poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Posłuchajcie, to do Was...

Wczoraj, nocną porą, umieściłem w Salonie tekst, który wydawał mi się uczciwy i potrzebny. Stanowił on apel do moich towarzyszy w publicystycznej biedzie, by byli dumni ze swoich poglądów i nie ustawiali się w stosunku do bardziej w Salonie uprzywilejowanych komentatorów w pozycji kogoś gorszego tylko dlatego, że ich opis nie jest oznaczony kolorem czerwonym, lecz zwyczajnie czarnym.
Pisałem też, żeby broń Boże, nie wdawali się w polemikę z kimś, kto na tę polemikę nie zasługuje, ale za to często przez zespół dziwnych przypadków znalazł się wśród osób, którzy o swoje miejsce na stronie głównej Salonu nie muszą się martwić.
Pisałem to wszystko, bo było mi przykro obserwować, jak niektórzy z moich przyjaciół robią wrażenie, jakby wierzyli, że znalezienie się w gronie polemistów kogoś o bardziej rozpoznawanym nazwisku miało być szczególnym wyróżnieniem i zaszczytem.
Stało się jednak tak, że ten mój tekst, który, jeszcze raz podkreślam, uważałem za ważny i uczciwy, nie znalazł się na głównej stronie Salonu. Są inne, między innymi kompletnie z kolei – moim zdaniem – nieistotny i niepotrzebny wpis Jana Rokity.
I ja to rozumiem, nie dziwię się i tym bardziej nie mam pretensji do nikogo. Osobiście uważam, że intelektualna siła Salonu zdecydowanie bardziej opiera się na osobach spoza, że tak powiem, “czerwonych” rewirów, ale jest to tylko moja opinia, więc nie mam, jak mówię, co się obrażać. Pan Igor ma pewnie taką politykę, że wpis Rokity jest wydarzeniem, a wpis kogoś tam raz jest, a raz nie jest. Jego dobre prawo.
Pod moim niezamieszczonym na głównej stronie wpisie znalazły się tylko dwa komentarze: Maryli, którą znam, i kogoś o imieniu nowy33 – drugi ban, kogo dotychczas nie znałem. Oba wpisy są dla mnie bardzo miłe i daję słowo honoru, że wolę te dwa od osiemdziesięciu opinii ze strony wielu z ważnych członków Salonu24. Dlaczego? Bo ci dwaj są siłą rzeczy całkowicie samodzielni i niezależni. Podobnie nie mam potrzeby czytać tekstów red. Warzechy, ani się pod nimi wpisywać. Dlaczego? Z prawie tego samego powodu, co powyżej.
Ale jak pisałem, tekst mój nie ukazał się na stronie głównej. Może dlatego, że ktoś uznał, że jest on byle jaki, a może ze względów bardziej merytorycznych. Nie wiem. W każdym razie, w ramach mojego stałego apelu do bliskich mi osób w Salonie pozwolę sobie wkleić tu mały fragment tego wpisu, z nadzieją, że może tym razem, choć na krótko zostanie udostępniony tym wszystkim, do których mówiłem, a którzy zaczynają jednak od strony głównej.
Od wczoraj rzucę od czasu do czasu okiem na wspomnianą Superstację, licząc na odrobinę inspiracji. I oto stoi jakiś pan z firmowym mikrofonem i w ramach chyba serwisu informacyjnego, mówi następujące słowa: “Belzebub z Torunia”. Mówiąc to, nie cytuje. Nie powołuje się na Palikota. Ten “Belzebub z Torunia” w jego relacji płynie jako zupełnie autonomiczna część dziennikarskiej informacji. No i teraz załóżmy, że człek ten, który póki co jest tylko jednymi z charakterystycznych bardzo ust i oczu Superstacji, zacznie pisać pod swoim zdjęciem w Salonie? Niby do czego nas ta nowa sytuacja obliguje? Ponieważ mam zaszczyt pisać tu w Salonie od niedawna, z pewnym opóźnieniem zauważyłem zorganizowanie się grupy zaangażowanych i wrażliwych obserwatorów życia w Kraju i na świecie, która postanowiła ogłosić bojkot medialnego kłamstwa, co nas niszczy i prześladuje. Osobiście uważam, że to, że tu jesteśmy i wiemy o sobie i staramy się pisać prawdę i prawdę tę propagować, jest najlepszym i, jak na razie, zupełnie wystarczającym sposobem walki ze złem, o którym mowa. Oczywiście gest bojkotu jest bardzo piękny i chwała autorom za to. Ten gest, to słowo, ten znak... jestem za.
Jednak to, co moim zdaniem liczy się najbardziej, to fakt realnego zaistnienia grupy osób o przekonaniach konserwatywnych, prawicowych, patriotycznych, którzy potrafią na bardzo wysokim poziomie zaprezentować liczącą się alternatywę. Dyskusja jest potrzebna. Kto sobie życzy, niech przyjdzie i powie nam, że się mylimy. Albo nawet że jesteśmy głupi i naiwni, a my będziemy im odpowiadać i się spierać. Pod warunkiem jednak, że naprzeciwko nas stoi uczciwy i prawdziwy przeciwnik, a nie, że tak się wyrażę, adwokat Rodziny.
Pozdrowienia i podziękowania i dla Was i dla pana Igora i wielu innych. Bo to między innymi dzięki Wam żyje się ostatnio dużo przyjemniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...