piątek, 27 grudnia 2019

O tym jak Janina Ochojska ratuje Planetę przed zanieczyszczonym klerem


       W pierwszej chwili pomyślałem sobie, że może nie będę zaczynał tej notki od przedstawiania jej bohaterów, bo przecież czytelnicy tego bloga doskonale wiedzą, kto jest kim, jednak po chwili uznałem, że może lepiej będzie zrobić pewien wstęp. Rzecz bowiem w tym, że kiedy piszę dziś ten tekst, a ktoś tam daleko go czyta, to owszem, wszystko jest jasne, jednak kto wie, co będzie za rok czy dwa, kiedy wszystko się zmieni i nagle okaże się, że ci, których nazwiska i dokonania znaliśmy kiedyś świetnie, przeminęli z wiatrem, a te teksty tu zostaną i przyszli czytelnicy będą zachodzić w głowę, o kogo mi do ciężkiej cholery chodziło.
       A zatem dziś mamy dwoje bohaterów, mianowicie Janinę Ochojską oraz Gretę Thunberg, a więc zaczynajmy. Janina Ochojska jest dziś głównie znana z tego, że, będąc osobą cierpiącą na chorobę Heinego-Medina, postanowiła zrobić karierę na tak zwanej „dobroczynności” i ową karierę jak najbardziej zrobiła. Oczywiście, nie jest ona osobą tak popularną jak – że pozostanę przy czynieniu dobra – Jerzy Owsiak, czy nawet Anna Dymna, że już nie wspomnę o gwieździe największej z nich, czyli Zenku Martyniuku – który jak najbardziej czyni dobro, a jeśli ktoś nie wierzy, niech spyta jego fanów – ale owszem, jest jakoś rozpoznawana, zwłaszcza od czasu, gdy zachorowała na nowotwór i zdobyła mandat europosła.
       Drugą osobą, której dzisiejszy felieton postanowiłem poświęcić, jest szwedzkie dziecko nazwiskiem Greta Thunberg, osoba również chora, tyle że tym razem zdecydowanie bardziej psychicznie niż fizycznie, a której rodzice postanowili zbić na jej chorobie fortunę i uczynili ją ambasadorem walki z dwutlenkiem węgla, który ich dziecko rzekomo widzi i swoimi łzami skutecznie niszczy.
       Kiedy piszę te słowa, zarówno Janina Ochojska, jak i Greta Thunberg, są osobami w pełni rozpoznawalnymi, a dzięki usłużnym mediom ich każdy krok pozostaje zapisany w świadomości obserwatorów życia publicznego. Jak już wspomniałem, jest bardzo prawdopodobne, że już za kilka lat, po jednej i drugiej nie pozostanie nawet wspomnienie, dziś jednak cała Polska, a przynajmniej ta obecna w Internecie, wie, że Janina Ochojska – przypomnijmy, że posłanka do Parlamentu Europejskiego – wysłała do Grety Thunberg wiadomość na Twitterze, w której poinformowała ją, że ksiądz arcybiskup Marek Jędraszewski wypowiedział się krytycznie na temat tak zwanego „ekologizmu” i w ten sposób przeciwstawił się nauczaniu Kościoła Katolickiego. Tekst swój Janina Ochojska ułożyła w języku angielskim, a ja dziś pomyślałem, że skomentuję go z punktu widzenia kogoś, kto się odpowiednio w sprawie orientuje. Przede wszystkim jednak, pozwolę sobie zacytować całość komentarza Ochojskiej:
Dear Greta, I support your activity, but, imagine you that archbishop from Cracow Jędraszewski considers you as a manipulated person who denies the Bible. Although God said: ‘make the earth a subject’, not ‘let us destroy it’. Good luck. We have a lot to change :)
      Jeśli ktoś myśli, że chodzi mi o ten uśmiech na końcu ni z dupy ni z łokcia, czy nawet o to nieszczęsne imagine you jest w błędzie. Takie rzeczy robią lepsi od Ochojskiej, my tego oczywiście nie rozumiemy, jednak nie jest to nasz problem. Chodzi w ogóle o język, w jakim Janina Ochojska napisała owego twitta. Jestem mianowicie przekonany w stu procentach, że Greta Thunberg, dziecko kompletnie ubezwłasnowolninone, nie mające pojęcia o niczym z wyjątkiem owego dwutlenka węgla, który rzekomo widzi i przed nim drży, z tego, co tam jest napisane, nie zrozumie nic. Ona oczywiście język angielski ma opanowany, przede wszystkim natomiast, najprawdopodobniej nie dość, że nie wie nic na temat Stworzenia, najpewniej też nie wie, kto to taki ów „Although God”, to tym bardziej nie jest w stanie choćby się domyślić, o co chodzi z tym całym „making the Earth a subject”. Przede wszystkim, w języku angielskim ów fragment z Pisma Świętego brzmi całkowicie inaczej, a to co stworzyła Ochojska jest dla jakiegokolwiek angielskiego ucha kompletnie niezrozumiałe. To co napisała w języku, jak jej się zdawało, angielskim, to bełkot, z którego nie będzie najmniejszego pożytku, choćby nawet dla kogoś takiego jak Greta Thunberg.
         Druga rzecz to ta, że najprawdopodobniej profilu Grety Thunberg na Twitterze nie prowadzi ona, ale ktoś wynajęty do tej roboty przez jej cwanych rodziców i siłą rzeczy cały wysiłek Janiny Ochojskiej pójdzie na marne, a ona nie otrzyma nawet krótkiej odpowiedzi, którą mogłaby się chwalić wśród znajomych, że oto sama Greta Thunberg odpisała jej na Twitterze, co prawdopodobnie było pierwszą przyczyną, dla której Ochojska się w ogóle w ten donos zaangażowała. A zatem – pudło.
      Po co więc ten mój dzisiejszy tekst? Otóż muszę przyznać, że gdy chodzi o język angielski, ja stale żyję pewnym ciężkim kompleksem w tym sensie, że bardzo źle znoszę, gdy ktoś, w głębokim przekonaniu, że nie zna żadnych barier, próbuje się nim posługiwać i robi to tak, jak właśnie zrobiła Janina Ochojska. A wystarczyłoby nawet nie konsultować się z ludźmi bardziej kompetentnymi; wystarczyło wyszukać ów fragment z Pisma Świętego w Internecie i byłby gites. Wyszło tymczasem na to, że Janina Ochojska jest z jednej strony tak próżna, a z drugiej tak gnuśna, że kiedy już wpadła na pomysł, by zakapować abp. Jędraszewskiego temu nieszczęsnemu dziecku, nie chciało jej się nawet sprawdzić, co i jak. A o czym to świadczy? O tym mianowicie, że z nimi wszystkimi jest jeszcze gorzej, niż mogło się nam wydawać.
       Na sam koniec – jak na ironię – pozwolę sobie zacytować oryginalny fragment z Księgi Rodzaju, który ta nieszczęśnica tak fatalnie sobie wyobraziła:
       And God blessed them. And God said to them, ‘Be fruitful and multiply and fill the earth and subdue it, and have dominion over the fish of the sea and over the birds of the heavens and over every living thing that moves on the earth’”.
        No i po polsku:
        Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: ‘Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi’”. 
        No ale przyznajmy: gdyby Greta Thunberg się z owym Bożym nakazem zapoznała, to by z wściekłości oszalała. A więc może w końcu ta nasza Ochojska wiedziała, co robi?




     

4 komentarze:

  1. Biedna Greta nie ma pojęcia, że jest coś takiego jak Pismo Św.

    Proszę powiedz mi, jakie dobro czyni Zenek Martyniuk, bo nie mam czasu szukać w internetach, z góry dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  2. @bozenan
    A skąd ja mogę wiedzieć? Przecież nie jestem jego fanem. Jestem natomiast pewien, że ludzi, którzy go kochają, jest więcej, niż tych którzy kochają Owsiaka, że już nie wspomnę Ochojskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to wiadomo, że Zenon ma więcej fanów, ba ja bym nawet zaryzykowała twierdzenie, że większość fanów Zenka nie ma pojęcia kim jest jakaś Ochojska. W ogóle mało kto to wie i niech tak zostanie.

      Usuń
    2. @bozenan
      Powiem więcej,każdy fan Ochojskiej wie doskonale, kim jest Zenek. I jeszcze coś: większość z nich uważa Zenka za wspaniałego człowieka.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...