środa, 8 października 2008

Zapraszam na chwilkę horroru

Przyszedł do mnie mój syn, oburzony jak nie wiem co, z informacją z Rzepy, że w Kanadzie mieszka jakiś młodzieniaszek, który od pewnego czasu umieszcza na youtubie filmy, na których osobiście bezcześci hostię. On najpierw tę hostię bierze na rękę w kościele, potem przynosi ją do domu, włącza kamerę i robi z nią najróżniejsze dziwne rzeczy. Albo ją przybija do kawałka deski, albo ją kroi skalpelem, albo na nią rzyga - wszystko jedno. Cel jest jeden. Żeby pokazać całemu światu, co on sądzi o Chrześcijaństwie.
Jednak nie to, co wyczynia ten człowiek, było dla mojego syna najbardziej oburzające. W końcu wariaci są wszędzie i na to sposobu nie ma. Gorszą rzeczą okazało się to, że - jak podaje Rzeczpospolita - youtube, mimo szerokiej akcji protestacyjnej, nie chce usuwać tych filmików z sieci, a pewien naukowiec z pewnego amerykańskiego uniwersytetu, stwierdził nawet, że to, co robi młody Kanadyjczyk jest okay, bo to całe Chrześcijaństwo, ze swoją agresywną naturą na nic lepszego nie zasługuje. Poza tym, wreszcie, żyjemy w wolnym świecie i każdy robi to, co chce.
Oczywiście, sprawa jest poważna i zdecydowanie poruszająca. Raz, że tego rodzaju bluźnierstwo jest ciężkie do akceptowania, a przy okazji ta niezwykła głupota - głupota agresywna i bardzo nonszalancka - zawsze irytuje. Na dodatek, jeśli się słyszy człowieka wykształconego, o jakimś tam, pozornym choćby, potencjale, tłumaczącego, że Chrześcijaństwo jest agresywne, a jednocześnie twierdzącego to z pełnym - i słusznym jak najbardziej - poczuciem bezkarności, to faktycznie można poczuć lekki zawrót głowy.
Ja jednak myślę sobie, że to właściwie nie jest do końca taka zła rzecz, te filmy z chłopaczkiem niszczącym hostię. Popatrzmy na to, co się dzieje wokół na świecie. Popatrzmy na przykład, jak się uczy w szkołach nasze dzieci historii. Jest tyle interpretacji tego, co za nami, że właściwie nie sposób ustalić, co jest prawdą, a co jest fikcją. Taki Wałęsa. Dla jednych kapuś, dla innych bohater. Sama Solidarność - dla jednych wielki ruch obywatelski, a dla innych z kolei związek, od początku całkowicie infiltrowany przez służby.
Ale również zdarzenia starsze, wydawałoby się, dawno już opisane i zdiagnozowane, takie jak Powstanie Warszawskie. Od czasu, gdy Gazeta Wyborcza napisała, że powstańcy mordowali Żydów, właściwie nie mieliśmy do czynienia z jakimiś drastycznymi wybrykami, a tu nagle Leszek Miller na swoim blogu informuje, że Żołnierze Powstania to tchórze i dupki. I co ma z tego wiedzieć młody człowiek?
To historia. Ale spójrzmy na teraźniejszość zupełnie nie-historyczną. Oglądamy film w telewizji i nie wiemy, czy te dinozaury są naprawdę, czy to tylko tak zwana wirtualna rzeczywistość. Do licha z dinozaurami! Nie wiemy nawet, czy aktorzy są naprawdę, czy to już tylko obrazek wytworzony przez utalentowanych speców od grafiki komputerowej. Czy gitara, którą słyszymy to jeszcze instrument strunowy i muzyk, który te struny porusza, czy może to jest tylko syntetyczny dźwięk, stworzony w studio.
Czytałem kiedyś, że w Niemczech, dubbing w filmach został doprowadzony do takiej perfekcji, że wielu młodych Niemców jest przekonanych, że w Ameryce się mówi po niemiecku. Poza tym, w związku z tym, że branża ‘dubbingowa' jest tak silna, że panuje tam pełny monopol, to i jest na przykład tak, że Marilin Monroe jest obsługiwana przez jedną, i tylko jedną niemiecką aktorkę. W efekcie, wielu Niemców, nie dość, że jest przekonanych, że Marilin Monroe mówiła po niemiecku, to na dodatek sądzi, że w jej głosie nie było nic nadzwyczajnego.
Żyjemy więc w świecie, gdzie człowiek absolutnie nie może mieć pewności, czy to co widzi, to rzeczywiście jest naprawdę, czy to tylko złudzenie. Czy to, co mu mówią to prawda, czy już tylko propaganda? Czy te piosenki wymyślił człowiek, czy maszyna?
A do tego dochodzi jeszcze świat informacji. Świat mediów. I tu jest dokładnie to samo. Czy to, co nam mówi pan w telewizorze, to prawda, czy może ktoś nas tylko chce nabrać? Czy rzeczywiście mamy kryzys finansowy, czy może to tylko jakieś interesy, o których nie mamy pojęcia?
Można naprawdę oszaleć. Świat bez stałych punktów, na których jakoś się można oprzeć, jest absolutnie nie do wytrzymania. Można oczywiście iść do Kościoła. Ale i tam może się niespodziewanie okazać, że zamiast normalnego księdza, pojawi się jakiś kaznodzieja z towarzystwa, który będzie nam tłumaczył, że Jezus to jest prawdziwie 'wypasiony kolo'. I co młody człowiek ma z tym zrobić? Przejść na Islam?
A tu proszę. Nagle przed nami coś, co stanowi stuprocentową prawdę. Widzimy opętanego dwudziestolatka, który przypala hostię papierosem i wiemy, że tu nie ma żadnych efektów specjalnych. To jest naprawdę,. To się dzieje! Nikt nam nie powie, że to specjaliści od postprodukcji stworzyli takie złudzenie. TO IDZIE LIVE! Dzień w dzień, mamy do czynienia z historią. Historią nie opowiedziana przez zakłamanych polityków i głupich nauczycieli. Historią autentyczną. I to jest wartość. Wartość, bo prawda.
Na tej samej stronie, w Rzeczpospolitej, czytam artykuł o jakimś telewizyjnym show, w Wielkiej Brytanii, gdzie się torturuje się ludzi, publiczność może to oglądać i mieć frajdę. I tu, sytuacja jest bardzo podobna. To, co widzimy, to nie fikcja. To najprawdziwsza prawda. Ci ludzie wrzeszczą naprawdę i naprawdę robią pod siebie ze strachu. Co byśmy powiedzieli, gdyby się okazało, że oni są wszyscy podstawieni? Przecież ja osobiście bym protestował. Jak można mnie traktować tak niepoważnie? Ja, podobnie jak inni, jestem szczerze spragniony prawdy.
Oglądałem kiedyś film zatytułowany 8 mm, z Nicolasem Cagem. Ogólnie chodzi o to, że Nicolas Cage jest detektywem wynajętym przez pewną wdowę, która po śmierci męża, odkrywa w jego sejfie film pornograficzny z zarejestrowanym brutalnym morderstwem. Ponieważ nie wie, czy dziewczyna na filmie została zamordowana naprawde, czy to tylko taka zabawa, prosi Cage'a, żeby to zbadał. Wchodzi więc nasz detektyw w branżę pornograficzną i spotyka się ze światem czystego zła, na którego krańcach - jak się okazuje - jest oczywiście oferta w postaci prawdziwego morderstwa. Oczywiście nie za drobne pieniądze. Chcesz mieć prawdę, musisz za nią zapłacić. Zapłacić słono.
A my, tu - zupełnie za darmo - dostajemy tego artystę z Kanady, wymyślającego w ramach swojego projektu, kilkadziesiąt sposobów na to, co można zrobić z Ciałem Chrystusa. I mamy youtube, który nam zagwarantuje, że wszystko co on robi, otrzymamy w dobrej jakości, o dowolnej porze dnia i nocy. I mamy naukowca, który w wypowiedzi dla Rzeczpospolitej mówi „Zachęcam wszystkich, żeby brali z niego przykład."
Miałem ochotę jeszcze Wam coś powiedzieć na temat prawdy, która wyzwala, ale już nie mogę tu dłużej sterczeć. Nagrałem sobie z telewizji fajny program i muszę sobie go obejrzeć. Chodzi o to, że jest czterech kolesi, którzy robią najbardziej ohydne rzeczy i robiąc je, nie mogą ani się śmiać, ani gadać, ani przestać robić to, co robią. Mogą tylko rzygać. Inaczej tracą punkty. Więc jeden pije sok ze śmierdzących, obsranych skarpetek, ma to robić z kamienną twarzą, a reszta może się śmiać, ale bezgłośnie. I jest fun. To wprawdzie nie idzie live, ale wiem, że tu nie ma picu. To jest fakt. Tu się dzieje historia.
A więc, na razie. Miłego dnia.
PS Z szacunkiem dla Rusha Limbaugh za inspirację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...