O tym by to wreszcie powiedzieć, myślałem
od dawna, ponieważ jednak nigdy nie było do tego dobrej okazji, jakoś to
wszystko czekało. I oto wczoraj przyszło mi do głowy, że ponieważ, owszem,
okazja się pojawiła, i to wcale nie byle jaka, przyznam się wreszcie, dlaczego
szanuję Zbigniewa Ziobro. Otóż powodów było w naszej najświeższej historii parę,
jednak to czym on mi zaimponował najbardziej, to jego zachowanie po tym, jak
najpierw uznał, że upadający, jak mu się nagle wydało, Jarosław Kaczyński nie
jest już mu do niczego potrzebny, następnie postanowił pokazać nam, że to on
jest prawdziwym liderem, by w końcu, gdy tylko się zorientował, że zachował się
głupio i kompletnie bez sensu, zamiast się nadąć, zacząć na Kaczyńskiego pluć,
a następnie przyłączyć się do innych, bardziej od niego w owym pluciu
doświadczonych, potrafił publicznie uznać swój błąd i skorzystać z tego, że
Prezes – wbrew zresztą popularnej opinii – ani się nie obraża, ani tym bardziej
nie jest człowiekiem mściwym. I to jest właśnie to, co mi u niego zaimponowało.
A przecież, cokolwiek by o nim mówić,
jest to polityk znacznie bardziej uzdolniony i o znacznie lepszej publicznej
pozycji niż wielu innych, którzy zaczynali tak jak on i dziś się gdzieś tłuką
po nakreślonych przez Grzegorza Schetynę i jego ferajnę marginesach. On
naprawdę miał wszelkie powody, by się zawziąść, tupnąć nogą i skoczyć w
otchłań, w przekonaniu, że tam na niego czeka ostateczne zwycięstwo. Nie zrobił
tego, bo miał wystarczająco dużo oleju w głowie – i to zupełnie niezależnie od
tego, jak szczere było to jego pokajanie – by zacisnąć zęby i stanąć mocno, na
obu nogach tam gdzie jest siła i sukces. Dziś oczywiście, co wszyscy widzimy,
podobnie jak Gowin – również człowiek rozsądny, choć akurat o zdecydowanie
mniejszym przebicu – coś tam od czasu do czasu kombinuje, by się nie dać już
tak kompletnie politycznie ubezwłasnowolnić, jednak absolutnie nie ma mowy o
jakiejś znaczącej nielojalności. Bardzo ładnie zresztą opisał ich sytuację Adam
Lipiński, mówiąc że PiS bez nich sobie świetnie poradzi, natomiast oni bez PiS-
już nie. I Ziobro, jak sądzę, wie to znakomicie.
Skąd mi dziś przyszedł do głowy ów
Ziobro? Proszę sobie wyobrazić, że do tych myśli zainspirowali mnie politycy,
że się tak wyrażę, Konfederacji, kiedy już w pierwszych głosowaniach w sprawie
ustawy sądowej, postanowili głosować stając ramię w ramię z Lewicą, Koalicją
Obywatelską oraz PSL-em. Kiedy się o tym dowiedziałem, pomyślałem sobie, że
taki jest właśnie los ludzi, czy ugrupowań, którzy wychodzą z założenia, że
ponieważ z ich punktu widzenia, kiedy już udało im się chwycić przysłowiowego
Pana Boga za palec, to co dziś jest najważniejsze, to uzyskanie odpowiedniej
pozycji i rozbudowa politycznych przyczółków. Im nie chodzi o prezentowanie
programu, próby jego realizacji – zwłaszcza gdy wiedzą, że póki co, w ich
wykonaniu to nikogo nie interesuje – że już nie wspomnę o czymś tak egzotycznym
jak Państwo i Naród. Owszem, oni gdzieś tam z tyłu głowy mają może i jedno i
drugie, jednak zawsze z tą myślą, że na realny patriotyzm jeszcze przyjdzie
czas; najpierw trzeba zbudować odpowiednią bazę. Czemu zatem oni nie przyłączą
się do silniejszych i w ten sposób nie spróbują zadbać o autonomię, którą tak
cenią? Otóż tu jest problem: oni są zbyt zarozumiali, a więc, krótko mówiąc – zbyt
głupi. Są głęboko przekonani, że wszyscy razem mają tak nieprawdopodobny spryt
i inteligencję, że kropla za kroplą ostatecznie dojdą do miejsca, gdzie to oni
będą decydować.
No ale w tej sytuacji ktoś zapyta, czemu
oni uznali za stosowne przyłączyć się do wspomnianych „plwaczy”? Otóż dlatego
właśnie, że to jest część ich nadzwyczaj inteligentnie przemyślanego planu. Oni
w tej egzotycznej kupie zaatakują przeciwnika dziś najpoważniejszego, a
ponieważ ich argumenty będą na tyle dźwięczne, by porwać znaczną część
prawicowej opinii, ostatecznie na polu bitwy zostaną tylko oni, no a cała ta
nieudaczna opozycja, wraz z pisowskim żydostwem, wyląduje na marginesie.
I znów wraca pytanie: gdzie w tym
wszystkim Polska? Czy oni nie widzą, o co toczy się gra i jak bardzo jest ona zażarta?
Już to wspomniałem: Polska jest oczywiście ważna, ale jeszcze nie dziś. Dziś
chodzi o to, by zrobić ten jeden krok i pokazać wszystkim, gdzie raki zimują.
Wtedy dopiero przyjdzie czas na Polskę. A co do gry, to owszem, gra jest i jest
zażarta, tylko to jest zupełnie inna gra, niż ta o której myślą ludzie słabi i
mali.
I taki to jest los ugrupowań takich jak
Konfederacja. Pamiętamy rok 2005 i kolejne dwa lata, kiedy Prawo i
Sprawiedliwość postanowiło rządzić w koalicji z Samoobroną i LPR-em, a ja tu
tylko jeszcze zaznaczę, że i jedni i drudzy oficjalnie uchodzili za ugrupowania nadzwyczaj patriotyczne i
polskie. I proszę sobie może przy tej okazji przypomnieć, że zarówno Lepper,
jak i Giertych, od pierwszej niemal chwili przede wszystkim dbali o to, by
pokazać wyborcom, że to oni, a nie Kaczyński, chcą dobrze dla Polski; że to oni
w kolejnych wyborach powinni uzyskać władzę; bo to oni nie będą się bać tej
bezbożnej i antyludzkiej Europy; oni, w odróżnieniu od PiS-u, nie będa służyć
silnym. Wszystkim nam się wydawało, że kiedy udało się polskiej prawicy wygrać
jedne i drugie wybory, kiedy Lech Kaczyński został prezydentem i kiedy ze
strony Systemu w stronę Polski został skierowany tak straszny atak, oni –
przecież w gruncie rzeczy politycy, którym ta szansa spadła jak manna z nieba –
powinni uznać, że sukces Prawa i Sprawiedliwości to również ich sukces, zarówno
osobisty, jak i polityczny, i że trzeba się tej szansy trzymać zębami i
pazurami. A tymczasem oni uznali, że to nie im, ale PiS-owi powinno teraz
bardziej zależeć... i skończyli jak skończyli. Leppera skrytobójczo
zamordowano, a Giertych jest już dziś wyłącznie chłopcem na posyłki grupy ITI,
jak nie przymierzając Ryszard Kalisz, czy Andrzej Olechowski, strasznie z
siebie dumni, że jeszcze nigdy nie mieli tak dużo pieniędzy.
No a teraz mamy tych głupców
skupionych wokół Korwina i Brauna, a to co w tym pewnie najzabawniejsze, to jak
sądzę fakt, że przez tę swoją bezmyślną ambicję, oni z takim samym zaangażowaniem
uprawiają politykę zewnętrzną, jak i wewnętrzną. W końcu, jak to jest żeby taki
Bosak był trzecim po Braunie i Korwinie? Czyż my nie jesteśmy lepsi i bardziej
zasłużeni? Już tylko więc patrzeć, jak oni sami się wezmą za łby. Jesień roku
2007 tym razem się nie powtórzy, natomiast, owszem, to wczorajsze głosowanie, w
ich przekonaniu, tak bardzo przenikliwie zaplanowane, zaprowadzi ich tam, gdzie
trafili ich poprzednicy. Niewykluczone, że do samego TVN-u.
Dawno nie wchodziłem na tego bloga, ale widzę, ze Pana wszystko po staremu: prezes prowadzi nas od sukcesu do sukcesu i tylko niektórzy wkładają mu szpilki, to nie ludzie, to wilki.
OdpowiedzUsuń@karakuli
UsuńNo patrzę państwo, co za zbieg okoliczności. Po długiej przerwie decyduje się Pan wejść na ten blog, a tu proszę, jaki ciekawy temat. Czy to możliwe, że tam u was sami tacy sprytni?
Codziennie jestem gościem Twojego bloga, Toyahu, nie komentuję, bo nie mam nic nowego do dodania, ale ze wszystkim, co piszesz się zgadzam i się nawet pod tym podpisuję:)
OdpowiedzUsuńJakby to powiedzieć, byś po swojemu nie "dał mi w pysk", mówiąc "spier..." ☺
OdpowiedzUsuńJestem jak najbardziej za chłopcami z Konfederacji. Kiedyś pisałem w komentarzach tu i ówdzie, że potrzebna nam nowa siła polityczna. Ludzi, nie umoczonych w tych wszystkich Wałęsach i Michnikach, tudzież Kaczyńskich, jak najbardziej. I popatrz, pojawili się. Po drodze urodził się jakiś Zandberg, jest więc z kim walczyć.
Kibicuję Korwinowi (robi tam za błazna), Bosakowi, Winnickiemu, a zwłaszcza G.Braunowi. Jeżeli nie oni, to już nikt.
Oczywiście, liczę sie z tym. Ale jak wiesz, mieszkam i mieszkać będę poza Polską. Tylko patrzę z oddali.
@cbrengland
UsuńCiekawy jestem, czy miałbyś odwagę taki komentarz przedstawić Coryllusowi.