wtorek, 18 lipca 2017

Podchodzą mnie krótkie numery, część kolejna

Jako że jutro środa, a więc kolejny numer „Polski Niepodległej”, przedstawiam zestaw moich krótkich kawałków do śmiechu z poprzedniego numeru tego naprawdę bardzo ciekawego tygodnika i zachęcam do kupowania kolejnych.


Miniony tydzień upłynął nam pod znakiem, jak dziś już wszyscy wiemy, historycznej wręcz wizyty w Polsceprezydenta Donalda Trumpa, a może jeszcze bardziej jego warszawskiego wystąpienia. Wydaje się przy tym, że niekiedy poziom komentarzy, jakie nadeszły ze wszystkich wręcz stron, przebija nawet to, co nam zostawił Trump. Oto pewne wrażenie zrobiła na wszystkich wypowiedź Stefana Niesiołowskiego, który ni w pięć nie w dziewięć oświadczył, że „Trump to cham”. Ja bym jednak tym akurat nie przejął się jakoś szczególnie. W końcu nie trzeba Niesiołowskiego, by nazwać kogoś chamem. O wiele ciekawsza bowiem jest dalsza część mądrości wysączonych ustami naszego pana profesora: „Pan Trump nie robi wrażenia znawcy historii jakiegokolwiek kraju, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi, i nie jest jasne, czy w ogóle wie z kim spotka się w Warszawie. Myślę, że w samolocie odlatującym z Warszawy zapyta swoich doradców, kto to był ten Duda? Na co usłyszy najpewniej, że spotkał się z Kucowołochem, a może z Sarmatokarpem lub kimś w tym rodzaju?”
Wygląda na to, że przy takim prof. Niesiołowskim nie jest łatwo jest być nie tylko chamem, ale i głupcem. W końcu, w konfrontacji z tym jakimś Sarmatokarpem, nawet taki Włodzimierz Cimowszewicz nie dałby rady.

*

A trzeba nam wiedzieć, że mistrz Cimoszewicz, to człowiek o niezwykłej wprost inteligencji i najgłębszej refleksji. Komentując wystąpienie prezydenta Trumpa, powiedział co nastepuje: „Miałem chwilami wrażenie, że takiej ilości pochlebstw spokojnie mógłby wysłuchać chyba tylko nieboszczyk na własnym pogrzebie. Normalny człowiek zaczynałby być zaniepokojony i zastanawiałby się, czy to jest na serio, czy to jest poważne. To były często pochlebstwa adresowane do polskich emocji, dosyć zrozumiałych. Ale było tego zdecydowanie więcej niż by wskazywała na to kurtuazja”.  A nam już tylko pozostaje wyrazić wdzięczność Cimoszewiczowi, że tak ofiarnie wciąż nas próbuje doprowadzać do przytomności. Gdyby nie on, to byśmy mogli jeszcze zacząć porównywać wystąpienie Trumpa ze słynnym „Ich bin ein Berliner” Kennedy’ego.

*

Tu zresztą mamy szczególną ciekawostkę, która wskazywałaby na to, że Cimoszewicz ma zdecydowanie rację, twierdząc, że tym razem poszło o coś znacznie więcej niż zwykłą kurtuazja, tyle że mając tę rację, jednoczesnie jej kompletnie nie rozumie. Otóż chyba nikt dotychczas nie zauważył, że fragment przemówienia Trumpa, w którym on woła „Przyjeżdżajcie do Polski, przyjeżdżajcie do Warszawy”, jest żywcem zaczerpnięty z jednego z kilku draftów berlińskiej mowy Kennedy’ego: „Lasst sie nach Berlin kommen”. A to zdecydowanie świadczy o tym, że stoimy wobec czegoś, co można bez mrugnięcia okiem określić pojęciem „game changer”, a co musi doprowadzić do tego, że wspomniany Cimoszewicz – a przecież i nie tylko on –  przestanie się pokazywać nawet w zaprzyjażnionym TVN24.

*

Póki co musimy go jednak zarówno oglądać, jak i słuchać. Jak pamiętamy, podczas niedawnego kongresu Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński przypomniał, że jak dotychczas Polska nie otrzymała od Niemiec odszkodowania za straty, jakie poniosła w wyniku II Wojny Światowej, odszkodowania do którego praw nigdy się nie wyrzekła. Na to natychmiast w te oto słowa zareagował rzeczony Cimoszewicz: „Jarosław Kaczyński lekceważy fakty historyczne, Polska oficjalnie zrzekła się reparacji wojennych. To prawda, że okoliczności były niejasne, ale przez 60 lat wszystkie kolejne rządy, i PRL, i III RP, nie występowały z roszczeniami. Z prawnego i międzynarodowego punktu widzenia nie mamy żadnego tytułu do domagania się reparacji”. Z prawnego i miedzynarodowego puntu widzenia? Co to jest za zwierzę? Biedni Niemcy. Co krok, to kolejna porażka. Jak nie Trump w Warszawie, to antyglobaliści w Hamburgu, jak nie antyglobaliści w Hamburgu, to Cimoszewicz w telewizji TVN24. Czy ich naprawdę nie stać już na nikogo lepszego, kto byłby w stanie bronić ich interesów w Polsce, niż jacyś zasuszeni komuniści?

*

Ja zdaję sobie sprawę z intelektualnego poziomu, jaki prezentują tak zwani artyści, jednak kto wie, czy nie byłoby lepiej, gdyby na ów front, zamiast Ciemoszewicza i spółki, skierować paru z nich, zwłaszcza gdy w obliczu postepującej pauperyzacji owych środowisk, dla paru euro wielu z nich może naprawdę być gotowych do najwyższych poświęceń.  Weźmy takiego aktora komediowego Malajkata. Oto, proszę sobie wyobrazić, że w związku z wystąpieniem prezydenta Trumpa na placu Krasińskich, zamknięte dla ruchu zostały przylegające do placu ulice. Jednocześnie, tak się pechowo złożyło, tuż obok placu znajduje się budynek warszawskiej Akademii Teatralnej, gdzie równie pechowo odbywał się organizowany przez wspomnianego Malajkata teatralny festiwal o adekwatnej nazwie „ITSelF”. W przeddzień wystąpienia Trumpa komik Malajkat wydał oświadczenie, w którym poskarżył się, że przez wizytę prezydenta, on i jego kumple poniosą znaczne straty finansowe i oświadczył: „Nie oczekujemy zaś niczego więcej niż wzajemności i, być może, drobnej gratyfikacji dla naszych wysiłków kulturalnych. Czy możemy liczyć na Pańskie wsparcie?” W tej sytuacji pozwolę sobie zaapelować: Panie Malajkacie! Od Trumpa Pan nic nie uzyska. To podły kapitalista, który ma w nosie wielką sztukę. Niech Pan zacznie działać na Twitterze, jak choćby taki Tomasz Lis, a Berlin Panu to sowicie wynagrodzi.

*

No właśnie. Nie mogliśmy nie zauważyć aktywności Tomasza Lisa. Ten, komentując gorące przyjęcie, jakie Trumpowi zgotowali mieszkańcy Warszawy, nazwał ich „miłośnikami paciorków, którzy lubią prezenty od wielkiego pana z Hameryki”. Również pani Lisowa zabrała głos i nazwała obecnych na spotkaniu z Prezydentem mieszkańców Warszawy „zwiezioną autokarami tłuszczą”. Mało tego. Wrażenie, jakie zrobił na wszystkich zarówno Trump, jak i witający go tłum, było tak wielkie, że dał nawet głos sam Wojciech Sadurski, profesor i intelektualista, i na zaprzyjaźnionym portalu natemat.pl przedstawił następująca diagnozę: „Do władzy doszli ignoranci dumni ze swojej ignorancji. Demokratyczna większość dała im do tego mandat. ‘Nie mamy wykształcenia, ale z tego powodu nie czujemy się gorsi, za nami są tłumy’. To, z czym mamy dziś do czynienia w Polsce, to triumf aroganckiego i ignoranckiego plebsu”. Swoją drogą, to jest coś absolutnie niezwykłego. Od kilku dni obserwujemy piekło, jakie Niemcom zgotowali tak zwani alterglobaliści, widzimy płonący Hamburg, nieprzytomny z nienawiści tłum plądrujący sklepy, setki rannych policjantów, Melanię Trump, nie mogącą w obawie o życie opuścic hotelu, a tymczasem to Polaków nasi mędrcy wyzywają od „tłuszczy” i „plebsu”.

*

Czy to nie dziwne? Okazuje się, że nie dla wszystkich. Ów ponury dysonans na swoim zwykłym poziomie wsparł były artysta estradowy Zbigniew Hołdys: „Gdyby społeczeństwo polskie było wyedukowane, wiedziało kim jest Trump – powinno go przywitać tak, jak mieszkańcy Hamburga”. Wypowiedź Hołdysa wywołała wyraźne zakłopotanie nawet wśród jego dotychczasowych politycznych i kulturowych sojuszników, z mojego punktu widzenia jednak, tam wszystko jest na swoim miejscu. Co więcej, intelektualnie i emocjonalnie między tym, co głosi Hołdys, a słowami czy to państwa Lis, czy też profesora Sadurskiego, nie ma żadnej istotnej różnicy. W każdym bowiem z tych przypadków mamy do czynienia z zimną, bezlitosną i, co najważniejsze, systemową pogardą dla drugiego człowieka. Ów stan umysłu, znakomicie, choć jak sądzę, zupełnie bezwiednie, wyraził sam Grzegorz Schetyna w swoim wystąpieniu w Sejmie przy okazji próby odwołania ministra Błaszczaka. W pewnym momencie, zwracając się do Jarosława Kaczyńskiego, przewodniczący Schetyna powiedział tak: „Jesteście obrzydliwi, bo nie potraficie się bronić”. Z tego co wiem, nikt nie zwrócił na ów freudowski wręcz gest uwagi, dla  mnie natomiast tam jest wszystko. Cała historia człowieka w jego najbardziej okrutnej i bezwzględnej postaci, gdzie nagle okazuje się, że nie ma nic bardziej obrzydliwego, niż ktoś, kto już nie jest w stanie się bronić. Bardzo to mocne. Uważam, że oni powinni ten tekst wywieszać na swoich sztandarach.


Zapraszam wszystkich do zaglądania do księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie są jak zawsze do nabycia moje książki.


21 komentarzy:

  1. Najgorsze, że do niesiołowskich chamów dołączył Książę William, który przemawiając wczoraj potwierdził propolski klimat przemówienia Trumpa. Z książęcym dystansem, po angielsku powściągliwie, ale wyraźnie potwierdził.

    Coś tam też odczytał z listu HM Babci Księcia. A przecież HM, to już niesiołowskim brzmi całkiem blisko. I oto okazuje się, że inteligięcja Stefana jest szybsza, a nawet wyprzedzająca*.

    =======
    */ Wiki-Archiwalia:
    Szczyt szybkości - tak zasuwać wokół słupa, żeby z przodu była du.a.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co takiego powiedział? Bo ja nie mam czasu śledzić bieżących spraw.

      Usuń
    2. @marcin d.

      Pewnie jest nagranie w yutubie lub w podobnych przyległościach.

      A jak Ci się nie chce, to przyjmij moją relację: Książę streścił to samo, co szerzej objaśnił prezydent Trump.

      Mamy więc już jakby trój-może za zachowaniem cywilizacji, że nie tylko można, ale trzeba!
      Czekamy na następne figury.

      Usuń
    3. OK. Ciekawe tylko jaką cywilizację chce zachować UK. Myślę, że najchętniej swoją imperialną sprzed 100 i więcej lat.

      Usuń
    4. @marcin d.

      Każdemu życząc jak najlepiej, to - o ile pamiętam bez sięgania na półkę - Koneczny uważał, że Anglia posiada cywilizację łacińską a jego ocena pochodzi z początku XX w., więc właśnie jakieś 100 lat temu ...

      W tym jest podobna właśnie do Polski i do USA ... dalej raczej tylko plaża. Na razie.

      Anglia i jej urządzenie w kręgu tego (i zaprzyjaźnionego) blogu ma opinię - powiedzmy - taką sobie. Jest jednak w takiej opinii jedno pominięcie faktyczne. Polega ono na lekceważeniu wielokrotnych świadectw historycznych, że Anglicy są zdolni odrzucić każdy, choćby nienaruszalny aksjomat, o ile tylko dojdą do wniosku, że tak lepiej.

      Teraz np. odrzucają Unię. A ja pamiętam, jak długo i jak bardzo starali się o przyjęcie ...

      Nie byliby więc Anglikami, gdyby nie widzieli, że w obecnym bilansie społeczno gospodarczym multi-kulti to tylko pasywo i to obce. A co gorsza głupie.


      Usuń
    5. Obawiam się, że z tą Anglią jest dużo gorzej. Otóż patrząc na historię jeśli gdzieś narodził się jakiś syf, to właśnie na wyspach. Odrzucenie Kościoła Katolickiego, system władzy królewskiej opresyjny dla własnych obywateli, doktryna imperialna i grabież oraz wykorzystywanie innych krajów/narodów a także takie idee jak chyba wszystkie twarze rewolucji po kolei. Natomiast potem oni to zawsze sprytnie potrafili wyeksportować za granicę i u siebie mieli spokój. I teraz jest raczej podobnie. Wychodząc z UE nie są już związani żadnym zobowiązaniem przyjmowaniem islamistów. Więc znowu oni są poza, a reszta ma problem. Ja długo byłem podejrzliwy wobec tezy, że Anglia jest be. Ale z czasem dowiadując się coraz więcej z historii starszej i nowszej to są jak puzzle, które się układają w obrazek. I nie oszukujmy się, od XVII lub XVIII wieku to w City jest jeden z najpoważniejszych ośrodków władzy.

      Usuń
    6. marcin d.

      No właśnie! I jaki jest tego (Twoich przykładów) najmniejszy wspólny mianownik?

      Usuń
    7. Nie rozumiem pytania. Chyba za mądre dla mnie.

      Usuń
    8. @marcin d.

      No, nie drocz się!

      Zawsze bez skrupułów wymieniają to, co przyjęli za już niewygodne. Nawet im powieka wtedy nie mrugnie.

      M.in. tym się od nas różnią, tym pragmatyzmem bez-sentymentalnym. U nas zawsze pozostaje coś takiego jak przechowalnia (swego rodzaju przetrwalnik, lub lamus). Oni rąbią konsekwentnie.

      Dalszym (ciekawszym) pytaniem jest, skąd się u nich biorą wspólne (???) ustalenia aktualnego interesu: "co tym razem wywalamy i co weźmiemy w zamian"?
      Kto to u nich określa jako dyrygent społeczny? W tej sprawie chyba trzeba odwiedzić blog Gabriela.

      Nas to wszystko interesuje oczywiście w kwestii ewentualnej zbieżności. Choćby chwilowej. Być może teraz taka nastąpi.

      Usuń
    9. Że niby w ramach wspólnego interesu i my coś w końcu zyskamy mając po drodze razem z poważnymi, którzy wyjątkowo nie będą i nas chcieli przy okazji wykorzystać? Optymistycznie. Historia, szczególnie nasza, zdaje się tego nie potwierdzać.
      Ale co ja tam będę się wymądrzał. Ameryka do dziś okupuje Europę militarnie. Niemcy, Francja, Włochy - wszędzie mają wciąż bazy wojskowe. Skala się zmniejsza, wpływy też, ale jednak ciągle jak przyjdzie co do czego, każdy boi się najbardziej żołnierzy, bo wtedy wracamy po prostu do sedna prawdy i po prostu silniejszy ma rację. City z kolei jest centrum finansowym, więc kolejny sznurek wpływu, władzy i ewentualnego nacisku. To jest chyba też odpowiedź na to, gdzie jest ośrodek idei i decyzji w Londynie. Reasumując jednym i drugim wolno wiele. A my cóż, mam nadzieję, że nie przelicytujemy w żadną stronę za bardzo.

      Usuń
    10. @marcin d.

      Ameryka do dziś okupuje Europę militarnie.

      Jesteś pewien, że właśnie ten czasownik chciałeś użyć, czy tak z rozpędu?




      Usuń
  2. Normalny człowiek nie zajmuję się bzdurami!
    Po co wkurwiać oko?
    Autorze, zapomniałeś coś napisał?
    Przypomnę:
    "They don't have brains. Only grey fluff that was blown into their heads by mistake" A.A. Milne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @wojt
      Chyba nigdy tego nie pojmę. Ja się zajmuję bzdurami i wkurwiam oko, bo lubię i widzę w tym sens, natomiast czemu Ty to robisz, i to, jak się okazuje, bardzo regularnie, pozostaje dla mnie zagadką.

      Usuń
  3. Oglądam teraz to przemówienie Kaczyńskiego na kongresie. Część o UE, ciągle nieotrzymanych reparacjach wojennych od Niemiec i Rosji, wyzyskiwaniu naszych pracowników jako taniej siły roboczej i "last but absolutely not least" które kraje UE eksploatowały tereny i narody dzisiejszych imigrantów i "uchodźców" przez wieki - bezcenna. Naprawdę miło jest choć czasem usłyszeć prawdę na poziomie polityki krajowej. Słucham dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. @autor
    This is my destiny It was God’s will- no może nie do końca :)
    https://www.youtube.com/watch?v=SmuioXhzvN8

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @wojt
      Rozumiem, że jednak postanowiłeś ten blog trollować? Twój problem.

      Usuń
  5. A ja się nie mogę nadziwić, że nijaki Niesioł jest jeszcze posłem, i Schetyna, kto ich wybiera? No dobrze, wiem, rodzina i jakaś dziwna użyteczna s-ka, niestety dość liczna. Cimoszewicz powinien się pod ziemię zapaść razem z Lisem, Malajkatem, Hołdysem, i z tym nieszczęsnym, pogubionym Sadurskim i z własnym synem. I o to mam do Cimocha żal - własnego syna powinien oszczędzić. Ja bym to zrobiła. Nigdy mojego dzieciaka nie mieszałabym w brudne interesy. Przyznaję, trochę się zapędziłam:) Przecież tam nie ma miejsca na wstyd i opamiętanie. Nie rozumiem Schetyny z tym "Jesteście obrzydliwi, bo nie potraficie się bronić". Dla mnie to oni nie umieją się bronić, bo zachowują się jak banda kretynów dążących do samozagłady, chyba, że to jest sygnał dla ss-synów i ss-ki, żeby brać wszystkich, póki jeszcze mają ludzkie odruchy. I ta pogarda dla słabszych wg nich. Coś musiało go mocno przypilić skoro w błyskawicznym tempie robi z siebie takiego idiotę. Jakoś mi go nie żal. Mój zwierzęcy instynkt mówi mi, że dobrze będzie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziwne,sądziłem,że kto jak kto,ale Malajkat wie gdzie bije żródełko.Kumple mu nie powiedzieli ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dariusz
      Myśle, że i on i jego kumple się ciągle nie zorientowali.

      Usuń
  7. To coś jak Kain i Abel. Ten też nie potrafil sie obronić. Nie slyszalam tekstu Schetyny. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ogrodniczka
      No właśnie. I jaki był przy tym obrzydliwy!

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...