niedziela, 13 grudnia 2020

Czy w rodzinnym domu Marty Lempart była kabina prysznicowa?

 

        Trafiłem gdzieś jakiś czas temu na opinię, że dzisiejsze lewactwo ze swoją nieznośną wręcz natarczywością stanowi zjawisko nie tyle polityczne, kulturowe, czy choćby socjologiczne, lecz czysto pokoleniowe. Chodzi krótko mówiąc o to, że ludzie, którzy dziś rządzą światem, czy to ze Stanów Zjednoczonych, Francji, Niemiec, czy Izraela, to w głównej mierze te same osoby, które w latach 60-tych miały po 16, 18, 20, czy 25 lat i głosiły nadejście Ery Wodnika, a z nią Czas Cudownego Rozpasania. Oni wszyscy najpierw biegali goło po uniwersytetach, ćpali do nieprzytomności, tłukli się z policją, po pewnym czasie jednak wydorośleli, zaczęli robić kariery, a kiedy postarzeli się na tyle, by z każdym rokiem coraz częściej wspominać słodką młodość, obudziły się w nich stare demony i jeśli tylko któremuś z nich zdarzyło się być czy to ważnym politykiem, czy szefem którejś z wielkich korporacji, to prędzej czy później musiał zacząć realizować na nowo swoje dawne marzenia. I stąd mamy świat jaki widzimy.

       Ktoś się zapyta pewnie, jak my tu w Polsce się mamy do tego wszystkiego. Część z nas z pewnością jeszcze pamięta lata 60-te i wiemy bardzo dobrze, że jedyne co do nas z tamtych stron docierało – i to też tylko do wybranych – to piosenki typu „If I Had A Hammer", czy „Where Have All The Flowers Gone”, którymi się oczywiście zachwycaliśmy, ale większości z nas nawet w głowie nie powstało, by je w jakikolwiek sposób kojarzyć tym, co one tak naprawdę reprezentowały i mieć choćby blade pojęcie na temat filozofii, która je w pierwszej kolejności stworzyła. Wydawałoby się więc, że powinniśmy tu u nas czuć się względnie bezpiecznie, no i pewnie tak by to było, gdyby nie owo najpierw symboliczne, a następnie realne zupełnie otwarcie granic, jakie nastąpiło po tym jak w roku 1989 stara władza wpuściła sobie trochę świeżej krwi i tamta fala zaczęła się stopniowo wlewać również do nas. Przypomniałem tu niedawno pewien swój bardzo już stary tekst, w którym na przykładzie magazynu dla dziewcząt zatytułowanego „Dziewczyna” pokazałem jak Niemcy przeprowadzili w Polsce kulturową i cywilizacyjną rewolucję, skierowaną przede wszystkim w stronę dzieci i młodzieży, a więc tych wszystkich, których najłatwiej było przystosować do nowego modelu. Otóż, jak niektórzy z nas pamiętają, to nie była tylko „Dziewczyna”. Na rynku pojawiła się cała masa, wydawanych głównie przez niemieckie koncerny wydawnicze, pism takich jak „Bravo”, „Bravo Girl”, „Glamour, czy „Popcorn” i to one wyznaczyły kierunki rozwoju dla tych z nas, którzy pod koniec wieku mieli 13, 15, czy 16 lat.

       Pamiętam do dziś lekcje jakich w tamtych latach udzielałem dwóm bardzo miłym dziewczynkom i to jak któregoś dnia, czekając aż one się zbiorą i zasiądą do stołu, zacząłem przeglądać leżące przede mną pismo „Bravo Girl” i proszę sobie wyobrazić, że nagle znalazłem tam list do redakcji pisany rzekomo przez jakąś nastolatkę, której przydarzyła się taka przygoda, że brała akurat prysznic, kiedy dołączył do niej jej brat i... dalej był już bardzo dokładny opis tego co on z nią robił. Pod listem była odpowiedź równie autentycznego redakcyjnego psychologa, który tłumaczył tej dziewczynce, że nie ma nic złego w seksie, jednak ona powinna porozmawiać z bratem na poważnie i wytłumaczyć mu, że to co on zrobił, to jednak przesada. Jakoś tak. A ja to, jak mówię, pamiętam do dziś.

      Dziś już wymienione przez mnie pisma, podobnie jak wiele innych, nie wspomnianych przeze mnie, bardzo skutecznie spełniwszy swoje zadanie, nie istnieją, natomiast ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że całe dzisiejsze pokolenie zarówno młodszych polityków, jak i pracowników mediów i przedstawicieli tak zwanej kultury, wychowało się właśnie na przekazie medialnym sączonym do ich dziecięcych głów właśnie w latach 90-tych. Czytam że poseł  Szczerba urodził się w roku 1977, posłanka Żukowska w roku 1983, Cezary Tomczyk w roku 1984, Klaudia Jachira w roku 1988, Krzysztof Brejza w 1983, Arkadiusz Myrcha to rocznik 1984, Marta Lempart 1979, i tak mógłbym wymieniać jeszcze długo, a potem już tylko się skupić choćby na tych wszystkich działaczkach Strajku Kobiet oraz ich wychowankach, bazgrających na kościołach swoje błyskawice i wznoszących hasła typu „Pozostaje nam anal”.

        A przecież wspomniane lata 90, oraz jak najbardziej jeszcze późniejsze, to nie tylko prasa. To również telewizja, sklepy, reklamy, cały ten pop, żeby już nie wspominać o WOŚP-ie z tą całą jej pstrokacizną i wrzaskiem „Róbta co chceta!”. To wszystko uformowało całe pokolenie, a kto wie, czy już nie dwa, kulturowo, cywilizacyjnie i zwyczajnie obywatelsko. Powiem więc raz jeszcze: jestem w stu procentach pewien, że oni wszyscy albo zostali całkiem bezpośrednio wychowani przez treści dostarczane im w dzieciństwie przez koncern Axel Springer, oraz sieci pokrewne, albo przez dorastanie już w owym odpowiednio ukształtowanym środowisku i dziś im już nawet nie trzeba mówić co mają robić, myśleć i czuć. No i oczywiście, w jaki sposób mają wychowywać swoje dzieci. 

       Przynajmniej te, które będą miały szczęście, by przyjść na świat.



Przy okazji przypominam, że pod adresem k.osiejuk@gmail.com można zamawiać ostanie kilka egzemplarzy mojej książki o języku angielskim.

4 komentarze:

  1. "A przecież wspomniane lata 90, oraz jak najbardziej jeszcze późniejsze, to nie tylko prasa. To również telewizja"

    Był taki magazyn w TV pod tytułem "Luz". I pamiętam, jak puszczali tam piosenkę z takim refrenem:

    A kiedy naprawdę nie możesz już wytrzymać, wtedy wystarczy, wtedy wystarczy prezerwatywa.

    Dziwny to był program. Dziwniejszy nawet niż późniejszy Rower Błażeja.

    OdpowiedzUsuń
  2. @toyah

    Akurat wczorajszej północy TVP Kultura zapuściła "O Lucky Man!" Lindsay Andersona z Malcolmem McDowellem, młodziutką Helen Mirren (mniam, mniam) i - oczywiście - z komentarzami Alana Price.

    https://www.youtube.com/watch?v=KszsQOAbajo



    Po tylu latach, dla mnie nadal rewelacja.

    Co nie mówić o pokoleniu 68, tam jednak był jakiś istotny ferment społeczny. Zdaje się, że pech polega na tym, że ci co bardziej aspołeczni z biegiem lat uczynili sobie z tego profesję i siedzą w różnych brukselkach z upływem lat odpowiednio dopasowani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @orjan
      Ja ten film od początku uwielbiam, a z drugiej strony ile razy mam go oglądać, to się boję. On jest jak zły sen.

      Usuń
  3. @toyah
    Wszystko się zaczęło od tego kiedy wmówili ludziom, że każdy ma tzw. "potrzeby seksualne" i musi je zaspokajać, tak jak zaspokaja się głód albo pragnienie. Jeśli ktoś uwierzy w coś takiego to właściwie nie ma już granic - bo "przecież mi się chce".

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...