Szedłem sobie przez nasz
cmentarz i kiedy mijaliśmy grób zmarłej w Smoleńsku Krystyny Bochenek,
usłyszałem rozmowę idących przede mną mamy z córeczką. Dziewczynka zapytała –
„A co tu tyle kwiatów?”, na co mama odpowiedziała – „A to wiesz, taka lekarka,
ale trochę też polityk, i ona chyba zginęła w jakiejś katastrofie lotniczej”.
Dziewczynka jeszcze o coś zapytała, ja jednak ani jej pytania, ani tym bardziej
już odpowiedzi, nie słyszałem, natomiast niemal natychmiast pomyślałem sobie,
że wszystko to, czym my tu żyjemy to kompletna dżungla. To jest świat, który
może być interesujący tylko dla takich dziwadeł, jak my. Cała reszta, nasze
emocje ma głęboko w nosie.
A mimo to, ja nadal będę
kontynuował ten sam wątek. Otóż jest tak, że na wspomnianym cmentarzu, oprócz
zwykłych grobów, tuż obok kaplicy, jest też miejsce, gdzie każdy może zapalić
świeczkę dla kogoś, kogo tu w pobliżu akurat nie ma, ja na przykład zawsze tam
wspominam swoją starszą siostrę, Zosię, która zmarła jeszcze zanim ja sam
przyszedłem na świat. I proszę sobie wyobrazić, że kiedy dotarłem do owego
szczególnego miejsca tym razem, niemal natychmiast wpadła mi w oczy tabliczka
ze starannie wykaligrafowanym napisem: „Zwykły szary człowiek śp. Piotr S.”
I ja oczywiście, po opisanym
wcześniej doświadczeniu, wiem, że prawdopodobnie 90 procent osób odwiedzających
w tym dniu groby swoich bliskich, nawet jeśli zwróciło uwagę na tę ponurą
demonstrację, to i tak nie miało bladego pojecia, o co tu chodzi. Ja, owszem, pojęcie
miałem, i przyznam, że świadomość tego stanowi dla mnie bardzo poważny problem.
Otóż, nie widzę najmniejszego sensu w tym, bym musiał się zajmować czymś, co dla
świata, który się zaczyna tuż za rogiem, jest kompletnie i definitywnie
nieinteresujące, a mimo to nie mam sposobu, by się od tego raz i na dobre
oderwać. Wręcz przeciwnie, im częściej widzę, jak świat wokół nas stopniowo
obojętnieje na to, co go faktycznie tworzy, tym bardziej mam potrzebę gadać.
Proszę więc sobie wyobrazić, że
zakon jezuitów, wśród wielu innych ojców, ma u siebie też człowieka nazwiskiem
Grzegorz Kramer, który zapewne niczym szczególnym publicznie by się nie
wyróżnił, gdyby nie fakt, że swoją duszpasterską posługę postanowił realizować również
na Twitterze, a przez to zyskał w Sieci pewną popularność. Ojciec Kramer, z
tego, co możemy zaobserwować, jest osobą niezwykle pobożną, w znacznej części
jednocześnie poświęcając ową pobożność na rzecz politycznej walki z Prawem i
Sprawiedliwością. Czy jest w tym coś szczególnie poruszającego, nie sądzę. W
końcu księża to ludzie tacy jak my, ze swoimi emocjami i niekiedy wariactwami,
a zatem, czemu byśmy mieli pozbawiać tych praw ojca Kramera? Stało się jednak
tak, że – o czym prawdopodobnie spotkana przez mnie na cmentarzu, a wcześniej
wspomniana, mama nie słyszała – niedawno w proteście przeciwko rządom Prawa i
Sprawiedliwości podpalił się niejaki Piotr P. Podpalił się, przez pewien czas
pocierpiał, a nastepnie umarł. Kiedy zatem ów Piotr S. umarł, ojciec Kramer na swoim
profilu na Twitterze zamieścił następujący komentarz: „Panie Piotrze S. mam nadzieję, że w Nim znalazłeś to, o co tak
walczyłeś. Dziękuję za odwagę. R.i.P.”. Owa pochwała samobójstwa, w dodatku
samobójstwa wynikającego w sposób oczywisty nie ze zwykłej ludzkiej rozpaczy,
lecz z ewidentnego politycznego zapętlenia, zrobiła na uczestnikach
internetowej debaty wrażenie na tyle duże, że ojciec Kramer opublikował przeprosiny,
których fragment, moim zdaniem kluczowy, pozwalam sobie zacytować:
„Rozumiem, że wiele osób zrozumiało ten tekst jako pochwałę samobójstwa.
Nie było to moją intencją. Jestem wierzącym chrześcijaninem, katolikiem,
zakonnikiem i księdzem, dla mnie sprawą oczywistą jest to, że życie ludzkie od
poczęcia do śmierci jest Bożym darem, którego nikt (w żadnym momencie jego
trwania) nie może przerwać. Nigdy nie twierdziłem i nie twierdzę, że
samobójstwo jest czymś godnym pochwały. Rozumiem ludzi, którzy się go
dopuszczają, ale nie pochwalam tego aktu.
Pisząc ten tekst chciałem przede
wszystkim zaznaczyć, że śmierć Pana Piotra S. była dla mnie czymś, co bardzo
mnie poruszyło. Po wtóre pisząc o jego odwadze nie miałem na myśli samobójstwa,
a jego determinację do głoszenia swoich poglądów”.
I teraz przejdę do tego, co
uważam za główny sens tego, co tu nie tylko dziś, ale już od lat, robię. Otóż,
moim zdaniem, ojciec Kramer to jest naprawdę porządny człowiek, jego problem
polega jednak na tym, że on w pewnym momencie uznał, że polityka, a wraz z nią
ów medialny zgiełk, stanowią sens jego życia i jego wiary, i owo przekonanie
stało się nagle tak silne, że kiedy się dowiedział, że jakiś człowiek oddał
życie za Puszczę Białowieską, za tę sama Puszczę Białowieską, którą
systematycznie niszczy rząd Prawa i Sprawiedliwości, tak się tym strasznie
wzruszył, że postanowił oddać duszę Diabłu. Na chwilę. Na bardzo krótki moment.
Ale jednak. To wystarczyło. No a dziś, kiedy już odzyskał przytomność i doszedł
do siebie, sam nie bardzo wie, co się stało i próbuje jakoś to wszystko sobie poukładać.
I co mu się z tego układa? Że tak naprawdę on wcale nie głosił potęgi śmierci… no
ale te nerwy i to całe napięcie… sami rozumiecie. Święty by tego nie wytrzymał,
a co dopiero skromny jezuita.
Wypadałoby te refleksje
zakończyć jakąś w miarę mocną pointą. A mi nie przychodzi nic do głowy poza
tym, by powtarzać sobie tę jedną prawdę, że cały świat jest w nas i nie ma
sposobu, byśmy się potrafili z tej odpowiedzialności zwolnić. Biedny ksiądz
Kramer. Wydawało mu się, że wystarczy codziennie do śniadania czytać „Gazetę
Wyborczą”, a dzień zakończyć „Faktami” i „Wiadomościami”, by wychodzić na mróz
bez szalika.
Zachęcam
wszystkich do kupowania moich książek. Każda jest dostępna pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl.
O proszę, na Wojskwowych Powązkach też "zwykły szary człowiek" został upamiętniony. Niedaleko nagrobku Kuronia i Kuklińskiego ktoś położył wydrukowany i wsadzony w foliową koszulkę tekst jego manifestu. Ja zwróciłem na to uwagę bo tam było bardzo dużo zniczy, a prawie nikt się nie zatrzymywał. Kuroń miał porównywalną ilość, ale przy jego grobie kłębił się mały tłumek.
OdpowiedzUsuń@Ralfowitz
UsuńMyślę że dziś mało kto pamięta kto to był Kuroń.
Jak trzeba być nieprzytomnym, żeby twierdzić, że plucie na PiS wymaga odwagi.
OdpowiedzUsuń@Leszek152
UsuńJa bym to pytanie zadał inaczej. Jak trzeba być zdesperowanym, by jako wymówķę wziąć coś tak słabego.
Bosze, jaki felieton takie komentarze!
OdpowiedzUsuńTylko pogratulować :(
Bo my to proste ludzie Panie.
UsuńPan musi o tym pisać. Taka jest w moim odczuciu Pana misja i dlatego ja tu przychodzę: pisać i przypominać o tym, co zawsze było normalne albo ważne. Stawiać świat na nogi w kółko i w kółko od nowa. W przeciwnym razie inni postawią go w końcu całkowicie na głowie.
OdpowiedzUsuńNa przykład dzisiaj słyszałem o ogłoszeniu, w którym rodzice szukają opieki do dwójki dzieci. I teraz uwaga, nie wiadomo czy to chłopcy czy dziewczynki a może parka. Rodzice informują, że nie należy ich określać, bo zrobią to same i wybiorą sobie płeć jak będą gotowe. No i co człowiek ma zrobić dostając taką informację na twarz?
komentarze zachecaja do sie znecania, ludziki wpadaja w swoje wlasne pulapki. Pomimo wszystko, uwazam wasza przenikliwosc... racja, coryllus moze byc bardziej przenikliwy. To topur
OdpowiedzUsuńtopur bo nie mam w klawiaturce kreskowanego o
OdpowiedzUsuń@red cloud
UsuńJa też nie mam. Mój sąsiad Józek tez nie ma. Z tego co mi wiadomo, w ogóle nikt nie ma klawiaturek z kreskowanym o, ale podobno niektóre małe dzieci wiedzą, jak sobie z tym poradzić. Zachęcam do konsultacji.
Tos mi dowalil. Jessica ktora paznalem pare dni temu powiedziala mi to samo.
Usuń@red cloud
UsuńWiesz co? Myślę że Twoja obecność tu to typowe marnowanie miejsca. W związku z tym każdy Twój kolejny komentarz zostanie usunięty.
Ojciec kramer to ukryta opcja niemiecka. Obserwujemy to indywiduum wraz z malzonka od dluzszego czasu. Pozdr.
OdpowiedzUsuń