Ponieważ
kontakt z tak zwanym „Szarym Człowiekiem” siłą rzeczy mam ograniczony do tych
parunastu znajomych, no i do osób, które, jak to w życiu bywa, pojawiają się w
okolicy i znikają, a wszystko co poza tym, to propaganda, której staram się
przeciwstawiać jak tylko potrafię, muszę przyznać, że tak naprawdę jedyna
realna socjologiczna wiedza, jaką posiadam, to ta wynikająca z wyników
kolejnych wyborów i moich bieżących i odpowiednich analiz. Tak też zresztą było
zawsze. Nawet w głębokim PRL-u, mimo że moje życie towarzyskie było wówczas znacznie
bogatsze niż dzisiaj, to i tak na temat tego, co sądzi w tej czy innej kwestii
ów „Szary Człowiek”, miałem pojęcie wręcz żadne. A jak bardzo żadne, mogłem się skutecznie
przekonać wtedy, gdy się dowiedziałem, że wyborami w czerwcu roku 1989
zainteresowanie wykazało zaledwie 62,70% obywateli w pierwszej turze, natomiast
w drugiej już tylko 25,31%. Co oczywiście nie zmienia faktu, że żadne mądre
analizy mądrych ludzi nie dały mi tyle, co własnie owa sucha informacja odnośnie
frekwencji.
Co
zatem takiego wiem, że czuję się mimo wszystko w potrzebie jakoś na to co widzę
i słyszę reagować i to reagować publicznie? Otóż przede wszystkim naprawdę dużo
pamiętam i z tych nielicznych w rzeczy samej informacji potrafię, jak sądzę, wyciągać
wnioski. Co takiego interesującego zatem dostrzegłem ostatnio i jakie wnioski z
owej obserwacji wyciągnąłem, już wyjaśniam. Oto śledząc to co się dzieje w
Internecie, nie mogłem nie zauważyć, że w sposób nadzwyczaj energiczny
zaktywizowała się ta część opinii, która rozczarowana bardzo tym wszystkim, co
nam proponuje dzisiejsza polityka, ze szczególnym uwzględnieniem oferty Prawa i
Sprawiedliwości, głosi powstanie nowej siły, która najpierw rozkurzy w drobny
pył całe to oszukańcze towarzystwo, a chwilę potem pokaże całej Polsce, czym
jest autentyczna prawica – prawica wierna Bogu i Ojczyźnie i Honorowi – i z
sukcesem poprowadzi Polskę ku dumnej światłości. Do jakiego stopnia owa
internetowa aktywność przekłada się na emocje wspomnianego „Zwykłego Polaka”,
nie mam naturalnie pojęcia; nie wiem nawet, czy „Szary Człowiek” w ogóle wie, co
to za dziwadło... no może z wyjątkiem Janusza Korwina Mikke, który odniósł
przynajmniej ten jeden realny sukces, że nawet moja świętej pamięci ciocia ze
wsi wiedziała, kim jest ten wariat. No ale faktem jest, że przynajmniej gdy
chodzi o Internet, to owi patrioci radzą sobie nadzwyczaj dobrze i jest całkiem
prawdopodobne, że gdyby tak wybory parlamentarne były przeprowadzane wyłącznie
na Twitterze, to oni by mieli większość konstytucyjną. Jakiej zatem wiedzy
dostarcza ów fakt nam, czyli, jak mówię, ludziom, którzy wiedzą bardzo mało,
natomiast mają dobrą pamięć i potrafią jakoś tam analizować wszystko to co z
owej wiedzy i pamięci wynika?
Otóż
ja bardzo dobrze pamiętam, że już na samym początku wspomnianego marszu ku
wolności, rozpoczętego wyborami roku 1989, obok oczywistego i pewnie że bardzo
umownego podziału na Solidarność i Komunę, a więc Polskę i Bolszewię, w jednej
chwili ujawniła się też trzecia siła, czyli tak zwani „Patrioci”. Z początku
trzymali się oni oczywiście Solidarności, jednak już po krótkim czasie zaczęli
coraz częściej demonstrować swoją autonomię, do tego stopnia, że pojawiły się
również i odpowiednie etykiety. Kto tam się wyróżniał szczególnie mocno? No
przede wszystkim oczywiście Konfederacja Polski Niepodległej oraz ZChN, a w tym
takie postaci, jak – wymieniam ich zupełnie z tak zwanej „czapy” – Jan
Łopuszański, Marek Jurek, Stefan Niesiołowski, Henryk Goryszewski, Leszek
Moczulski, Michał Kamiński, Krzysztof Król, Adam Słomka, Jerzy Kropiwnicki,
Marian Piłka, czy – tak, tak – Kazimierz Marcinkiewicz. I ja również bardzo
dobrze pamiętam, że kiedy oni tylko zdecydowali się usamodzielnić, to ich
głównym wrogiem nie stała się Bolszewia, lecz właśnie Polska. Oni, gdy tylko
poczuli się odpowiednio mocno, natychmiast zaczęli demonstrować swoje
nadzwyczajne wręcz kompetencje patriotyczno-kościelne, a przez nie naturalnie –
państwowotwórcze. Dziś po owych dwóch organizacjach oczywiście, jeśli w ogóle
pozostał jakikolwiek ślad, to w osobach Marcinkiewicza, Niesiołowskiego,
Kamińskiego, Króla, no i być może jeszcze Słomki, choć tego ostatniego zaledwie
lokalnie. Lata mijały, jedni znikali, inni się z mroków polityki wyłaniali,
zawsze z tym samym hasłem na sztandarach: „Bóg, Honor, Ojczyzna”, zawsze z
zapewnieniem, że tylko oni są prawdziwą prawicą, no i za każdym razem nieco
inna nazwą, a więc jako Młodzież Wszechpolska, Liga Polskich Rodzin, Ruch
Odbudowy Polski, Ruch dla Rzeczpospolitej, Ruch Katolicko-Narodowy... można
wymieniać.
I
oto w tym momencie chciałbym zwrócić uwagę Czytelników na pewną niezwykle
fascynująca prawidłowość. Otóż wszystkie te partie aktywizowały się zawsze
wtedy, gdy pojawiała się realna szansa na to, by władzę w Polsce uzyskała owa
symboliczna Polska. Pierwszy raz na to zwróciłem uwagę przy okazji wyborów w
roku 1991, kiedy to obok Porozumienia Centrum startowały takie partie jak KPN,
UPR, Wyborcza Akcja Katolicka, czy Partia Wolności z jej ówczesnym szefem, dziś
już świętej pamięci Kornelem Morawieckim. Niedługo potem to wszystko się
odtworzyło, kiedy pojawił się plan, by z jednej strony uniemożliwić Wałęsie
drugą kadencję, a z drugiej, nie dopuścić do władzy Kwaśniewskiego. Myślę, że
każdy może sobie dokładnie sprawdzić listę kandydatów, jaka pojawiła się przy
tamtej okazji, a przy okazji zwrócić uwagę na fakt, że to wtedy właśnie, widząc
aktywność prawdziwych patriotów, z Janem Olszewskim, Hanną Gronkiewicz-Waltz,
oraz Januszem Korwinem-Mikke wycofał się z udziału w wyborach zgłoszony przez Porozumienie
Centrum Lech Kaczyński.
Przy tej okazji, pragnę zwrócić uwagę, jakie
to partie popierały kandydatury Jana Olszewskiego i Hanny Gronkiewicz Waltz,
wówczas jeszcze bardzo pobożnej patriotki: Stronnictwo Ludowo-Chrześcijańskie, Zjednoczenie Polskie, Partia Konserwatywna, Koalicja
Konserwatywna, Ruch
Chrześcijańsko-Narodowy Akcja Polska, Ruch Trzeciej Rzeczypospolitej, Polskie Stronnictwo Ludowe
Mikołajczykowskie, Polskie Forum Ludowo-Chrześcijańskie
„Ojcowizna”, Stronnictwo
Wierności Rzeczypospolitej, oraz, last but not least, Polskie Forum Patriotyczne. To tam też zaczynał
się kręcić być może największy patriota z nich wszystkich, gen. Tadeusz
Wilecki, dziś, jak głoszą okoliczne ptaki, związany mocno środowiskowo z
Konfederacją. Daję słowo, że nie zmyślam.
I tak też dokładnie
samo było w latach kolejnych: ile razy panował spokój, a więc rządziła Unia
Wolności, PSL, komuna, czy nawet ten nieszczęsny AWS, a po latach Platforma,
Polska Katolicka i Narodowa siedziały cicho jak mysz pod miotłą. Podnosili oni
natomiast głowę natychmiast jak tylko pojawiała się szansa, że – cóż ja zrobię,
skoro nigdy nie chciało być inaczej – Jarosław Kaczyński ze swoim projektem spróbuje
zdobyć, odzyskać, czy wreszcie, tak jak dziś, utrzymać władzę. I oczywiście
wcale nie po to, by wspólnie z nim wywalić w kosmos ludzi złych, głupich i
występnych. Cel był niezmiennie taki, by zachęcić wyborców czy to Porozumienia
Centrum kiedyś, czy później Prawa i Sprawiedliwości do głosowania na prawicę
„prawdziwą”. Powtarzam, tak było zawsze i owa regularność mnie zastanawia
bardzo.
I
dziś jest nie inaczej, a kto wie, czy nie jeszcze bardziej radykalnie. Niekiedy
odnoszę wrażenie, że owi „patrioci” nie
mają już żadnego wroga poza Prawem i Sprawiedliwością, no a już z całą
pewnością nikt tak jak PiS nie jest z ich punktu widzenia bardziej odrażający i
godny zniszczenia. Takie to mam dziś myśli, jak sądzę głęboko słuszne, a co
więcej gotów się jestem założyć – a mam nadzieję, że ten zakład nigdy nie
zostanie rozstrzygnięty – że jeśli jakimś cudem Prawo i Sprawiedliwość utraci
władzę i obejmie ją jakiś dziwny sojusz Platformy, Kukiza, PSL-u i komunistów,
nikt nie będzie bardziej szczęśliwy, jak chłopaki z Konfederacji i ich wierni
zwolennicy z Twittera. No i oczywiście sam generał Tadeusz Wilecki.
I tylko w tym wszystkim żal tej biednej,
głupiutkiej Kai Godek.
Może i Kaja Godek jest głupiutka, chocaż mam wątpliwości, ale pan Mariusz Dzierżawski to już chyba ta sama parafia co gen Wilecki. Jak nie patriotyzmem to aborcją.
OdpowiedzUsuń@toyah
OdpowiedzUsuńTo oczywiście celne spostrzeżenie, że apogeum aktywności tych patriotów przypada zawsze na czasy, w których sprawy polskie podążają w dobrym kierunku. Ale zauważyłabym, że to nie tylko ich zasługa - są w tym bardzo wspierani przez mainstreamowe media. W czasach rządów PO, SLD i PSL także się udzielali w sieci i mieli zawsze swoich zwolenników. Ale dostęp do mediów mieli zablokowany, chyba że ktoś się chciał pośmiać z kolejnego dziwactwa Korwina. W chwili zagrożenia media zawsze po nich sięgają i zaczynają przedstawiać jako równoprawnych uczestników dyskursu publicznego. Oni oczywiście chętnie z tego korzystają i w ramach wdzięczności nawalają w PiS.
@Ginewra
UsuńZawsze. Ostatnio trochę sobie posprawdzałem i wygląda na to, że zawsze.
Miałem podobne obserwacje, oczywiście nie podbudowane tak historycznie, a dobrze wiedzieć jak to się przewalało przez lata.
OdpowiedzUsuńCi cali ultra patrioci nawalają nie w komuchów czy lewaków, ale w tej chwili w PiS. "Szanowne pisiory..." jak to usłyszałem to nie potrzebowałem już nic więcej... Starsze pokolenie z mojego środowiska rzuca teksty, że inspiracje płyną ze wschodu na ten ultra-patriotyzm. Trochę się z tego podśmiewałem ale... tak jak piszesz, ktoś to regularnie inspiruje i to na takim poziomie, że sami "patrioci" sobie nie zdają sprawę, przynajmniej niektórzy, do czasu.
@Janosik
UsuńMyslę, że Kaja Godek tego nie wiedziała i stąd nie dostała jedynki.
@Janosik
UsuńWygląda mi na to, że - to a propos faktu, że sam jestem 60+ - będę musiał jeszcze raz o nich napisać.
"starsze pokolenie" = pokolenie moich rodziców, czyli 60-pare+ :).
OdpowiedzUsuń@Autor
OdpowiedzUsuńTrafiony zatopiony.