Obiecywałem sobie i
Czytelnikom, że z Piotrem Szczęsnym już koniec, wygląda jednak na to, że tak
jak Coryllus przez najbliższych kilka notek będzie się zajmował Van Goghiem,
tak ja jeszcze przez pewien czas nie daruje temu biedakowi, który uznał, że nie
ma lepszego sposobu, by zakończyć swoje życie, jak w bólu nie do zniesienia,
złożonym na ołtarzu bieżącej polityki. Mijają kolejne dni, a tu okazuje się, że
totalna opozycja uznała, że skoro wszystkie inne metody okazały się
nieskuteczne, pozostaje rozwiązanie ostateczne, czyli śmierć, no i mamy tego
konającego w najstraszniejszych bólach Szczęsnego, a nad tym wszystkim to co Anglicy określają
nazwą „urgent tingling” w nadziei, że może tym razem się uda.
Portal tvn24.pl, utrzymując
kurs i scieżkę wyznaczone dzień wcześniej przez biskupa Pieronka, zamieścił reportaż którego jedynym celem było przekonanie nas, że wspomniany Piotr
Szczęsny, decydując się umrzeć w niewysłowionych cierpieniach w obronie pozycji
Polski w Unii Europejskiej, gimnazjów, oraz stanu drzewostanu Puszczy
Białowieskiej, zachował do końca całkowitą przytomność umysłu, a każdy kolejny
gest, jaki wykonał przez te pół roku, które go doprowadziło do zaplanowanego
końca, był w pełni przemyślany i świadomy. W zaprezentowanym przez telewizję
TVN24 materiale możemy słuchać świadectw rodziny Piotra Szczęsnego, oraz jego znajomych,
z których wynika jednoznacznie, że ten, decydując się na odebranie sobie życia,
nawet na moment nie stracił zwykłej dla siebie przytomności umysłu, o której
zaświadczają praktycznie wszyscy.
Pojawia się wprawdzie w pewnym
momencie kwestia, autoryzowana zresztą przez samego zainteresowanego, a
dotycząca depresji, w związku z którą ten znajdował się pod opieką lekarzy
przez minione lata, ale i to nie zmienia jednak faktu, że wedle telewizyjnego
przekazu, Piotr Szczęsny w tym akurat wypadku zachował pełną świadomość. Normalnie
w życiu, on faktycznie postępował mocno niestandardowo, tu jednak od początku
do końca trzymał się środka. No a my otrzymujemy ten przekaz. Mieliśmy Piotra Szczęsnego,
człowieka wprawdzie psychicznie niezrównoważonego, niemniej, gdy chodzi o gesty
takie jak samospalenie się, w pełni przytomnego, no a dziś stoimy wobec
zagadki: O co chodzi?
Otóż bywa tak, że jest mi czasami
bardzo smutno. Powiem zupełnie szczerze – a stan ów znam praktycznie od
dzieciństwa – ogarnia mnie tak wielka egzystencjalna panika, że, gdyby nie to,
że upijać się nie lubię, chętnie bym się upił do nieprzytomnosci. Mimo to,
nigdy w życiu nie przyszło mi do głowy uznać, że cierpię na depresję i w
związku z tym muszę się zmobilizowac i udać się w tej sprawie do lekarza. Ja
wręcz nie umiem sobie wyobrazić, co by się musiało ze mną stać, bym uznał, że
warto by było poszukać jakichś tabletek,
czy tym bardziej skorzystać z medycznej pomocy. Tymczasem, jak słyszymy, Piotr
Szczęsny nie tylko cierpiał na depresję, ale się z jej powodu leczył, no i wreszcie
nadszedł ten jeden jedyny moment, kiedy udało mu się osiągnąć całkowity
wewnętrzny spokój, oblał się benzyną i się podpalił.
I oto ów człowiek, tak
psychicznie roztrzęsiony, że musi korzystać z opieki medycznej, podpala się w
proteście przeciwko partii, która wygrała ostatnie wybory, a jego rodzina,
wszyscy znajomi, a za nimi media, próbują nam wytłumaczyć, że tu, w tym akurat
momencie, on był w pełni przytomny i nie ma mowy o jakichkolwiek emocjach. Ja
przepraszam bardzo, ale muszę to wciąż powtarzać, bo to jest coś dla mnie
kłamstwo tak bezczelne, że aż niewyobrażalne.
Mało tego. Z tego co słyszę,
fakt że Piotr Szczęsny, pozostający pod opieką lekarzy z powodu depresji, przez
to, że oblał się jakims łatwopalnym materiał, a nastepnie spłonął, sprawia, że
tak wybitni kapłani Kościoła Katolickiego, jak Adam Boniecki, wywołują debatę
na temat moralnej niejednoznaczności czynu samobójczego, a sam Szczęsny zostaje
uchonorowany przez Sejm minutą ciszy, oraz specjalnym adresem. Przepraszam
bardzo, ale to jest coś tak chorego, że jedyne co mogę temu przeciwstawić to
najnowszy wybryk tygodnika „Polityka”. Otóż, proszę sobie wyobrazić, że oni
ostatnio zamieścili tekst wyszydzający bardzo ostatnio popularne ruchy
skierowane przeciwko obowiązkowym szczepieniom, teorii ewolucji, czy GMO, owe
zachowania określili jako efekt katolickiej agresji wobec oświeceniowego
racjonalizmu, a całość zilustrowali grafiką przedstawiająca Jarosława
Kaczyńskiego jako wampira. I to nie jest
żart. Tam naprawdę jak byk stoi obrazek, gdzie w tle widzimy cmentarz, jakieś nietoperze,
pająki, Frankensteina, a na pierwszym planie Jarosława Kaczyńskiego przebranego
za Drakulę. Z tego co czytam, w tekście nazwisko Kaczyńskiego w ogóle się nie
pojawia, podobnie jak praktycznie nie ma
zadnych odniesień do polityki, natomiast, owszem, tekst jest ilustrowany
Kaczyńskim z ociekającymi krwią zębami. Jak donoszą media, w odpowiedzi na
zupełnie naturalnie pojawiające się pytania o przyczyny tego rodzaju
ekstrawagancji, redakcja „Polityki” odpowiedziała, że to właśnie Jarosław
Kaczyński jest pierwszym symbolem owego religijnego zabononu i to stąd właśnie
ów artystyczny zamysł autora grafiki.
Przepraszam bardzo, ale muszę
to powtórzyć po raz już nie wiem który. Oczywiście tego, co tak zwani „nasi”
mają za uszami nie da się zedrzeć choćby i szczotką drucianą, nie ulega jednak
wątpliwości, że powinnismy się zaczac modlic, by tamci, kiedy już przyjdzie ich
czas, ograniczyli się wyłącznie do biegania po ulicy z kijami, bo jeśli oni się
nakręcą o milimetr bardziej, to będziemy mieli prawdziwy Armagedon.
Serdecznie
zapraszam wszystkich do odwiedzania naszej księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie są do kupienia również i moje książki.
Drogi Toyahu, a dla mnie jest to jawna powtórka z rozrywki. To próba nakręcenia nowego kultu á la miesięcznice smoleńskie. Za chwilę pojawi się żądanie aby na placu defilad stanął stosowny pomnik. Co miesiąc będą organizowane marsze poprzedzone świetliki czarnymi mszaki. Z tego wynikają dwie sprawy: po pierwsze oni tylko umieją małpować (piszę dziś o tym Coryllus) choć widać, że ktoś tam buduje jakiś gryplan i, po drugie, raczej przyjęli taktykę długiego marszu. Od wiosny szukali trupa, dziś go mają.
OdpowiedzUsuńŚwieckimi czarnymi mszami.
OdpowiedzUsuńPiątek wieczorem, w końcu jest chwila na poczytanie wiadomości. Jutro we Wrocławiu będą 4 marsze, w tym jeden pod niezwykle ciekawym i logicznym tytułem Ogólnopolski Strajk Kobiet - Faszyzm nie przejdzie. Patrzę, że na odcinek wrocławski wystawiono już jakiś czas temu panią Martę Lempart, która organizowała wcześniej czarny marsz, broniła sądów i oczywiście jak każda szanująca się dzisiaj oraz prawdziwa kobieta, żyje w szczęśliwym związku z partnerką. I co ciekawego pani Marta powiedziała. Otóż że z seksizmem walczy też w życiu codziennym. Na zaczepkę: „Ładnie pani dyrektor wygląda” potrafi odpowiedzieć: „A pan ma chu.... krawat”. No cóż, gratulujemy odwagi i... polotu.
OdpowiedzUsuńTo tak też a'propos wariatów.
Nie wiem czy wiesz ale Pani Krystyna Pawłowicz podobnie oceniła tę minutę ciszy, a link podany do wiadomości zawartej w wpolityce dodatkowo obnaża te szaleństwo - pozdrawiam, A https://wpolityce.pl/polityka/366225-w-sprawie-falszywej-chwili-ciszy-w-sejmie-opozycja-zastosowala-szantaz-moralny
OdpowiedzUsuń@adthelad
UsuńJa się domyślałem, że to była prowokacja. Faktem jest jednak, że bardzo udana.
Panie Krzysztofie, w piątek przeczytałam tylko tytuł i już wiedziałam, że muszę ten tekst zostawić na niedzielny ranek. Dom był pełen dzieciaków od piątku do wczoraj. Jestem pod wrażeniem. Zgadzam się z każdym zdaniem. A tą minutą ciszy rozwalili mur. Za to nawet nie wypada przepraszać, przemilczeć też się nie da. Gorzki ten deser przed obiadem, ale potrzebny. Dzięki.
OdpowiedzUsuń