środa, 30 grudnia 2020

Czy na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku do badań naukowych używa się wody z Gangesu?

 

       Do dziś pamiętam, swoją drogą dość skutecznie w swoim czasie wyszydzony, telewizyjny występ dwóch profesorów, specjalistów od energetyki w sprawie elektrowni jądrowych, gdzie między panami doszło do takiej awantury, że gdyby ta wymiana potrwała jeszcze chwilę, to oni zapewne wzięliby się za łby. Na szczęście program się skończył i poza paroma inwektywami, nie doszło do skandalu. A rozmowa wyglądała tak:

- Energia jądrowa jest bardzo niebezpieczna. To tak jakby zapraszać do gry diabła, gdzie stawką jest jego życie.

- Całkowicie się nie zgadzam. Energetyka jądrowa jest ze względów bezpieczeństwa publicznego najbezpieczniejszą energetyką, jaka istnieje. Energetyka jądrowa jest 50-60 razy bezpieczniejsza od węglowej.

- Gdyby taki wybuch jak w Japonii był w elektrowni węglowej, w Bełchatowie, no to co by się stało? Ten węgiel rozleciałby się gdzieś po polach, trzeba byłoby go pozbierać i koniec.

- Zawsze ginęli górnicy, zawsze ginęli pracownicy kopalni, to w związku z tym pan się nie zastanawia... To głęboko nieetyczne i niemoralne stanowisko, które pan panie profesorze prezentuje. Zarzucam to panu publicznie.

- Broni pan własnej pracy, ja pana rozumiem.

- Ja nie pracuję w żadnej instytucji związanej z energetyką jądrową. Staram się spełniać warunki swojej przysięgi doktorskiej.

- Niech państwo nie zapraszają ludzi, którzy publicznie zarzucają mi pewne rzeczy.

- To pan mi zarzuca różne rzeczy! Poza tym mówi pan rzeczy, które są nietolerowane.

- Z prymitywami, którzy... Pan mi coś zarzuca, że ja coś mówię. Proszę pana, kto panu dał tytuł? Kto panu dał tytuł, wieśniakowi jednemu?

         Tu jeszcze padło brzydkie słowo, obaj panowie naukowcy wyszli osobnymi ścieżkami, a ja sobie tamto zdarzenie przypomniałem po tym jak przeczytałem wiadomość, że około dziesięciu lekarzy profesorów, oraz kilkudzeisięcioosobowa grupa drobniejszych medycznych specjalistów wystowała – jak się okazuje już po raz drugi – apel do Prezydenta, Premiera, Ministra Zdrowia, do posłów, senatorów no i oczywiście też do mediów o to by ci machnięli ręką na ten cały COVID, te szczepionki i całą tę pandemię, bo o żadnej pandemii nie ma mowy, zarazy nie ma, a szczepionka nas w najlepszym wypadku pozabija. Tym razem padły słowa następujące:

Środowisko naukowców i lekarzy, reprezentowane przez osoby podpisane pod tym apelem, pragnie ustosunkować się do Narodowego Programu Szczepień. Uważamy, że szczepionki na SARS-CoV-2 nie zostały właściwie zbadane, są potencjalnie niebezpieczne, ich skuteczność jest nieudowodniona, a masowe szczepienia wszystkich dorosłych obywateli polskich nie mają pełnego uzasadnienia w obliczu faktu, iż 80% populacji przechodzi zakażenie bezobjawowo. Drogą do zakończenia obecnej epidemii i powrotu do stanu normalności jest stopniowe zlikwidowanie obostrzeń i dążenie do wytworzenia w społeczeństwie naturalnej odporności stadnej, przy jednoczesnej ochronie osób starszych i innych z grup ryzyka.

          Ja oczywiście jestem wystarczająco stary i doświadczony, by to że ktoś ma tytuł magistra, inżyniera, doktora, docenta, czy profesora traktować z pełną obojętnością. I to niezależnie od tego, czy mam do czynienia z prawnikiem, ekonomistą, psychologiem, filozofem, artystą, czy nawet – zwłaszcza od pojawienia się na scenie prof. Simona – lekarzem. Przyznać jednak muszę, że z lekarzami mam pewien kłopot. Bo weźmy nawet wspomnianego Simona. On oczywiście jest kompletnie obłąkany na punkcie swojej nienawiści do Jarosława Kaczyńskiego i przez to nie może się obronić przed tym, by od rana do wieczora biegać między Onetem, TVN-em oraz „Gazetą Wyborczą” i zamiast komentować kwestie na których się zna, pluć na rząd i wzywać „Strajk Kobiet” do nieustępliwej walki o legalizację prawa do aborcji, jednak, jak sądzę, nawet on wie, czym jest medycyna i ma jako takie pojęcie na temat jej historycznie potwierdzonych osiągnięć. Podobnie, wydawałoby się, że cokolwiek oni tam mają pod paznokciami, to odnośnie podstaw medycyny zachowują pewną zgodność i nie będą dostawać małpiego rozumu, choćby po przeczytaniu wystawionej przez Pfizera ulotki, w której ten zwraca uwagę na oczywisty fakt, że nowa szczepionka jest nowa, a więc wciąż jeszcze, w sposób zupełnie naturalny, w fazie testowania. Tymczasem nagle pojawia się niejaki „prof. dr hab. Roman Zieliński, Centre for Biomathematics, Genomics and Evolution” i z pokaźną grupą bardzo poważnych profesorów, co ciekawe głównie z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, wzywa polski rząd do opamiętania i pokazaniu całemu światu od Watykanu przez Brazylię po Grenlandię, że jeśli oni muszą, to niech robią z siebie durniów, a my tu między Odrą a Bugiem zachowamy rozsądek.  Ja rozumiem, że tacy członkowie owego Zakonu Wariatów jak Grzegorz Braun, czy Piotr Wielgucki, że już nie wspomnę o całej masie wyznawców głoszonej przez nich religii, nie mogą się nadziwić, że dostępne na rynku leki, a zwłaszcza te zupełnie nowe, są zaopatrzone w całe płachty drobiazgowo wyliczonych zastrzeżeń co do ich skuteczności oraz potencjalnych zagrożeń związanych z ich zażyciem; rozumiem, że oni nie są w stanie pojąć, że każdy – dosłownie każdy – nowy lek jest w pierwszej fazie w sposób naturalny traktowany jako swego rodzaju test; nie dziwi mnie, że oni nie wiedzą, że nawet producent popularnego leku o nazwie Ibuprom w dołączonej ulotce ostrzega, że połknięcie tabletki wiąże się z ryzykiem „wystąpienia krwotoku z przewodu pokarmowego, owrzodzenia lub perforacji, które może być śmiertelne i które niekoniecznie musi być poprzedzone objawami ostrzegawczymi lub może wystąpić u pacjentów, u których takie objawy ostrzegawcze występowały, [że w razie]wystąpienia krwotoku z przewodu pokarmowego czy owrzodzenia, należy natychmiast odstawić lek, [a]pacjenci z chorobami przewodu pokarmowego w wywiadzie, szczególnie osoby w wieku podeszłym, powinni poinformować lekarza o wszelkich nietypowych objawach dotyczących układu pokarmowego (szczególnie o krwawieniu), zwłaszcza w początkowym okresie terapii”.  Oni mogą nie wiedzieć, że w tej samej ulotce jest ostrzeżenie, że „ciężkie reakcje skórne, niektóre z nich śmiertelne, włączając zapalenie skóry złuszczające, zespół Stevensa-Johnsona i toksyczne martwicze oddzielanie się naskórka były bardzo rzadko raportowane w związku ze stosowaniem leków z grupy NLPZ, [że] ryzyko wystąpienia tych ciężkich reakcji występuje na początku terapii, w większości przypadków w pierwszym miesiącu stosowania leku [i] należy zaprzestać stosowania leku po wystąpieniu pierwszych objawów: wysypka skórna, uszkodzenia błony śluzowej lub inne objawy nadwrażliwości. [Ponadto] lek ten należy do grupy leków (niesteroidowe leki przeciwzapalne), które mogą niekorzystnie wpływać na płodność u kobiet”.

       Otóż Braun z Wielguckim plus dziesiątki wsłuchanych w to co oni plotą internautów mogą tego nie wiedzieć, w to jednak, że z tą samą powagą relacjonują informacje na temat nowej szczepionki osoby było nie było z medycyną związane zawodem, a często i ogromnym doświadczeniem, uwierzyć nie potrafię. Dlatego uważam, że jest jeden tylko sposób wyjaśnienia tego przedziwnego zjawiska. Podejrzewam mianowicie, że zarówno sam organizator tego szczególnego projektu, ów „prof. dr hab. Roman Zieliński, Centre for Biomathematics, Genomics and Evolution”, jak i ci wszyscy jego znajomi lekarze, to wariaci jakich wokół niemało, a jak wiemy, wystarczy jeden taki, by wokół siebie zbudować jakąś niewielką sektę. Każdy z nas zresztą, kto w swoim życiu przeszedł przez taki czy inny uniwersytet, wie jak to może realnie wyglądać. A tu przyczyny owego wariactwa mogą być najróżniejsze. Część z nich to mogą być jacyś ekolodzy, część to jacyś jogini zapatrzeni w filozofię Wschodu, niektórzy mogą należeć do jakichś religijnych sekt, jeszcze inni mogą być zaangażowani czysto politycznie w różnego rodzaju teorie spiskowe, a jakaś niewielka grupa to ci, co zwyczajnie owej pandemii nie wytrzymali i od niej postradali zmysły.

         A ja już się tylko zastanawiam, jaka byłaby ich reakcja, gdyby nagle Pfeizer zakomunikował, że po wielu latach badań udało się im stworzyć nadzwyczaj skuteczną szczepionkę przeciwko wszelkim możliwym nowotworom i że choć szczepionka jest nowa, jej działanie wciąż jeszcze nie do końca zbadane, no a poza tym możliwe są różnego rodzaju niepożądane reakcje, to oni zapraszają do jej kupowania: dwie dawki po tysiąc złotych za sztukę. Czy oni wtedy by powiedzieli, że czemu kurwa tak drogo, czy nie oglądając się na nic, ustawiliby się w kolejce? Bo tego, że te kolejki już by się kłębiły, jestem pewien na sto procent, a owi profesorowie z Białegostoku użyliby wszystkich swoich wpływów, by znaleźć się na jej początku.



4 komentarze:

  1. moim zdaniem problem leży gdzie indziej: nie w samej szczepionce, ale w groźbach obowiązkowego szczepienia, których jest pełno, w formie zawoalowanej występują w mediach wszystkich nurtów, pod hasłem "przywileje dla zaszczepionych". Ludzie po prostu obawiają się, że będą przymuszeni do czegoś, do czego nikt nie powinien nikogo przymuszać. Jeśli nie byłoby tej całej propagandy wokół tych c=szczepionek, tylko informacja o produkcie, to myślę, że byłby spokój. Ale przy tak nachalnej propagandzie pro szczepieniowej trudno się dziwić, że ktoś ma inne zdanie, obawy, powstają teorie spiskowe itd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @bozenan
      Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że osoby zaszczepione będą traktowane jak osoby zaszczepione. I odwrotnie - jeśli postanowię się nie szczepić, nie będę miał pretensji, gdy będzie się mnie traktowało jako potencjalne zagrożenie. Nie widzę tu choćby cienia szantażu. Moim zdaniem, na początku tej awantury ze szczepionkami stoi przekonanie wielu, że cała ta pandemia to zorganizowany przez złych ludzi cyrk, i propaganda, czy jej brak, nie ma tu nic do rzeczy. Powtórzę to co napisałem wyżej: gdyby nie chodziło o COVID, ale o raka, nikt by nawet nie pisnął.

      Usuń
    2. Problem polega też na tym, że tak naprawdę nie wiemy, czy zaszczepieni nie będą zarażać. Na logikę powinno tak być, ale nie musi. Zbadamy to właśnie masowo się szczepiąc. Innej metody nie ma. Ale w polskim społeczeństwie jakikolwiek przymus, nawet "miękki" jest strategią błędną. Wywoła tylko opór społeczny i wzmoże podejrzliwość.

      Usuń
  2. Ja ten argument o ibupromie już w sieci parę razy czytałem. Na prawdę nie widzisz różnicy między ibupromem, którego w związku z informacjami w ulotce nie przyjmują wrzodowcy, a szczepionką o której skuteczności ani skutkach nie umie napisać wiele nawet producent a mimo to pompuje się ją milionom ludzi? Oni tam nie napisali ani o krwotoku, ani niczym innym jak tylko o tej żałośnie brzmiącej gorączce czy wysypce.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...