sobota, 26 kwietnia 2008

Najbardziej znany człowiek na świecie, część druga

Pomyślałem, że odpuszczę sobie na moment sprawy doraźne i przedstawię w Salonie tekst, który, moim zdaniem, jest z jednej strony niezwykle uniwersalny, a z drugiej, w naszej szczególnej, polskiej sytuacji, tak akurat na czasie, że Was zainteresuje.
Wygląda na to, że jednak polityka w wydaniu tradycyjnym wciąż górą.
Co mi osobiście nie przeszkadza, bo tak, czy inaczej, to prawie moje życie.
O co poszło? Przeczytałem wywiad z Lechem Wałęsą w niejakiej “Gali” i przypomniał mi się ten przepiękny reportaż z Chicago Tribune o wielkim kiedyś bokserze, Cassiusie Clayu, a później Muhhamadzie Alim.
I właściwie nie chodziło mi o to, żeby powiedzieć: “Patrzcie wszyscy, przecież Wałęsa jest jak Ali”. Moim zamierzeniem było raczej wyrażenie żalu z tego powodu, że, jak dotychczas, nie znalazł się w Polsce dziennikarz, który potrafiłby w tak wyjątkowy sposób, w sumie bez złośliwości i jakiejś tępej małości, zdjąć choć fragment legendy z naszego Lecha.
Mieliśmy wprawdzie książkę byłego rzecznika Wałęsy “Wódz”, no ale Nowina - Konopka to nie Greene, a poza tym nawet, gdyby to był Greene, to w wyjątkowo nikczemnym nastroju. Więc on się nie liczy.
Jak już wspomniałem, pierwsza część reportażu o Alim nie wzbudziła chyba szczególnych emocji, no ale kim byśmy byli, gdyby nie nasza wierność przekonaniom? A ja jestem szczerze przekonany, że niniejszy tekst znać warto. I warto go tu kontynuować, choćby dla Pana Gumby.
A więc do dzieła. Część druga.

Za nami siedział jakiś mężczyzna, zwrócony w przeciwną stronę.
- Coś panu pokażę - powiedział Ali. Potarł kciuk i palec wskazujący w tak sposób, że rozległ się jakby dźwięk świerszcza. Obrócił się, zbliżył palce do ucha mężczyzny, potarł nimi i wydobył dźwięk. W momencie, gdy mężczyzna się obejrzał, Ali już patrzył w inną stronę, jak gdyby nic się nie stało. Lecz po chwili, zrobił to raz jeszcze. Człowiek siedzący za nami potrząsnął głową. Potarł ucho. Gdy wrócił do swojej gazety, Ali ponownie wyciągnął rękę i ponownie wykonał palcami odgłos świerszcza.
Mężczyzna wstał i się rozejrzał. Lecz w tym momencie Ali rozmawiał już ze mną, jak gdyby nic się nie stało. Wspomniałem coś na temat tego, że jest traktowany, jak “super postać”.
- Posrać? - spytał Ali.
- Postać - powiedziałem. - Super postać.
- Wiem – odpowiedział. - Zrozumiałem pana za pierwszym razem. Zażartowałem sobie. Nie znam się na “super postaciach”. Jedyne co wiem na pewno to, że jestem najbardziej znanym człowiekiem na świecie.
- Jest pan pewien?
- No a kto jest bardziej znany? - spytał Ali.
- Reagan? - spytałem.
- Nie żartuj pan - obruszył się Ali. - Gdyby Reagan pojechał do Maroko, lub Persji, mógłby chodzić sobie ulicami i nikt nie zwróciłby na niego uwagi. Jak ja tam jestem, trzeba wzywać wojsko, by mnie pilnowali. Nawet nie mogę wyjść na ulicę.
- Czemu? - spytałem.
- Co czemu? - spytał Ali.
- Czemu pan? – spytałem. - Był pan wielkim bokserem. Ale to całe... Czemu pan?
- Nie wiem - odpowiedział Ali. - Nie jestem mądry. Od pana jestem głupszy. Nie umiem pisać tak poprawnie, jak pan. Nie umiem tak szybko czytać, jak pan. Ludzi jednak to nie obchodzi. Bo to pokazuje, że jestem zwykłym człowiekiem. Jak oni.
W tym momencie, przerwała nam kobieta nazwiskiem Pam Lontos. Podała Alemu wizytówkę. Z wizytówki wynikało, że jest prezesem jednej z motywujących firm, z siedzibą w Dallas, i organizuje publiczne wystąpienia.
- Czy wygłaszał pan kiedykolwiek motywujące przemówienia o tym, jak uwierzyć w siebie? - zwróciła się do Alego.
Ali nie odezwał się do niej, ani nawet na nią nie spojrzał.
- Chciałabym porozmawiać z panem o wygłaszaniu publicznych wykładów - powiedziała. - Czy jest pan związany z jakąś agencją? Byłby pan zdziwiony, ile pieniędzy można zarobić za jedyne 45 minut pracy. Można zarobić kupę pieniędzy.
Ali wciąż na nią nie patrzył.
- Z naszą agencją współpracują David Brinkley* i Norman Vincent Peale* - powiedziała. - Nie chciałby pan zarobić kupy pieniędzy po prostu stojąc i mówiąc?
- Gadam za darmo - odrzekł Ali. - Dla Boga.
I wtedy pojawił się Herbert Muhammad. Menadżer Alego był grubym mężczyzną, na głowie miał futrzaną czapkę.
- Ali, gdzieś ty był? - zawołał. - Szukam cię po całym lotnisku.
Ogłoszono, że należy kierować się do samolotu. Pam Lontos odeszła, a my ustawiliśmy się w kolejce. Przed nami stał jakiś businessman. Ali wyciągnął rękę, zbliżył palce do ucha mężczyzny i zrobił swojego świerszcza. Gdy mężczyzna się obrócił, Ali patrzył już w drugą stronę.
Usiedliśmy w pierwszym rzędzie, pierwszej klasy, po prawej stronie. Ali zajął miejsce przy oknie, a ja przy przejściu. Wchodzili pozostali pasażerowie. Wydawało się, jakby Ali nie zwracał na nich uwagi. W pewnym momencie, jednak, powiedział - Muszę coś zrobić.
Przeczołgał się nade mną. Wyciągnął rękę do mężczyzny, który zmierzał to klasy turystycznej. Poklepał mężczyznę po ramieniu.
- Ej! – zawołał.
Mężczyzna obrócił się. Jego twarz skamieniała na widok Alego. Ali wskazał na podłogę, gdzie leżała koperta z biletu.
- Coś panu spadło - powiedział Ali.
- O Boże... dziękuję - wyszeptał mężczyzna.
Ale Ali już patrzył gdzie indziej. Poszedł do kokpitu. Schylił głowę i wślizgnął się do środka. Poklepał pilota po ramieniu,
Pilot, pierwszy oficer i inżynier pokładowy spojrzeli zszokowani. Ali skinął głową. Następnie odwrócił się i wrócił na swoje miejsce.

Dziękuję z auwagę. To tyle na dzisiaj. Dalszy ciąg muszę dopiero pięknie przełożyć. Jutro może.
_______________________________________________________________________
* David Brinkley - znany dziennikarz NBC News. Z naszego punktu widzenia, nic szczegónego
* Norman Vincent Peale - psychiatra, pastor, autor wielu książek na temat tak zwanego "pozytywnego myślenia", nienawidził Kennedy'ego bo to katolik; w sumie warto poczytać na wikipedii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...