sobota, 2 listopada 2019

Na co poganom z Amazonii ekologia?


      Parę dni temu trafiłem na informację, że jacyś dwaj nadzwyczaj pobożni katolicy weszli do rzymskiego kościoła Santa Maria in Traspontina, skradli stamtąd kilka figurek pozostawionych tam przez przybyłych z Amazonii do Rzymu Indian, a następnie wrzucili je do Tybru. Czemu oni tak postąpili? Odpowiedź jest prosta. Otóż owe figurki, jako symbole ściśle pogańskie, z ich punktu widzenia stanowiły akt jednoznacznie bluźnierczy i w rzeczy samej zasługiwały na takie właśnie a nie inne potraktowanie. Nie muszę oczywiście wspominać, że o owym zdarzeniu dowiedziałem się od któregoś z jak najbardziej, podobnie jak ci dwaj pobożni Włosi, pobożnego użytkownika Internetu, wraz z towarzyszącym zresztą owej informacji komentarzem, że oto z jednej strony papież Franciszek toleruje stopniowe przesuwanie się Kościoła w stronę czystej bezbożności, a z drugiej, że w naszym Kościele, na całe szczęście, są wciąż autentyczni bohaterowie, którzy są gotowi na poświęcenie niemal życia dla obrony Wiary.
      Ponieważ mam taki zwyczaj, że gdy tylko trafiam na informację, która mnie w jakikolwiek sposób porusza, sprawdzam dokładnie w czym rzecz, no i również tu znalazłem coś, o czym chciałbym dziś poinformować. Otóż rzecz przede wszystkim polega na tym, że owe figurki – tak na marginesie, przedstawiające nagą brzemienną kobietę o imieniu Pachamama, która dla rodzimych mieszkańców Amazonii od wieków jest boginią płodności i dawczynią życia – któregoś dnia w pielgrzymce do Rzymu zostały przywiezione przez świeżo nawróconych do wiary w Jezusa Indian, jako dar uwielbienia dla Maryi i tam przyjęte przez miejscowego proboszcza jako znak Wiary. Stały więc sobie owe dziwne figurki w bocznej nawie owego kościoła bezpiecznie przez jakiś czas, aż wreszcie wspomniani obrońcy czystości tej samej Wiary je stamtąd usunęli i wśród okrzyków entuzjazmu ze strony równie jak oni rozmodlonych osób na całym świecie, utopili je w Tybrze.
       Czytam więc internetowe komentarze dotyczące tej sprawy i bez najmniejszego zaskoczenia stwierdzam, że na celowniku jest przede wszystkim oczywiście papież Franciszek, który po raz kolejny okazał się zdrajcą. Ów zgiełk jest tym bardziej wzmacniany komentarzami części hierarchii, na czele z pewnym kardynałem, a ja w tym momencie chciałbym machnąć na to szaleństwo ręką i przejść do wspominanego tu niedawno całkiem Onetu, który publikuje wywiad na tematy różne z nieznanym mi księdzem. Oczywiście sam fakt, że Onet bierze się za któregoś z duchownych, jest dla mnie wystarczającym argumentem za tym, by owego kaznodzieję traktować z najwyższą ostrożnością, i jak się okazuje, na ogół słusznie. W pewnym jednak momencie wspomnianej rozmowy pojawia się coś, co robi na mnie na tyle duże wrażenie, że nie mogę się powstrzymać przed komentarzem. Oto cytat. Pytanie i odpowiedź:
- W trakcie synodu amazońskiego pojawiło się nawet nowe pojęcie grzechu - ekologicznego. Środowiska skrajnie konserwatywne upatrują w tym synodzie koniec ‘czystości’ katolickiej doktryny. Mówią wręcz, że Kościół umiera, ulega synkretyzmowi i staje się protestancki. Mają rację?
- Tu znowu popatrzyłbym na kontekst finansowy. Ameryka Łacińska (w tym Amazonia) to od dawna miejsce wyzysku… Tam dochodzi do wymierania całych plemion na skutek gospodarki rabunkowej. Wielki biznes (nie tylko z USA) jest zainteresowany tym, by nikt się nie interesował sytuacją tych plemion, by nikt mu nie przeszkadzał. Zabito już wielu misjonarzy w tamtym rejonie, gdy próbowali nagłośnić to ludobójstwo. Za portalami atakującymi papieża Franciszka oraz obecnie Synod Amazoński stoi również ten kapitał, któremu zależy na milczeniu wokół niszczenia przyrody i ludzi”.
      I to jest coś co mnie poderwało na równe nogi: „Za portalami atakującymi papieża Franciszka oraz obecnie Synod Amazoński stoi również ten kapitał”.
      Gdy chodzi o ekologię, to przyznaję bez bicia, że ją akurat mam głęboko w nosie, w pełnym przekonaniu, że Matka Ziemia sobie ze wszystkim sama znakomicie poradzi. Co do pieniędzy natomiast, moja dzisiejsza sytuacja jest taka, że ja wiem, co oznacza 5 tysięcy i nic ponadto, a tym bardziej więc nie wiem nic o kapitale, o którym wspomina ksiądz, którego nazwiska ani nie pamiętam, ani też nie uważam, że ono jest w tym akurat kontekście istotne. Moje doświadczenie natomiast gdy chodzi o stary bardzo myk z wędką i rybą każe mi podejrzewać, że ów ksiądz w tym akurat wypadku może trzymać rękę na pulsie. A jeśli i on i ja mamy rację, to znaczy, że ci dwaj, jak to tu to tam słyszę, nadzwyczaj dzielni, tak okropnie zatroskani o czystość Kościoła, mężczyźni, którzy utopili te Pachamamy, mogli nie mieć wcale tak czystych intencji, jak by się nam wszystkim mogło wydawać.
      Tyle zatem w kwestii ekologii i pieniądza. Co do ludzi, już od pewnego czasu mam bardzo silne podejrzenie, że ci z nas co najbardziej kochają Pana Boga, jednocześnie, kiedy widzą drugiego człowieka, w najlepszym wypadku zaczynają ziewać.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...