Do dziś pamiętam, swoją drogą dość skutecznie
w swoim czasie wyszydzony, telewizyjny występ dwóch profesorów, specjalistów od
energetyki w sprawie elektrowni jądrowych, gdzie między panami doszło do takiej
awantury, że gdyby ta wymiana potrwała jeszcze chwilę, to oni zapewne wzięliby
się za łby. Na szczęście program się skończył i poza paroma inwektywami, nie
doszło do skandalu. A rozmowa wyglądała tak:
- Energia jądrowa jest bardzo niebezpieczna. To tak
jakby zapraszać do gry diabła, gdzie stawką jest jego życie.
- Całkowicie się nie zgadzam. Energetyka jądrowa jest
ze względów bezpieczeństwa publicznego najbezpieczniejszą energetyką, jaka
istnieje. Energetyka jądrowa jest 50-60 razy bezpieczniejsza od węglowej.
- Gdyby taki wybuch jak w Japonii był w elektrowni
węglowej, w Bełchatowie, no to co by się stało? Ten węgiel rozleciałby się
gdzieś po polach, trzeba byłoby go pozbierać i koniec.
- Zawsze ginęli górnicy, zawsze ginęli pracownicy
kopalni, to w związku z tym pan się nie zastanawia... To głęboko nieetyczne i
niemoralne stanowisko, które pan panie profesorze prezentuje. Zarzucam to panu
publicznie.
- Broni pan własnej pracy, ja pana rozumiem.
- Ja nie pracuję w żadnej instytucji związanej z
energetyką jądrową. Staram się spełniać warunki swojej przysięgi doktorskiej.
- Niech państwo nie zapraszają ludzi, którzy
publicznie zarzucają mi pewne rzeczy.
- To pan mi zarzuca różne rzeczy! Poza tym mówi pan
rzeczy, które są nietolerowane.
- Z prymitywami, którzy... Pan mi coś zarzuca, że ja
coś mówię. Proszę pana, kto panu dał tytuł? Kto panu dał tytuł, wieśniakowi
jednemu?
Tu jeszcze padło brzydkie słowo, obaj panowie
naukowcy wyszli osobnymi ścieżkami, a ja sobie tamto zdarzenie przypomniałem po
tym jak przeczytałem wiadomość, że około dziesięciu lekarzy profesorów, oraz
kilkudzeisięcioosobowa grupa drobniejszych medycznych specjalistów wystowała –
jak się okazuje już po raz drugi – apel do Prezydenta, Premiera, Ministra
Zdrowia, do posłów, senatorów no i oczywiście też do mediów o to by ci machnięli
ręką na ten cały COVID, te szczepionki i całą tę pandemię, bo o żadnej pandemii
nie ma mowy, zarazy nie ma, a szczepionka nas w najlepszym wypadku pozabija.
Tym razem padły słowa następujące:
„Środowisko naukowców
i lekarzy, reprezentowane przez osoby podpisane pod tym apelem,
pragnie ustosunkować się do Narodowego Programu Szczepień. Uważamy,
że szczepionki na SARS-CoV-2 nie zostały właściwie zbadane, są
potencjalnie niebezpieczne, ich skuteczność jest nieudowodniona, a masowe
szczepienia wszystkich dorosłych obywateli polskich nie mają pełnego
uzasadnienia w obliczu faktu, iż 80% populacji przechodzi zakażenie
bezobjawowo. Drogą do zakończenia obecnej epidemii i powrotu
do stanu normalności jest stopniowe zlikwidowanie obostrzeń i dążenie
do wytworzenia w społeczeństwie naturalnej odporności stadnej, przy
jednoczesnej ochronie osób starszych i innych z grup ryzyka”.
Ja oczywiście jestem wystarczająco stary
i doświadczony, by to że ktoś ma tytuł magistra, inżyniera, doktora, docenta,
czy profesora traktować z pełną obojętnością. I to niezależnie od tego, czy mam
do czynienia z prawnikiem, ekonomistą, psychologiem, filozofem, artystą, czy
nawet – zwłaszcza od pojawienia się na scenie prof. Simona – lekarzem. Przyznać
jednak muszę, że z lekarzami mam pewien kłopot. Bo weźmy nawet wspomnianego
Simona. On oczywiście jest kompletnie obłąkany na punkcie swojej nienawiści do
Jarosława Kaczyńskiego i przez to nie może się obronić przed tym, by od rana do
wieczora biegać między Onetem, TVN-em oraz „Gazetą Wyborczą” i zamiast
komentować kwestie na których się zna, pluć na rząd i wzywać „Strajk Kobiet” do
nieustępliwej walki o legalizację prawa do aborcji, jednak, jak sądzę, nawet on
wie, czym jest medycyna i ma jako takie pojęcie na temat jej historycznie
potwierdzonych osiągnięć. Podobnie, wydawałoby się, że cokolwiek oni tam mają
pod paznokciami, to odnośnie podstaw medycyny zachowują pewną zgodność i nie
będą dostawać małpiego rozumu, choćby po przeczytaniu wystawionej przez Pfizera
ulotki, w której ten zwraca uwagę na oczywisty fakt, że nowa szczepionka jest
nowa, a więc wciąż jeszcze, w sposób zupełnie naturalny, w fazie testowania. Tymczasem
nagle pojawia się niejaki „prof. dr hab. Roman Zieliński, Centre
for Biomathematics, Genomics and Evolution” i z pokaźną grupą bardzo poważnych profesorów, co ciekawe głównie z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, wzywa polski rząd do
opamiętania i pokazaniu całemu światu od Watykanu przez Brazylię po Grenlandię,
że jeśli oni muszą, to niech robią z siebie durniów, a my tu między Odrą a
Bugiem zachowamy rozsądek. Ja rozumiem,
że tacy członkowie owego Zakonu Wariatów jak Grzegorz Braun, czy Piotr
Wielgucki, że już nie wspomnę o całej masie wyznawców głoszonej przez nich
religii, nie mogą się nadziwić, że dostępne na rynku leki, a zwłaszcza te
zupełnie nowe, są zaopatrzone w całe płachty drobiazgowo wyliczonych zastrzeżeń
co do ich skuteczności oraz potencjalnych zagrożeń związanych z ich zażyciem;
rozumiem, że oni nie są w stanie pojąć, że każdy – dosłownie każdy – nowy lek
jest w pierwszej fazie w sposób naturalny traktowany jako swego rodzaju test;
nie dziwi mnie, że oni nie wiedzą, że nawet producent popularnego leku o nazwie Ibuprom w dołączonej ulotce ostrzega, że połknięcie tabletki wiąże się z
ryzykiem „wystąpienia krwotoku z przewodu
pokarmowego, owrzodzenia lub perforacji, które może być śmiertelne i które
niekoniecznie musi być poprzedzone objawami ostrzegawczymi lub może wystąpić u
pacjentów, u których takie objawy ostrzegawcze występowały, [że w razie]wystąpienia krwotoku z przewodu pokarmowego
czy owrzodzenia, należy natychmiast odstawić lek, [a]pacjenci z chorobami
przewodu pokarmowego w wywiadzie, szczególnie osoby w wieku podeszłym, powinni
poinformować lekarza o wszelkich nietypowych objawach dotyczących układu
pokarmowego (szczególnie o krwawieniu), zwłaszcza w początkowym okresie terapii”.
Oni mogą nie wiedzieć, że w tej samej
ulotce jest ostrzeżenie, że „ciężkie
reakcje skórne, niektóre z nich śmiertelne, włączając zapalenie skóry
złuszczające, zespół Stevensa-Johnsona i toksyczne martwicze oddzielanie się
naskórka były bardzo rzadko raportowane w związku ze stosowaniem leków z grupy
NLPZ, [że] ryzyko wystąpienia tych
ciężkich reakcji występuje na początku terapii, w większości przypadków w
pierwszym miesiącu stosowania leku [i] należy
zaprzestać stosowania leku po wystąpieniu pierwszych objawów: wysypka skórna,
uszkodzenia błony śluzowej lub inne objawy nadwrażliwości. [Ponadto] lek ten należy do grupy leków
(niesteroidowe leki przeciwzapalne), które mogą niekorzystnie wpływać na
płodność u kobiet”.
Otóż Braun z Wielguckim plus dziesiątki
wsłuchanych w to co oni plotą internautów mogą tego nie wiedzieć, w to jednak,
że z tą samą powagą relacjonują informacje na temat nowej szczepionki osoby
było nie było z medycyną związane zawodem, a często i ogromnym doświadczeniem,
uwierzyć nie potrafię. Dlatego uważam, że jest jeden tylko sposób wyjaśnienia
tego przedziwnego zjawiska. Podejrzewam mianowicie, że zarówno sam organizator
tego szczególnego projektu, ów „prof. dr hab. Roman Zieliński, Centre for Biomathematics,
Genomics and Evolution”, jak i ci wszyscy jego znajomi lekarze, to wariaci
jakich wokół niemało, a jak wiemy, wystarczy jeden taki, by wokół siebie
zbudować jakąś niewielką sektę. Każdy z nas zresztą, kto w swoim życiu przeszedł przez
taki czy inny uniwersytet, wie jak to może realnie wyglądać. A tu przyczyny
owego wariactwa mogą być najróżniejsze. Część z nich to mogą być jacyś
ekolodzy, część to jacyś jogini zapatrzeni w filozofię Wschodu, niektórzy
mogą należeć do jakichś religijnych sekt, jeszcze inni mogą być zaangażowani
czysto politycznie w różnego rodzaju teorie spiskowe, a jakaś niewielka grupa
to ci, co zwyczajnie owej pandemii nie wytrzymali i od niej postradali zmysły.
A ja już się tylko zastanawiam, jaka
byłaby ich reakcja, gdyby nagle Pfeizer zakomunikował, że po wielu latach badań
udało się im stworzyć nadzwyczaj skuteczną szczepionkę przeciwko wszelkim
możliwym nowotworom i że choć szczepionka jest nowa, jej działanie wciąż
jeszcze nie do końca zbadane, no a poza tym możliwe są różnego rodzaju niepożądane
reakcje, to oni zapraszają do jej kupowania: dwie dawki po tysiąc złotych za
sztukę. Czy oni wtedy by powiedzieli, że czemu kurwa tak drogo, czy nie
oglądając się na nic, ustawiliby się w kolejce? Bo tego, że te kolejki już by się
kłębiły, jestem pewien na sto procent, a owi profesorowie z Białegostoku użyliby wszystkich swoich wpływów, by znaleźć się na jej początku.
moim zdaniem problem leży gdzie indziej: nie w samej szczepionce, ale w groźbach obowiązkowego szczepienia, których jest pełno, w formie zawoalowanej występują w mediach wszystkich nurtów, pod hasłem "przywileje dla zaszczepionych". Ludzie po prostu obawiają się, że będą przymuszeni do czegoś, do czego nikt nie powinien nikogo przymuszać. Jeśli nie byłoby tej całej propagandy wokół tych c=szczepionek, tylko informacja o produkcie, to myślę, że byłby spokój. Ale przy tak nachalnej propagandzie pro szczepieniowej trudno się dziwić, że ktoś ma inne zdanie, obawy, powstają teorie spiskowe itd
OdpowiedzUsuń@bozenan
UsuńJest dla mnie rzeczą oczywistą, że osoby zaszczepione będą traktowane jak osoby zaszczepione. I odwrotnie - jeśli postanowię się nie szczepić, nie będę miał pretensji, gdy będzie się mnie traktowało jako potencjalne zagrożenie. Nie widzę tu choćby cienia szantażu. Moim zdaniem, na początku tej awantury ze szczepionkami stoi przekonanie wielu, że cała ta pandemia to zorganizowany przez złych ludzi cyrk, i propaganda, czy jej brak, nie ma tu nic do rzeczy. Powtórzę to co napisałem wyżej: gdyby nie chodziło o COVID, ale o raka, nikt by nawet nie pisnął.
Problem polega też na tym, że tak naprawdę nie wiemy, czy zaszczepieni nie będą zarażać. Na logikę powinno tak być, ale nie musi. Zbadamy to właśnie masowo się szczepiąc. Innej metody nie ma. Ale w polskim społeczeństwie jakikolwiek przymus, nawet "miękki" jest strategią błędną. Wywoła tylko opór społeczny i wzmoże podejrzliwość.
UsuńJa ten argument o ibupromie już w sieci parę razy czytałem. Na prawdę nie widzisz różnicy między ibupromem, którego w związku z informacjami w ulotce nie przyjmują wrzodowcy, a szczepionką o której skuteczności ani skutkach nie umie napisać wiele nawet producent a mimo to pompuje się ją milionom ludzi? Oni tam nie napisali ani o krwotoku, ani niczym innym jak tylko o tej żałośnie brzmiącej gorączce czy wysypce.
OdpowiedzUsuń