Proszę sobie wyobrazić, że właśnie dostałem wiadomośc od naszego kumpla
Tomka Bereźnickiego, w której informuje mnie on, że przyszło mu wziąć udział w
koncercie Rolling Stonesów. Przyznaje bez bicia, że jeszcze parę dni temu nie
miałem bladego pojęcia, że tych czterech staruszków jeszcze się produkuje na
scenie, natomiast tak się cudownie zdarzyło, że dokładnie w tym samym dniu, co
Tomek wysłał mi maila z informacją o swojej przygodzie, znalazłem na Youtubie
zapis całego koncertu wspomnianych Rolling Stonesów z Dusseldorfu czy Hamburga,
więc byłem mniej wiecej na bieżąco.
W swoim mailu Tomek pisze coś dla mnie absolutnie niezwykłego, a co ja
muszę tu zacytować słowo w słowo: „Teraz bardziej to zrozumiałem, dlaczego oni nie łapiąc się
teoretycznie nawet do pierwszej setki zespołów i tak są najlepsi”. Jak mowię, wprawdzie nie na żywo, ale
jakoś tam obejrzałem ten występ na Youtubie i potwierdzam. Od nich wszyscy są
lepsi, a oni i tak rządzą. Jak to się stało? Być może się dowiemy, kiedy
ktoregoś dnia oni będą grali swój kolejny koncert, każdy z nich w jednej chwili
umrze i rozlegnie się głos. Jego głos.
Proszę sobie może poczytać mój tekst na ich temat zamieszczony w ksiące
„Rock and roll, czyli podwójny nokaut”.
Pisałem już o tym w innym miejscu, ale
powtórzę. Otóż ja bardzo źle znoszę sytuację, kiedy któryś z bardziej,
słusznie, czy mniej słusznie, uznanych muzyków, lekceważąco wypowiada się na
temat zespołu Led Zeppelin. Oczywiście, nikt pewnie tu nie przebije Pete’a
Townshenda, głównie ze względu na to, że ja nie bardzo umiem sobie wyobrazić,
jakim prawem ktoś taki jak Townshend może się wypowiadać lekceważąco o
kimkolwiek, poza być może swoim kumplem z zespołu Rogerem Daltreyem, ale też
przez ów szczególny rodzaj obślizgłości, z jaką on swoje opinie na dowolny
temat ma zwyczaj przekazywać. Niedawno jednak trafiłem na Keitha Richardsa, i
to, przyznam, mi wystarczy, żeby to, co wcześniej chciałem pisać o Rolling
Stonesach nieco przearanżować.
Co zatem takiego mówi nam Richards na
temat zespołu Led Zeppelin? On wprawdzie
nie jest aż tak desperacko bezpośredni jak Townshend, ale, owszem, też robi
wrażenie. Poproszony mianowicie o opinię, mówi, że dla niego Led Zeppelin, to
przede wszystkim Jimmy Page, który jest fantastycznym gitarzystą, później przez
dwie minuty gada o Page’u, by na koniec znów się głupkowato uśmiechnąć i
powtórzyć, że Led Zeppelin to Page, i tylko Page.
W tej sytuacji, ja bym chciał powiedzieć,
co to takiego ci Rolling Stonesi. I tu spróbuję temat ująć trochę w podobny
sposób, w jaki sprawę Led Zeppelin ujął Keith Richards, a więc nie skupiając
się na tym, w jaki sposób Rolling Stonesi stanowią jedno z najważniejszych
zjawisk w muzyce rock’n’rollowej, ale w jaki sposób Rolling Stonesi są, jeśli
nie wyłącznie, to przede wszystkim, produktem. Produktem pierwszej klasy, ale
produktem. Takim samym produktem, jak produktem jest na przykład Superman,
Spider-Man, czy słynne piosenkarskie duo John Lennon i Yoko Ono.
Myślę, że wystarczy spojrzeć na
jakiekolwiek zdjęcie zespołu, szczególnie z ostatniego (sic!) okresu ich
aktywności, czyli już po odejściu Billa Wymana, by wiedzieć, co mam na myśli.
Tam nie ma jednej zmarszczki na ich twarzach, jednego błysku w oczach, jednego
kosmyka włosów na ich głowach, który jest autentyczny. To co widzimy, to efekt
– już chyba jednak ostateczny – 50 lat pracy najwybitniejszych na świecie
stylistów i specjalistów od wizerunku. A co dla nas ciekawsze, również to, co
zespół robi od dziesiątek już lat na poziomie muzycznym, to też wynik dokładnie
tej samej pracy.
Oczywiście nie będę się wygłupiał i
negował fakt oczywisty, a więc choćby to, że jeden z ostatnich koncertów
zespołu, a więc ich debiut w Glastobury jest jednocześnie jednym z ich
najlepszych, jaki zdarzyło mi się oglądać, jednak nie oszukujmy się. Jeśli
spojrzeć na nich i słuchać tych piosenek bez tych wszystkich emocji, zupełnie
na zimno, i to nawet bez szczególnej złośliwości, to przecież to, co widzimy,
jest autentycznie śmiechu warte. Przecież oni nie są już nawet w stanie się
przestać choćby na moment wygłupiać. Trzech starych dziadów pozujących na
steranych życiem czarnych bluesmanów, plus ten czwarty, zachowujący się, jakby
go ktoś czterdzieści cztery lata temu nakręcił, i od tego czasu tylko wymieniał
baterie. I to ma być sztuka?
Ktoś z całą pewnością powie teraz, że tak;
że to właśnie jest sztuka. Że i to ich granie i te ich piosenki i ta wieczna
energia to sztuka najczystsza, i nie mająca sobie równej. Zastanówmy się więc,
jak to z tymi Rolling Stonesami było przez te wszystkie lata? Jak wygląda ów
bilans po 50 latach? Popatrzmy więc przez chwilę, już może nie na Beatlesów, bo
to by było zagranie bardzo nieczyste, ale na Hendrixa, który też przecież nie
wszedł do historii dzięki fantastycznym piosenkom. Otóż on grał praktycznie
tylko przez trzy lata, wydał cztery płyty i na koncertach grał wciąż te same
dziesięć piosenek, z których – jako osobne, godne zapamiętania – można pamiętać
„Voodoo Chile”, „Crosstown Traffic”, „Purple Haze”, „Who Knows”, „Machine Gun”,
i te parę bluesów, które wciąż zmieniały tytuły. Powtarzam: dziesięć piosenek,
trzy lata i koniec.
Rolling Stonesi wkraczają właśnie w swoją
szóstą dekadę, i z tym samym do porzygania szpanem, co pięćdziesiąt lat temu,
raz na parę lat ruszają w kolejną stadionową
trasę i tłuką te same dziesięć przebojów, doskonale wiedząc, że całej
reszty równie dobrze mogłoby nie być. A już zwłaszcza tych dwóch numerów
Richardsa właśnie, które musimy obowiązkowo wysłuchać, kiedy Jagger za kulisami
poddawany jest transfuzji. A, żeby nikt nie zapomniał, że oto mamy prawdziwą
historię rocka, to na trzeci bis, zawsze nam przywalą „Satisfaction”. Gdyby
ktoś nie pamiętał – z roku 1965.
I w tej oto sytuacji, poproszony o opinię
na temat zespołu Led Zeppelin, Keith Richards – ani szczególnie wybitny
gitarzysta, taki sobie kompozytor, żaden wokalista, ale za to jedna z
najsłynniejszych masek współczesnej kultury pop – nagle potrzebuje się robić
strasznie przebiegły i coś tam plecie na temat tego, że Jimi Page to wybitny gitarzysta,
natomiast Led Zeppelin… sami wiecie. Jeszcze tego brakowało, żeby i na Page’a
postanowił ponarzekać!
Nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że
Rolling Stonesi mają swoje miejsce w historii tej muzyki i nikt im go nie
odbierze. Te paręnaście piosenek, które oni wyprodukowali przez te 50 lat to
jest kanon rock’n’rolla. Faktem jest, że nawet dziś jeszcze, każde kolejne
pojawienie się tych ludzi na scenie tworzy naprawdę poważną jakość, natomiast
inną sprawą jest to, że przyznając im to co do nich należy, nie powinniśmy
zatracać proporcji. A już na pewno nie wypada, by taki Keith Richards
przychodził i próbował opisywać zespół Led Zeppelin z pozycji nauczyciela, bo
nawet jeśli uznamy, że muzycznie on i jego koledzy zasłużyli sobie na specjalne
prawa, to zawsze pozostaje sprawa Briana Jonesa, i z tego ani on, ani żaden z
nich się nie wytłumaczy. A już zwłaszcza, gdy po przeciwnej stronie będą mieli
Page’a, Planta i John Paul Jonesa, którzy, kiedy zmarł Bonham mieli w sobie na
tyle artystycznej i ludzkiej powagi, by machnąć na ten cały biznes ręką i nie
robić z siebie wystawy.
Moja książka o muzyce jest do
kupienia tu. Polecam serdecznie.
Ja sądzę, że mają mnóstwo do ukrycia. Wpadła mi ostatnio w ręce "autobiografia" Richardsa, w oryginale, wydana w 2010 i zatytułowana "Life". To jest dopiero produkcja - historia spisana tak kokieteryjnym, wyrafinowanym slangiem, że po pierwszych dziesięciu stronach staje się nieznośna. Taka arystokratyczna podróba, misterna mistyfikacja - wszystko po to, żeby zamglić prawdę.
OdpowiedzUsuń@Her Man
UsuńJestem pewien, że ona jest napisana dokładnie tak, jak miała być napisana. Tam każda literka jest na swoim miejscu.
A żebyś wiedział, że tak. Tak właśnie - każda literka na swoim miejscu.
UsuńA co do tej niwelacji, którą Richards stosuje wobec bardziej uzdolnionych osób (nie tylko muzyków, także pisarzy i polityków)- to jest jakby główny podprogowy nurt tej biografii, bardzo obecny. I nie uwierzysz, ale jest tylko jedna osoba, wobec której on czuje się niezręcznie, gaśnie i traci cały swój animusz. Wiesz kto? Johnny Cash.
@Her Man
UsuńWiem. Na youtubie jest nawet fragment, gdzie on opowiada o tym, jak Cash grał na gitarze. Tam bardzo dobrze widać, jak on gaśnie.
"..kiedy zmarł Bonham mieli w sobie na tyle artystycznej i ludzkiej powagi, by machnąć na ten cały biznes ręką i nie robić z siebie wystawy.." Co za porowanie. Jakbys nie znal historii zespolu. Przeciez to sa dwie zupelnie odmienne sytuacje. Bonham byl genialnym artysta i filarem LZ plus w super relacjach z kolegami a Jones pod koniec prawie ze nieobecny artystycznie. RS mieli zawiesic dzialalnosc bo umarl facet ktorego sami wycinali a on pomagal w tej alienacji?
Usuń@zebek
UsuńNie zrozumiałeś. Moje pretensje do Stonesów sięgają znacznie głębiej niż do tego, że oni nie zawiesili działalności po śmierci Jonesa.
bardzo dobrze zrozumialem. Skoro tak piszesz jest to zarzut i jak zauwazylem pozbawiony logiki. no ale nie szkodzi. nie pierwszy to i nie ostatni pewnie taki przypadek ale czyta sie Ciebie dobrze. kiedy bedzie druga czesc Podwojnego nokautu?
Usuń@zebek
UsuńJednak będę się upierał, że nie zrozumiałeś.
Co do książki, z bólem serca muszę powiedzieć, że jednak nie damy rady. Druga część mam praktycznie gotową, ale, jak mówię, czarno to widzę.
"Trzech starych dziadów pozujących na steranych życiem czarnych bluesmanów, plus ten czwarty, zachowujący się, jakby go ktoś czterdzieści cztery lata temu nakręcił, i od tego czasu tylko wymieniał baterie."
OdpowiedzUsuńJa sie zastanawiam juz od dlugiego czasu dlaczego oni nie wycofali sie jakies 30 lat temu i nie przeszli na calkiem przeciez suta emeryture?
Moze po prostu zamierzaja umrzec wszyscy na scenie, odgrywajac te stare kawalki z lat 60-ych?
@Szczodrocha33
UsuńI to jest właśnie ta tajemnica.
Każde imperium usiłuje narzucić innym swoją narrację. Tak imperium brytyjskie mantruje o Beatlesach i Stonesach, jakoby to były ikony kanony obowiązujące wszystkich na wieki wieków. Ja, podobnie jak Korwin Milewski nie dał się nabrać na "magnetyzm" Piłsudskiego nie nabieram się na żadne "magnetyczne" Stonesy. Co innego AC/DC z Bonem Scottem, to jest dopiero czad, technicznie wbrew pozorom nie takie proste do zagrania. Jest na czym ucho zawiesić. Również The Who :), przynajmniej z koncertówki "Live At Leeds" z 1973r (za wyjątkiem fragmentu z rock operą, bo to faktycznie bzdet). Muzyka to nie magia, emocje, czary czy show, ale matematyka. Wybitni kompozytorzy (obojętnie jaki gatunek muzyczny) to matematycy, nie kaznodzieje czy showmani (no, może przy okazji..). A Page wyjątkowo utalentowanym BYŁ, bo chyba od blisko czterdziestu lat nie stworzył ani jednego kawałka, za posłuchanie którego warto by było zapłacić. Prawdziwi geniusze są kreatywni całe życie..
OdpowiedzUsuńPolecam przy okazji felietony Adama Fulary (niezwykłego instrumentalisty w skali światowej) dla magazynu "Gitarzysta", ale dostępne w internecie. Co prawda są chyba adresowane raczej dla młodych muzyków, ale wg mnie warto je przejrzeć.
@Marazm z Rotterdamu
UsuńPrzy całym szacunku, nie zgadzam się z ani jednym zdaniem z Twojego komentarza.
Rozumie więc Pan, jak się poczułem po przeczytaniu "Podwójnego nokautu", musiałem to z siebie wyrzucić, jak nadarzyła się sposobność ;). Aczkolwiek czytało się ją dobrze, więc książkę polecam..
UsuńA muzyka to przede wszystkim matma. Jam nie umysł ścisły, więc takie stwierdzenie sprawia mi ból i dyskomfort, ale trudno, trzeba to przyjąć do wiadomości. "Prawda was wyzwoli". Niech Pan spyta muzyków. Pozdrawiam
@Marazm z Rotterdamu
UsuńProszę Cię, zobacz i posłuchaj, co Stonesi wyprawiali na koncertach w Teksasie w 1972.
@Marazm z Rotterdamu
UsuńWśród swoich znajomych mam wielu muzyków, wszyscy są książką zachwyceni. Autentycznie.
@Marazm z Rotterdamu
UsuńNo i najważniejsze. ACDC jest znakomite. Po prostu znakomite.
A przy okazji kultury i tegoktórynieprzepuszczażadnejokazji: projekt kraina grzybów skończył z tajemniczością i oficjalnie pokazał twórców, a właściwie twórcę, niejakiego Wiktora Striboga (to jest nazwisko!). Młody pan jak sam mówi postanowił stworzyć "coś, o czym nie możesz przestać myśleć, więc zarażasz tym kolejne osoby". Robi też inne rzeczy, jak "Piwnica", czyli wizualną interpretację opowiadania Twardocha, we współpracy z artystką Aleksandrą Waliszewską. Zerknąłem w google grafice na obrazy/rysunki tej pani i generalnie wszystko tam się zgadza. Wyłożone jak na tacy. Jak pan mówił - tylko pustka i śmierć. I kozły. Ale ludzie sądząc po wpisach w sieci samym projektem krainy byli zwykle zachwyceni tylko dlatego, że to było coś naprawdę na poziomie. Co jest szczególnie widoczne w sytuacji kiedy zewsząd otacza nas ten artystyczny chłam.
OdpowiedzUsuń@rocky
UsuńBardzo mi miło, że z taka uwagą czytasz moje teksty:
http://toyah1.blogspot.com/2017/05/czy-w-ministerstwie-kultury-powstaje.html
To przepraszam. Generalnie czytam Pana i Coryllusa, ale mam niekiedy kilkudniowe dołki i nie daję rady. Nie zawsze mam potem siłę żeby nadrobić. To chyba ten przypadek. Albo to wyciąłem z głowy. Nie wiem.
Usuń@rocky
UsuńNie ma problemu. Dziękuję i pozdrawiam.
@autor
OdpowiedzUsuńSzkoda, że pana to nie zainteresowało :(
http://film.onet.pl/artykuly-i-wywiady/zabic-zastraszyc-zaklamac-sprawa-przemyka-trafi-na-ekran/dknjzz
@logik
UsuńŻe co mnie nie zainteresowało?
W charakterze zakładki do książki używam wycinków z gazet. Na jednym z nich jest fotografia Richardsa w kapelusiku, makijażu itd. I to idzie tak:
OdpowiedzUsuńOdporność 64-letniego Keitha Richardsa na skutki wchłaniania wszelkich używek zainteresowała lekarzy. Chcą zbadać jego ciało po śmierci. Jakież było ich zdziwienie, kiedy dowiedzieli się, że Keith wirusowe zapalenie wątroby wyleczył... sam. Zainteresowany wyjaśnia: Po prostu byłem sobą.
W tej książce, o której pisze Her Man, pewnie więcej takich kitów.
Mam jeszcze może być, że bardzo głupie pytanie. Czytając komentarze pod tą samą Twoją notką o Stonesach, ale w Szkole Nawigatorów, trafiłam na ciepłe słowa o Chase. Nigdy wcześniej tego zespołu ani o nim nic nie słyszałam. Znakomite to jest. Na razie wysluchałam ich płyty Ennea. I tu moje pytanie. W każdym odcinku serialu "07 zgłoś się" o poruczniku Borewiczu na początku słychać długi, prześwietny fragment siódmego kawałka z tej płyty Chase. Jako kompozytor "07" w napisach, na filmwebie, na wikipedii, wszędzie, występuje Włodzimierz Korcz. Pytanie moje brzmi: jak to możliwe? Toż to większy numer niż zrobił Cugowski, kiedy znowu w życiu mu nie wyszło.
https://www.youtube.com/watch?v=K-YyMpHtOpA&list=PL8a8cutYP7fqHkSTKzPevQ9Jjr21yUp5V&index=7
@Mela
UsuńKurcze, nie umiem połączyć tych dwóch kawałków, ale z tego co pamietam, to jest bardzo prawdopodobne. Nie ma się czemu dziwić. To jest u nich nawyk.
A Ty wiesz, jak Cugowski tłumaczył, dlaczego oni nie podpisali tamtego kawałka nazwiskiem Withersa? Bo to była komuna i cenzura by im nie pozowliła wydać piosenki napisanej przez kogoś z z Zachodu. Naprawdę tak powiedział.
Wiem, bo czytam Cię od dawna. Ale ten motyw z Chase, jeden do jednego, podpisany przez kogoś innego, "to się nadaje do prasy".
UsuńGdybyś mogła mi znaleźć gdzieś ten motyw z O7, byłbym wdzięczny.
UsuńToyah, coś się schrzaniło albo zmieniło, nie mogę tu nic zamieścić, szkoda. Tym razem nie kazało rozpoznawać aut i znaków drogowych.
OdpowiedzUsuń@Mela
OdpowiedzUsuńNic się nie schrzaniło. Z powodów technicznych, musiałem włączyć moderację starszych komentarzy.
Toyah, spójrz wzwyż, na mój porzedni komentarz. Chase. Ja tam pytam Cię przede wszystkim o Chase.
OdpowiedzUsuńno i prawie wszystko jasne, napewno pan już to też sprawdził, ale dla wszystkich innych cyt. za wiki "Part of the song "Cronus" was featured in the intro to the Telewizja Polska show "997"
OdpowiedzUsuńpierwszy raz słyszę o takiej kapeli
pozdrawiam wszystkich
Piotrek
@Peter Szymon
OdpowiedzUsuńNo to jesteśmy w domu. Chase to był wybitny zespół. Zginęli w katastrofie samolotowej.
Na ile czas mi pozwolił, przeszukałam sieć i znalazłam tylko końcową wokalizę Markowskiego.
OdpowiedzUsuńTej muzyki Korcza z Chase możesz posłuchać na VOD TVP, tyle, że trzeba tam jakąś stójkę na dwunastnicy wykonać, żeby mieć dostęp, ale "07" leci jak widzę prawie codziennie na TVP Seriale, jeśli masz coś takiego (ja nie mam).
http://programtv.interia.pl/szukaj?q=07+zg%C5%82o%C5%9B+si%C4%99&x=0&y=0
@Mela
UsuńNo niestety, stójka nie wystarczyła. Musiałem natomiast im wysłać dwa razy po 6 zł. Tak że jak się spotkamy jesteś mi winna kawę plus ciasteczko.
Toyah, ale się pomyliłam strasznie, ma rację Peter Szymon, to była muzyka do 997. Wytnij, proszę moje komentarze. Ależ mi się te dwie rzeczy złączyły w jedno, i jeszcze Korcza w to wmieszałam. Przepraszam wszystkich.
OdpowiedzUsuńA na przeprosiny tu jest 997 z Chase, podpisany, jak trzeba:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=GuGorH-Wgfw
Jeszcze raz przepraszam, wstyd mi. Jak to jednak trzeba się pięć razy upewnić. Sama widzę tyle głupot i pomówień w internecie, a i mnie się przytrafiło palnąć i niewinnego człowieka oskarżyć. Tfu. Na usprawiedliwienie dodam, że próbowałam ten początek serialu znaleźć, żeby mieć pewność, ale naprawdę nigdzie nie było. Oj, przestaję komentować, to nie na moje nerwy.
@Mela
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się. Gdyby nie Ty, wiedzielibyśmy znacznie mniej niż wiemy dziś.
Ale się porobiło.
UsuńDziękuję za dobre słowa, to bardzo miłe z Twojej strony.
Wychodzi na to, że zobaczymy się na najbliższych targach w Warszawie. Poznasz mnie po kawie i ciastku.
@Mela
OdpowiedzUsuńZ bólem serca muszę Cię poinformować, że Klinika Języka w tym roku na targi nie wyjeźdża. Może w przyszłym.