czwartek, 24 kwietnia 2008

Jerzy Pilch, czyli pionkem na szach

Wszystkich potencjalnych polemistów i prześmiewców, którzy zechcą mi wytknąć głupotę i arogancję, chciałem uprzedzic, że tytuł niniejszego wpisu ma charakter sarkastyczny i został celowo wybrany tak, by dokuczyć Jerzemu Pilchowi.
Ale do rzeczy. W moim poprzednim tekście, o Lechu Wałęsie i Muhammedzie Alim, wspominając o Jerzym Pilchu napsiałem, że jest on wielkim i wybitnym pisarzem i autorytetem. Był to oczywiście żart, ale okazało się, że jeden z moich salonowych kolegów potraktował te słowa najzupełniej poważnie i się bardzo na mnie oburzył. To nieporozumienie oburzyło z kolei innych moich kolegów i powstała lekka awantura.
Kiedy sprawę przemyślałem, doszedłem do wniosku, że w czasach, gdy na temat takiego Pilcha i jego rzekomych talentow głosi się tak niestworzone rzeczy, to normalny człowiek faktycznie może z tego wszystkiego stracić orientację i przestać zupełnie odróżniać ironię od stwierdzeń jak najzupełniej poważnych.
W tej sytuacji postanowiłem dać wyraźne świadectwo mojego stosunku do osoby Jerzego Pilcha i poszukać w pamięci jakiegoś dźwięcznego przykładu, który udokumentuje jak najpoważniej to, czym Pilch jest i co reprezentuje.
Opisałem więc pewną, w moim odczuciu, kompromitującą Pilcha historię i zwróciłem się do moich ewentualnych czytelników o wzięcie udziału w małej ankiecie i udzieleniu odpowiedzi na parę pytań.
Niestety temat Wałęsy i Alego, przynajmniej na razie, został wyczerpany, więc kwestia Pilcha nie została już dostrzeżona.
Postanowiłem więć spróbować i przedstawić Salonowi tę refleksję raz jeszcze, włącznie z moją ankietą, w osobnym wpisie, licząc na to, że jednak okaże się, że było warto.
Zapraszam więc ponownie:
W książce o Kaczyńskich pt. 'O dwóch takich' jest zdjęcie Lecha jak siedzi pochylony nad szachownicą.
Pilch, w związku z książką i w związku ze zdjęciem, poświęcił cały swój felieton w Dzienniku na szyderstwa z Prezydenta, że pajac się lansuje do fotografii, a nawet nie widzi, że partia nad którą tak duma, jest ewidentnie przegrana.
Po jakimś miesiącu, albo nawet dwóch, Dziennik opublikował list od jakiegoś szachowego mistrza, który zwrócił uwagę, że partia nie jest przegrana, bo ze zdjęcia wynika, że to sam początek.
A ja się zastanawiam, jak coś takiego się odbywa. Otwiera Pilch książkę, ogląda zdjęcia i widzi szachownicę w stanie ewidentnego debiutu. Przesuwa wzrok i widzi Lecha Kaczyńskiego. Siada przy biurku i pisze felieton, zaśmiewająćc się do rozpuku, że Kaczor pozuje do przegranej partii.

I teraz mam trzy pytania, a Wy odpowiadajcie:
1. Czy Pilch wiedział, że zdjęcie przedstawia debiut?
2. Czy Pilch wiedział, że kłamie?
3. Czy więcej ludzi przeczytało felieton Pilcha, czy wyjaśnienie szachisty?
I jeszcze jedno:
4. Czy powyżej opisana sytuacja zmienia cokolwiek w towarzyskiej pozycji Pilcha i jego promotorów?

Dziękuję za uwagę. I przypominam. Już jutro tu na blogu pierwsza część przewibitnego felietonu Boba Greene'a o Muhhamadzie Alim. Ale nie tylko o Alim. Bardzo nie tylko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...