środa, 5 lipca 2017

Donald Trump, człowiek, który utknął w okolicach czwartego kręgu

Dziś, jak większość z nas z pewnością, wie, do Polski przyjeżdża prezydent Trump i myślę sobie, że jest to bardzo dobry powód, by przypomnieć fragment rozdziału z mojej książki „39 wypraw na dziewiąty krąg”, rozdziału poświęconemu jemu właśnie, jeszcze nie jako prezydentowi, ani nawet kandydatowi, któremu ktokolwiek mógł dawać jakiegokolwiek szanse zwycięstwa, ale bardzo szczególnemu biznesmenowi, którego sława znacznie przekraczała biznesowe sukcesy. Ostatecznie jednak Trump nie dość, że wygrał ów wyścig i objął swój urząd, to w opinii wielu ma szansę okazać się prezydentem naprawdę wybitnym. Aby pokazać, jak się ta nasza historia dziwnie plecie, rzućmy okiem na fragment jego biznesowej biografii. Jest się nad czym zadumać.

Donald John Trump urodził się w roku 1946 w nowojorskim Queens, jako czwarte z pięciu dzieci Fredericka i Mary MacLeod. Fred Trump prowadził firmę budowlaną, a przy okazji trudnił się deweloperką, specjalizując się w mieszkaniach przeznaczonych dla średniozamożnych mieszkańców Queens, Staten Island i Brooklynu. Mimo że Donald Trump był pełnym energii, inteligentnym dzieckiem, można się spotkać z opinią, że swoją dzisiejszą karierę zawdzięcza wyłącznie majątkowi i kontaktom ojca, dużego biznesmena, którego interesy w latach 50-tych i 60-tych tworzyły prawdziwe imperium. Podobnie, powtarza się opinia, że to właśnie dzięki majątkowi i kontaktom ojca, dzięki jego wsparciu i pieniądzom pożyczonym od rodziny, banki nie zniszczyły Donalda przy okazji jego kolejnych, zaskakująco licznych, bankructw.
No ale zanim do tego dojdziemy, powtórzmy: dzieckiem Donald Trump był bardzo zdolnym i ambitnym, więc rodzice w wieku 13 lat wysłali go do Akademii Wojskowej w Nowym Jorku, licząc na to, że wojskowy reżim pozwoli mu zachować odpowiednią dyscyplinę. Trump w Akademii uzyskał najlepsze wyniki, zarówno w wymiarze akademickim, jak i towarzyskim, i to do tego stopnia, że kiedy w roku 1964 otrzymywał dyplom, został wyróżniony zarówno jako wybitny sportowiec, jak i najwybitniejszy student.
Podczas letnich wakacji, Trump pracował na budowach prowadzonych przez firmę ojca, a kiedy ukończył liceum, wstąpił najpierw na Uniwersytet Fordhama, a następnie na Wydział Finansowy Uniwersytetu Stanu Pensylwania, gdzie w roku 1968 uzyskał tytuł magistra ekonomii. Jak twierdzą jego biografowie, to pod wpływem ojca podjął decyzję zrobienia kariery w handlu nieruchomościami, tyle że jego ambicje sięgały znacznie dalej. Po ukończeniu studiów Trump stał się częścią rodzinnego biznesu, tak zwanej Trump Organization. W roku 1971 przeprowadził się na Manhattan, gdzie poznał wielu bardzo wpływowych ludzi i rozpoczął swoją wielką, a jednocześnie mocno dyskusyjną karierę.
Nie ma tu sposobu, by prześledzić historię kolejnych inwestycji w branży budowlanej, kolejnych kasyn, kolejnych sukcesów, kolejnych upadków, kolejnych wielkich wieżowców i architektonicznych kompleksów, niezmiennie sygnowanych nazwiskiem Trump. Poza tym, gdyby nawet udało się nam te wyliczenia tu przeprowadzić, przy wszystkich wspomnianych wcześniej kontrowersjach, w pewnym momencie i tak musielibyśmy dojść do wniosku, że tak naprawdę my nie wiemy na temat tego człowieka i jego sukcesu nic, bo to co mamy w ręku, to wyłącznie to, co on nam o sobie powiedział.
Nie jest jednak też tak, że faktycznie nie wiemy o nim nic. Oto przełom lat 80 I 90 ubiegłego wieku, które, gdy chodzi o podjęte przez Trumpa inwestycje, zarówno w skali osobistej, jak i biznesowej, doprowadziły go do długów, których on w pewnym momencie opanować nie był w stanie. Niemal wszystko, czego dowiadywaliśmy się na temat Trumpa w latach 90, związane było albo z jego kłopotami finansowymi, albo sprawami sądowymi, albo oczywiście z pozamałżeńskimi romansami oraz przeprowadzonym z wielkim hukiem rozwodem.
W roku 1989, dzięki szczególnie nieudanym decyzjom biznesowym, Trump znalazł się w sytuacji, gdzie nie był już w stanie spłacać zaciągniętych długów. Sfinansowawszy budowę swojego trzeciego kasyna, wartego miliard dolarów Taj Mahal, mimo że udało mu się uzyskać dodatkowe kredyty, oraz podpisać szereg ugód z bankami, rok 1991 doprowadził Trumpa niemal na skraj bankructwa. Wierzyciele Trumpa stracili setki milionów dolarów, jednak w obawie przed wieloletnimi procesami sądowymi, zgodzili się na restrukturyzację jego długu.
Wart przypomnienia byłby może przypadek pewnego analityka z firmy Janney Montgomery Scott, który w marcu roku 1990 ocenił, że wspomniany wcześniej Taj Mahal upadnie przed końcem roku. Trump zagroził firmie procesem sądowym, żądając by analityk albo wycofał swoją opinię, albo został zwolniony z firmy. Ponieważ analityk odmówił przeprosin, stracił pracę, a w listopadzie 1990 roku Taj Mahal ogłosiło upadłość. Analityk oczywiście zażądał odszkodowania w wysokości 2 milionów dolarów, które otrzymał wraz z opinią, że jego ocena była w stu procentach dokładna. Tego typu spraw było w tamtych latach tak dużo, że w pewnym momencie nazwisko Donalda Trumpa w kulturze popularnej w Stanach Zjednoczonych stało się pierwszym przedmiotem kpin, jako symbolizujące najgorszy typ ekstrawagancji, rozbuchanego ego i chciwości.
Wspomnieliśmy już tu o tym, jak Donald Trump zaznacza teren pozostawiając gdzie tylko może swoje nazwisko. Rzućmy może okiem na wszelkie możliwe marki niezwiązane bezpośrednio z jego działalnością na rynku nieruchomości, a oznaczone tym nazwiskiem. Oto lista, która robi wrażenie: hipoteczna firma Trump Financial, szkoła biznesu The Trump Entrepreneur Initiative, sieć restauracji pod wspólną nazwą Trump Restaurants, ulokowanych w Trump Tower i składających się z Trump Buffet, Trump Catering, Trump Ice Cream Parlor, oraz Trump Bar, internetowe biuro podróży GoTrump, ubrania i akcesoria dla mężczyzn pod nazwą Donald J. Trump Signature Collection, perfumy Donald Trump The Fragrance, Trump Magazine, Trump Golf, Trump Chocolate, meble Trump Home, telewizyjna firma producencka Trump Productions, Trump Institute, gra planszowa Trump The Game, kolejna gra symulacyjna Donald Trump's Real Estate Tycoon, wydawnictwo księgarskie Trump Books,Trump Model Management, Trump Shuttle, Trump Ice, Trump Mortgage, Trump Vodka, a nawet zwykłe steki oznaczone oczywiście nazwą Trump Steaks.
I oczywiście w normalnej sytuacji, w obliczu owej listy, można by było jedynie schylić czoło w podziwie i szacunku dla biznesowego geniuszu tego człowieka, rzecz jednak w tym, że przedstawiony w roku 2011 raport finansowy magazynu „Forbes” oszacował wartość owej marki na zaledwie 200 milionów dolarów. Trump oczywiście natychmiast oprotestował owe dane, twierdząc, że nie ma mowy o żadnych 200 milionach, ale o 3 miliardach, jednak bez praktycznego efektu. Wedle danych przedstawionych przez „Forbesa” zresztą, ogólna finansowa pozycja Trumpa związana z jego główną działalnością, nie robi aż tak wielkiego wrażenia, jakby się mogło wydawać. Wielu deweloperów płaci Trumpowi za promowanie ich własności swoim nazwiskiem i za zgodę na bycie twarzą prowadzonych przez nich projektów, jednak w rzeczywistości Donald Trump nie jest nawet współwłaścicielem budynków, które noszą jego imię. A według danych przedstawionych przez Forbesa, ta część jego imperium, tak naprawdę zarządzana już niemal wyłącznie przez jego dzieci, stanowi największą wartość z całego jego majątku, i jest oceniana na 562 miliony dolarów.
Jak na dziś, cały majątek Trumpa szacuje się na 3,2 mld dolarów, jednak już w roku 2005 dziennikarz z New York Timesa Timothy L. O’Brien zakwestionował podawane oficjalnie dane. Zacytował on zresztą redaktora naczelnego Forbesa, kiedy ten przyznał, że „redakcja z wielką starannością próbowała ustalić faktyczny poziom stanu posiadania Trumpa, jednak wszelkie uzyskiwane przez nią dane były natychmiast kwestionowane przez niego samego, który zapewniał, że podawane przez nich liczby są wielokrotnie zaniżone”. W efekcie, podczas gdy sam „Forbes” ostatecznie zdecydował się na podanie sumy 2,6 mld dolarów, O’Brien odwołując się do opinii bliskiego partnera biznesowego Trumpa, podaje zaledwie sumę pomiędzy $150, a 250 milionami dolarów.
Oczywiście, po tym jak O’Brien opublikował swoje wnioski, Trump skierował sprawę do sądu, jednak pozew został odrzucony, a przy okazji ujawniony został fakt, że w roku 2005 Deutche Bank, któremu swego czasu Trump był winien pieniądze, oceniał jego majątek na 788 mln dolarów.
Dziś, wedle przedstawianych przez siebie szacunków, Donald Trump posiada majątek w wysokości niemal 10 mld dolarów, według danych magazynu „Forbes”, znajduje się on na 391 miejscu z majątkiem 4 mld dolarów, wedle ocen niezależnych komentatorów, tak naprawdę nie ma on nic, poza nieustannymi występami telewizyjnymi, organizowanymi przez siebie walkami bokserskimi, lub turniejami wrestlingu i możliwie najbardziej intensywnym robieniem wokół siebie medialnego szumu, a ostatnio wręcz desperackiej próbie objęcia urzędu prezydenta USA.

Jak widzimy dziś, wspomniana desperacja przyniosła Trumpowi sukces, jakiego nie udało mu się uzyskać przez całe jego życie biznesmena i celebryty. A nam nie pozostaje nic, jak mu pogratulować owej wytrwałości i tego czegoś, co charakteryzuje jednostki najwybitniejsze. I życzmy mu, by jego sukces stał się równien naszym sukcesem, na co, jak się zdaje są pewne szanse. A ja ze swojej strony zachęcam do kupowania mojej książki o wyprawach na dziewiąty krąg, która jest do kupienia na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl, ewentualnie, jak ktoś chce mieć bliżej, to zaledwie o jedno kliknięcie stąd.







21 komentarzy:

  1. Przyznam szczerze - po wyjaśnieniu sprawy Tarczyńskiego liczyłem na jakieś męskie podejście do sprawy, w stylu: "Myliłem się, nie lubię posła Tarczyńskiego, ale tutaj miał rację". Zamiast tego dalej widzę w komentarzach jakieś pojękiwania, że no niby tak, ale ile mu to zajęło, i że "dziwne".

    Przypomina mi się jak w latach 90. śledziłem dyskusję na portalu (bodajże "prawica.net") dotyczącą definicji "prawicowca". Ludzie tam bez wątpienia byli wykształceni i ideowi i kłócili się przez kilka miesięcy dodając i cyzelując pojedyncze słowa. Aby definicja była piękna, koherentna i ostateczna. A w tym czasie rządziło i rosło w siłę SLD.

    Nie wiem czy Pan zauważył, ale mamy wojnę. Nie w okopach, tylko w mediach - ale wojnę. Mnie też nie podobają się niektóre działania posłów PiS, mam pełną świadomość, że to bardzo niedobrze dla rządzącej partii aby nie słyszała głosów, które mogą spowodować jej oderwanie od rzeczywistości, ale mam też świadomość, że takie teksty to dawanie przeciwnikom pałek do ręki. A oni doskonale wiedzą jak taką pałkę wykorzystać i na pewno nie zawahają się ze względów moralnych, aby jej użyć.

    Dlatego do momentu "odszczekania" zarzutów z przykrością będę musiał pożegnać się z Pana blogiem, bo takie "ideowe" atakowanie swoich zajeżdża V kolumną. Albo głupotą przekonaną o własnej nieomylności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @kuba Jerzowski

      atakują cały czas, bo czują się zawiedzeni i oszukani- vide prof Staniszkis.
      Oczekiwali... i się nie doczekali:
      Poniżej fragment wywodów drugiego "blagiera"
      ze szkoły fraje...upsss nawigatorów

      "Dyskutowaliśmy tu wiele razy nad ułomnością sposobów dobierania współpracowników i dyskutantów przez PiS i Radio Maryja. To nie jest żadna ułomność, to jest rzecz zaplanowana, albowiem zarówno PiS jak i Radio Maryja funkcjonują w zakresach dla nas, a także – to smutne wiem – dla ich szefów nierozpoznawalnych.http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/jak-zaimponowac-kobiecie-bedac-maym-grubym-brzydkim-a-do-tego-gupim"
      ps
      Bedą obsikiwać cały czas nogawki bo wyżej nie potrafią!

      Usuń
    2. Niesamowite, ja jak czytałem te słowa myślałem cały czas o Tarczyńskim. Chciałem napisać coś w stylu, że trochę pan przesadza z tą 5 kolumną, że ów Tarczyńki to tylko taki trochę lepszy Marcinkiewicz, a więc cwaniak i nie ma co go tak demonizować, a tu na końcu się pan tak spalił. Wstyd.

      Usuń
    3. @Kuba Jerzowski
      Wywiad Tarczyńskiego dla BBC ukazał się na youtube 22 czerwca i od pierwszej chwili wzbudził najbardziej słuszne podejrzenia. Na wszelkie kierowane do niego pytania, Tarczyński reagował albo lekceważeniem, albo szyderstwem. Mógł sprawę załatwić w jeden dzień, jednak tego nie zrobił. Zresztą sam do końca nie odezwał się w tej sprawie merytorycznie, dopiero po dwóch tygodniach o tym, że ten wywiad faktycznie miał miejsce, poinformował jeden z portali, dodając zresztą, że sprawa faktycznie wyglądała na tajemniczą i mogła budzić wątpliwości.
      W swoim tekście wyraźnie napisałem, że "mimo iż mam wszelkie powody do podejrzliwości, tak naprawdę wciąż zaledwie dmucham na zimne i biorę pod uwagę taką ewentualność, że może się w końcu zdarzyć, że sam Dominik Tarczyński ujawni przynajmniej nazwisko owej dziennikarki BBC". Nie ujawnił. Za niego zrobił to kto inny, informując, że rozmowę z Tarczyńskim przeprowadziła korsespondentka BBC z Kairu i stąd mogło się wydawać, że coś jest nie tak.
      A teraz jeśli idzie o samego Tarczyńskiego, ja mam co najmniej kilka powodów, żeby Tarczyńskiego za nic nie przepraszać. a jeden z nich, osobisty, wynosi ponad 10 zł. Niby nic, ale jednak.
      O sprawie jest tu: https://coryllus.pl/podwojne-zycie-pozagrobowe/

      Usuń
    4. @toyah

      Świat kręci (się?) coraz szybciej, a nawet - jeśli chodzi o tego Tarczyńskiego - pulsacyjnie.

      To są nowe wymiary, które wymagają opisu, zaś opis wymaga nowej terminologii. W tym duchu proponuję nowy termin medialno-techniczny:

      feicus eventualis

      jako postać zjawiskowa dolus eventualis, czyli cuś takiego, gdy sprawca przewiduje możliwość wylansowania fejka i godzi się na to. Stroną intelektualną fejka ewentualnego jest przewidywanie możliwości przyjęcia nie-fejka za fejk.

      Ale ... może znacznie więcej w sprawie wyjaśnia pojęcie prowokacji?

      Usuń
    5. @toyah

      Kluczowym zagadnieniem jest wytworzenie siły przyciągania do towaru/usługi/idei/etc. U pań to się jeszcze chyba nazywa sex appeal; zmiany są tu jednak bardzo szybkie.

      U polityka na razie chyba (?) brak odrębnej nazwy. Jednak on też bezwzględnie potrzebuje stworzyć jakąś siłę przyciągania uwagi do siebie.

      Gdy więc samemu będąc bliżej nieznanym, dziennikarzowi bliżej nieznanemu udzieli wywiadu w okolicznościach także nieciekawych, to niby jak miałby tym uwagę przyciągnąć.

      W pokerze jednak jest strategia tzw. "gry bez pozycji". Jedną z taktyk jest wtedy tzw. "odwrotny blef" (chyba tak, bo ja graczem nie jestem).

      W przypadku feicus eventualis mamy do czynienia z rodzajowo podobną sytuacją: news i jego bohater, a także samo zdarzenie są "bez pozycji". Nie wzbudzą więc żadnej siły przyciągania. Jednak fejkowe zasugerowanie, że ten news jest tzw. "wpadką" tworzy już własną, niejako odwrotną siłę przyciągania do newsa.

      Wystarczy, że bohater jako tzw. "siódma halabarda", plącze się po scenie, to - byle ta scena sama była wystarczająco nasycona emocjami - zawsze znajdzie się ktoś, kto podejmie feicus eventualis dotyczący tej "siódmej halabardy. Jedni w złej wierze, inni (jak Ty) w dobrej wierze, ale dla bohatera, to nie tworzy różnicy. Byle zachował kontrolę nad swoją "niewinnością" wobec "fejka- wpadki".

      I to by było na tyle.

      Tego się nie uniknie chyba, że kosztem ślubu milczenia, a przecież nie o to chodzi.

      Usuń
    6. @toyah

      Dodam, że złapanie się w dobrej wierze na feicus eventualis ujmy nie przynosi.

      Natomiast te sępy, które się na Ciebie w tej sprawie rzuciły, to jest złośliwy motłoch bez pojęcia i zdolności refleksji, co się właściwie zdarzyło.

      Usuń
    7. Złośliwe i głupie sępiska, widać to po tym, jak argumentują. Sęp z sępem do swoich własnych pokićkanych myśli gada, zamiast do Autora.

      Toyah jasno powiedział już na początku, że nie wie, czy to był fejk. Najlepsze życzenia przy tym złożył D. Tarczyńskiemu - sięgały życzenia wyjaśnienia sprawy przez Pana Posła. To był aż nadmiar dobroci. Poza tym, życzenia zawisły w powietrzu, bo DT niczego nie wyjaśnił. Inni sprawdzili, inni zamieścili info potwierdzające kobietę, tę przekrzykującą Tarczyńskiego podczas przeprowadzania wywiadu z nim.

      Sępy jednak, zmyślające pokrętnie w ich puszkach mózgowych koniecznie coś paskudnego, zaatakowały Autora za… ich własny, pogmatwany i fałszywy pomyślunek. Sępy wpierw zmyśliły "stharaszną winę Toyaha", potem teatralnie, że niby nigdy więcej tu się nie pojawią, mu pogroziły. Wreszcie nie przeczytały kolejnego wyjaśnienia, jakie Autor podsunął im pod te ich długie, pinokiowe nosy (następny wyraz Dobrej Woli naszego Autora) i z zadartym rzeczonym oddaliły się w niebyt.

      Wrócą? Pewnie, że tak. Przeproszą Autora? A, do tego trzeba mieć klasę, a czy tę panowie Andrzej-andre i Kuba Jerzowski posiadają… zobaczymy. Szansę, by opamiętać się, mają obaj.

      Usuń
  2. Zobaczymy jak to będzie - po efektach/owocach ich poznacie.
    Nie wiem dlaczego, ale Trump uparcie kojarzy mi się ze starożytnością - np. sytuacją gdy A. Macedoński rządził grupą pomniejszych królików w swoim i nieswoim regionie.
    Nawiązując do tytułu, to ciekawe gdzie jego dusza ostatecznie wyląduje. Może awansuje do przedpiekla, a może za zasługi dostanie się do czyśćca lub wyżej. Podpisał przecież dekret o niefinansowaniu aborcji ze środków publicznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ogrodniczka
      No i bardzo pięknie i szybko zareagował na próbę zabójstwa tego chorego dziecka.

      Usuń
  3. Historia rzeczywiście dziwnie się plecie. Nie ma w tym jakiejś szczególnej sprzeczności, ale w październiku ubiegłego roku napisał Pan, że uważa Trumpa za durnia. Niezależnie od dzisiejszej wizyty, ciekawe czy po tych 6 miesiącach rządzenia nadal Pan to podtrzymuje? Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @pawelb
      Nie sądzę, żebym napisał, że to dureń, ale możliwe, że tak napisałem. Jako biznesmen on robił wrażenie wyjątkowego głupka. Reagan jako hollywoodzki aktor też nie robił szczególnego wrażenia.

      Usuń
  4. @andre
    Ja nie moge pozowlic na to, by ten blog zamienił się w forum dyskusyjne na temat tego, jak ja, czy Coryllus potrafimy wysoko sikać. Jeśli Pański następny komentarz będzie równie merytoryczny, zostanie usunięty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspomnianą "39 wyprawę..." czytałam już po amerykańskich prezydenckich wyborach i byłam zawiedziona Trumpem. W porównaniu z niektórymi znamienitymi bohaterami tej książki wypada bardzo blado, niestety. Mam nadzieję, że w końcu znalazł swoje miejsce na ziemi i udowodni wszystkim, którzy mu szczerze kibicowali i na niego głosowali, że warto było zaangażować się w tę walkę. Na razie zajęłam pozycję życzliwego obserwatora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, Donald Trump odnalazł się w dojrzałym wieku jako żołnierz, w skórze wojownika jest mu dobrze, ta leży na nim jak ulał.

      Wrogowie Trumpa zapomnieli, że to zawodowy oficer, nawykły do dowodzenia. Trump sprawdził się nie na placu boju (jego McMaster jest frontowcem, Trump wprawdzie ukończył dobrą szkołę oficerską z wieloma wyróżnieniami i wysoką lokatą) niemniej zna osobiście część i to tę istotną część obecnej kadry dowódczej USA. Jeśli otrzyma wsparcie z armii, to cywile mogą sobie pójść na spacer: nie istnieją żarty, gdy poważny polityk ma tak solidne, przez lata zbudowane, oparcie w armii, jakie ma Trump.

      Trump może mieć tam ciche poparcie: ciche, wystarczające do postawienia się banksterom i mediasterom poparcie. Zobaczymy najpóźniej przy końcu pierwszej kadencji czy je ma i jak z niego skorzysta, jeśli je ma.

      Usuń
    2. Dobrze, że tu jeszcze raz wpadłam. Dzięki L za budujący komentarz. Nie wszystko stracone, to wiadomo od zarania, ale ja czasem tak bardzo niecierpliwa jestem, że sama z sobą nie wytrzymuję. Ale daję radę :)

      Usuń
    3. Chyba wcięło mój komentarz. Nie chcę się powtarzać. No nie chcę, ale muszę, dzięki L za tych parę budujących zdań.

      Usuń
    4. Dzięki L za podtrzymujący nadzieję komentarz. Moje wcześniejsze dwie odpowiedzi zaginęły, chyba tak, bo ich nie ma. Godzina mi się w komputerze mocno przestawiła i chyba zgłupiał zanim się spostrzegłam w czym problem.

      Usuń
  6. "I życzmy mu, by jego sukces stał się również naszym sukcesem...."Daj Boże,żebyśmy z rozgrywanych stali się rozgrywającymi.Amen.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sorry, to skąd te miliardy na koncie gołodupcu?
    Czy pan uważa miliony Amerykanów za durniów?
    Powinien pan się ze wstydu spalić!!!
    "toyah5 lipca 2017 11:46

    @pawelb
    Nie sądzę, żebym napisał, że to dureń, ale możliwe, że tak napisałem. Jako biznesmen on robił wrażenie wyjątkowego głupka. Reagan jako hollywoodzki aktor też nie robił szczególnego wrażenia."

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...