Minęły Święta Bożego Narodzenia,
podobnie jak wcześniejsze Zmartwychwstania Pańskiego, najdziwniejsze w całej
polskiej historii, za chwilę kończy się nie mniej dziwny rok, a ja bardzo
chciałbym jakoś skomentować moment w którym, z punktu widzenia owej
wyjątkowości, się znaleźliśmy. A zrobię to w sposób dość szczególny. Oto, jak
wiemy, przez dwie kolejne notki próbowałem, jak najlepiej umiałem, pokazać jak
łatwo – w dążeniu do wolności naszych myśli i ocen – możemy się dać wciągnąć w
stan, gdzie owa niezależność jest niczym innym jak kolejnym zniewoleniem, i
gdzie twierdząc z dumą prawdziwego odkrywcy, że nic już nie jest takie jak się
zdaje, nie jesteśmy w stanie dojrzeć tego, co ani nigdy nie było szczególnie
skomplikowane, ani też nie wymagało od nas szczególnej czujności. A mam na
myśli tak zwane oczywistości.
Pisałem ten tryptyk, zaczynając od tego, jak okrutnie owa czujność została
wykorzystana przez ludzi złych i głupich, choćby w kwestii smoleńskiej, a
kończę go ostatnim w tym roku tekstem napisanym dla „Warszawskiej Gazety” o tym
jak dziś, w czasie pandemii, wciąż nie jesteśmy w stanie wykazać choć odrobiny
elastyczności. Zupełnie jakby komuś zależało, by odwrócić naszą uwagę od spraw
znacznie, znacznie ważniejszych.
Bardzo więc proszę rzucić okiem na to co
poniżej i zachęcam do pewnej wcale nie tak skomplikowanej refleksji. Bo jeśli
się nie opamiętamy, to znajdziemy się w miejscu, gdzie nasz spryt będziemy
mogli sobie wsadzić w nos. A rzecz w tym, że ja od pewnego już czasu obserwuję,
jak to wielu z nas, osób dotychczas bardzo szczerze i wspólnie zaangażowanych w
obronę Polski, jej dobrego imienia i jej dobrej przyszłości, zdecydowało się w
sposób nadzwyczaj radykalny stanąć przeciwko rządom Prawa i Sprawiedliwości. I oczywiście
jestem w stanie zrozumieć, że często mamy już naprawdę serdecznie dość różnego
rodzaju ekscesów, jakie po tych niedługo
już po pięciu latach u władzy, lęgną się jak zaraza na terenie objętym
kontrolą Prezesa i jego ludzi. A mam tu na myśli zarówno sam rząd,
ogólnopolskie media, ale również tak zwany teren. Rozumiem tę złość i rozumiem
też to, że po tylu latach praktycznej wszechwładzy nieustannie potwierdzanej
przez kompletne zepsucie opozycji, na czele z jej ekspozyturami czy to w
postaci kiedyś KOD-u, czy dziś tak zwanego Strajku Kobiet, o zgnuśnienie nie
trudno. To co mnie jednak zadziwia, a jednocześnie bardzo martwi, to to, że
wspomniani przeze mnie szczerzy polscy patrioci osiągnęli w stosunku do rządu poziom
nienawiści, który mógłby zawstydzić samą Martę Lempart z tymi nieszczęsnymi
dziećmi, które ostatnio wzięły się za śpiewanie tradycyjnych polskich
świątecznych melodii, tyle że tym razem wysławiających nie tyle przyjście na
świat Dzieciątka Jezus, ale Jego radosne i uroczyste abortowanie.
Zaglądam na Twittera i trafiam na biało-czerwoną
flagą i parę krótkich, żołnierskich słów ową flagę autoryzującymi, a pod spodem
komentarz, gdzie autor wyraża swoją pogardę dla niegdysiejszego Ryszarda Cyby
za to, że ten kiedy miał szansę zastrzelić Jarosława Kaczyńskiego, sprzątnął podrzędnego
działacza, i wyraża nadzieję, że jeśli pojawi się kolejny Cyba, wykaże się
większą precyzją. Gdzie indziej trafiam na tweet, gdzie Mateusz Morawiecki
jest określany imieniem „Mengele”, a dalej kolejne, coraz bardziej pomysłowe
propozycje wymordowania tych wszystkich, którzy oddali Polskę w niewolę
fałszywej pandemii. I nikt już ani nie wspomina ani o Żydach, ani o LGBT, ani
nawet o wspomnianych wcześniej atakach na Wiarę. Są już tylko Jarosław Kaczyński,
Mateusz Morawiecki i Adam Niedzielski i owo życzenie śmierci.
Kiedy spadła na nas pandemia, bałem
się, że jeśli to potrwa zbyt długo, niektórzy psychicznie tego psychicznie nie
wytrzymają. Nie spodziewałem się jednak, że za nas się wezmą prawdziwi fachowcy
i owo szaleństwo skutecznie skanalizują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.