Gdyby ktoś zapytał mnie o mój stosunek
do abp. Głodzia, to bym bez chwili zastanowienia odpowiedział, że mój stosunek
do tego człowieka jest dokładnie taki sam jak do wszystkich tych księży,
których nie znam, a do których z jakiegoś powodu nie czuję szczególnej
sympatii. Szacunek, należny zresztą każdej osobie duchownej, owszem, gdy chodzi
jednak o sympatię, to w żadnym wypadku. Czemu tak się dzieje, że mimo iż kogoś
nie znam, to go nie lubię? Myślę, że to jest praktyka na tyle powszechna, że
nie muszę jej tu wyjaśniać. Tak to już po prostu jest, że już przy pierwszym
poznaniu jedni ludzie robią na nas wrażenie dobre, a inni jakoś nie i często
tak już zostaje. A więc dokładnie tak samo mam z księżmi, których oglądam w
telewizji – jednych lubię bardziej, drugich mniej i bardzo często bez żadnego
wyraźnego powodu.
O co chodzi z abp. Głodziem, jak sądzę,
wszyscy wiemy. Od pewnego czasu, a dokładnie od pewnego wieczoru, kiedy to
telewizja TVN24, opierając się na informacjach uzyskanych od grupy miejscowych
księży, pokazała reportaż, w którym poinformowała, że Arcybiskup jest osobą
niesympatyczną, a często wręcz chamską, do tego stopnia, że używa wyrazów
nieprzyzwoitych niemal tak często, jak to czyni poseł Neumann, nie ma dnia,
byśmy o tych wszystkich „kurwach” nie czytali lub słyszeli. No i o tym jeszcze że
abp Sławoj Leszek uwielbia luksusy, jak nie przymierzając ów burmistrz Włoch, o
którym też ostatnio coś tam opowiadano.
A więc o abp. Głodziu i o jego rzekomych
wybrykach wypowiadać się nie zamierzam, natomiast chciałbym zwrócić uwagę
na różnego rodzaju komentatorów,
wynajmowanych przez najczęściej wręcz systemowo wrogie Kościołowi media. Oto
wczoraj trafiłem na dwie wypowiedzi udzielone najpierw Onetowi, a następnie
stacji TVN24, przez tak zwanych „ludzi Kościoła”. Z Onetem, a konkretnie
niesławną Renatą Kim, rozmawiał nasz kościelny ekspert Tomasz Terlikowski i
powiedział, że on „bardzo by chciał, żeby abp Głódź został ukarany”. Wprawdzie
pewnie nic z tego nie będzie, bo on i tak już za parę miesięcy odchodzi na emeryturę,
ale gdyby jednak Papież go jeszcze teraz odwołał, to Głódź by z jednej strony
dostał za swoje, a z drugiej w ten sposób Lud Boży by widział, że Kościół
jednak słucha głosu wiernych i to by Go wzmocniło. Co jeszcze powiedział
Renacie Kim Tomasz Terlikowski, trudno mi powiedzieć, bo cały czas czekając aż
ona go zapyta o papieża Franciszka i dojdzie do wesołej awantury, nie za bardzo
Terlikowskiego słuchałem, no ale Kim
wiedziała, co robi i wszystko zaczęło i skończyło się na Głodziu.
O wiele ciekawsza była natomiast audycja
„Fakty po Faktach”, gdzie o abp. Głodziu porozmawiali sobie jakiś ksiądz
Andrzej Kobyliński i przebrana za księdza kobieta przedstawiona jako „teolog,
diakon Kościoła ewangelicko-augsburskiego Halina Radacz”. Na marginesie,
zaciekawiło mnie bardzo, że przedstawiając tę, kobietę TVN użył nazwy „teolog”,
a nie „teolożka”. Czyżby tam forma „teolożka” traktowana jest jako zbyt
filuterna? No ale do rzeczy. Otóż ks. Kobyliński, komentując sprawę
Arcybiskupa, stwierdził, że „w tej
strasznej i brutalnej historii, przerażają dwa fakty. Pierwszy fakt to ta zmowa
milczenia, która trwa od kilkudziesięciu lat, gdy chodzi o społeczeństwo i
Kościół katolicki. Druga kwestia – nie mniej smutna – to jest niewydolność
struktur Kościoła katolickiego. W pewnym sensie Kościół katolicki jako
instytucja, która trwa od dwóch tysięcy lat, doszedł do ściany i niewydolność
instytucji w sposób widoczny obnażył dramat globalnej pedofilii klerykalnej”.
Gdy chodzi o samą kwestię grzesznych
ścieżek abp. Głodzia, ks. Kobyliński sprawę odpowiednio uściślił: „To jest wielki skandal, ale ten skandal trwa
nie od dzisiaj. Tak naprawdę można powiedzieć, że trwa od 30 lat. Wiedza w
Polsce, jeśli chodzi o różnego rodzaju złe zachowania księdza arcybiskupa, jest
powszechna. To pokazuje nam niemoc instytucji kościoła katolickiego, ale także
taką omertę naszego społeczeństwa, jeśli chodzi o niereagowanie na ewidentne
zło”.
A ja chciałem już tylko dodać krótki
komentarz, w nawiązaniu zresztą do uwagi ks. Kobylińskiego na temat dwóch
faktów, które go aż tak „przeraziły”. Otóż podczas gdy w księdzu owo przerażenie
wywołała „omerta społeczeństwa” (swoją drogą, za tę omertę w mojej opinii
należałoby owemu pobożnemu człowiekowi napluć z balkonu na kapelusz) i ściana,
do której jego zdaniem doszedł właśnie Kościół, mnie akurat przerażają dwa inne
fakty. Pierwszy to taki, że ów odważny ksiądz jest nieustannie przywoływany
jako autorytet przez dwa główne portale, od kilku dobrych lat stojące na czele
antyfranciszkowej krucjaty, a mianowicie Frondę i Polonię Christianę. Ktoś
spyta, co on im takiego opowiada, co im się podoba. Otóż proszę sobie
wyobrazić, że gdy chodzi o szczegóły, to nic takiego. Można by wręcz powiedzieć,
że on krytykuje we wspołczesnym Kościele to wszystko, co tym wszystkim, jak ich
zabawnie nazwał Coryllus, „los perfectos”, się tak naprawdę bardzo podoba,
czyli te wszystkie Odnowy w Duchu Świętym, Godziny Uwielbienia, można
wymieniać. W wypowiedzi dla Frondy ks. Kobyliński pisze:
,,Do
kościoła katolickiego przeniknęło w dużym stopniu niekatolickie,
zielonoświątkowe rozumienie szatana, diabła i złych duchów. Wspólnoty
pentekostalne akcentują o wiele bardziej niż katolicy działanie i obecność
diabła, złych duchów w życiu człowieka. To pandemoniczna wizja świata - diabeł
i złe duchy są właściwie wszędzie i wciąż musimy z nimi walczyć. Ta nowa gałąź chrześcijaństwa
rozwija się w tempie zdumiewającym. Konsekwencje rewolucji pentekostalnej będą
większe niż skutki reformacji Marcina Lutra w wieku XVI. Nowa reformacja
zielonoświątkowa zmieni mapę chrześcijaństwa na świecie”.
A zatem, o co tu, przepraszam chodzi?
Czemu ks. Kobyliński biega między Frondą, a telewizją TVN24 i głosi upadek
Kościoła, tej „skały, której bramy piekielne nie przemogą”? No i czemu na niego
postawiła zarówno ta dziwna telewizja i ten dziwny portal? Otóż odpowiedź jest,
moim zdaniem, jedna. Otóż ów ciekawy ksiądz jednym i drugim służy tylko w
jednym, w głoszeniu upadku wspomnianej przez Jezusa Skały. I to mnie faktycznie
przeraża. Nie abp Głódź, ale oni.
No i drugi fakt, na który ks. Kobyliński
jak sądzę nie zwraca uwagi, a ja go owszem z przerażeniem rejestruję. Otóż
podczas gdy on całą swoją wypowiedź buduje wokół krytyki współczesnego
Kościoła, owa pani w koloratce wyłącznie się zajmuje przedstawianiem swojej
religii, jako przykładu, z którego Kościół Katolicki powinien czerpać. Tłumaczy
ks. Kobylińskiemu Radaczowa:
„Problem
wynika trochę ze struktury Kościoła. W kościołach ewangelickich mamy dużo
więcej demokracji. Głos zgromadzenia parafialnego, rady parafialnej jest
realnym głosem. W synodzie Kościoła, tej władzy naczelnej, większość stanowią
ludzie świeccy, zwykli parafianie wybrani i powołani do służby w synodzie. Natomiast
w systemie hierarchicznym jest problem. Jest to, co tworzy każda hierarchia.
Ofiara, pokrzywdzony – bo ci ludzie, którzy protestują, są duchowo pokrzywdzeni
– odwoływać się mogą de facto do sprawcy tego pokrzywdzenia”.
Jak mówię, to jest to, co mnie przeraża,
że podczas gdy przedstawiciel religii pogrążonej od lat zarówno w duchowym, jak
i strukturalnym chaosie – ile to już dziś mamy tych denominacji, 40, czy może
50 tysięcy? – religii, będącej w sposób oczywisty dziełem Szatana, twardo stoi
na straży owej starej, sformułowanej przez starego Lutra propagandy, i jednego
marnego słowa nie powie na temat ewentualnego zepsucia, swojego, jej męża, czy
ich sąsiadów, to nasz dobry ksiądz nie robi nic innego, jak próbuje dowieść
sobie i światu, że jest już po nas. Ale nie tylko on. Za nim idzie cała masa
tych wszystkich „prawdziwych katolików”, którzy gdyby ich tylko dopuścić do
głosu i do możliwości tego głosu egzekwowania, oni by nam i tej naszej omercie
pokazali, gdzie raki zimują.
No i to jeszcze, że on z całą pewnością nie jest zwykłym furiatem. Gdyby był, nie potrafiłby w żaden sposób tak elegancko się zachowywać w sytuacji, gdy przed nim jest już tylko telewizyjna kamera. Nawet gdyby udało mu się nie przeklinać, coś by tam zawsze z niego wylazło, jakaś agresja, bezwzględność, czy owo zimne skurwysyństwo. A tu nic. Mamy przed sobą łagodnego, kulturalnego pana o ciepłym głosie i spojrzeniu, który zaledwie, jak się okazuje, od czasu do czasu traci równowagę. A w tej sytuacji pozostają już tylko dwie możliwości, albo mamy do czynienia z prostym psychopatą, albo właśnie przestępcą.
OdpowiedzUsuń@Tomasz
UsuńAlbo to wszystko jest nieprawda.
Bardzo słusznie zwrócił pan uwagę na ks. profesora. Jest to ksiądz, który poniekąd wywodzi się z mojego środowiska studenckiego z lat '80 - tych. Ze słynnego SGPiS i to na dodatek z wydziału HZ (Pink Panther najlepiej wyjścnia te skróty). Po drugim roku rzucił HZ i poszedł do seminarium w Płocku. Mogę tylko powiedzieć jedno. Nie jest to na głupi facet, by nie wiedzieć w czym uczestniczy biegając od TVN i Frondy i doskonale zdaje sobie z sprawę tego, że na tym kariery w Kościele nie zrobi. Zachodzą zatem dwie możliwości: jedna to przygotowanie sobie gruntu do wystąpienia ze stanu kapłańskiego, druga zaś to zobowiązania, które przyszedł czas spłacać. Albo jedno i drugie.
OdpowiedzUsuń