspomnienie. Tym europosłem też wiecznie się nie będzie. A człowiek jeszcze jest całkiem młody. Wreszcie, cokolwiek by o Bielanie nie mówić, to on pewnie jakoś tam ideowy, choćby troszkę, jest. Co ma zrobić? Zadzwonić do Tuska i poprosić, by mu dał jakiś urząd w Kancelarii? Nie żartujmy. PiS natomiast, to jednak wciąż jego partia, tam ma też pewnie wciąż kolegów, którzy go lubią i szanują. Źle mu nie będzie. Inaczej jest już z Arłukowiczem. Przede wszystkim już na poziomie Szczecina on nie ma żadnych szans. Tam szefem jest Napieralski, mniejszymi szefami są ludzie Napieralskiego, i Arłukowicz tam nie ma nic do gadania. W dodatku jeszcze i przez swoje nieskrywane ambicje, i oczywiste talenty, przez całą tę komunistyczną bandę, on musi być tam szczerze znienawidzony. A jak idzie o poziom krajowy, tam w ogóle prawdopodobnie nie ma ani żadnej solidarności, ani przyjaźni, ani nawet koleżeństwa. To są ludzie, którzy albo chleją, albo na siebie wzajemnie donoszą. Taki Arłukowicz jest im do szczęścia w żaden sposób niepotrzebny.
Myślę, że poseł Bartosz Arłukowicz już wiele miesięcy szykował się do tego, by się gdzieś bezpieczniej zaczepić. Nie wykluczam, że był nawet taki moment, kiedy jemu po głowie chodził nawet i sam PiS. Przyznaję, gdybym ja decydował, kogo do partii przyjąć, a kogo wyrzucić, to ja bym pewnie na takiego Arłukowicza się zgodził. W końcu tam jest tyle dziwnych postaci, że on akurat w żadnym wypadku nie wyglądałby egzotycznie. Jednak prawdopodobnie i ze względu na sprzeciw samego Kaczyńskiego, który jest ode mnie znacznie bardziej ideowy, i zażartość polityków niższego szczebla, którzy akurat nowej krwi tam nie potrzebują, Arłukowicz nie miał na PiS szans. No więc poszedł do Tusk. Tusk się dowiedział przez jakichś umyślnych, że pan Bartek się kręci pod drzwiami, posłał po niego, ten przyszedł, no i dostał co dostał. Jak mówię, będzie teraz tak, że Tusk, ile razy się zdenerwuje na niedobry świat i brzydką pogodę, będzie Arłukowicza opierdalał, a jak akurat będzie w Sopocie, to go będzie opierdalał Arabski lub Graś, a on, żeby się wypłakać, zadzwoni do Mężydły i sobie porozmawiają.
Oczywiście, przez jakiś czas Arłukowicz będzie częstym gościem TVN24. Oni go tam wciąż lubią, a on sam też gwarantuje miłą atmosferę, tyle że już pewnie za jakiś czas, kiedy zrobi się nudno, zaczną go przepytywać ze starych wypowiedzi na temat Platformy, albo konfrontować z Niesiołowskim w sprawie pedałów i aborcji, a skończy się tak, że wreszcie on już będzie występował tylko w towarzystwie Palikota, który go z jakiegoś powodu nie lub i oczywiście – jak zawsze – będzie udawał, że nie wie, czy Arłukowicz się nazywa Arłakiewicz, czy Arłakowicz. Trudno. Jakoś to trzeba będzie wytrzymać. Przynajmniej jednak będzie kasa na kredyty, no i przynajmniej do jesieni. Bo po wyborach, już raczej będzie mu wszystko jedno.
Oczywiście, przez jakiś czas Arłukowicz będzie częstym gościem TVN24. Oni go tam wciąż lubią, a on sam też gwarantuje miłą atmosferę, tyle że już pewnie za jakiś czas, kiedy zrobi się nudno, zaczną go przepytywać ze starych wypowiedzi na temat Platformy, albo konfrontować z Niesiołowskim w sprawie pedałów i aborcji, a skończy się tak, że wreszcie on już będzie występował tylko w towarzystwie Palikota, który go z jakiegoś powodu nie lub i oczywiście – jak zawsze – będzie udawał, że nie wie, czy Arłukowicz się nazywa Arłakiewicz, czy Arłakowicz. Trudno. Jakoś to trzeba będzie wytrzymać. Przynajmniej jednak będzie kasa na kredyty, no i przynajmniej do jesieni. Bo po wyborach, już raczej będzie mu wszystko jedno.
Bartosz Arłukowicz, poseł lewicy, pediatra i zdolny polityk, już to z całą pewnością wie, lub przynajmniej się tego domyśla. I to jest coś, co pozwala nam spekulować na temat przyszłego układu sił w Polsce. Ale o tym już w kolejnej notce.
@ toyah
OdpowiedzUsuńAle żeby tak z komisji Sekuły prosto pod skrzydła Tuska...? Wyobrażasz sobie Rokitę szukającego azylu u Millera? Ja mam niesmak.
@toyah
OdpowiedzUsuń"scena jest już w sposób jednoznaczny zabetonowana. Jest Platforma, jest PiS, i na tym koniec."
Ale to zabetonowanie nastąpiło po przeciwnych stronach alternatywy dla podstaw funkcjonowania wszelkiego napędu społecznego: prawda, albo przemoc
Ta alternatywa wyjaśnia cały ontologiczno aksjologiczny konflikt obu formacji, gdzie która widzi podstawy władzy i metody ładu społecznego.
Kolejne wydarzenia to bez przerwy potwierdzają; każde z nich, nawet te "kibolskie".
W kategoriach tzw. błędu freudowskiego ciekawe jest, że jakkolwiek PO chętnie zarzuca PiSowi (fałszywie) tęsknotę za przemocą, to sama sobie nie zarzuca szczególnego parcia na prawdę, czy okopania się przy potrzebie prawdy.
PO wskazuje na konieczości, ale na prawdę?
Albowiem: a co to jest prawda?, jak zapytał był pewien ideologiczny przodek PO?
@toyah
OdpowiedzUsuńBTW.: Na "tamto" odpisałem z kopią w emalii do Ciebie.
@toyah
OdpowiedzUsuńpierwsze wrażenie jakie mam na temat podjęcia pracy przez Arłukowicza u Tuska to, że jednak szykuje się "wielki koalicyjny projekt" powyborczej koalicji PO-SLD.
Już Olejniczak wspomniał wczoraj o "teście ustawy o in vitro". Jeżeli PO poprze SLD w przyjęciu ustawy na jesieni przed wyborami to otworzy to drogę do przyszłej koalicji.
Czas pokaże...
Swoja drogą teraz Arłukowicz będzie psem Tuska na Jarosława Kaczyńskiego, pozwoli Tuskowi kreować twarz polityka wyważonego i odpowiedzialnego...,
takich dwóch policjantów, z których jeden jest szefem...,
Taki Jaruzelski i Kiszczak?
Bielan to w sumie sympatyczny facet, młody, trochę się zagubił a Jarosław Kaczyński może pokazać się jako ten Ojciec syna marnotrawnego lub po prosu dobry pasterz odzyskujący zagubiona owieczkę.
Narobiłeś smaku, nie mogę doczekać się dalszego ciągu.
Aha - widać tu nie ma trzeciej siły!
@tadeusz1965
OdpowiedzUsuńNo a gdzie miał iść? Przecież on w tej chwili chyba nawet już nie może praktykować.
Z Rokitą nie ma co go porównywać. Tamten to jednak, co by o nim nie mówić, postać bardzo ekscentryczna.
@orjan
OdpowiedzUsuńCiekawe, ze oni wciąż to powtarzają, a z drugiej strony, nawet im do głowy nie przyjdzie, by źródło tego cytatu nazwać.
@orjan
OdpowiedzUsuńCzytałem. Dobrze. Powinieneś sprawę znać.
@All
OdpowiedzUsuńGdyby ktoś był ciekawy, chodzi o Maciejewskiego. On chciał mieć kontakt z orjanem. Ale, jak sami rozumiecie, sprawa jest dyskretna.
@raven59
OdpowiedzUsuńNie sadzę. Komuniści już się z Arłukowicza śmieją. Miller go wczoraj potraktował jak szmatę.
Dziękuję za wsparcie.
@toyah
OdpowiedzUsuńzawsze do usług,
co z komuchami - pożyjemy zobaczymy
Dobry wieczór!
OdpowiedzUsuńTo przejście Arłukowicza, to w końcu jakaś ciekawa informacja pośród tej ogólnej nawalanki - coś się zaczyna dziać. W kraju, gdzie młotkowanie wroga ludu oraz zabiegi PR zastąpiły życie polityczne miło jest dowiedzieć się, że coś tam się jednak realnie dzieje.
LSD był dla Arłukowicza zwyczajnie za ciasny. A jak mu będzie w PO? Odniesienie do Mężydły jest tu bardzo na miejscu, drogi Toyahu.
W ogóle, mam nadzieję, że teraz będzie przynajmniej ciekawiej.
@Toyah
OdpowiedzUsuńA właściwie skąd się wziął Arłukowicz w SLD? Zupełnie tam nie pasował. Tak samo jak nie pasuje do Tuska. Nie zwlekaj, proszę z drugą częścią, bo nic nie rozumiem.
P.S. Uśmiałam się z Twoich rozmówek z coryllusem.
@Kozik
OdpowiedzUsuńDzisiejsze wiadomości potwierdzają moje podejrzenia. Platforma będzie przygarniać wszystkich zbłąkanych komuchów.
@Marylka
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem? On jest ateistą, jest za aborcją, trzyma z pedałami. Właściwie ma wszystko co trzeba, żeby się ich trzymać. Tyle że z jakiegoś powodu, oni go nie lubią. Może jednak Platforma jest dla niego jakimś rozwiązaniem? Tak czy inaczej, wygląda na to, że tylko do jesieni.
@Toyah
OdpowiedzUsuńAno, coś tam dzisiaj też słyszałem o Cimoszewiczu, Oleksym czy Kaliszu. Tylko to już jednak jest inna bajka niż Arłukowicz.
Ja im życzę w polityce wszystkiego najgorszego. I już.
Podobnie jak Marylka ubawiłem się dyskusją na nE, choć nie tylko rozmowami z Coryllusem. A Coryllus bardzo celnie napisał o tym braku pokory. Ale kto z nich tam coś zrozumiał? Nikt się nawet nie odniósł.
No i mam nadzieję, że AntonioVivaldi tu wpadnie.
@Kozik
OdpowiedzUsuńPowiedział, że nie wpadnie. Nie rozumiem, w jaki sposób jego osobista bieda to uniemożliwia, ale widocznie tak to jest.
@Toyah
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, odnośnie Antoniego, że on reprezentuje postawę uczciwego i przyzwoitego człowieka i czuje się zobligowany. Nie ma sam za dużo, więc honor nie pozwala mu przekroczyć tych progów.
My wiemy,że to głupie, lecz nie można walczyć z honorem człowieka.
Pochylam się nad tym.
Co do Arłukowicza, to takie refleksje: gdy byłem młody to w stosunku do pracodawcy raczej nie odczuwałem jakiegoś przywiązania. Gdy tylko ktoś przebijał ofertę, to szedłem tam.
Teraz już wiem, szczególnie patrząc na wielu moich kolegów, którzy z wiekiem staczają się coraz niżej, że jest to zła metoda. Lepsza jest lojalność i żmudne budowanie swojego prestiżu u jednego, aczkolwiek dobrego pracodawcy.
Czy dla Arłukowicza Platforma jest lepszym pracodawcą niż SLD? Może w krótkim terminie, na te kilka miesięcy. Ale myśląc długofalowo, to będzie on już zawsze miał czarny punkt w życiorysie politycznym.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńO jakim Antonim, któremu honor nie pozwala przekraczać jakichś progów, Ty mówisz?
AntonioVivaldi
OdpowiedzUsuń@jazgdyni
OdpowiedzUsuńE... To chyba nie jest kwestia lojalności. Przecież to są tylko blogi.
Wersja wydarzeń według młodych wykształconych:
OdpowiedzUsuńArłukowicz uciekł do Donalda przed koalicją PiS-SLD.