Pewnego dnia w maju 1978, 25-letni mieszkaniec pewnej wioski w Kaliforni nazwiskiem Robert Alton Harris poprosił swojego młodszego brata Daniela, by ten pomógł mu obrabować bank. 2 lipca, Daniel ukradł z domu sąsiada dwa pistolety i obaj udali się do San Diego. Dwa następne dni bracia przeznaczyli na zakup amunicji, oraz konkretne już próby przed atakiem, by 5 lipca na parkingu przed miejscowym centrum handlowym zauważyć dwóch 16-letnich chłopców, Johna Mayeskiego i Michaela Bakera, gdy ci siedzieli w zielonym fordzie Mayeskiego i jedli hamburgery. Mayeski i Baker byli bliskimi kuplami, którzy spędzali wesoło ów dzień, świętując w ten sposób świeżo uzyskane przez Mayeskiego prawo jazdy i kiedy zobaczyli zbliżające się Zło, nie zdążyli nawet zareagować. Robert Harris przesunął chłopców na tylne siedzenie, sam siadł za kierownicą forda i ruszył przed siebie, Daniel natomiast, w drugim samochodzie pojechał za nimi. W pewnym momencie Robert przystanął, kazał chłopcom wysiąść i uklęknąć. Chłopcy posłusznie padli na kolana i zaczęli się modlić. Wtedy Robert powiedział: „Przestańcie się mazać i umrzyjcie jak mężczyźni” i obu zastrzelił. Po wszystkim obaj wrócili do domu i tam, zgłodniawszy nieco, zjedli niedokończone przez Mayeskiego i Bakera hamburgery. Po godzinie, kiedy się już najedli, pojechali do wcześniej upatrzonego banku, zrabowali 2000 dolarów, a ponieważ, jak się okazało, jedyną rzeczą którą potrafili robić naprawdę dobrze, to zabijać, po następnej niecałej już godzinie zostali zatrzymani, osądzeni, posadzeni, a sam Robert Alton Harris po 14 latach kolejnych apelacji, odroczeń i całej serii protestów ze strony organizacji broniących praw człowieka, 21 kwietnia 1992 roku zmarł w komorze gazowej w więzieniu San Quentin.
O tym co się działo między jedną a drugą
śmiercią, w swojej książce „The Way Things Ought To Be”, w rozdziale
poświęconym temu w jaki sposób światowe lewactwo walczy z prawem i
sprawiedliwością, bardzo interesująco pisze Rush Limbaugh, mnie jednak dziś
akurat nie interesuje ani samo morderstwo, ani ów wyrok śmierci wydany na
Harrisa, ani nawet te 14 lat, którymi mógł się on jeszcze cieszyć zanim
ostatecznie zszedł nam z oczu. To o czym dziś myślę, to te hamburgery, które
obaj braci wsunęli zaraz po morderstwie, no i ów głód jaki ich w tym momencie
nagle nie wiedzieć czemu dopadł. Bo o co chodzi? Otóż parę dni temu zobaczyłem
w telewizji występ kilku uczestniczek tak zwanego Strajku Kobiet, jak one na
zmianę opowiadały o tym, jak to dokonały pierwszej aborcji w życiu i jedyne co
potem poczuły to niesamowity głód, a ja, pisząc ten tekst, chciałem im – ale
też tym wszystkim ich przyjaciółkom z branży – zakomunikować, że nie mają się
tak znowu czym chwalić. Z tego co już wiemy, tego typu reakcja w tego typu
sytuacji jest jak najbardziej normalna.
Dziękuje za notkę i podrzucenie tropów. Natrafiłem tam na takiego gentelmana - https://en.wikipedia.org/wiki/Pete_Wilson który jako gubernator doprowadził do wykonania Kary Śmierci. Ciekawy człowiek. Ponoć wyprowadził Kalifornię z dołka gospodarczego, w zamian czego miał rozruchy. Podoba mi się to, że nie chciał się zgodzić na ustawę o zakazie dyskryminacji płciowej w zatrudnieniu z ekonomicznych, a nie ideologicznych powodów - zwiększenia liczby pozwów oraz zmniejszenie wydajności gospodarczej.
OdpowiedzUsuńWracając do złoczyńca z Twojej notki, to jego ostatnie słowa o tym, że każdy tańczy ze żniwiarzem, przecistawiłbym słowom Pana Gubernatora: "As great as is my compassion for Robert Harris the child, I cannot excuse or forgive the choice made by Robert Harris the man."
Zdaje się, że cała obrona Harrisa zasadzała się na argumencie, że miał spieprzone dziecinstwo, a ojciec - bohater wojenny, był pospolitym przestępcą i gdyby nie to, to byłby normalnym i uczciwym obywatelem.
Jedna refleksja - odnośnie Ojca Harrisa, że faktycznie jeżeli daje się komuś na wojnie medal za odwagę, to trzeba także patrzeć i umieć przewidywać jak ta osoba będzie się zachowywać w życiu rodzinnym. Bo moje przeczucie idzie w tym kierunku, że ten ojciec od tych medali po prostu zwariował i uznał, że nic mu już nie grozi i może wszystko.
Druga refleksja - jednak chciałbym mieć statystyki ilu bohaterów wojennych nie potrafiło wychować swoich dzieci, bo mam wrażenie, że 14 lat Harrisa w oczekiwaniu na KS było poświęcone temu aby wykazać jaka to armia jest zła i jakich złych ludzi wyprowadza na świat.
Trzecia refleksja - brak odpowiedzialności za siebie i łatwość w zwalaniu winy na innych. Trywializując dotyczy to także prawej strony, która swego czasu wszystko zwalała na Żydów i Komunistów. Każdy ma wybór i każdy za wybór ponosi odpowiedzialność.
Dzięki Twojej rekomendacji obejrzałem film "Możesz przez pół godziny być w Niebie nim Diabeł dowie się, że nie żyjesz". To jest tak kapitalne określenie dla tego momentu po popełnieniu zbrodni. Tak jak czytam o zbrodniach to ten sprawca po zbrodni, kiedy wie że czyn został popełniony i że nie można już tego cofnąć, zaczyna być rozdzierany między dumą z tego co zrobił a świadomością, że już się za nim zaczął pościg i zaraz go złapią. Faktycznie żeby nie oszaleć w takim momencie próbujesz uciec do najprostszych spraw, jakim jest kwestia głodu.