piątek, 4 grudnia 2020

Dlaczego naziści nie lubią margaryny "Palma"?

       Nie wiem czy Państwo wiedzą, ale od kilku dobrych miesięcy na angielskich boiskach piłkarskich panuje taki obyczaj, że tuż przed rozpoczęciem każdego meczu, piłkarze, sztab trenerski, nie zapominając o sędziach klękają na kilka sekund w geście zadośćuczynienia za wszelkie krzywdy, jakich czarni mieszkańcy Wielkiej Brytanii każdego dnia doznają z rąk białych rasistów. Ponieważ oglądanie angielskiej piłki nożnej jest dla mnie w tej chwili już chyba jedna z ostatnich pasji, zmuszony jestem oglądać ten cyrk i doprawdy nie wiem, kiedy on się wreszcie skończy i czy w ogóle. A, owszem, biorę mocno pod uwagę, że to już pozostanie stałym boiskowym rytuałem po wieczne czasy, zgodnie zresztą z pewną anegdotą, jaką jeszcze pamiętam z czasów komuny, kiedy to gdzieś kiedyś z przemową wystąpił Stalin i kiedy po jej zakończeniu rozległy się huczne brawa, trwały one przez kilka dni i nocy, bo juz nawet po tym jak Josif Wissarionowicz sobie poszedł, nikt z zebranych nie miał odwagi, by jako pierwszy przestać klaskać, bo to mogło dla niego oznaczać śmierć.

      Ktoś powie, że ja przesadzam, bo w końcu gdzie Rzym a gdzie Krym, daję jednak słowo, że o żadnej przesadzie mowy nie ma, ponieważ gdy obserwuję to co się dzieje dziś na świecie, dochodzę do przekonania, że spodziewać się już można naprawdę wszystkiego. Oto choćby wczoraj media podały, że żona piłkarza Lewandowskiego udzieliła okładkowego wywiadu magazynowi dla kobiet „Vogue”, a ponieważ jednym słowem nie wspomniała tam o walce Strajku Kobiet, spotkał ją ze strony wspomnianego strajku taki hejt, że nie wiadomo, czy ona nie będzie musiała jednak za swoje niedopatrzenie przeprosić i ogłosić, że ona jak najbardziej „jebie PiS”.

      Wróćmy jednak na boiska Premier League. Oto w miniony weekend doszło do starcia Southampton z Manchesterem United, w którym urugwajski piłkarz Edinson Cavani dzięki swoim dwóm bramkom ze stanu 2:0 dla Southampton doprowadził do zwycięstwa United 3:2. I proszę sobie wyobrazić, że ów Cavani chodził w glorii bohatera zaledwie kilka chwil, bo, jak ktoś swoim czujnym okiem wypatrzył i o sprawie natychmiast zameldował komu trzeba, jakiś kumpel Cavaniego z Urugwaju wysłał mu na Instagramie przyjacielskie gratulacje, ten w odpowiedzi napisał mu „Gracias Negrito”, no i wybuchło piekło. Wprawdzie zarówno sam Cavani jak i wielu jego kolegów, południowoamerykańskich piłkarzy, zaczęło go usprawiedliwiać, tłumacząc że w takim Urugwaju imieniem „czarnuszek” określa się choćby osoby o kruczoczarnych włosach, a kolega Cavaniego, również Urugwajczyk, Luis Suárez z Atletico Madryd, zaświadczył, że kiedy był dzieckiem, jego rodzice nie wołali na niego inaczej jak „negrito”. Nikt go jednak już nie słuchał, ponieważ natychmiast głos zaczęli zabierać kolejni komentatorzy, i jak się okazało jedyny problem jaki  w tej sytuacji istniał to ten, czy Cavani za swoją podłość powinien zostać zdyskwalifikowany na trzy, pięć, czy może więcej meczów. Sam piłkarz oczywiście w jednej chwili się zamknął, swój wpis na Instagramie natychmiast usunął, a następnie wydał oświadczenie, że on nigdy w życiu nie był rasistą, swojego wpisu nie przemyślał i że wszystkich za to co uczynił, z całego serca przeprasza. Czy coś mu to da? Z tego co widzę, szanse są małe, bo sądząc po aktualnej dyskusji dyskwalifikacja jest pewna, natomiast to co jest dodatkowo rozważane, to paląca konieczność powołania w Wielkiej Brytanii specjalnego ciała, które zajmie się organizacją specjalnych kursów na temat tego, czym jest rasizm, jak walka z nim jest ważna w Wielkiej Brytanii i jakie obowiązki mają tu osoby najwidoczniej wciąż zbyt dzikie, żeby rozumieć, co wypada, a co nie.

       I ja wcale nie żartuję. Kiedy śledzę kolejne wypowiedzi na temat nieobyczajnego wybryku Cavaniego, kwestia ta wraca raz za razem, a wraz z nią argument, że nawet jeśli przyjmiemy, że są kraje na świecie takie jak choćby Urugwaj, gdzie lokalna kultura dopuszcza różnego rodzaju z naszego punktu widzenia dziwne zachowania, to skoro ktoś z tamtego rejonu decyduje się przyjechać do Wielkiej Brytanii, ma się albo przystosować, albo won! I tu właśnie pojawia się propozycja organizacji specjalnych szkoleń dla przybyszów z innego kręgu kulturowego, by mogli się oni zapoznać z tym, co im grozi, jeśli tę swoją kulturę będą próbowali przenieść na obcy grunt, no i żeby nie mogli się już tłumaczyć, że „nie wiedzieli”.

       A ja sobie myślę, że to jest naprawdę piękne, jak to pogrążone w swoim obłędzie lewactwo padło ofiarą swojej własnej broni. Oni tak dużo mówili o tolerancji, szacunku dla odmienności, zrozumienia dla różnorodności środowisk i kultur, że nagle sami zaczęli demonstrować czysty, niczym nie wzruszony rasizm. Bo proszę zwrócić uwagę na to, do czego tu doszło. Oni nie mają pretensji do Cavaniego o to, że on nienawidzi Czarnych, czy choćby nimi gardzi; oni nawet nie twierdzą, że on na temat Czarnych ma jakiekolwiek poglądy, które by się kłóciły z wyznawaną przez nich filozofią powszechnej miłości. Oni zarzucają Cavaniemu wyłącznie to, że jest Urugwajczykiem i nie chce o tym zapomnieć, kiedy przebywa na terenie Wielkiej Brytanii, pracuje tam i zarabia na życie. Oni od niego żądają wyłącznie tego, by zrezygnował z własnej kulturowej, w tym wypadku wyrażanej przez język tożsamości. Oni tak naprawdę zakazują mu używania słowa określającego jeden z kolorów. Ich zdaniem, jeśli on chce powiedzieć, że coś jest czarne, może sobie to robić u siebie w dżungli, a nie na cywilizowanym jak najbardziej Instagramie. 

      Banda pieprzonych nazistów!

      A ja oczywiście bardzo się cieszę, że jestem tu gdzie jestem i mogę wciąż jeszcze bezkarnie się zażerać moim ulubionym murzynkiem na niedzielny deser, tuż po odpowiednio mięsistym kotlecie mielonym, usmażonym jak najbardziej na margarynie „Palma”.



     

 

3 komentarze:

  1. @toyah

    Jakoś na początku lat 70 ubiegłego wieku razem z bliskimi mi kumplami fanami rocka, wpadliśmy po uszy w uwielbienie tradycyjnego bluesa. Jakimś zbiegiem imprezowo rozrywkowo damskich okoliczności przeszło to z marszu w różne tamle i philly, aż po "posłuchajta bary łajta", aby tylko panie były szczęśliwe.

    W każdym razie, gdy na imprezie ktoś wołał zza szklanki: "stary, puść jakiegoś czarnucha", to był w tym dowód uwielbienia kultury afroamerykańskiej. Podnoszę to z całą mocą jako przesłąnke egzoneracyjną, bowiem znacznie wyprzedziliśmy wszystkie Affirmative Actions i to z przyczyn uczuciowych, a nie politycznych.

    Tylko jak to dzisiejszym zlewionym debilom wytłumaczyć?

    Mam tylko nadzieję, że jest tu jakiś okres przedawnienia, bo moje czyny były mnogie. Dzisiaj martwi mnie, że choć nie chcę grzeszyć więcej, to po prostu nie wiem, czy czarnoskóry muzyk z Kuby jest muzykiem afroamerykańskim, czy latynoamerykańskim?
    Z tego zaś co słyszałem, w więzieniach, do których nas pakuje lewizna, nie ma opcji przeżycia, gdy pomyli się powyższe rozróżnienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To bardzo dziwne, co się dzieje ze słowami.
    Mnie po ostatnich wyczynach osób definiujących się jako "strajk kobiet" bardzo zbrzydło słowo kobieta i już chyba wolałabym, żeby mnie tak nie nazywano. Tylko co w zamian? Powrót do niewiasty lub białogłowy? A może jakiś neologizm?
    Bardzo ciekawe jest, jak historia zatoczyła koło. Wyraz "kobieta" był jeszcze w XVII wieku obelgą, oznaczającą osobę mającą związek z chlewem. Bardzo to dzisiaj adekwatne w stosunku do tych postaci uzurpujących sobie prawo do zabierania głosu w imieniu kobiet.

    OdpowiedzUsuń
  3. @orjan
    Tu obok jest bardzo dobra knajpa indyjska i jej właścicielem jest czarny Hindus. Czarny jak pierwszej klasy bluesman znad Mississippi. I powiedz teraz co zrobić z takim?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...