poniedziałek, 14 lutego 2011

O Naszej Pani Kodeńskiej

Polski krajobraz terenów położonych dalej na zachód od Wisły budzi we mnie niezmiennie stan zbliżony do depresyjnego. Przyznaję, że nie bywam w tamtych okolicach ani często, ani nawet rzadko, ale te kilka razy pozostawiały mnie niezmiennie w nastroju marnym. Pisałem na tym blogu jakieś dwa lata temu o mojej podróży przez tamte tereny i właściwie wszystko co chciałem na ten temat powiedziec, to powiedziałem już wtedy. Dziś tylko może dodam, że jeśli się od tamtej pory coś zmieniło, to być może pojawiło się więcej przydrożnych reklam, świadczących o tym jak desperacko człowiek próbuje zarobić te parę groszy, sprzedając cokolwiek, gdziekolwiek i komukolwiek.
Nasz przyjaciel LEMMING, który jeździ nie tylko po Polsce, ale w ogóle po świecie znacznie więcej ode mnie, opowiadał tu kiedyś o tych polskich krajobrazach właśnie w tym depresyjnym ujęciu. A więc o tej biedzie, o tym przygnębiającym smutku i o tej w gruncie rzeczy beznadziei wynurzającej się z każdego zakątka, a okazjonalnie otaczanej równie jak ona nędznym blichtrem. Nie wiem, czy kiedy LEMMING jeździ swoim samochodem, to piosenek słucha z podręcznego odtwarzacza, czy ma włączone radio. A jeśli radio, to na jakiej stacji. Ja w ciągu ostatnich trzech dni przewiozłem się te ponad tysiąc kilometrów, patrząc na zachodnią Polskę i słuchając wciąż Radia Zet – Czujesz i wiesz! A więc zdaję sobie sprawę z pewnych tu pułapek, ale – było jak było.
Jak mówię, o Polsce ludzi wykształconych, gospodarnych i majętnych pisałem już dwa lata temu i nie mam ochoty się dalej nad nią znęcać. Zwłaszcza że, jak już to zostało powiedziane – czujesz, więc wiesz. Co można więcej dodać? Ja więc, z okazji tej wycieczki, opowiem o czymś całkowicie z innego świata. Trochę innego fizycznie, bo leżącego dokładnie po przeciwnej stronie naszej Polski, ale też trochę z innego, bo zwyczajnie z innego. Ze świata innego. Opowiem o Matce Boskiej Kodeńskiej.
Kiedy papieżem był Grzegorz Wielki, w swojej prywatnej kaplicy trzymał cudowną figurę Matki Bożej. Jak mówi legenda, figurę tę miał wyrzeźbić św. Łukasz Ewangelista i to właśnie z tej okazji prawdopodobnie Łukasz uznawany jest do dziś za najbardziej ‘maryjnego’ Apostoła. Pewnego razu papież postanowił podarować tę figurę swojemu przyjacielowi bp Leandrowi, a biskup z kolei umieścił ją w sanktuarium w miejscowości Guadelupe w Hiszpani. Stąd dwa tytuły 'naszej' Matki Bożej: Matka Boża Gregoriańska oraz Matka Boża z Guadelupy. Ponieważ kaplica została pozbawiona pięknego wizerunku, na podstawie figury Matki Bożej podarowanej bp. Leandrowi, bp.Augustyn z Canterbury namalował obraz, który został umieszczony w papieskiej kaplicy, i znajdował się tam już aż do czasów Urbana VIII, a w Polsce księcia Mikołaja Sapiehy, zwanego Pobożnym.
Mikołaj Sapieha, właściciel podlaskiej wsi o nazwie Kodeń, budowniczy kościołów – jak się domyślamy, człowiek pobożny i głębokiej wiary – mając 42 lata, podczas budowy jednej świątyń, zapadł na nieznaną i według wszelkich danych, nieuleczalną chorobę. Po paru miesiącach postępującej i wyniszczającej księcia choroby, jego żona Anna namówiła go na pielgrzymkę do Rzymu. Książę, który w młodości studiował w Rzymie i dobrze Rzym znał, na wyjazd się zgodził, a więc przygotowano wyprawę konną, i po dwóch miesiącach wszyscy dojechali szczęśliwie na miejsce, gdzie książę Sapieha został przyjęty przez Urbana VIII. W trakcie audiencji papież zaprosił księcia na mszę do swojej prywatnej kaplicy, i tam właśnie, w ołtarzu tej kaplicy, Sapieha po raz pierwszy zobaczył obraz Matki Bożej, i – krótko mówiąc – pięknie się modląc, doznał cudownego uzdrowienia.
Dziękując oczywiście Matce Bożej za cud uzdrowienia, Sapieha postanowił jednak, że musi cudowny obraz za wszelką cenę zabrać ze sobą do Kodnia. Ponieważ, jak się można było spodziewać, Ojciec Święty nie wyraził na to zgody, wówczas Mikołaj Sapieha, zwany, jak już wspomniałem, pobożnym, wpadł na sposób bardzo niepobożny. Obiecując mianowicie zakrystianowi papieskiemu 500 złotych dukatów, przekupił go, a ten jeszcze tej samej nocy wykradł obraz z kaplicy papieskiej i przekazał go księciu, który natychmiast z obrazem uciekł z Rzymu. Brawurowa ucieczka była niezwykle trudna, bo kradzież szybko wykryto i cała Italia została zmobilizowana dla schwytania zbrodniarza i odzyskania obrazu. Sapieha jednak omijał miasta i drogi, prowadząc swoją zbrojną grupę wyłącznie po górskich bezdrożach Italii, a potem koło Zagrzebia i przez Węgry i Lwów do swoich posiadłości, by ostatecznie umieścić obraz w kościele w Kodniu. Na przyjęcie obrazu 8-tysięczny wówczas Kodeń został pięknie przystrojony wszelkimi dekoracjami, orkiestrami i armatami, a sam obraz został uroczyście wprowadzony, wprawdzie nie do kościoła, ponieważ, jak już wspomnieliśmy, kościół był w budowie, ale do kaplicy zamkowej. Miało to miejsce 15 września 1631 roku.
Oczywiście, kara nastąpiła szybko i była niezwykle okrutna. Ojciec św. Urban VIII rzucił na Sapiehę klątwę kościelną w postaci zakazu wstępu do świątyni, zakazu uczestniczenia w nabożeństwach, zakazu przystępowania do spowiedzi i Komunii św. Książę – jako człowiek bardzo religijny i poboczny – naturalnie bardzo boleśnie przeżył tę karę, ale ani obrazu nie oddał, ani też grzechu nie wyznał. Zamiast tego, dokończył budowy kościoła i pięknie go wyposażył. Wówczas to obraz przeniesiono i umieszczony w głównym ołtarzu. Książę jako wyklęty z Kościoła, oczywiście nie mógł wejść do wybudowanej przez siebie świątyni i choćby bliska popatrzeć na swój obraz, więc jedynie prywatnie wchodził do pomieszczeń nad zakrystią i tylko przez okienko spoglądał na obraz Matki Bożej, i w ten sposób przez to okienko się modlił.
Trwało tak trzy lata. I oto w Sejmie rozgorzała dyskusja związana z tym, że król Władysław IV chciał zawrzeć związek małżeński z jakąś protestantką, co według niektórych groziło Polsce zalewem protestantyzmu. W tej sprawie zabrał też głos książę Sapieha, z wielką mocą przekonywał króla, żeby się opamiętał, a by swoje argumenty skutecznie wzmocnić, zagroził zerwaniem Sejmu. Król ustąpił, protestantkę odprawił, i ostatecznie ożenił się z córką cesarza Austrii, Renatą Cecylią. Wówczas to obecny podczas obrad Sejmu nuncjusz papieski postanowił pomóc księciu. Napisał list do Ojca św. Urbana VIII, prosząc go o darowanie kary i pozostawienie obrazu Matki Bożej w Kodniu. Urban VIII przychylił się do prośby, zdjął karę kościelną i podarował obraz Sapiehom i Kodniowi. Zażądał tylko, żeby Książę Sapieha w ramach pokuty odbył podróż do Rzymu. Książę podjął osobistą decyzję i po modlitwie przed obrazem Matki Bożej, pieszo powędrował 2300 km z Kodnia do Rzymu. W Rzymie został znów przyjęty przez Ojca św. Urbana VIII, ale tym razem obdarowany relikwiami świętych męczenników i wyznawców. Według kronik przywiózł ze sobą do Kodnia około 100 relikwii, które umieścił w kościele. Z biegiem czasu część relikwii została rozkradziona, ale około 60 ocalało i są umieszczone w specjalnych relikwiarzach w bocznym ołtarzu. Ponieważ dokumentacje poginęły, w tej chwili nie wiadomo, jakich świętych relikwie się w kodeńskiej bazylice znajdują, i jedyną dokumentacja potwierdzającą autentyczność relikwii jest dokument dotyczący czaszki św. Feliksa – papieża i męczennika.
Obraz Matki Bożej Kodeńskiej był koronowany koronami papieskimi w roku 1723. Była to trzecia koronacja obrazu na terenach dawnej Polski: pierwsza koronacja koronami papieskimi miała miejsce na Jasnej Górze - 1717, potem w Trokach k/Wilna - 1718 i właśnie w Kodniu - 15 sierpnia 1723 r. Papieskie korony z 1723 są zabezpieczone, natomiast na obrazie Matki Bożej, w roku jubileuszowym 2000 umieszczono już nowe korony.
Ale wracamy do historii. Podczas rozbiorów Polski, car ukarał mieszkańców Kodnia za udział w Powstaniu Styczniowym w 1864, pozbawiając Kodeń praw miejskich oraz likwidując parafię rzymsko-katolicką. Wszystko ze świątyni zostało usunięte, wywiezione i to nieraz bardzo daleko: główny ołtarz do Opinogóry na Mazowsze, pięć ołtarzy do Kadzidła na Kurpiach, duży obraz św. Anny z bocznej kaplicy do katedry w Łomży, oraz pozostałe ołtarze, obrazy do pobliskich parafii. Sam cudowny obraz carscy żołnierze zapakowali do skrzyni i końmi przewieźli do Białej Podlaskiej i potem pociągiem do Częstochowy na Jasną Górę. Tam cudowny obraz Matki Bożej Kodeńskiej przebywał 52 lata w Kaplicy Serca Pana Jezusa w Bazylice Jasnogórskiej. Dzisiaj przy kaplicy Serca Pana Jezusa jest pamiątkowa tablica, zaś w Wieczerniku ołtarz z dużym obrazem Matki Bożej Kodeńskiej na pamiątkę tego pobytu na Jasnej Górze.
Rosjanie świątynię zamienili na cerkiew prawosławną, gdzie przez ponad 30 lat modlili się prawosławni, natomiast wierni katolicy gromadzili się w Kaplicy św. Wawrzyńca na cmentarzu. W 1905 roku prawosławni opuścili tę Świątynię i wówczas w Kodniu pojawił się ksiądz rzymsko-katolicki. W roku 1927 ks. bp Przeździecki, ordynariusz siedlecki, sprowadził do Kodnia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Gdy pierwsi ojcowie przybyli do Kodnia, zastali puste mury tej Bazyliki. Udało im się odzyskać ołtarz główny z Opinogóry, natomiast cudowny obraz Matki Boże ks. bp Przeździecki zabrał z Jasnej Góry, przewiózł do Warszawy, gdzie go odnowiono i umieszczono w warszawskiej archikatedrze.
I oto nagle, kiedy biskup chciał zabrać obraz do Kodnia, mieszkańcy Warszawy zażyczyli sobie, żeby obraz został w Warszawie. Wówczas to, żeby nie było wielkiego zamieszania, zdecydowano o przewiezieniu obrazu na zamek królewski w Warszawie, gdzie już wkrótce, właśnie przed tym obrazem, ks. Prymas Hlond odebrał swój biret kardynalski. Jednak po dwóch jednak miesiącach błąkania się obrazu po Warszawie, ks. bp Przeździecki po cichu w nocy przewiózł Matkę Boską do katedry siedleckiej, gdzie najpierw obraz przebywał przez ponad miesiąc, a następnie, już bardzo uroczyście, przez 6 białych koni w specjalnym powozie, i w towarzystwie tysięcy ludzi, 3 września 1927 roku został przewieziony do Kodnia, a po pewnym czasie został ostatecznie umieszczony w bazylice, gdzie sobie jest do dziś.
Taka to fascynująca historia pewnej wioski nad Bugiem, pewnego świętego obrazu, pewnego cudu i wielu bardzo pobożnych ludzi. Skąd znam tę historię? Stąd mianowicie, że niedaleko Kodnia jest moja wieś i kiedy byłem dzieckiem, do Kodnia jeździłem każdego roku w sierpniu. A więc, podobnie jak moja wieś jest moja, to i Kodeń jest mój. I Matka Boska Kodeńska też jest moja. A więc to jest jeden powód. Drugi natomiast jest już bardziej doraźny. Otóż, jak już informowałem, umarł mój ukochany wujek, i przez te trzy ostatnie dni byłem go żegnać. I oto okazało się, ze ktoś – nie do końca wiemy kto – postanowił, że zostanie On pochowany razem z obrazem Matki Boskiej Kodeńskiej. I tak właśnie pochowany został.
Z moim zmarłym wujkiem mam bardzo wiele głównie dobrych i radosnych wspomnień, ale jedno jest szczególnie mocne. Siedzieliśmy sobie kiedyś – dawno jeszcze bardzo – i patrzyliśmy na nocne niebo. I wtedy mój wujek powiedział do mnie w zamyśleniu: „Nie ma nic. Są tylko te gwiazdy. Poza tym nie ma nic”. Ja wiem, że wśród nas jest wielu takich, kotrzy bardzo by chcieli się dowiedzieć, już na koniec tej historii, że to mój wujek zażyczył sobie, by go pochować z Matką Boską Kodeńską. Ale niestety tego potwierdzić nie mogę. Może to On, a może ktoś z rodziny. Nie wiem. Ale też i wiedzieć nie potrzebuję. Bo to co mnie wzrusza, to właśnie sam fakt i ta wiedza – że bez tych wiosek, tych obrazów, tych cudów i tych ludzi, nie ma w ogóle o czym gadać.

Post Scriptum:
Przepraszam, że zmuszony jestem wrócić do spraw może nie podstawowych, ale niezmiennie i niezmiernie dla nas istotnych. Otóż pewnie nie wiecie, ale – Bóg mi świadkiem, że nie wiem, czemu – luty przyniósł nam radykalne i dramatyczne załamanie procesu wspierania tego bloga. Bardzo więc proszę jeszcze o cierpliwość i zrozumienie. To są, jak już kiedyś o tym pisałem, naczynia połączone. Przy okazji, dziękuję tym wszystkim, którzy wciąż trwają. Oni wiedzą, o kim, i o czym, mówię.

31 komentarzy:

  1. Toyahu

    Mógłbyś sprecyzować, czy Ty byłeś w Polsce wschodniej, czy w zachodniej, bo w Twoim tekście te kierunki są jakoś dziwnie pokręcone.
    Chyba się pomyliłeś: Matka Boska z Guadalupe jest w Meksyku, a nie w Hiszpanii i nie ma na pewno nic wspólnego z Matką Boską Gregoriańską.

    Wiesz chyba, że powoduje mną troska o zrozumiałość tekstu. Dlatego, jak uznasz za stosowne nanieść poprawki, to skasuj ten komentarz, bo nie wnosi nic merytorycznego.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Ginewra
    Byłem na pogrzebie w Polsce zachodniej. Kodeń jest w Polsce wschodniej nad Bugiem. Patrzę na swój tekst i wydaje mi się, ze to jest wyłożone jasno.
    Z danych jakie mi są dostępne wynika, a więc z opracowania kodeńskich oblatów, wynika że Matka Boska Kodeńska ma dwa tytuły - z Guadelupy i Gregoriańska.
    Guadelupa jest oczywiście w Meksyku i oni mają swoją Matkę Boską, ale my rozmawiamy o Guadelupie w Hiszpanii. Mam wrażenie, że ona mogła być nawet pierwsza.
    Ale oczywiście Ty jesteś mądrzejsza i bardziej wykształcona, więc niewykluczone, że zbłądziłem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Toyahu

    Wiesz dobrze, że nie o to chodzi, kto jest mądrzejszy. Ja Ci tylko wskazuję na pewne trudności w odbiorze Twojego tekstu. Jeżeli przyjmiemy najnowsze trendy interpretacyjne, że tekst powstaje w momencie odkodowania go przez czytelnika, to albo tekst jest napisany tak, że czytelnik nie może sprostać swojej roli, albo z czytelnikiem coś jest nie w porządku.
    Oczywiście przyjmuję, że druga możliwość może być prawdziwa.

    Co zaś do Matki Boskiej - nie będę się spierać. Obecnie Santa Maria de Gadalupe jest jedna, tzn. meksykańska, ale być może kiedyś był jakiś inny obraz z takiej miejscowości w Hiszpanii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kodeń - moja mała Ojczyzna. Zapraszam na film: Kodeń - Królowa Podlasia.

    http://www.youtube.com/watch?v=MKx4m4QPxIE

    OdpowiedzUsuń
  5. @Ginewra
    Jak idzie o 'naszą' Matkę Boską, sprawa jest jasna. Figura była najpierw w kaplicy u papieża Grzegorza, a potem znalazła się w Guadelupe w Hiszpanii. I dlatego na tę akurat Maryję, Oblaci mówią Gregoriańska albo z Guadelupy. Takie mam informacje. Wprawdzie od czasu jak Bronisław Komorowski zaczął korzystać z wikipedii, sprawa się stała niepewna, ale na wszelki wypadek wklejam link:http://pl.wikipedia.org/wiki/Matka_Bo%C5%BCa_z_Guadalupe_(Hiszpania). To jest właśnie ta Maryja. Wygląda pięknie.
    Co do zamieszania ze wschodem i zachodem, najpierw pisałem, że byłem na zachodzie i było jak zwykle do bani. A później napisałem tak: "Ja więc, z okazji tej wycieczki, opowiem o czymś całkowicie z innego świata. Trochę innego fizycznie, bo leżącego dokładnie po przeciwnej stronie naszej Polski, ale też trochę z innego, bo zwyczajnie z innego".
    Miałem nadzieję, że to było wystarczająco jasne, ale pewnie się pomyliłem. O czym najlepiej świadczy to, że Ty tego nie zauważyłaś.

    OdpowiedzUsuń
  6. @tadeo
    Tak? Miło mi bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Toyah
    @Ginewra
    teraz tylko inny link do osławionej Wikipedii:
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Matka_Bo%C5%BCa_Kode%C5%84ska

    że pojechałeś na zachód (Polski) - zrozumiałem, choć gdy piszesz o MB. Kodeńskiej i o pochówku z obrazkiem MB. Kodeńskiej to można się było nieco "zgubić". Dlatego zawsze czytam Twe notki kilka razy.

    Notka piękna, choć b. smutna - mój komentarz później...

    OdpowiedzUsuń
  8. Kodeń - moja mała Ojczyzna. Czym dla całej katolickiej Polski jest Częstochowa, tym dla Podlasia jest Kodeń. Niedaleko Kodnia wywodzi się moje rodzinne gniazdo, w młodości często pielgrzymowałem przed oblicze Kodeńskiej Pani i pomimo że opuściłem już tamte strony, Matka Boża Kodeńska nadal mnie w tym życiu prowadzi. To czuję i to wiem. Szczególnie utkwił mi w pamięci 1977 rok, gdzie tutaj w Kodniu dane mi było zobaczyć razem dwóch największych w historii Polaków: przyszłego papieża Kardynała Karola Wojtyłę i Prymasa Tysiąclecia – Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Podlasie zawsze było wierne tradycji rzymskokatolickiej i mam nadzieję, że w przyszłości tutaj ich mieszkańcy zachowają wiarę swoich przodków.

    https://czernik59.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. @Toyah
    Modlę się za Twojego wujka.
    Oby pamiętały Go Twoje dzieci. Najcenniejsze co mamy, to ciągłość pokoleń i przekazywanie pamięci. Bez tego bylibyśmy nikim.
    Dla mnie bezcennym skarbem jest to, że bardzo dobrze zapamiętałam wielu ludzi, nie tylko krewnych, którzy odeszli, zanim dorosłam. Ich głosy, twarze, gesty, nawet zapach i materiał ich ubrań. Oni są dla mnie żywą, materialną, nie abstrakcyjną historią. Wśród nich są ludzie, którzy urodzili się jeszcze w XIX wieku. I przenieśli stamtąd do mojej pamięci dotknięcie swojego świata, tak zupełnie innego niż nasz. Wiem, że oprócz mnie nikt na świecie już o istnieniu paru z tych osób nie pamięta.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Ginewra
    Z wikipedii: "Matka Boża z Guadalupe - określenie Matki Bożej w wizerunku - rzeźbie, która znajduje się w miejscowości Guadalupe w prowincji Cáceres, wspólnota autonomiczna Estremadura w Hiszpanii".

    OdpowiedzUsuń
  11. Panie Krzysztofie czy może mi Pan podać swój adres e-mail za pośrednictwem: tadeo59@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Toyahu

    Prawdopodobnie zwiódł mnie nadmiar wiedzy na temat Autora. Już sam fakt, że masz jakąś rodzinę na zachodzie wydał mi się mało prawdopodobny, a w powiązaniu z tytułem notki wprowadził pewien dysonans.
    Jest to jeszcze jeden dowód na to, że nie powinno się interpretować tekstu przez biografię autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. @Ginewra
    Nie mam rodziny na zachodzie. Teraz już nie. My wszyscy jesteśmy znad Buga. A Wujek tam był tylko zrzutkiem.

    OdpowiedzUsuń
  14. @tadeo
    Proszę pisać na toyah@toyah.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. @Marylka
    Nie ma obawy. Moje dzieci są pamiętliwe.

    OdpowiedzUsuń
  16. @Toyah & ginewra

    Jeśli można, Toyahu, z percepcyjnego punktu widzenia miałem podobne odczucia jak ginewra. Taka lekka psychologiczna konfuzja.
    Gdybyś dodał kotwicę, Zgorzelec, Leszno, Piła to mózg natychmiast by sobie poradził.

    Nb. to Amerykanie, już od dzieciństwa świetnie się orientują w kierunkach świata.

    OdpowiedzUsuń
  17. @
    O kulisach wykradzenia cudownego obrazu Matki Boskiej przez Mikołaja Sapiehę opowiada w świetnym komiksie Mieczysław Skalimowski, artysta z Białej Podlaskiej. Komiks zdaje się nie został do tej pory wydany...

    OdpowiedzUsuń
  18. @toyah
    Sorki,ale wtrące swoje dwa grosze. Twój link wskazuje Matke Boską z Guadalupe w Meksyku więc toeje stwierdzenie

    "Jak idzie o 'naszą' Matkę Boską, sprawa jest jasna. Figura była najpierw w kaplicy u papieża Grzegorza, a potem znalazła się w Guadelupe w Hiszpanii. I dlatego na tę akurat Maryję, Oblaci mówią Gregoriańska albo z Guadelupy. Takie mam informacje. Wprawdzie od czasu jak Bronisław Komorowski zaczął korzystać z wikipedii, sprawa się stała niepewna, ale na wszelki wypadek wklejam link:http://pl.wikipedia.org/wiki/Matka_Bo%C5%BCa_z_Guadalupe_(Hiszpania). To jest właśnie ta Maryja. Wygląda pięknie." mnie myli bo link to 'naszej' (rozumiem, że Kodńskiej) jest na górze tej strony czyli tu
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Matka_Bo%C5%BCa_z_Guadalupe_(Hiszpania). To jest figura którą Grzegoż Wieli trzymał w prywatnej kaplicy i ta właśnie figura (rzeźba) wyrażnie przypomina obraz w Kodeniu http://pl.wikipedia.org/wiki/Kode%C5%84
    Też dodam, że miałem wrażenie, iż Twój Wujek pochodził ze stron wschodnich - myliłem się. Mam nadzieję, że jeżeli chodzi o powyższy tekst to nie zrobiłem to po raz drugi.

    Pozdrawiam,
    a

    OdpowiedzUsuń
  19. @adthelad
    Bardzie Cię przepraszam, ale robi się tak chaotycznie, że zaczynam czuć niepokój.
    Przede wszystkim mój link wskazuje na Matkę Bożą z Guadelupy w Hiszpanii. Link, który Ty podajesz, to jest wciąż ten sam link i też wskazuje na Hiszpanię, a nie Meksyk. I to jest fakt. Skąd Ty wziąłeś ten Meksyk? Czy ja może zwariowałem? Rzuć może okiem jeszcze raz, dobrze?
    Mój wujek - brat mojej mamy - pochodził ze stron wschodnich, ale mieszkał na zachodzie Polski.
    Swoją drogą, czemu to nagle stało się takim problemem?

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziękuję przede wszystkim za Twój obrazowy opis, także przypomnienie fragmentu dziejów, historii naszego Narodu, które mogą być zachętą, dla wielu odwiedzenia, poznania i doświadczenia nadzwyczajnego klimatu rubieży wschodnich naszej ukochanej Ojczyzny.
    Próba wyrwania z codzienności tzw. prozy życia i przeniesienia innych nie tylko fizycznie, lecz również myślami, sercem i duchem w mniej znaną lub zapomnianą część podzielonej Polski, a tym bardziej w inny świat bywa trudna.
    A to chyba głównie dlatego, że wielu z nas nadal nie ma sposobności swobodnie podróżować i dokładnie poznawać, zwiedzać i podziwiać osobiście godne polecenia i najbardziej urokliwe miejsca w Polsce, a tym bardziej na świecie.
    Rzeczywiście dzieje narodu, fakty historyczne i pamięć, wiedza, a nawet wspomnienia, oraz osobiste doświadczenia, odczucia i doznania to wielki skarb.

    OdpowiedzUsuń
  21. @toyah
    przepraszam - mea culpa - sprawdziełem i masz rację - źle poprostu użyłem twój link (czyli bez końcówki Hiszpania) mimo, że go sam wkleiłem ponownie. Sorry again for the confusion :( - może razem usuńmy te dywagacje?
    Pozdrawiam,
    a

    OdpowiedzUsuń
  22. @adthelad
    Nie martw się. Przeżyjemy.

    OdpowiedzUsuń
  23. Toyahu!

    Piękny tekst. Nieco inny w klimacie od innych. Od pierwszych zdań przypomniał mi ten Twój stary wpis, jeszcze z początków naszej znajomości. Szkoda, że częściej nie podróżujesz...

    Ja przejeżdżam średnio 5 tys km miesięcznie i nic z tego ;) No i najgorsze, że ciągle nie mam wyjazdów na Śląsk...

    Mi przypomina się Matka Boska Świętolipska obok której przebiegło pierwszych dwadzieścia lat mojego życia.

    Ukłony!

    OdpowiedzUsuń
  24. @Kozik
    To dobrze, że Ci się spodobało, bo ostatnimi dniami trochę bardziej się boję.

    OdpowiedzUsuń
  25. (...)bo ostatnimi dniami trochę bardziej się boję.

    Zaniepokoiłeś mnie i wystosowałem w związku z tym maila do Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  26. @Toyah
    Każda polska rodzina była oddawana w opiekę Matki Boskiej Królowej Polski.
    Wyobrażona - najczęściej - w wizerunku obecnym na ziemi, w której rodzina mieszkała od wielu lat.
    I tak losy rodzin związane z MB.MB. Częstochowską, Sianowską, Św.Lipską, Kodeńską czy Ostrobramską.
    Wizerunek MB towarzyszył Polakom w tułaczce po kraju i całym świecie, na zesłaniu i emigracji.
    Wielu zostało pochowanych na obcej ziemi z małym obrazkiem Umiłowanej Matki...

    Wielu z nas ma zawsze przy sobie taki obrazek, w portfelu, w okładce dokumentów...

    Dobrze, że Twojemu Wujowi będzie towarzyszył ten obrazek w tej ostatniej drodze, my będziemy się za Niego modlić aby Pan przyjął Go do Swego Królestwa, tak jak modlimy się codziennie o nawrócenie i odpuszczenie.

    OdpowiedzUsuń
  27. "luty przyniósł nam radykalne i dramatyczne załamanie procesu wspierania tego bloga"
    ??

    Po prostu pisz i tyle. Nie wiem jak można wspierać bloga - autora - to co innego. ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. @Muni
    Skoro pytasz, to odpowiadam. Bloga się wspiera w ten sposób, że jeśli autor nie będzie mógł pisać, to ten blog przestanie istnieć.
    To jest naprawdę bardzo proste.
    Głupio to mówić, ale tak to wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  29. Toyahu,

    Po pierwsze, chciałbym Ci bardzo podziękować za ten wpis ponieważ bez niego nigdy nie dowiedziałbym się o historii tego obrazu.

    Po drugie, opowieść o Sapiesze i obrazie jest gotowym, podkreślam gotowym, scenariuszem do wspaniałego hollywoodzkiego filmu - fascynujący bohater, dylematy moralne, pościgi konne, fortele itd. Obaj wiemy, że taki film nigdy nie powstanie ponieważ niejeden widz mógłby się po nim zainteresować co to też za Matka Boża Kodeńska dla której warto zadzierać z Papieżem. A tego TenKtóryNiePrzepuściŻadnejOkazji by nie chciał.

    I właśnie dlatego, że taki film nigdy nie powstanie nie możesz ustawać w tworzeniu tego bloga.

    Jeszcze raz dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  30. @sundisk
    Bardzo mi miło, że moje pisanie ma też żywe i tak realne efekty.
    Co do filmów, jestem pewien, że takich tematów mamy wiele. Niestety jest w nas wciąż zbyt mało wiary i ufności w naszą siłę, by iść do przodu z podniesioną głową.
    I wciąż wciąż jest wśród nas zbyt wielu takich, którzy nas w tej bezradności próbują za wszelką cenę zatrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  31. W kwietniu 2009roku uczestniczyłam w pogrzebie Marii Sapieżyny w Warszawie w kościele Swiętego Aleksandra. Po mszy św. każdy z obecnych otrzymał obrazek z cudownym wizerunkiem Matki Boskiej w Kodniu Sapieżynskim.Rozumiem ,że taka była wcześniejsza nazwa miejscowości. Polecam książkę napisaną właśnie przez zmarła Marię za Zdziechowskich Sapieżynę "Moje życie ,mój czas.Wspomnienia " Wydana przez Wydawnictwo Literackie w 2007 roku. Taka ku pokrzepieniu serc.Jest tam zdjęcie autorki z Marią Kaczyńską.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...