poniedziałek, 25 listopada 2019

Czy Viki Gabor załatwi Andrzejowi Dudzie kolejne pięć lat prezydentury?


         Popularny piosenkarz George Ezra, nawiązując do historii powstania swojego wielkiego przeboju „Budapest”, opowiedział, jak to parę lat temu, podróżując po Europie, znalazł się w Szwecji, gdzie akurat odbywał się festiwal Eurowizji, którym podejmujące go dwie Szwedki były bardzo podekscytowane. Kiedy Ezra dowiedział się, co to za festiwal, uznał, że czegoś podobnego na trzeźwo nie da się oglądać i postanowił się uchlać. Ponieważ godzina była zbyt późna na to by tam gdzie akurat był kupić alkohol, kupił flaszkę od jakiegoś menela w parku, no i ją pod tę Eurowizję wypił. Na drugi dzień poczuł się tak źle, że nie chciało mu się wstawać, w związku z tym, wbrew wcześniejszym planom, nie pojechał do Budapesztu, ale za to napisał ową piękną piosenkę.
       Byłem na koncercie Ezry w Warszawie, tam właśnie wysłuchałem owej historii i nie muszę zapewniać, że w pełni się wczułem w jego zarówno  eurowizyjne, jak i alkoholowe emocje. Festiwal Eurowizji, jak się zdaje, od roku, gdy zwycięzcą została nomen omen szwedzka ABBA, stanowi nieszczęście, na które nie ma słów i jestem przekonany, że większość Czytelników się tu ze mną zgodzi. Nie wiem natomiast, jak by George Ezra zareagował dziś – zakładając oczywiście, że wiedziałby, o czym mowa – gdyby wczoraj przybył do Gliwic i jakieś dwie miejscowe ślicznotki by mu zaproponowały, by wraz z nimi obejrzał w telewizji konkurs Eurowizji dziecięcej. Nie wiem też, czy gdyby przyszło mu obejrzeć w telewizorze, czy tym bardziej na żywo, owo przedstawienie i wysłuchał choćby części prezentowanych piosenek, poczułby potrzebę sięgnięcia po flaszkę, czy może jednak by uznał, że dało się to przeżyć zupełnie spokojnie na trzeźwo. Jeśli idzie o mnie, to ja, owszem, w przerwie meczu Sheffield United z Manchesterem rzuciłem na to okiem i powiem szczerze, że moim zdaniem, oba te konkursy, duży i mały, są w stosunku do siebie oddalone o lata świetlne. Przede wszystkim, ja w życiu chyba nie widziałem tak spektakularnego widowiska, tak kosztownego i przygotowanego z taką dbałością o oprawę i efekt, i tu muszę stwierdzić, że prezes Kurski zdecydowanie zna swoją robotę, zarówno jako menadżer, jak i polityk. Możliwe, że przede wszystkim jako polityk. Do tego zresztą jeszcze wrócę, ale parę słów chciałbym powiedzieć na temat dzieci, które tam wystąpiły. Owszem, one wyglądały jak wyglądały, te makijaże i stroje, jakimi organizatorzy postanowili je przyozdobić robiły niekiedy wrażenie wręcz upiorne, no ale zakładam, że to są nieuniknione koszta takiego, a nie innego przedsięwzięcia. Natomiast to co zrobiło na mnie prawdziwe wrażenie, to to, że praktycznie każde z nich było o niebo lepsze wokalnie i estradowo, niż nie tylko znani nam z „dużej” Eurowizji artyści, ale w ogóle najbardziej popularne gwiazdy estrady, nie tylko tu w Polsce. Wysłuchałem kilka fragmentów owych występów i powiem uczciwie, ze nie umiałbym powiedzieć, który z nich zasługiwał na to, by wygrać ten konkurs. I przyszła mi do głowy taka myśl, że najprawdopodobniej, kiedy się ma 10, 12, czy 14 lat i chce się zakwalifikować do udziału w widowisku na taką skalę, trzeba być absolutnie najlepszym. W późniejszym wieku, w grę wchodzą naprawdę różne czynniki, z których talent jest być może najmniej ważny. Albo trzeba kogoś znać, albo trzeba być czyjąś żoną, albo wreszcie czyjąś kochanką, czy kochankiem i stąd później się biorą te wszystkie zaskoczenia. I oczywiście z tego też względu obawiam się na granicy pewności, że większość tych dzieci, mimo że dziś są często naprawdę najlepsze, kariery nie zrobi, a zamiast nich będziemy tak jak dotychczas mieli tę nieliczną czołówkę i cały ten popularny chłam.
      Jak mówię, z tego co miałem okazję wysłuchać i obejrzeć, uważam, że tam niemal każdy mógł być zwycięzcą, również oczywiście nasza Wiktoria Gabor, naprawdę wyjątkowo zdolne dziecko. Ale jednocześnie jestem pewien, że to iż to ona akurat wygrała ten konkurs, stanowi faktyczny początek tego, co się z nią stanie – lub właśnie nie stanie – w kolejnych latach. I tu wrócę do sukcesu, jaki odniósł dla siebie, dla kierowanej przez siebie telewizji, ale być może przede wszystkim dla powodzenia projektu pod nazwą Prawo i Sprawiedliwość, który chcąc  nie chcąc będzie przez najbliższe tygodnie, czy miesiące kojarzony z tym, do czego doszło wczoraj w Gliwicach. Kiedy zatem myślę o tym, z jaką determinacją Jacek Kurski postanowił zbudować coś tak wyjątkowego, że aby się to tak znakomicie udało, gotów był wyłożyć na to naprawdę wielkie pieniądze, jest dla mnie nie tyle możliwe, ale wręcz naturalne, że on do tych kosztów wliczył jeszcze starania o to, by zwycięzcą owego konkursu nie została ani ta Francuzka, ani Hiszpanka, ani ten chłopczyk z Kazachstanu, ale właśnie Polka, która urodziła się w Niemczech, mieszkała przez kilka lat w Anglii, a teraz wróciła do Polski, żeby tu osiągać swoje sukcesy. I niech mi nikt nie mówi, że ponieważ zwyciężczyni została wytypowana przez międzynarodową publiczność, która na nią zagłosowała wysyłanymi SMS-ami, to tu nie ma mowy o jakimkolwiek ustanawianiu wyniku. Oczywiście, może być i tak, że to na nią faktycznie padło najwięcej głosów, bo i ona i piosenka i samo wykonanie były naprawdę bardzo dobre, natomiast ja – wiedząc, w jakim celu i z jakim zadaniem Jacek Kurski został wynajęty przez Dobrą Zmianę – bym się bardzo zdziwił, gdyby się miało okazać, że on nie potrafił zadbać o każdy szczegół tego wydarzenia.
        A o tym, że tak mogło jak najbardziej być, moim zdaniem dobitnie świadczy to, jakiej cholery na zwycięstwo tej dziewczynki dostali ci, co na nim wyłącznie stracili. Pomijam już szydercze komentarze w Internecie, natomiast bardzo mnie zaciekawiła reakcja portalu tvn24.pl. Otóż oni na to, by poinformować o zwycięstwie Gabor nie mogli się zdecydować przez jakieś dwie godziny. I znów, proszę mi nie mówić, że nawet jeśli moim zdaniem ten konkurs ma publiczne znaczenie, to jest to tylko moje zdanie. TVN24 to stacja poważna i dla nich ktoś taki jak Viki Babor to odległa prowincja. Otóż nic podobnego. Ja, jak wszyscy wiemy, mam tych cwaniaków na oku od lat i nigdy nie było tak, by oni lekceważyli znacznie większe idiotyzmy, niż międzynarodowy konkurs piosenki dziecięcej. I wcale nie mam tu najbardziej na myśli organizowanych przez siebie meczów dziennikarzy z politykami, polityków z artystami, czy pisarzy z sędziami, które z ich punktu widzenia są zawsze wydarzeniem najwyższej rangi. Oni potrafią, jako headline news dać informację zatytułowaną „Zamordował kochankę, bo z pięknej istoty zamieniła się w potwora”, i co? Tu nagle uznali, że ta Eurowizja to poniżej ich godności? Nie żartujmy.
     A zatem polityczny bój toczy się naprawdę na ostro i w momencie, gdy widzę, jak zostają tu uruchomione naprawdę nieliche fundusze, to na dalszy ciąg czekam z prawdziwym zainteresowaniem. A co do Kurskiego, słyszałem, że w sytuacjach prywatnych on zachowuje się jak zombie, zbierając już tylko siły na chwilę, kiedy pojawi się kamera. No cóż, każdy ma to, na co zasłużył. Najwyżej na koniec się go wyciśnie, jak mokrą szmatkę i wyrzuci gdzie bądź. Trzeba tylko doczekać czasów, gdy Prawo i Sprawiedliwość uzyska jeszcze mocniejszą pozycję niż Orban na Węgrzech i całą tę propagandę będzie można spokojnie poluzować.



26 komentarzy:

  1. U nas wszystko traktowane jest jak sport, zresztą, nie tylko u nas. A sam sport to już dla wielu niemal religia. Wybory to oczywiście sport, mamy ulubionych kandydatów i emocjonujemy się cyferkami, muzyka to sport, jaki kraj wygra w konkursie piosenki itd. Ja nie znoszę sportu i nie znoszę konkursów piosenki. One są dobre dla tych, którzy nie mają żadnych konkretnych zainteresowań, nie tylko muzycznych. Wybory traktuję bez emocji i tak wiem że wygra status quo. Nie interesuje mnie kto komu dokopał, zwłaszcza kiedy w pojedynku gigantów wygrywa jedna z dwóch prawie identycznych co do meritum partii (obsadzenie swoich, żadnych poważnych zmian, czyli zachowanie status quo). Jak długo będziemy stawiali sport na pierwszym miejscu, tak długo będziemy mieli to co mamy. Dużo symboliki, puste frazesy zamiast konkretów, no i igrzyska dla ludu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Diz
      To prawda. Dopóki prezydentem nie zostanie Krzysztof Bosak, a premierem Robert Winnicki, zostaną nam tylko Duda, Kamil Stoch, Viki Gabor i emigracja do Nowej Zelandii.

      Usuń
    2. Zapomniałeś o królu Korwinie

      Usuń
    3. @Diz
      Nie zapomniałem. Ja mu oczywiście życzę wiele lat w zdrowiu i powodzeniu, ale obawiam się, że do czasu aż Konfederacja obejmie władzę, on może nie pociągnąć. Zwłaszcza że już dziś widać u niego pewne problemy z przytomnością.
      A tak, swoją drogą, od jak dawna Ty czytasz mój blog? Czy to możliwe, że wszystko to jest jak kulą w płot? Na Twoim miejscu bym już stracił cierpliwość.

      Usuń
    4. Z wiekiem staję się coraz bardziej cierpliwy.

      Usuń
    5. Toyahu czy Ty na Bosaka i Konfederację jesteś zadaniowany czy co ?
      Krzysztof
      PS I jak umiejętnie suflujesz PISowskiej gawiedzi, że Konfederacja to RN + stary JKM.
      I już nie mogę się doczekać jak na wiosnę , przed drugą turą zmienisz ton....

      Usuń
    6. @Unknown
      Oczywiście, że jestem zadaniowany. Od 2009 roku, jak dostałem laptopa od Sekielskiego. Szkoda że nie wiedziałeś tego wcześniej, bo byś nie marnował pieniędzy na te wszystkie prowokacyjne książki.

      Usuń
    7. Ależ Twoje książki są fantastyczne.
      Brak jednak logiki w Twoim wywodzie. Rok 2009???
      Konfederacja pojawiła się dobiero 9 lat później więc nawet Sekielski i jego komanda nie mają aż takich rozwiniętych profetycznych umiejętności😎

      Usuń
    8. @Unknown
      To niewiarygodne, że Ty mnie podejrzewasz o aż taki brak logiki. Ja Ci tylko tłumaczę, od kiedy jestem zadaniowany.

      Usuń
    9. Czyżby aż tak Konfederacja zagrażała Jarkowi.
      No tak . Pozornie tylko. Brakującym ponad milionem głosów dla zwycięstwa Prezydenta w pierwszej turze dysponuje - politycznie - Konfederacja.
      Ale po co się wściekasz i kąsasz.
      W drugiej turze dostaniecie te głosy. ... . Spokój zalecam więc.
      Krzysztof

      Usuń
  2. @Diz
    A nie sądzisz, że może lepiej byłoby ją zaoszczędzić na bardziej cenne okazje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem człowiekiem z misją. Skoro telewizja publiczna mająca wypełniać jakąś misję zawodzi, cóż pozostaje.

      Usuń
    2. @Diz
      Naprawdę? To powiedz nam, z jaką misją tu przyszedłeś? Żeby nam wytłumaczyć, że cała ta polityka to cyrk? Ja to już słyszałem w PRL-u.

      Usuń
    3. Z grubsza chodzi o to, by ludzie się mniej emocjonowali, a więcej analizowali i wyciągali na podstawie tych analiz wnioski. Moją misją jest to, by ludzie wstydzili się przyznać do tego, że oglądają eurowizję. Nawet jeśli to robią.

      Usuń
    4. @Diz
      Nawet jeśli to robią? Czy jeśli tego nie robią, to też? Pytam, bo nie wiem, jak się mam zachować wobec Twojej misji.

      Usuń
    5. Są też tacy, co niby nie oglądają, ale czasem podglądną co się tam dzieje i... od razu zaczynają się emocjonować. Od razu wpadają w ten dziwaczny sportowy wir emocji. Sam się na tym łapałem jak podczas mistrzostw w piłce kopanej podglądałem wynik.

      Usuń
    6. @Diz
      Będziesz się musiał z tego wyspowiadać.

      Usuń
    7. Z wielu innych rzeczy też.

      Usuń
    8. @Diz
      Tak też podejrzewałem. Żyjący w grzechu misjonarze to zaraza naszych czasów.

      Usuń
  3. "Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień"

    OdpowiedzUsuń
  4. @Diz
    No właśnie to mnie tak zafrapowało. Najpierw obrzucasz kamieniami ludzi którzy pasjonują się sportem i telewizyjną rozrywką, potem informujesz ich, że uważasz to za swoją misję, by w końcu skromnie przyznać, że sam masz wiele na sumieniu. Jak mówię, grzeszni misjonarze to prawdziwa plaga. Zwłaszcza ci kipiacy skromnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obrzucam ich kamieniami. Ja tylko chcę by się zastanowili nad otaczającym nas światem. Wierzę, że np ci którzy odwiedzają tego bloga, są zdolni do takiej analizy. Nawiasem mówiąc, nie ma ludzi bez grzechu. Misjonarz nie misjonarz.

      Usuń
    2. @Diz
      Daję Ci słowo, że to iż Tobie sport, rozrywka i polityka odbierały zdolność do refleksji nad światem, nie upoważnia Cię do tego by ten problem przerzucać na innych. Osobiście znam wiele osób, w tym czytelników tego bloga, którzy emocjonują się teleturniejem "Jeden z dziesieciu" i jednocześnie zachowują przytomność umysłu nie gorszą od Twojej.

      Usuń
  5. Uwielbiam to: Logika i brak emocji - głosuję na Konfederację. W tle geopolityka ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten art powyżej to nie ja.JKM przekonał mnie już 30 lat temu,aby trzymać się od niego z daleka.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Unknown
    Przecież wiem, że to nie Ty. Ty jesteś Unknown. Jak każdy kto tu pisze nie rejestrując się.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...