Przyznam szczerze, że do dzisiejszego
felietonu podchodzę trochę jak pies do jeża, a to z tego mianowicie powodu, że
on powstał niejako z konieczności. Otóż po całej serii tekstów, które w
czytelnikach „Warszawskiej Gazety” wywołały co najmniej niezadowolenie,
pomyślałem, że może tym razem będzie dobrze zaproponować im coś bliższego ich
sercom, no i padło na Donalda Tuska. No i w momencie gdy pomyślałem sobie, że
tym razem zrobię wyjątek i ten akurat felieton sobie i czytelnikom tego bloga
daruję, wspomniany Donald Tusk zrobił coś absolutnie porażającego, a mianowicie
opublikował na swoim nowym twitterowym profilu zdjęcie ze spotkania z
prezydentem Trumpem, na którym stojąc za amerykańskim prezydentem – tak jak to
zwykle robią dzieci, kiedy się bawią w rewolwerowców – celuje mu w plecy z
dwóch palców i – co widać bardzo wyraźnie – wykonuje paszczą dźwięk wystrzału.
Kiedy ujrzałem tę scenę, w pierwszej chwili pomyślałem sobie, że to jest jeden
z wielu internetowych fejków, a kiedy okazało się, że nie, przyszło mi do głowy,
że ten cymbał faktycznie wyprodukował ten żart, tyle że ktoś go z boku
podpatrzył i sfotografował. Tymczasem okazuje się, że nie; Donald Tusk ów gest
wykonał w pełni świadomie, ktoś – kto wie, czy nie jego służący Graś –
pstryknął mu to komórką, no a on, szalenie z tego grepsu dumny, wrzucił to na
Twittera. Mało tego. On wręcz zaordynował, by, jak słyszę, wspomniane zdjęcie
znalazło się na oficjalnym profilu owej europejskiej partii, której jest on
aktualnie najświeższym przewodniczącym.
No i w tym momencie pomyślałem sobie, że to jest faktycznie niezwykły
wręcz zbieg okoliczności, kiedy ja w swoim felietonie, napisanym z myślą o
czytelnikach „Warszawskiej Gazety”, przedstawiam Donalda Tuska jako odwiecznego
głupka, a on tymczasem robi coś, na co już praktycznie nie ma nazwy. W tej więc
sytuacji, z całkowicie czystym sumieniem chciałem tu dziś zaproponować ów
tekst, tym razem jednak wyłącznie po to, by utwierdzić w Czytelnikach stare
bardzo i dobre przekonanie, że tam nie ma naprawdę nic, poza, jak mawiał stary
dobry osiołek Kłapouchy, szarym paprochem, który został wdmuchnięty do tego
łba przez pomyłkę.
Do wyborów prezydenckich jeszcze sporo
czasu, przynajmniej z punktu widzenia tych, którzy są już do nich od dawna
gotowi, natomiast niewątpliwie są miejsca, gdzie atmosfera robi się tak gęsta,
jakby one miały się odbyć niemal za chwilę, a tu cholera wszyscy się gdzieś
porozłazili i nawet nie wiadomo, czy uda się zdążyć na czas. Z drugiej strony
natomiast, dobrzy ludzie patrzą na ten świński trucht i zachodzą w głowę, jak
to jest w ogóle możliwe, że polityczne środowisko, które ma przecież pewne
polityczne doświadczenie, a nawet przez pełne osiem lat sprawowało w kraju
niemal absolutną władzę, nie jest w stanie się wziąć do kupy i zaproponować
kandydata, który, nawet jeśli tych wyborów nie wygra, to przynajmniej zejdzie z
placu broni z tarczą w ręku. Jak to się stało, że po tych wszystkich latach,
jedyne co oni byli w stanie zaproponować, to jakąś kompletnie nierozgarniętą pańcię
i człowieka znikąd, którego nazwisko potrafi zapamiętać może pięć osób na sto?
A przy tym i tak, to są ci z samego topu.
Myślę dziś o Platfromie Obywatelskiej,
bo to oczywiście o niej dziś mowa, i siłą rzeczy przychodzi mi do głowy Donald
Tusk, a więc w praktyce jedyny człowiek, który w tym towarzystwie zawsze stanowił
wartość dodaną. To jest coś niezwykłego, że wśród tylu osób – jak głosi
popularna opinia, doświadczonych, wykształconych i inteligentnych – nie można
było znaleźć jednego człowieka, którego można by było posadzić na ławce
rezerwowych. Mucha, Budka, Sikorski, Kidawa, Grupiński – można wymieniać i
wciąż wraca ten jeden apel: Donald, wróć!
A ja sobie przypominam Donalda Tuska
jeszcze z roku 2008, kiedy to on najpierw udał się z żoną na słynną wyprawę do
Peru, a kiedy wrócił do Polski i chciał od razu pojechać do Austrii na Euro, okazało się, że nastroje
społeczne odnośnie owego Machu Picchu są tak złe, że póki co on zwyczajnie nie
jest w stanie się dłużej bawić, no i trzeba było siedzieć w Polsce.
No i wtedy to też –
pamiętam to dziś bardzo dobrze – z tej rozpaczy, że z piłeczki nici, Donald
Tusk postanowił zwariować i ni z gruszki ni z pietruszki publicznie wygłosił
następujący apel:
Zwracam się jako ojciec
do wszystkich ojców: prawdziwi Polacy uczą swoich synów i córki grać w piłkę.
Lepiej grać z dzieciakami w piłkę, niż się bić. Lepiej wychowywać przez sport i
miłość, niż przez przemoc”.
Pamiętam tę wypowiedź do
dziś i jednocześnie nie mogę przestać myśleć o Donaldzie Tusku jako kimś
niespełna rozumu. I dziś też, kiedy widzę, jak ci biedacy kręcą się w kółko,
zastanawiając się, czy Kidawa jest lepsza od Jaśkowiaka, czy może na odwrót, a
jednocześnie spoglądają z utęsknieniem w stronę Brukseli, to myślę sobie, że
może już lepszy będzie ten Jaśkowiak.
Chciałbym
z przyjemnością poinformować ewentualnie zainteresowanych, że już jutro pojawię
się we wrocławskiej Hali Ludowej we Wrocławiu, czy jak tam ona się aktualnie
nazywa, by spotkać się z Czytelnikami. Jak czytam, stoisko Kliniki Języka
oznaczone jest numerem 116, więc wystarczy tylko się rozejrzeć i już. Nie wiem,
jak będzie z niedzielą, bo przede wszystkim nie czuję się zbyt zdrowo i nie
wiem, jak to wytrzymam, a poza tym ze względu na brak noclegu, musiałbym wrócić
do Katowic i w niedzielę przyjechać ponownie. No ale zobaczymy, może i tak to
się właśnie skończy. Tak czy inaczej, wszystkich serdecznie zapraszam i mam
nadzieję, do zobaczenia jutro między 11 a 20.
Dziękuję za przypmnienie, że to jednak Hala Ludowa, a nie Hala Stulecia
OdpowiedzUsuń@Unknown
UsuńNie ma za co. Funkcjonują dwie nazwy. Nie umiałem sobie przypomnieć tej drugiej. Oto całą zagadka.
Kurde, do takiego palanta nie można się odwracać plecami, pod żadnym pozorem. Jeszcze gotów ci obsmarkać anzug.
OdpowiedzUsuńDała ciała CIA, nie ostrzegła swojego głównego pracodawcę.
Z drugiej strony to poprostu ścierwojad. Gdyby nie impeachment to nie odważłby się tego puścić w twicie.
Na marginesie trochę mi przykro że czytelnikom Warszawskiej czegoś brak fantazji podlaskiej.
@Magazynier
OdpowiedzUsuńJa sobie myślę, że to byłby zabawny numer, gdyby w tym momencie ochrona Trumpa naszego płemieła ustrzelila.
Wystarczyłaby akcja naleśnik: cała ochrona rzuca tow. Tuska na glebę i przygniata go cieleśnie. Potem tylko paralizator. Taka procedura.
OdpowiedzUsuńMielibyśmy go z głowy do końca jego usranych dni. Clintonowa wzięła by go na szefa swojej kolejnej kampanii prezydenckiej, a on jej by to elegancko spartolił a Trump został by cesarzem obu Ameryk. No widzisz. Nie jest tak źle. I taki Donek do czegoś się przyda.
OdpowiedzUsuńPrzephaszam, ushanych dni.
OdpowiedzUsuń