Nowy tygodnik o nazwie Uważam Rze, jaki grupa dziennikarzy Rzeczpospolitej postanowiła sobie powydawać, zainteresował mnie dokładnie w tym samym stopniu co ewentualne pojawienie się w jednej z telewizji autorskiego programu Piotra Semki, czy któregoś z braci Karnowskich, przejście Rafała Ziemkiewicza skądś dokądś, lub uruchomienie przez Piotra Zarembę osobistego bloga w Nowym Ekranie, lub komentarz tutaj. A więc ledwo co. Uważam, ze ten mój brak zainteresowania wydarzeniem jak by nie było poważnym, jest o tyle ciekawy, że świadczy nie tyle o mnie, co o ogólnie o sytuacji na naszym rynku polityczno-medialnym. W końcu wydawałoby się, że w świecie, gdzie opinia publiczna jest kształtowana z jednej strony przez obrazki Andrzeja Mleczki, z drugiej przez wdzięk i bezpretensjonalność Kuby Wojewódzkiego, a z trzeciej spoleczną wrażliwość Grzegorza Miecugowa i Krzysztofa Daukszewicza, dla kogoś autentycznie pochłoniętego tym co się dzieje w Polsce, alternatywne rozważania niezależnych publicystów powinny stanowić nie lada gratkę. A tu tymczasem – nic. Zero.
Oczywiście, ów brak zainteresowania ma swoje minusy. No bo weźmy choćby Mazurka z Zalewskim, którzy sobie tam podobno żartują, a ja ich żarty w dużej części zawsze lubiłem. Coś mnie tu z pewnością ominie, jednak trudno wykładać ciężko zarobione złotówki dla jednej strony pustych w gruncie rzeczy żartów. Popatrzmy też choćby na najświeższy numer tygodnika, gdzie podobno znalazł się wywiad z Martą Kaczyńską, którą ze względu na pamięć o jej ojcu lubię i szanuję, a może wręcz traktuję jak księżniczkę. Bardzo chętnie przeczytałbym, co ona tam takiego mówi, a może nawet z przyjemnością obejrzałbym sobie zdjęcie, które tę rozmowę niechybnie ilustruje. I dziś, kiedy wiem, że sobie tej rozmowy nie przeczytam, jest mi oczywiście przykro. Jednak świadomość, że prawdopodobnie połowa ze wspomnianego tekstu, to pytania zadawane przez Pawła Lisickiego, lub któregoś z jego kolegów, jest na tyle silna, że jakoś zapewne sobie z tym bólem poradzę. A jeśli będę chciał się dowiedzieć, co Marta Kaczyńska w tym wywiadzie mówi, to dowiem się i tak, ze źródeł o wiele bardziej mi sympatycznych. Choćby tych, które można znaleźć w Sieci na blogach.
I oto własnie dowiedziałem się z blogów, że moje wielkie marzenie jeszcze z kampanii prezydenckiej, by Marta Kaczyńska aktywnie włączyła się do walki o prezydenturę dla swojego stryja, zostało w pewnym sensie docenione przez nią samą, która dziś przyznaje, że może trzeba było się zaangażować, i że może wówczas udałoby się zwyciężyć. Dowiaduję się też – właśnie z blogów – że córka zmarłego Prezydenta, dokładnie w taki sposób jak to się dzieje w historii od lat, rozważa możliwość swojego uczestnictwa w polityce, jak gdyby w imieniu ojca. I to mi w zupełności wystarczy. To mnie cieszy, to mi wystarczy i przez to czuję się medialnie spełniony. Oczywiście, wiem też, że bez wspomnianego zaangażowania dziennikarzy Rzeczpospolitej powyższe słowa pewnie tak dobitnie by nie zabrzmiały, ale tu już jestem bezradny. Są dziennikarze, tacy jak jakiś Najsztub czy Maziarski, których czytać nie będę, choćby mi za to płacono. Ale są tacy, jak Ziemkiewicz, których w pewnych okolicznościach może i bym stolerował, tyle że póki co mi się nie chce. Mogę tylko obiecać, że jak kiedyś rozmowę z Martą Kaczyńską przeprowadzi mój kolega Coryllus, to sobie chętnie całość przeczytam. I to nawet nie dlatego, że jest on moim kolegą, ale dlatego, że jego umiejętności zawodowe są w relacji do tego co robi Karnowski czy Janke, jak Niebo do Ziemi. Więc to że wybieram Coryllusa jest też w pewnym sensie kwestią przyzwoitości.
Wspominałem tu niedawno pewnego mojego ucznia, który jest muzykiem i gra coś co się popularnie nazywa czarnym metalem. Otóż opowiadał mi on jakiś czas temu, że zespół w którym gra otrzymał propozycję, żeby na jednym z koncertów zagrać jako support przed koncertem Behemotha (narzeczony Dody Elektrody). Propozycja oczywiście dla mniej znanej grupy była kusząca, nawet jeśli wziąć pod uwagę, że kolega z zespołem mieli grać wyłącznie za okazję do samego zaszczytu. I oto, w odpowiedzi na tę ofertę, agent Behemotha dowiedział się, że owszem chętnie, tyle że koncert ma być grany w odwrotnej kolejności. Oczywiście do imprezy nie doszło, również z powodu gwałtownej choroby artysty, ale coś co się nazywa czystą satysfakcją zostało jak najbardziej zachowane. O tym zdarzeniu też sobie myślę, kiedy słyszę o tygodniku Uważam Rze. Jak chcą, to niech sobie czytają blog Coryllusa, albo choćby i ten. Przynajmniej nie muszą płacić.
Tak się jakoś w ostatnich latach porobiło, że cała nasza tak zwana klasa ekspercka, a mam tu na myśli dziennikarzy, polityków, ludzi nauki i wszelkiej maści artystów uległa tragicznej, głównie intelektualnej, pauperyzacji. Kryzys jakiego jesteśmy świadkami jest tak głęboki, że dotknął nawet miejsca tak pozornie nietykalnego jak Kościół. Upadek autorytetów, z jakim mamy do czynienia, jeśli nie chcemy popaść w zawsze groźną emigrację wewnętrzną i zdanie się już tylko na siebie, zmusza nas do tego, by poszukiwać partnera wszędzie, byle nie w tak zwanym mainstreamie. Jak idzie o dziennikarstwo, praktycznie nie ma już nic. Jeśli są jeszcze gdzieś osoby, które można darzyć szacunkiem, to właściwie są one już dawno na marginesie, z którego znacznie już bliżej do nas – zewnętrznych obserwatorów – niż do centrum. Podobna sytuacja jest w polityce. Jest oczywiście Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, może jeszcze ktoś – choć nie potrafię tu z czystym sumieniem nawet podać choćby jednego nazwiska – ale poza tym wszystko płynie i nawet nie wiadomo, co się na powierzchni tej fali pojawi jutro. Jak idzie o Kościół, jest oczywiście kilku wielkich biskupów, cała masa wspaniałych księży, ale i tu nadzieja jest bardziej latach które przed nami, niż w tym, z czym pozostaliśmy dziś. O profesorach i artystach lepiej już w ogóle nie wspominać. Dochodzi do tego, że – przy uwzględnieniu tych wszystkich wyjątków – o wiele bardziej duchowo i intelektualnie uwznioślające jest towarzystwo jakiegoś dziecka palącego świeczkę na grobie warszawskich powstańców, czy pod prezydenckim krzyżem.
Rozpisałem się tak o tej mizerii trochę dlatego, że tak mi się jakoś pisało i wyszło jak wyszło, ale też trochę dlatego, że zanim się wziąłem do tej notki, przeczytałem najnowszy wpis wspomnianego już Coryllusa i jego uwagi o Pawle Poncyliuszu zamieszone w Nowym Ekranie. Oczywiście Coryllus ma pełną rację, kiedy pisze, że Poncyliusz to zwykły cham i pętak. Ma też oczywiście rację, kiedy się bierze za to, co ten buc powiedział na temat Marty Kaczyńskiej, i go skutecznie z tej okazji beszta Jednak kiedy czytałem wspomniane refleksje, przyszło mi do głowy, że czegoś w nich brakuje. Mianowicie wyraźnego stwierdzenia, że Poncyliusz nie stoi na początku tej mizerii, ale jest wyłącznie jej produktem. Nie chcę tu posiłkować się innymi nazwiskami, szczególnie ludzi, których póki co uważam za sojuszników i co do których wciąż żywię nadzieję, że mają przynajmniej dobre i szczere intencje, bo nie mam powodu, żeby ich publicznie obrażać. Natomiast nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że jest wśród niech z pewności bardzo wielu – o wielu za wielu – takich, na których tle ani Poncyliusz, ani Bielan, ani Kamiński, nie mówiąc już o Migalskim, wcale by szczególnie aż tak mocno nie błyszczeli. Jest mi bardzo przykro, ale mam niemal stuprocentową pewność, że jeśli nastąpi kolejny kryzys – a mam nadzieję, że już z tym mamy przynajmniej na jakiś czas spokój – znów pojawi się kolejna grupa różnych dotychczas cierpliwie przyczajonych mądrali, którzy już mają gotowe świeże uwagi na temat i Marty Kaczyńskiej i Jarosława Kaczyńskiego, i każdego, kto się tylko będzie do skutecznego ataku nadawał.
Smutne te refleksje, ktoś powie. I będzie miał oczywiście rację. No bo z czego tu się cieszyć i na co liczyć, skoro jest aż tak źle? Jest jednak coś, co, jak sądzę, powinno nas pocieszyć. Otóż, pisząc o Poncyliuszu, napisałem, że to nie on stworzył sytuację, lecz sytuacja stworzyła jego. On się jedynie okazał kimś na tyle słabym, że nawet jeśli w pewnym momencie był w stanie wybrać właściwą drogę, to brakowało mu i determinacji i zwykłej ludzkiej pasji, by się na niej dłużej utrzymać. Mógłbym nawet – biorąc choćby tylko tę jego wypowiedź na temat Marty Kaczyńskiej – powiedziec, że on jest zwyczajnie głupi. Jak jakiś poseł Wegrzyn, posłanka Mucha, czy dziennikarz Wołek. Jednak jest już jakoś tak na świecie, że na czele idą przywódcy, a za nimi – i czym dalej tym gorzej – kręci się już zwykły plankton. I jest też tak, że ten plankton, o ile posiada podstawową orientację w tym, co dobre, a co złe, potrafi być pożyteczny, a czasem wręcz bohaterski. Potrafi się zachować dzielnie, tyle tylko, że do tego potrzebuje warunków, które z kolei tworzą czasy. I jeśli tylko czasy owej dzielności sprzyjają, wszystko będzie szło jak trzeba. Jednak to nie oni tworzą czasy. Czasy tworzą wojownicy. I wtedy, kiedy jest dobrze, wszystko też od razu staje się lepsze. I dziennikarze i artyści i politycy, ale też i zwykli ludzie. Wszyscy stają się i mądrzejsi i lepsi i zdolniejsi. Chodzi tylko więc o to, by nie przegrać z czasem. By zdążyć.
Dopóki więc mamy wojowników – a mamy ich z całą pewnością – nie powinniśmy się za bardzo martwić. Wystarczy, że pozostaniemy wierni, czujni i gotowi. I będziemy robić swoje.
@toyah
OdpowiedzUsuńZupełnie, jakbyś napisał sprawozdanie z mojej rozmowy z p. Orjanową.
My czytamy naprawdę bardzo dużo, ale wszystkiego się nie da. Debiut tego nowego pisma postawił więc nas wobec pytania: brać?
Nie brać!
Uważamy, że nie ma sensu. Ci dziennikarze o nawzajem nagłośnionych nazwiskach publikują bez przerwy od lat. Gdyby chcieli powiedzieć co innego niż codziennie wykręcać sumienia jak ścierkę do podłogi, to i dotychczas mieli gdzie, nie tylko w "Rze".
Gdyby zaś teraz chcieli co innego, to nie da się chyłkiem. Potrzebna jest deklaracja przemiany. I deklaracja zaangażowania, bo spór jest o wartości, a nie o słowne wygibusy.
PS. Masz rację: potrzebni są wojownicy.
Quintus Fabius Maximus Verrucosus Cunctator mógł być mało efektownym, niemniej skutecznym dowódcą Rzymian, ale nawet Aleksander Wielki, czy Napoleon nie poradziliby wygrywać mając oficerów kunktatorów.
Tak Panie toyah, wszyscy wiemy, że Pan to co najwyżej traktorzystą jest, a ja z przyjemnością wsiadam na tę furmankę, prowadź Pan. Jumbo jety to za wysoko i za szybko jak dla mnie...
OdpowiedzUsuńA przy okazji poświęcił Pan jakiś tekst Ziemkiewiczowi? Bo bym przeczytał.
Co do Wildsteina, ja go srogo tak nie oceniam. A swoją drogą to jedna kasta a może i kumple. Bycie opozycją w mainstreamie to całkiem ciepła posadka.
@orjan
OdpowiedzUsuńOni się zachowują jakby chcieli mi powiedzieć, że Rzeczpospolita będzie takim trochę gównem, bo inaczej się nie da, natomiast jeśli mi to gówno nie pasuje, to oni specjalnie dla mnie zrobią taką bardziej pachnącą kompilację. Żebym się poczuł lepiej. Niech spieprzają.
@Jerzy Sosnowski Watch
OdpowiedzUsuńJa kilka razy pisałem o Ziemkiewiczu w polemicznym charakterze. Niestety nie umiem dziś wskazać poszczególnych tekstów, ale taki który pamiętam, to 'Moje polactwo' z maja 2009, 'O szacunku i obrażonym ego' z grudnia 2008, 'O inteligencji typu pop' z maja 2009, 'Dzień po' ze stycznia 2009. Ale też absolutnie pierwszy wpis na tym blogu. Króciutki, ale bardzo go lubię.
Fajne są te teksty o Ziemkiewiczu. Na pewno znacznie fajniejsze niż te które on ostatnio pisze.
Jeden o Ziemkiewiczu pamiętam, to było o tym jak on tak bezdusznie nabazgrał, że sam sobie winny i sprawa jest oczywista, o tym nieszczęśnik co odebrał sobie życie, który miał dużo długów. Ja tak z ciekawości te Pańskie notki o różnych znanych ludziach. Pana spojrzenie jest ciekawe i mądre, tak naświetlone jak inni nie chcą. A swoją drogą mi już się mogło pokręcić, z tym traktorzystą to Warzecha wyjechał do Pana czy FYM'a?
OdpowiedzUsuńPS. na czołówce WP jest że Marta Kaczyńska jest wariatką...(pewnie to u nich rodzinna choroba) system nie ma litości.
@Jerzy Sosnowski
OdpowiedzUsuńTo o tym biedaku nie było do Ziemkiewicza, ale do Rybitzkyego
Traktorzystą natomiast jestem ja!
Szanowni,
OdpowiedzUsuńTemat na czasie, warto wypowiedzieć się.
Mam w domu oba numery nowego tygodnika, przeczytałem takie szersze incipity kilku tekstów, nowego z Martą Kaczyńską już nie, i pewnie nie przeczytam. Powody wyłuszczył nasz wieszcz, są jak moje.
Nasza teza domowa (a mam w domu już dwóch synów do snucia rozważań) na temat „Uwarzam rze” jest taka: z pewnością jest to próba ucieczki do przodu części dziennikarskiego mainstreamu z zajętą hipoteką. Ta ucieczka do przodu oparta jest na próbie zdyskontowania wychylenia wahadła (nastrojów społecznych) w prawo. Jest to zatem w sposób dla nas oczywisty dywersja wobec mającej znakomite wyniki finansowe „Gazety Polskiej”. Dowodem na tezę jest zawartość pisma oraz termin wydania: dwa dni PRZED Gapolem. Sapienti, wg. mnie, sat.
Choć zatem Gapol nie jest moim fanem, to jednak odbieram to jako kolejny chitry plan Systemu, zaś „ojców założycieli” jako tzw. koncesjonowaną opozycję. Krótko – zgromadzeni dżentelmeni mają nam (tj. PiSowi) odebrać część zdezorientowanego elektoratu. A komu mają ją oddać? Nie wiem, ale mogę przypuszczać, że tzw. PJNowi.
Co zaś do PJNu, a w szczególności dzisiejszego p. Poncyliusza, to pozwólcie, że rzecz ujmę jak najbardziej oględnie, nie uchybiając jednak jednocześnie idei oddania rzeczy odpowiednim słowem.
Mam dość takich potępieńców jak p. Poncyliusz. Oskarżam p. Poncyliusza o zdradę główną, o zdradę rodzaju ludzkiego.
Nie znajduję żadnego usprawiedliwienia w żadnym znanym ludzkim obyczaju. To nie jest ani zwierzęce ani cwelskie. Oświadczam, że nie mam z tym nic wspólnego, a jeśli się do mnie zbliży, to odpędzę kijem.
PS.
Paczcie Państwo, jak to się porobiło. Jużem zapomniał o porównaniu, którego twórcą, przypomnę, jest p. Warzecha, dziennikarz z koncesją i papierami. On to raczył przypomnieć toyahowi, że, owszem, może sobie pisać, lecz a parte paternitatis. I gdzie dzisiaj tkwi p. Warzecha, to żal patrzeć, a czytać to już całkiem hadko. Z przeproszeniem szanownych ócz paniowskich, dupę to ma już całkiem rozdartą od tego siedzenia okrakiem na barykadzie. I to jest właśnie, kończąc ten wywód, herb nowego tygodnika. Rozdarta dupa.
Prospekt to niezbyt zachęcający. Jednocześnie zatem wyrażam przekonanie, iż „nasz żyd” (w tym miejscu wyrazy sympatii dla p. Wildsztajna) sobie poradzi.
Drogi Toyahu!
OdpowiedzUsuńAno, też słyszałem w radio o tym nowym periodyku i nie kupiłem. I nawet, podobnie jak Ty zastanowiłem się, czemu, do cholery mnie to nie bierze, czemu nie zatrzymam się przy najbliższym kiosku by nabyć.
Czy to źle, że Karnowscy czy Janke to gwiazdy dziennikarstwa? No pracują ciężko, niech mają. Ale to, niestety, nie wszystko, ja pamiętam tego Karnowskiego z programu "Warto rozmawiać" w którym wystąpiłeś. Ten jego cholerny protekcjonalizm. Całkiem jak Warzecha w tym słynnym komentarzu: a pyrkaj pan sobie tym swoim traktorkiem ale od nas, pilotów wielkich samolotów: wara! A czemu "wara"? Zapytać by się chciało. A z jakiej racji "wara"? Warsztat co najmniej nie gorszy. Analizy znacznie bardziej przenikliwe a refleksje do bólu szczere.
Więc, niech mi powie jakiś ważny dziennikarz, czemu do cholery mam kupować to co oni tam wypocą? Czym przyciągną czytelnika Kozika?
Jeśli więc mam wydać kasę na czytanie, to wolę wesprzeć ten blog i zajrzeć do kolegów. No i czasem poczytać GaPola, Nasz Dziennik czy Nowego Państwo.
Uważam, rze tak lepiej.
@don esteban
OdpowiedzUsuńTak jest! Kijem. Jestem pewien, że wiesz, jak ja ten kij lubię.
@Kozik
OdpowiedzUsuńGówno tam 'ciężko'. Ja ciężko pracuję. Oni zbijają bąki.
@don esteban
OdpowiedzUsuńnie sposób nie zgodzić się z Twoim zdaniem n.t. "Uważam RZE".
"Rzeczpospolita" próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji, a ta w ostatnim czasie znowu się zmieniła. Widoczne przestawienie po 2007 r., próba odejścia od dotychczasowego nurtu (uważanego za "pro pisowski") na bardziej "wielowątkowy" (dopuszczenie na łamy pismaków o lewicowych czy antylustracyjnych poglądach) nie powiodła się. Zapewne nastąpiło to nie bez wpływu poważnego akcjonariusza jakim pozostaje w "Rzeczpospolitej" Skarb Państwa. Nie przysporzyło to nowych czytelników a jednocześnie czytelnicy dotychczasowi - niech będzie - "pisowscy" odczytali to jako zdradę i zaczęli rezygnować z czytania "Rzeczpospolitej". Wzrost czytelnictwa Naszego Dziennika, Gazety Polskiej czy "Gościa Niedzielnego", dał naczelnym "Rzeczpospolitej do myślenia o potrzebie zaistnienia na rynku tygodników. I tak powstaje tygodnik, z piszącymi o znanych nazwiskach, poruszający szerokie spektrum spraw - od polityki do kultury i nawet sportu, z poważnym ale i czasami lżejszym podejściem, od powagi do ścieku. Ot tak dla tych co czasem zdarza się, że pomyślą ale też takich co chcą mieć prosto wyłożone "co myśleć, co uważać".
Reasumując "ni pies ni wydra coś na kształt świdra".
A i tak wiadomo, że "Pieniądz Jest Najważniejszy"
@Toyah
OdpowiedzUsuńPaweł Poncyliusz jest typowym przedstawicielem człowieka zainteresowanego tylko i wyłącznie swoją karierą. Dobrał się z innymi w PJN zgodnością charakterów.
Po kilku latach pracy w otoczeniu Lecha i Jarosława Kaczyńskiego stwierdził, że przyszedł czas na niego. Ubzdurał sobie, że to on wraz z kilkoma sobie podobnymi osobami jest w stanie pokierować PiS'em.
O ile mnie pamięć nie myli już pod koniec 2009 roku pojawiły się w pewnych kręgach PiS'u propozycje aby Jarosław Kaczyński objął "honorowe przewodnictwo PiS'u" i wycofał się do swojego Sulejówka. Wtedy po małym zamieszaniu sprawa ucichła. Następnie w okolicach lutego - marca 2010 roku ponownie proponowano aby kierownictwo PiS'u objął ktoś inny. To wtedy - gdy ponownie wybrano Jarosława Kaczyńskiego na Prezesa - Poncyliusz miał powiedzieć: "Szkoda PiS'u". Ostatnia szansa na zmianę kierownictwa w PiS'ie powstała po śmierci Lecha Kaczyńskiego. Wysunięcie Jarosława Kaczyńskiego do kandydowania na Prezydenta i jego ewentualny wybór doprowadziłby do wyborów na prezesa PiS'u. I tu sięgały aspiracje ludzi obecnie zrzeszonych w PJN. Przejęcie PiS'u przez frakcję Kluzik-Roztkowskiej stałoby się faktem...
Ale historia zrobiła im psikusa!
I w tym momencie trzeba się było ewakuować...
Jedno wiem na pewno;
jeżeli Jarosław Kaczyński postanowi, że na 1 miejsce listy wyborczej PiS w Warszawie wytypuje swojego kota Alika - to ja będę na tego kota głosował, ponieważ mam większe zaufanie do Kaczyńskiego i do jego prawdziwego kota niż "pali-kotów", fałszywych lisów, rudych kundli, czy "ołowianych dup"
@Toyah
OdpowiedzUsuńCzy ty nie masz przypadkiem początków depresji?
Ostatnio piszesz dosyć negatywnie.
Oczywiście, masz rację, że na rynku medialnym, w szczególności prasowym, panuje mizeria.
I oto, gdy grono dziennikarzy, którzy, musisz to przyznać, nie są do końca pohańbieni, tworzy nowy tytuł, dodatkowo tani, wydawany na zwykłym papierze gazetowym, to ty twierdzisz, że nie weźmiesz tego do rąk. Iście jakobińska postawa.
Spójrz na to jak na nowy przyczółek; dla wielu Gazeta Polska jest zbyt jednoznaczna i dokładnie oflagowana, tymczasem Uważam Rze nie ma tak wyraźnych konotacji, jednakże jest przychylne mniej więcej naszemu stanowisku.
I wielu ludzi o letnim stosunku do PiSu sięgnie po nią. Tak jak nie dotknie GP. To wg. mnie poszerzanie kręgu naszych zwolenników.
I ja bym tak pochopnie nie skreślał nowego tygodnika, mimo znanego nam zespołu redakcyjnego, gdyż może być on dla nas pożyteczny. Przekonamy się...
Wielki szacunek jakim darzę Ciebie i Coryllusa nie zaciemnia mi faktu, że jesteście bohaterami dla naszego, twardego kręgu odbiorców.
Ale są też inni, tacy do których trzeba mówić inaczej.
I wybacz, zdolność opiniotwórcza Coryllusa i Wildsteina są nieporównywalne. Choć ja Coryllusa wolę bardziej.
Ps. Szkoda strzępić język na Poncyliusza. I w ogóle na całe PJN.
To wyjątkowy zbiór narcystycznych i egoistycznych jednostek. Wyjątkowo niedojrzałych. Tylko ten Kowal tam mi nie pasuje.
A dodatkowo rozpoczęła się główna rola tej partii jako partia zsypu. Zrzutu różnych nieudaczników i frustratów, którzy nigdzie nie pasują.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńWywód Pański byłby słuszny, gdybyśmy mieli w Polsce do czynienia z normalnym życiem politycznym. Tymczasem - tak mi się przynajmniej zdaje - toczy się w Polsce wojna kulturowa (czytaj: bój o wartości). W tego rodzaju wojnie, siedzenie okrakiem na barykadzie jest i niebezpieczne i nieprzyzwoite.
I tutaj pojawia się pytanie następujące: Czy wszyscy ci ludzie (poczynając od niektórych hierarchów Kościoła, poprzez polityków PJN, a na dziennikarzach Rzepy kończąc) są świadomi tej wojny, czy też uważają, że polskie życie polityczne, społeczne i gospodarcze to typowy, niech będzie, że demo-liberalny standart, z normalnymi sporami, tzw. grą opinii, dylematami i decyzjami?
Bez względu na to, jaką odpowiedź udzielimy na powyższe pytanie, nie będzie ona dobrze świadczyć o "siedzących okrakiem".
Pozdrawiam serdecznie.
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńNie mamy w Polsce normalnego życia politycznego. To fakt. Natomiast trudno jest zdefiniować, może nie o co się wojna toczy, ale kto z kim wojuje.
Wydaje się, że nasze pozycje są jasne. I po tamtej stronie łatwo można wskazać pojedyńczych, indywidualnych lub zbiorowych wrogów.
Co sobie tutaj dla ułatwienia przyjmujemy, walczymy z enigmatycznym systemem i nawet mamy takie czy inne wyobrażenie, czym ten system jest,ale linie podziału, powiedzmy fronty, nie są ściśle określone.
Konformistów nigdy nie brakuje. Zawsze i wszędzie. Ale musimy też zauważyć, że tak jak Toyah ludzie muszą żyć i wyżywić rodziny.
A, że są w tej chwili tam gdzie są, to może siedzenie okrakiem na barykadzie to jedyne miejsce, gdzie przeżyją.
Czy konformizm można jednoznacznie potępić? Ilu z nas jest w stanie przeżyć całe dorosłe życie bezkompromisowo?
Czy Janke albo RAZ nie prezentują, przy swoich rozlicznych wadach, nici sympatii do naszej sprawy? Czy należy nimi wzgardzić?
Jak się na przykład oni mają do takich kanalicznych postaci,co przywoływany ostatnio Poncyliusz.
Nie bądźmy aż tak czarno biali, bo wtedy wojnę przegramy.
@raven59
OdpowiedzUsuńZajmowanie się własną karierą nie koniecznie musi być złe. Tyle że w sytuacji tych ludzi, to wygląda na kpinę, a nie na poważną akcję polityczna.
Przecież z nich już wszyscy się śmieją. Może z wyjątkiem dziennikarzy z Uważam Rze.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńOstatnio negatywnie??? Tyś chyba upadł na głowę. Wcześniejsza notka, która akurat Cię nie zainteresowała, była afirmacją wiary, nadziei i miłości. Pięć poprzednich - a i tak wcześniej nie chciało mi się liczyć - też było albo wesołych, albo co najmniej pisanych w nastroju podniosłym. Gdzie tu jest jakakolwiek depresja?
Lubisz Ziemkiewicza i Lisickiego - Twoja sprawa. Przecież ja Ci nie przeszkadzam. Po prostu osobiście nie mam żadnego powodu, żeby zastanawiać się, co oni uważają.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńMoże Poncyliusz też ma rodzinę do wykarmienia? Tak jak - nie przymierzając - ja.
Dla wielu ludzi potrzebne jest miejsce w środku, gdzie mogą robić swoje, albo nic nie robić. Ale społeczny bezruch jest niemożliwy. Gotowość może sama narastać, ale określenie kierunku ruchu wymaga przywództwa. Przywództwo zaś wymaga określenia wartości, dla których ruch ma się odbyć lub, dla których, trzeba go powstrzymać. Bez określenia wartości zamiast ruchu są tylko drgawki i właśnie tego teraz doświadczamy.
OdpowiedzUsuńRównież i ja z krytyki omawianego tu towarzystwa wyłączam Wildsteina. Jak to bowiem odbieram, on jeszcze zachował potrzebę poruszania się wśród wartości. Pozostali, według mnie, potrzebę tę odrzucili. Z tej przyczyny nie nadają się na przywódców, ani na nauczycieli.
W doprowadzeniu do obecnych drgawek omawiane towarzystwo miało wybitny a skonsolidowany i często przywódczy udział. Mają na sumieniu całą serię czynów lub zaniedbań przeciwko wartościom tworzącym dobro wspólne i koniecznym dla trwania wspólnoty. Doszło nawet do deklaracji pogardzających udziałem we wspólnocie (np. „polactwo”). Zamiast popierać wartości wspólnoty, społeczeństwu wskazano gombrowiczowski nihilizm i kiepskie jajcarstwo.
Nie ma takich błędów, których nie można się wyrzec, ani postawy, której nie można zrewidować. Byle wyraźnie. Bez tego, uważam, że to tylko mimikra.
@jazgdyni
To ich pozycje powinny być jasne. A ich nici sympatii przynajmniej na tyle grube, by nie wyglądały na pajęcze.
Pozdrawiam.
@Toyah
OdpowiedzUsuńPrzy felietonie (przepięknym)o Matce Boskiej Kodeńskiej nic nie napisałem, bo czułem się taki malutki.
Wstyd przyznać - nie wiedziałem o Niej.
A Lisickiego i Ziemkiewicza mi nie wrzucaj. Do Ziemkiewicza to MIAŁEM sentyment z jego czasów sci-fi, ale na tej swojej wsi doszczętnie skołowaciał. To chwyt poniżej pasa.
Tak jak z Ponckiem, gdy dobrze wiesz, że on jest kawalerem i w ogóle nie oto chodzi.
Jeśli dobrze pamiętam, to najlepsza w dziejach (nie PRLu) frekwencja wyniosła 67%. czyli jeszcze 33% do zagospodarowania.
Jak już ma być radykalnie to róbmy rewolucję.
Ale najpierw policzmy ilu za nami pójdzie.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńTeksty Toyaha i innych na tym forum są w moim odczuciu wyrazem ponadprzeciętnej świadomości spraw i rzeczy, jednocześnie afirmacją autentycznej troski o los (suwerenność, przyszłość) naszego Narodu i całej RP (państwa).
Natomiast w obecnej sytuacji, którą nie wszyscy widzą i pojmują, jak należy, co inni zauważają i tu artykułują. Absolutnie nie wolno wśród osób publicznych, w tym redaktorów i dziennikarzy. Tolerować, a tym bardziej pobłażać i akceptować postaw i zachowań letnich, dwuznacznych etc.
W społeczeństwie totalnie oszukiwanym i w znacznej mierze zdezorientowanym jest wymagana i konieczna nie koteria, czy dwuznaczność postaw, lecz prawdziwość, stanowczość, a nawet heroizm, determinacja, bezkompromisowość i powszechna świadomość, jak naprawdę jest.
@orjan
OdpowiedzUsuńDokładnie to samo co Ty, w skopanym Uważam Rze pisze, właśnie ten Ziemkiewicz w artykule "Platforma, czyli upadek elit polskich".
A resztę traktuję jako ludzi słabych, albo zagubionych (tych dziennikarzy z nicią sympatii).
@Zibik
OdpowiedzUsuńJa sobie w pełni zdaję sprawę, jaką postawę i poziom reprezentują Szanowni Dyskutanci na tym forum.
Nie dość mojego szacunku.
Ale wydaje mi się, że walkę należy toczyć na wielu frontach, bo jak dotychczas na propagandowym przegrywaliśmy haniebnie.
Dlatego też nie należy zrażać ludzi, którzy mają szeroki krąg oddziaływania.
Jak kule zaczną świstać to będą musieli szybko zeskoczyć z barykady.
Na tą albo tamtą stronę.
A wtedy już nie będzie współczucia i litości.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuń"Tak jak z Ponckiem, gdy dobrze wiesz, że on jest kawalerem i w ogóle nie oto chodzi".
A tu o co chodzi? Bo nic nie zrozumiałem.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńZiemkiewicz pisze różne rzeczy. A to, że przy okazji od czasu do czasu ma rację, to za dużo za mało.
Niech się wypcha. Dam sobie radę bez niego.
@ Autor
OdpowiedzUsuńJa jednak uwazam, ze "Uwazam Rze" wypelnia w pewnym stopniu luke na rynku tygodnikow opinii, ktora powstala po zagarnieciu "Wprost" przez Lisa. Lepszy rydz niz nic.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńGdy Ziemkiewicz publicznie odszczeka "polactwo", to ja się przeproszę. Na razie mam go tam, gdzie on ma owo "polactwo". W tym pewnie i mnie.
PS. Jak to się dzieje, że miszczom słowa nie staje weny dla wykucia podobnie dowcipnych określeń na tych, którzy odcięli się od Narodu nazywając go "polactwem" i odmawiając pracy dla niego?
... znów biorą się do swojej odwiecznej tu pracy?
@Toyah
OdpowiedzUsuńPoncyliusz jest człowiekiem niehonorowym i jako takiego mam go w dupie. Niech szczeźnie w swoim fałszu i narcyźmie.
A inni przywołani dziennikarze mają pewien potencjał (aby być w pełni przyzwoitym człowiekiem).
Co do RAZa zgadzam się. Na jedną trafną wypowiedź, 10 bzdur.
Mówię przecież - skołowaciał.
Powiedz mi uczciwie, czy zaglądałeś do Wprost, zanim nie rozpanoszył się ten Przechera?
@tadeusz1965
Właśnie o to mi chodzi.
@orjan
OdpowiedzUsuńZiemkiewicz ma idiotyczny zwyczaj używania nowomowy i takich różnych słownych łamańców typu "wicie, rozumicie". Lub też równie kretyńskich rusycyzmów.
W tym też jest to bardzo obelżywe "polactwo", czego bym szybciej spodziewał się od zdrajcy Grossa.
Miszczom, tym co staje wena (sorry...weny), bardziej zależy na poklasku salonu. Po to właśnie wymyślają.
To są klasyczni miszczowie salonowi.
U nas salonów brak, to i nie ma miszczów z weną od wymyślania witzów.
@ jazgdyni
OdpowiedzUsuńI mnie Ziemkiewicz drazni czasem ta swoja grypsera, ale nalezy mu sie szacunek chocby za "Michnikowszczyzne". Mimo wszystko on jest zdecydowanie bardziej nasz niz ich.
Twojej notki o "Uwazam Rze" nie zauwazylem, stad ten duplikat ;-) Tygodnik Karnowskiego to krok w dobrym kierunku. Mam nadzieje, ze jak sie zacznie dobrze sprzedawac, to zmniejsza format i poprawia papier.
@Tadeusz1965
OdpowiedzUsuńOd rydzy wolę borowiki i kurki.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńKto to jest Poncek, dlaczego on jest kawalerem i co to ma do rzeczy? Wyjaśnij mi to, bo nie zrozumiałem.
Wprost nie czytam, więc nie wiem też, kto to jest Przechera.
@och Toyahu
OdpowiedzUsuńŚwięcie przekonany byłem, że właśnie Ty więcej bywasz ode mnie, więc wiesz.
Poncek to Poncyliusz, a z bajki to przecherą był lis.
Dlaczego P. jest kawalerem nie wiem, ale mogę go też mylić z eMeMem.
No i nie ma on nic do rzeczy, bo piórem się nie para.
Tak na prawdę, to nie wiem czym P. się para (P=Poncek)
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńNigdzie nie bywam, ale wiem, że Poncyliusz nie jest kawalerem. Wręcz przeciwnie.
@Toyah
OdpowiedzUsuń"Zajmowanie się własną karierą nie koniecznie musi być złe. Tyle że w sytuacji tych ludzi, to wygląda na kpinę, a nie na poważną akcję polityczna.Przecież z nich już wszyscy się śmieją. Może z wyjątkiem dziennikarzy z Uważam Rze."
to prawda, że zajmowanie się własna karierą nie musi być złe, chodzi o styl i cechy charakterologiczne: ten Poncyliusz nigdy nie powinien znaleźć się nawet w pobliżu Jarosława Kaczyńskiego!!!