Bardzo mi przykro, ale z powodu
różnych zajęć, które mnie bardzo zdecydowanie odciągnęły od codziennych
przyjemności, nie udało mi się obejrzeć ani jednego, choćby i najkrótszego
fragmentu obrad Sejmu, podczas których premier Morawiecki wygłosił swoje
expose, przedstawiciele opozycji owo wystąpienie solidarnie wyszydzili, by na
zakończenie dnia Sejm większością głosów udzielił nowemu rządowi wotum
zaufania. Owszem, dochodziły do mnie takie czy inne informacje, ale, jak się po
raz kolejny już okazało, to czego nie obserwujemy na bieżąco, już po chwili
traci swój urok i ostatecznie z tego dnia pozostały przy mnie zaledwie jakieś
nieszczególnie istotne strzępy. Wiem dziś zatem, że przemówienie Premiera, choć
bez zwyczajowego ognia, było bardzo dobre, Schetyna się skompromitował,
Kosiniak-Kamysz wypadł stosunkowo blado, natomiast cały show ukradł Adrian
Zandberg i to ukradł do tego stopnia, że w tym momencie to on jest, nie dość że
prawdziwym liderem opozycji, to zdaniem niektórych w ogóle przyszłym premierem,
prezydentem, a kto wie, czy nawet nie kimś na miarę Aleksandra Kwaśniewskiego,
a więc w naszej dotychczasowej historii polityka bezdyskusyjnie
najwybitniejszego. Czy Zandberg powiedział coś nadzwyczajnego, czy może wykonał
jakiś gest, który go w jednej chwili przeniósł do historii? No, nie. Czegoś
podobnego nie zasugerował póki co nikt, natomiast w zgodnej opinii zarówno
polityków, dziennikarzy, jak i internetowych komentatorów, owo wystąpienie było
absolutnie mistrzowskie pod względem retorycznym, merytorycznym, jak i ściśle
politycznym. Zdaniem wielu, Zandberg tym jednym wystąpieniem pokazał się jako
polityk pod każdym względem z krwi i kości.
Poruszony ową atmosferą solidarnego
podziwu, postanowiłem najpierw wysłuchać owego przemówienia od kropki do kropki,
no a następnie, już po tym jak te niemal pół godziny dobiegły końca, sprawę
odpowiednio skomentować. Jak mówię, wygłoszenie odpowiedzi na wystąpienie
premiera Morawieckiego zajęło Zandbergowi dokładnie 25 minut i muszę przyznać,
że z niego największe wrażenie zrobił na mnie moment na samym początku owego
wystąpienia, kiedy to marszałek Terlecki zwrócił Zandbergowi uwagę, by wyjął
rękę z kieszeni, a on ją grzecznie wyjął i już do końca nie bardzo wiedział co
z nią zrobić, bo najwidoczniej wcześniej się do takiego rozwoju zdarzeń nie
przygotował, no i ta ręka już mu tak przez te pół godziny dyndała.
I tu jednak chciałbym się jednak na tej
ręce i kieszeni na chwilę zatrzymać. Myślę że nie tylko ja znam ów lans,
polegający właśnie na trzymaniu jednej reki w kieszeni spodni. My to znamy głównie
może z zachowania Donalda Tuska, jednak jest to coś, co właściwie od samego
początku III RP, ile razy pokazują się publicznie, robią niemal wszyscy. Nigdy
do końca nie potrafiłem rozgryć sensu tej zagrywki, ale podejrzewam, że gdzieś na
świecie któryś ze specjalistów od wizerunku wymyślił, że tego typu poza pozwala
zyskać dodatkowe punkty, no i tak się to już ciągnie. Wygląda więc na to, że w
tym wypadku, jeśli Zandberg okazał się od innych bardziej samodzielny, to tylko
w ten sposób, że chcąc być lepszy od innych, zdecydował się na ten greps
podczas wygłaszania wystąpienia w Sejmie. No i nagle marszałek Terlecki w
jednej chwili potraktował go jak szkolnego głuptaska i mu dał po uszach.
Szczerze powiem, że gdyby to na mnie wypadło,
to bym najpierw się spalił ze wstydu, następnie wymamrotał krótkie
„przepraszam” i zapadł się co najmniej na kilka tygodni pod ziemię aż wszyscy
zajmą się innymi sprawami. Jednak nie Zandberg. Ten, jak przystało na
nieustraszonego komunistę, ową przykrość przetrzymał i wygłosił wspomniane
przemówienie, które mu zapewniło powszechne uznanie. Co zatem zawierała owa
mowa? Co się tam znalazło poza tą krwią i kością prawdziwego polityka. Otóż
proszę sobie wyobrazić, że nic. Ono od początku do końca stanowiło wyliczenie
tego wszystkiego, co towarzyszy nam od czasu gdy w 1945 roku weszli tu Sowieci
i zainstalowali we wszystkich najważniejszych punktach państwa dziadków i ojców
Zandberga, i ich ideowych promotorów. A więc zdaniem Klubu Lewicy, skandalem
jest, że nie ma w Polsce (wymieniam kolejno razem z Zandbergiem):
- tanich
mieszkań dla każdego;
- dobrze
dofinansowanych publicznych szpitali;
- naprawdę
bezpłatnej służby zdrowia i naprawdę bezpłatnej edukacji;
-
bezpieczeństwa na ulicach;
- szacunku
dla pracownika;
- wysokich
pensji dla urzędników i nauczycieli;
- dialogu
społecznego;
- tanich
mieszkań dla każdego;
- tanich
mieszkań dla każdego;
- dobrej
ustawy reprywatyzacyjnej;
- lekarzy;
-
pielęgniarek;
- ratowników
medycznych;
- pieniędzy
dla niepełnosprawnych dzieci;
- pieniędzy
na szpitale i szkoły;
- podatków
dla wielkich korporacji;
- czystego
powietrza;
- taniej
żywności;
- czystego
środowiska;
- wolnych i
uczciwych sądów;
- pieniędzy
na służbę zdrowia;
- wszystkich
leków na receptę z 5 złotych;
- wysokich
płac w budżetówce;
- wysokich
płac w szkolnictwie;
- wypoczętych
i dobrze zarabiających pielęgniarek;
-
sprawiedliwych płac w sektorze prywatnym;
- równości
kobiet i mężczyzn;
- wysokich
płac dla wszystkich;
- pieniędzy
na badania i rozwój;
-
nowoczesnych samochodów;
-
normalności;
- wolności i
tolerancji religijnej;
- praw
kobiet;
- wolności
seksualnej.
I to tyle. Daje uczciwe słowo honoru, że
tam nie ma nic więcej. Przez owe 25 minut z małym hakiem Zandberg wyłącznie
wylicza nieszczęścia, które dziś w Polsce wyliczyć przeciwko rządzącym mógłby
dosłownie każdy. Morawiecki przeciwko Kopacz, Kopacz przeciwko Kosiniakowi,
Kosiniak przeciwko Czarzastemu, Czarzasty przeciwko Wiośnie, Bosak przeciwko
Morawieckiemu i tak w kółko. To jest lista mniej lub bardziej urojonych, a
często też jak najbardziej prawdziwych obserwacji, które można poczynić, kiedy
patrzy się na Polskę, która przez praktycznie pełne 70 lat była pod butem
komunistów, postkomunistów i postkomunistycznych liberałów. I oto przed nami
staje ten Żyd, którego rodzice zostali wyrzuceni z Polski przez system, który
on nagle wspólnie z tymi wszystkimi bolszewickimi niedobitkami próbuje
odtworzyć, i kieruje pretensje do premiera Morawieckiego, że ludzie w Polsce za
mało zarabiają i nie stać ich na tanie i ładne mieszkanie? To jest bezczelność
jakiej świat nie widział. Oto ten młody komuch staje przed nami i machając
czerwoną flagą z sierpem i młotem obiecuje nam lepszą, bardziej sprawiedliwą,
no i bardziej zamożną przyszłość, a my się ślinimy z podziwu, że jaki to on
wymowny i w owej wymowności przekonujący?
Adrian Zandberg. Człowiek, który wraz z
bandą starych bolszewików, został wyciągnięty z niebytu jedną ręką przez
Donalda Tuska, a druga przez Grzegorza Schetynę i próbuje nas przekonać, jak to
w Polsce jest źle, bo nie ma elektrycznych samochodów, wielkie korporacje
rozkradają nam budżet, ale jak on zostanie premierem, to wszystko postawi na
nogi. Jak mówię, to jest bezczelność nie do opisania.
Nie wiedziałem przemówienia Mateusza
Morawieckiego, nie słuchałem, co na jego temat miał do powiedzenia Jarosław
Kaczyński; nie interesuje mnie już nawet to, jakie zdanie w tej kwestii mają
prawicowi komentatorzy; mało tego – mam głęboko w nosie, czy ministrem
sprawiedliwości pozostanie Ziobro, czy zastąpi go Gowin. Jak widzę i słyszę tego
Zandberga, to interesuje mnie już tylko jedno, żeby ktoś przyszedł i obciął mu
tę rękę, którą marszałek Terlecki kazał wyjąć z kieszeni, zanim on uzna, że
może lepiej ją włożyć do mojej.
Sam smak!
OdpowiedzUsuńGratuluję. Odczytałem to wystąpienie w ten sam sposób. Ale tak doprawić, dosolić i dopieprzyć to danie... ho, ho...
No i patrz, nawiązując do poprzednich wpisów: Że też nikt z Konfederacji nie potępi tego bezczelnego komucha! Tacy patriotyczni, tacy wolnorynkowi!
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, z komentarzy po exposé, które slyszalem w radio, to niestety ten Zanberga był przynajmniej przytomny. Reszta to bełkot o praworządności i konstytucji.
Jeśli chodzi o pokolenie,które doświadczyło czerwonej zarazy pod każdą postacią,Zandberg wzbudza jedynie odrazę.Boję się bardziej o młode pokolenie,które może dać się uwieść pustą retoryką tego bydlaka.
OdpowiedzUsuń@Dariusz
UsuńGdyby ona była pusta to pół biedy. Ona jest wypchana kłamstwami po brzegi.
Dobre. Tęczowa odraza.
Usuń"- wolnych i uczciwych sądów;"
OdpowiedzUsuńNo nie. Na to nie powienien narzekać, bo inaczej nie było by go w tym sejmie. A gdzie? Gdzieś by się błąkał po ulicach Telavivu, uciekając przed infamisem swojego dziadka i ojca.
"wielkie korporacje rozkradają nam budżet, ale jak on zostanie premierem, to wszystko postawi na nogi."
Tak, to jest worek ulicznego oszusta, specjalisty od gry w trzy kubki. Z tym że Zandberg musi coś wymyśleć, bo sęk w tym, że te korporacje jeszcze nie stać na wypromowanie go na premiera, prezydenta czy innego cesarza. Czy taka kasa wogóle się znajdzie, nie wiem. Ale Zandberg za słabo się stara. Gra w trzy kubki to za mało.
O tak. To jest prawdziwy Toyah
OdpowiedzUsuńGratuluję powrotu.
Krzysztof
@Unknown
OdpowiedzUsuńNie ma powodu. Ja nigdy tego miejsca nie opuszczałem. Proszę zrezygnować z podejścia wedle którego, ludzie błądzą, ile razu powiedzą coś, na co Pan wcześniej nie wpadł.
Wspaniale podsumowane. Też nie mogłem zrozumieć tych ochów I achów... Najlepszym wystąpieniem były odpowiedzi premiera na te jęki...
OdpowiedzUsuń