niedziela, 13 lutego 2011

Gud wajbrejszon, czyli jest przyjemnie

Właściwie jest już tradycją, że około niedzieli publikuję tu tekst wcześniej drukowany w Warszawskiej Gazecie. Tym razem bardzo chciałem opowiedzieć Wam coś świeżego, ale po całym dniu – i nie tylko – jestem makabrycznie zmęczony, więc jednak dziś poczytajcie sobie to, co Warszawa miała okazję czytać już w piątek. Zwłaszcza że to tekst przyjemny i wesoły. No i tytuł trochę zmieniłem. A ja tymczasem obiecuję, że jutro będzie bardzo poważnie.

Niedawno, przy okazji bieżących zdarzeń, wspominałem trochę Onet. I myślę sobie, że mógłbym ten Onet trochę i dziś pociągnąć. Tym razem jednak w odniesieniu to spraw bardziej, przynajmniej historycznie, ogólnych. Otóż trzeba nam wiedzieć, że ze względu na dramatyczną zmianę w ofercie Cyfrowego Polsatu i przeniesienie czterech kanałów telewizji BBC do telewizji N, zmieniliśmy operatora. A w związku z tą zmianą, poza zachowaniem anglojęzycznych programów BBC, wpadła nam również, w ofercie Polsatu akurat nieobecna, TVP Historia.
I jak się oto okazuje, codziennie po 19 TVP Historia przypomina stare Dzienniki Telewizyjne. Dla kogoś w moim wieku jest to doświadczenie nie lada i nie lada gratka. Oglądamy więc te Dzienniki i… no, słów brakuje. Autentycznie nie wiem, co powiedzieć. Całą rodziną gapimy się dzień w dzień jak zaczarowani w ten obraz, podziwiamy kiedyś jakże kultowych, a dziś już – poza mistrzem Szaranowiczem – zapomnianych spikerów, w ich pełnej formie i czystej akcji, dzieci pokładają się ze śmiechu, a my z najprawdziwszej nostalgii, i tak nam mijają te minuty.
Gdyby ktoś mnie poprosił, bym obok tego opisu zechciał przedstawić jakąś na ten temat refleksję – a więc może na przykład coś, na co nie zwróciłem uwagi wtedy, a co nabiera szczególnego wymiaru dopiero z wieloletniej perspektywy – to przychodzą mi do głowy dwie rzeczy. Przede wszystkim, zadziwiające w Dzienniku Telewizyjnym z roku 1985 było to, że znaczna część podawanych tam informacji to liczby. Nieustanne ciągi nic nie znaczących, nikomu niepotrzebnych, i tym bardziej niemożliwych do zapamiętania liczb. W wymiarze praktycznym wygląda to tak, że na przykład spiker mówi w ten oto sposób: „W miejscowości Turek kontrolerzy brygad robotniczo-chłopskich przeprowadzili serię kontroli w zakładach rzemieślniczych. Skontrolowano 786 zakładów i zbadano pracę 15682 pracowników. W wyniku kontroli stwierdzono 2356 różnego rodzaju uchybień, a wobec 356 spraw skierowano 832 wnioski o ukaranie bumelantów”.
Albo: „W związku z zimową akcją „Harcerze dzieciom” 1284 harcerzy i harcerek wyruszyło do 235 miejscowości, gdzie będą organizowane najróżniejsze spotkania i zabawy z myślą o dzieciach, które pragną tegoroczne ferie spędzić z pożytkiem i przy okazji w dobrej atmosferze. Jak się dowiadujemy, harcerzom w ich służbie pomagać będzie 234 milicjantów i 435 strażaków”.
I tak dalej. I proszę mnie nie poprawiać, że liczby, które ja dziś podaję, są bez sensu i niezgodne z jakąkolwiek rzeczywistością, bo ja to świetnie wiem. Tyle że to jest akurat zupełnie nieważne. Zwłaszcza, że tamte liczby też były jakby wzięte z kosmosu, kapelusza, albo brązowej dziury red. Bronikowskiego. Jeden diabeł.
Ale jest jeszcze coś, co po latach robi wrażenie, choć już zupełnie innego rodzaju. Bo z jednej strony czujemy ów swąd tej strasznej, nieprzeniknionej wręcz nudy, tę szarość i pustkę, a z drugiej nie możemy odpędzić od siebie wrażenia, że temu akurat brakuje tej aury, jaką daje czysta egzotyka. A więc widzimy jakąś zastawioną stołami i krzesłami salę, na tych stołach stoją jakieś szklanki i chorągiewki, za stołami siedzą panowie w garniturach, a głos spikera informuje… i tu już za bardzo nie wiadomo o czym. Biegną więc i te słowa, ale też całe zdania – kompletnie puste i nic nieznaczące – ani do zapamiętania, ani tym bardziej do zrozumienia. I jednocześnie czuje się w tym nutkę czegoś bliskiego.
I oto wracam do wspomnianego na początku Onetu. Zajrzałem tam dziś, w sumie nie umiem powiedzieć, po co. Może żeby sprawdzić, czy oni tam dalej się cieszą z „wpadki” Czarneckiego, a może bez powodu. Zaglądam więc tam dzisiaj i oto informacja zatytułowana: „Spotkanie na szczycie w Polsce. Sarkozy chwali Komorowskiego”. I tym razem już się nie będę wygłupiał. Żadnych żartów. Oto trzy pełne cytaty. Jak najbardziej dosłowne. Słowo w słowo. Najpierw nasz prezydent. Proszę posłuchać:
„Chciałem wyrazić satysfakcję, że wspólnym wysiłkiem udało się wzmocnić współpracę w ramach Trójkąta Weimarskiego Jest zgoda na pogłębienie współpracy w polityce społecznej. Zgoda na wymianę młodzieży. Chcielibyśmy, żeby wymiana młodzieży funkcjonowała jak najlepiej. Uzgodniliśmy wspólne działania w ramach szkolenia dyplomatów. Mówiliśmy o możliwości pogłębiania współpracy w ramach niemiecko-francuskich instytutów naukowych, żeby stały się także polskimi. Uzgodniliśmy, że będziemy dążyli do odbudowania współpracy telewizji publicznych Polski, Niemiec i Francji w ramach budowania wizerunku i wiedzy o naszych krajach i społeczeństwach”.
A teraz Onet: „Komorowski poinformował, że podczas spotkania omawiane były także sprawy związane z walką z kryzysem w UE, a także priorytety naszego przewodnictwa w UE ze szczególnym uwzględnieniem polityki bezpieczeństwa i obrony. - Polska konsekwentnie opowiada się za pogłębieniem tej polityki - oświadczył Komorowski. - Trójkąt Weimarski funkcjonuje na wielu poziomach - podkreślił prezydent. Jak ocenił, wspólnym wysiłkiem udało się wzmocnić współpracę Paryża, Berlina i Warszawy. Polski prezydent zwracał uwagę, że Trójkąt funkcjonuje na kilku poziomach - ministrów spraw zagranicznych, ministrów obrony narodowej, premierów, a także parlamentów. Według niego to wyraz naszego wspólnego dążenia, aby wspierać integrację europejską. Jak tłumaczył, dla Polski to ważne także ze względu na zbliżające się przewodnictwo naszego kraju w Radzie UE”
I wreszcie sam prezydent Sarkozy:
„Popieram propozycję, aby Trójkąt Weimarski oznaczał nie tylko organizację szczytów, ale dotyczył także rozbudowy współpracy między naszymi społeczeństwami obywatelskimi - stwierdził. - Europa musi pamiętać, aby wzmocnić swoją politykę obronną. (...) Chciałbym również podkreślić odwagę i determinację prezydenta Komorowskiego, który chce doprowadzić do zacieśnienia współpracy między Polską a Rosją - kontynuował. Sarkozy określił działania polskiego prezydenta jako 'inteligentne'.”
I tu już brakuje mi dalszych słów. Powtórzę więc jeszcze raz: „- Chciałbym powiedzieć, kierując te słowa do prezydenta Polski, że bardzo przyjemnie jest być na tym szczycie - powiedział Sarkozy po spotkaniu przywódców państw Trójkąta Weimarskiego w Warszawie”.
Nie tak chyba dawno temu przypomniałem u siebie na blogu słowa Marksa, który stwierdził, że historia toczy się w swoistej pętli, raz po raz wracając jako kpina. Oto absolutnie porażający dowód na to, że ten Niemiec może i był bękartem Belzebuba, ale przynajmniej raz w życiu trafił w dziesiątkę.

8 komentarzy:

  1. Nie podobaja mi sie takie zarty :(

    Pozdrawiam,
    a

    OdpowiedzUsuń
  2. @adthelad
    Jakie żarty Ci się nie podobają? Pytam, bo mam nadzieję, że te same, co mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie się podobają :)

    Best post in ages!

    Pozdrawiam,

    M.

    PS: True Grit?

    OdpowiedzUsuń
  4. @Michał Dembiński
    Widzieliśmy jak najbardziej. Jestem porażony!

    OdpowiedzUsuń
  5. @Toyah
    Niedługo Rezydent będzie recytował: "Dla przykładu podam kilka liczb: 1, 4, 15, 27... numeru banderoli niestety zapomniałem".
    A onet będzie to z całą powagą cytował.

    OdpowiedzUsuń
  6. Drogi Toyahu

    We wskazanym przez ciebie roku 1985, oraz dookulnych, na tą naszą telewizję patrzyliśmy inaczej.
    Wszystkie dzienniki, wiadomości, czy relacje z posiedzeń, to była uciążliwa dekoracja. Chyba coś takiego, jak teraz wszechobecne reklamy.
    Niby się na to patrzało, ale bez koncentracji i uwagi. Prawdziwych wiadomości i tak słuchało się z Wolnej Europy.
    Naród czekał na ulubione seriale lub inną rozrywkę. Polityka i gospodarka, co się wówczas łączyło, nie była domeną poszukiwaną przez ludzi w tv.

    Dlatego teraz to sprawia takie dziwne wrażenie i chyba oni dobrze wiedzieli, że jeśli będą podawać nie wiadomo jakie liczby, to pies z kulawą nogą się tym nie zainteresuje.
    Liczby też, jak kartofle, miały wypełnić brak istotnej treści w serwowanych wiadomościach.

    OdpowiedzUsuń
  7. @toyah
    No bo miało byc śmiesznie a jest patetycznie i 'pathetic' - mówie rzecz jasna o opisanej sytuacji. A może to tylko moje poczucie humoru.
    Pozdrawiam,
    a

    OdpowiedzUsuń
  8. Meksyk 1531.
    W czasie konkwisty miały tu miejsce objawienia maryjne. Neoficie azteckiemu,Juanowi Diego ukazała się M.Boża powierzając misję do przekazania biskupowi franciszkańskiemu Zummaradze.
    W trakcie tych objawień nazwała się Ona - Matką z Guadalupe.To m.innymi uwiarygodniło w oczach hiszpanów opowiadanie Juana, bowiem każdy z nich znał i czcił wizerunek z estramadurskiej(hiszpańskiej)Guadalupy, a nawet posiadał w bagażu Jej figurkę.
    I tak Matka Boża z dalekiej Hiszpani "zawędrowała" do Meksyku, znalazła tu czcicieli i dokonała masowych nawróceń na większą skalę, niż szalejąca wówczas w Europie reformacja, sprawiła odejście od Kościoła.
    Historia jest fascynująca,trudna do opisania w istniejących tu ramach. Polecam lekturę: K.Osiński "Autoportret z Guadalupe", tam opisany jest cud Guadalupy, wizerunek pełen szokujących treści oraz związek hiszpańskiej, meksykańskiej i kodeńskiej Morenity.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...