piątek, 8 września 2017

Ja, czyli armatnie mięso

      Od pewnego czasu, a już zwłaszcza od kiedy doszło do cieżkiego mordobicia między mediami reprezentowanymi przez takich tuzów prawicowej publicystyki, jak bracia Karnowscy, Paweł Lisicki, Tomasz Sakiewicz i – wspólny wróg ich wszystkich – Piotr Bachurski, jestem systematycznie atakowany za to, że, zamiast, albo wybrać sobie któreś z mediów mainstreamowych, albo zdechnąć z głodu, za pieniądze piszę teksty do mediów Bachurskiego. Znając sytuację na tak zwanym „rynku idei”, planowałem się nie odzywać, tylko robić swoje, jednak ostatnio uznałem, że przynajmniej kilka słów się czytelnikom tego bloga należy. I to nie tyle słów wyjaśnienia, co zwykłej nauki. Proszę posłuchać.
      Otóż przez wszystkie lata, kiedy zamieszczam tu swoje refleksje – ostatnio już wręcz codziennie – oraz wydaje kolejne książki – jak na dziś, jest to już w sumie osiem tytułów – zaledwie cztery razy zdarzyło się, że coś co umownie bardzo można traktować jako Prawo i Sprawiedliwość, poprosiło mnie o współpracę. Pierwszy raz, przy okazji wyborów do Parlamentu w roku 2007 lokalne władze PiS-u zaproponowały, bym kandydował do Sejmu z ich list. Już wtedy wiedziałem, że przyczyną tego gestu nie jestem akurat ja, lecz zwykły brak kandydatów, jednak zgodziłem się, bo w końcu, czemu nie, i w efekcie, mimo niemal zerowej kampanii, pomijając bardzo uprzejme wsparcie śp. Przemysława Gintrowskiego, otrzymałem ponad 500 głosów, a więc niewiele mniej niż choćby, podczas swojego parlamentarnego debiutu, dostał znany nam wszystkim, poseł Szczerba. Drugi raz próbował zaangażować mnie do pracy na rzecz Polskiej Sprawy Józef Orzeł, jednak po kilku występach koledzy Orła powiedzieli mu, że albo ja albo on, no i się skończyło, a z tej przygody zostało tylko przesłuchanie w warszawskiej prokuraturze w sprawie ekscesów Grzgorza Brauna. Trzecia moja przygoda z polską prawicą miała miejsce już po Katastrofie Smoleńskiej, kiedy to do swojego programu w TVP zaprosił mnie Janek Pospieszalski i pozwolił Mistewiczowi z Hartmanem i z jednym z Karnowskich, by mnie skutecznie wystawili na pośmiewisko.
      No i wreszcie przyszedł czas, kiedy skontaktował się ze mną kompletnie nieznany mi wówczas Piotr Bachurski, napisał że podobają mu się moje teksty, uważa mnie za bardzo dobrego autora i zaproponował, bym w wydawanej przez niego „Warszawskiej Gazecie” zamieszczał stały felieton. Zgodziłem się oczywiście, po pewnym czasie dostałem propozycję pisania tekstów do kolejnych wydawanych przez Bachurskiego tytułów i tak to trwa do dziś. Ja piszę, Bachurski, nie dość że nigdy nawet nie próbuje ingerować w moje treści, nie dość że stale, uczciwie i w terminie mi płaci, to jeszcze zawsze odnosi się do mnie z najwyższym szacunkiem i, ile tylko razy ma okazję, podkreśla, że jestem jego ulubionym autorem. A ja, choć wiem, że to nieprawda, ów gest rozumiem i szanuję.
     To wszystko. Mimo że już we wrześniu 1990 roku zostałem członkiem Porozumienia Centrum, że nigdy, nawet w najgorszych czasach, od Jarosława Kaczynskiego się nie odwróciłem, mimo że do dziś jestem członkiem Prawa i Sprawiedliwości, mimo że od niemal 10 lat wypruwam z siebie żyły na tym blogu, by Polska była ciut lepsza niż jest dziś, mimo wreszcie, że w pewnym momencie przez to pisanie straciłem pracę i znalazłem się niemal na bruku, jedyną osobą na polskiej prawicy, która mnie poprosiła o współpracę i nigdy nie uznała mnie za niepotrzebny balast – poza oczywiście czytelnikami tego bloga – był Piotr Bachurski.
      Patrzę dziś na polskie prawicowe media, ale też w ogóle na polską prawicową scenę polityczną i widzę przede wszystkim Dobrą Zmianę, która moim zdaniem jest rzeczywiście dobra, poza tym jednak są już tylko TVP, bracia Karnowscy, Tomasz Sakiewicz, Telewizja Republika, oraz banda tak zwanych „niezaleznych dziennikarzy”, na czele z Rafałem Ziemkiewiczem, Wojciechem Cejrowskim i Maxem Kolonko.
      Przepraszam bardzo, ale ja od dłuższego czasu miałem pewne podejrzenia odnośnie tego, co się tu dzieje, niemniej jednak, gdybym tylko wiedział, że to pójdzie aż tak daleko, pierwsze co bym zrobił po wyborach roku 2015, to udałbym się do spowiedzi. Zamiast tego, dziś raz po raz wysłuchuję uwag na temat mojej współpracy z Piotrem Bachurskim. Przepraszam bardzo, ale z mojego punktu widzenia, moralna sytuacja jest taka, że najpierw jest Bachurski, potem ewentualnie Leszek Miller, a dalej… przepraszam bardzo, ale dalej nie ma już nic. Zwłaszcza że osobistym sekretarzem Jarosława Kaczyńskiego nie zostanę.
      Ktoś zapyta, po ciężką cholerę ja się tu z tym wszystkim wyrywam. Otóż chodzi o to, byśmy wreszcie zrozumieli, że podczas gdy jest raz lepiej, a raz gorzej - dziś akurat lepiej – my tu tak naprawdę stanowimy jedynie tak zwane „mięso armatnie”. W momencie jak tylko się zmieni sytuacja, my znów zostaniemy odstawieni na boczny tor i pies z kulawą nogą się nami nie zainteresuje, a pozostanie, jak zawsze, festiwal w Opolu, a wraz z nim Maryla Rodowicz, Jan Pietrzak, Doda i oczywiście Jacek Kurski, który to wszystko nam ładnie, finansowo i artystycznie, zorganizuje, a dla publiczności bardziej wyrobionej pozostanie tygodnik „W Sieci”, dziś już po 7 zł, ze zniżką dla członków klubu.
      Gdy chodzi o mnie, i tak pozostaje ten blog i znoszenie – ostatnio już niemal wyłącznie – szyderstw i obelg ze strony najbardziej patriotycznie zorientowanej części społeczeństwa, szczególnie wtedy, gdy nagle się okazuje, że brakuje mi pieniędzy. A ja i tak już się stąd nie ruszę. Choćby przez to że wczoraj skończyłem 62 lata, a w tym wieku nie ma nawet sposobu, by cokolwiek jeszcze w życiu zmieniać. Od czasu do czasu pojawi się, tak jak w minionym miesiącu, kryzys i trzeba prosić o pomoc. Nie będę się tu dzielił szczegółami, bo mi nie wypada, jednak proszę, już  po raz ostatni, o wsparcie tego bloga pod następującym numerem konta: 50 1050 1214 1000 0092 2516 8591. Żeby przynajniej zaczerpnąć oddechu, potrzebne jest nam jeszcze jakieś tysiąc złotych.
      Przy okazji bardzo dziękuję tym wszystkim, co już się pojawili. Mam nadzieję, że jakoś ów gest spłacę.


Książki oczywiście są tam gdzie zawsze i – powtarzam to za każdym razem – póki co, nic lepszego nie ma: www.basnjakniedzwiedz.pl

17 komentarzy:

  1. Autentycznie się rozpłakałem :(
    Proszę Pana, uwierzyłbym Panu w to wszystko co dzisiaj Pan napisał ale, no właśnie, gdybym nie czytał pańskich tekstów w których brutalnie rozprawia się Pan z pańskimi przeciwnikami/Ziemkiewicz,Krajski,Tarczyński i inni/. Może nie przeciwnikami ale o niebo lepszymi publicystami i tzw ludźmi sukcesu.
    Troszkę Pan sobie pochlebia pisząc o tych atakach na siebie!
    Stwierdził Pan przecież kilka dni temu, że blog pański jest niszowy więc wątpliwe jest aby ci których Pan wymienił, akurat go czytali.
    Przyczyną pańskich "niepowodzeń" jest tylko, że niepotrzebnie wychylił się Pan w 2009r i na dodatek udzielił głupiutkiego wywiadziku.
    Z okazji urodzin spóźnione życzenia urodzinowe.
    Darz Bór :)

    OdpowiedzUsuń
  2. @greyhount
    Czy Pan naprawdę nie widzi swojej śmieszności? Ja publikuje tu swój kolejny tekst, nie mija pół godziny, a Pan już tu jest. Jakby tego było mało, z tego co Pan pisze wynika, że Pan tu spędza swój czas nie od wczoraj. Czemu Pan to robi? Czemu Pan nie ograniczy się do przeżywania publicystyki autorów, którzy na swoim koncie mają realne sukcesy? Czemu Pan nie weźmie przykładu z takiego Ziemkiewicza czy Krajskiego, którzy, jak sam Pan zauważył, nigdy by się nie zniżyli do tego by czytać te moje nędzne wynurzenia?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem również u nich i również pisuje :)
    Proszę Pana, zarzut z Pana strony, że pojawiam się w pół godziny po opublikowaniu felietonu, jest dla mnie niezrozumiały- kiedy w takim razie miałem się pojawić?
    Tak przy okazji, dla kogoś, kto co nie co rozumie, to zderzenie pańskich banerów:
    "solidarni2010" i "Blog roku 2009 Onetu" daje do zastanowienia!
    ps
    Na doradcę polityka z pewnością się Pan nie nadaje, a co do wydawania książek. No cóż, obecnie jak się ma środki, sponsora, to się wydaje.
    Jak książki nie nadają się do czytania, to nie pozostaje prosić o wsparcie- tak podpowiada logika.

    OdpowiedzUsuń
  4. @greyhount
    Ja nie pytałem o to, dlaczego Pan nie czyta ich tekstów, skoro je Pan lubi, ale dlaczego Pan czyta moje teksty, i to juz kilka chwil po ukazaniu sie, skoro uważa je za słabe. Wciąż oczekuje odpowiedzi na to pytanie. Czemu Pan tu w ogóle przychodzi, skoro jest tu Panu tak źle.
    Co do książek, możliwe że one się nie nadają do czytania, tyle że ja je wydałem za własne pieniądze. W odróżnieniu choćby od tak przez Pana szanowanego Ziemkiewicza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu przychodzę?
    Wystarczy cofnąć się kilka m-cy wstecz, poczytać swoje komentarze i ma już Pan odpowiedź.
    ps
    Od dawien dawna posiadam dwóch wrogów śmiertelnych: głupota to i chamstwo. Głupotę ośmieszam, chamstwo piętnuję. Z determinacją. Niewiele tolerancji dla wykastrowanego rozumu!

    OdpowiedzUsuń
  6. @greyhount
    Teraz rozumiem. Pańskim zdaniem jestem głupim chamem i czuje się Pan w obowiązku mi to systematycznie przypominać. Pan jest taki dzielny tylko w Internecie, czy w realu też? No wie Pan, idzie Pan ulicą i trafia na głupiego chama. Jak Pan reaguje? Marszczy brew, czy puszcza złośliwego bąka?

    OdpowiedzUsuń
  7. Znowu zonk :)
    Jak można poznać po wyglądzie, czy dany osobnik jest "głupim chamem".
    No i te puszczanie bąków- a fe :)
    ps
    Odróżniam tzw real od internetu. Moja asertywność, niezależność, przekonania polityczne i religijne, pozwalają mi na tzw "dzielność w realu". Żałować należy, że nie dane będzie tego sprawdzić face to face!

    OdpowiedzUsuń
  8. I już na koniec.
    Komu brakuje tych pieniędzy, bo raz pisze Pan:
    "..gdy nagle się okazuje, że brakuje mi pieniędzy", a kilka zdań dalej:
    "potrzebne jest nam jeszcze jakieś tysiąc złotych."
    ps
    Jak dostanę "nerwa", to prześlę Panu tego tysiaka, bo po prostu wstyd mi za Pana :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @greyhount
      Nawet niech Pan nie próbuje, bo Panu go odeślę.

      Usuń
  9. Widać P. Bachurski "w temacie mediów" może pozwolić sobie na niezaleznosć. Jeszcze nie zagraża bardzo systemowi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ogrodnicza
      Wystarczy że się go zamilczy.

      Usuń
    2. Niech milczą,my czytajmy i trwajmy.

      Usuń
    3. @Dariusz
      Poza trwaniem, nie pozostaje nam wiele, czyż nie?

      Usuń
  10. Jeszcze gorzej by było jakby w wyniku Twojej działalności by się przelewało. Jak nic ktoś by Ci w nocy stodołę podpalił. Żeby było podług ich oczekiwań w stosunku do Ciebie. Wytrwałości i z Bogiem dalej do przodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Marart
      Rzecz w tym, że, pomijając ten ostatni miesiąc - zupełnie wyjątkowy - mi się akurat przelewa. Oni to wiedzą i dlatego dostali takiej cholery.

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...