Szedłem sobie wczoraj rano z psem na spacer,
patrzyłem na zachmurzone niebo i po raz kolejny tej jesieni zacząłem się
zastanawiać, jak to jest, że pogoda ostatnio zmienia się w taki sposób, że
jeśli jednego dnia budzimy się i widzimy idealnie pogodne niebo, możemy być
pewni, że jutro będzie smutno i pochmurnie, następnego dnia spadnie śnieg z
deszczem, a po nim – dokładnie na jeden dzień wyjdzie słońce, a niebo znów
będzie ślicznie błękitne, tylko po to, by już następnego dnia wszystko to cholera
wzięła. O ile sobie przypominam, dotychczas było tak, że tak zwane fronty,
nawet jeśli utrzymywały się zaledwie przez kilka dni, to jednak parę tych dni
było. Jak mi się zdaje, nigdy nie było tak, by każdy dzień przynosił kompletnie
inną pogodę i by ten cykl można było przewidywać z taką dokładnością. Weźmy
chociaż miniony weekend. Sobotnie przedpołudnie było tak piękne, że wszyscy spotkani
przeze mnie ludzie nie mogli się nadziwić, że wreszcie mamy idealną zimę,
wprawdzie niemal zupełnie bez śniegu, ale ze zdrowym mrozem i z tym cudownie
bezchmurnym niebem, no a ja im mówiłem, że zobaczycie, jak jutro znów będzie
brzydko.
Szedłem sobie więc z psem przez ten
brzydki, niedzielny poranek i nagle spotkaliśmy znajomego psa z jego
właścicielem, w pewnym sensie moim kolegą, osobą niezwykle ciekawą i
sympatyczną i proszę sobie wyobrazić, że zanim zdążyłem się go zapytać, czy zna
może jakiegoś meteorologa, on nawet nie robiąc wstępu, z miejsca zawołał: „No i
co? Mamy jeszcze ten kraj, czy już nam go zabrali?” Ponieważ mimo że znamy się stosunkowo
blisko, to, jak to bywa z psiarzami, jednak przelotnie, od razu powiedziałem
znajomemu, że „jestem pisowcem” i raczej nie znajdzie we mnie partnera do
użalania się nad władzą. On się szczęśliwie nie obraził, co tylko potwierdza
moją opinię, że to jest bardzo miły człowiek, natomiast, owszem, zaczął mi
tłumaczyć, że w Polsce dzieje się bardzo źle, że zagrożona jest demokracja, że
władza zaczyna powoli wprowadzać terror i że on się osobiście bardzo, ale to
bardzo martwi o naszą przyszłość. Ja oczywiście w żaden sposób nie próbowałem
prostować jego ścieżek, wręcz przeciwnie, informowałem go, że ludzi o jego
przekonaniach jest w Polsce bardzo dużo, podobnie jak bardzo dużo jest tych,
którzy uważają, że on zdecydowanie się myli i że ów społeczny klincz, jaki od
kilku lat przeżywamy, jest zjawiskiem całkowicie normalnym również za granicą,
w ostatnich tygodniach choćby nawet w Stanach Zjednoczonych, gdzie awantury z
powodu wygranej Trumpa są tak emocjonujące, że jedni deklarują chęć emigracji
do Kanady, a reszta się normalnie bierze za łby i to często w sensie dosłownym,
a reszta normalnie płacze. Podobnie jest w Niemczech, we Francji, w Wielkiej
Brytanii, w Austrii, czy w Holandii. Światowa polityka bowiem od pewnego czasu
skręciła w stronę, gdzie jest już tylko ideologia, która w dodatku poddana jest
tak intensywnej obróbce propagandowej, z zastosowaniem najbardziej
zaawansowanych technik manipulacji, że jedyne co wobec tego możemy zrobić, to –
nie rezygnując oczywiście z naszych poglądów – zachować zimny spokój i stałą
świadomość tego, że jesteśmy w sposób wyjątkowo brutalny manipulowani.
Mówiłem to mojemu znajomemu, a on mi na
to, że mnie jest łatwo zachowywać spokój, bo jestem stary, moje życie w
znacznym stopniu związane było z PRL-em, więc ja wiem, co to jest terror,
przemoc i brak demokracji. Ja mu więc na to, że co to jest terror, przemoc i
brak demokracji, ja wiem niekoniecznie z czasów PRL-u, ale i tak nie o tym chcę
rozmawiać, bo tu nie mamy szansy na jakiekolwiek porozumienie dopóki on nie
zaakceptuje faktu, że wszyscy i my i oni, tu w Polsce i tam w Ameryce, czy w
Niemczech, jesteśmy wystawieni na manipulację, która inaczej niż w czasach
dawnego PRL-u, próbuje opanować nasze dusze i serca. Nie przekonania, ale właśnie
dusze i serca, i że „inni szatani są tu czynni”.
On mi więc zaczyna opowiadać o Trybunale
Konstytucyjnym, o tym, jak ważna jest kontrola władzy i jak ważne jest to, by
ów Trybunał odebrać PiS-owi, ja mu na to, że tam dziś jest zaledwie pięciu
sędziów pisowskich, on na to, że owszem, ale za to trzech wybranych
demokratycznie nie może orzekać, no i w tym momencie ja już musiałem wracać, bo
zbliżała się pora niedzielnej mszy, więc umówiliśmy się na dalszą pogawędkę w
innym terminie i rozstali w zgodzie, a ja już na sam koniec zaapelowałem do
niego, by nie liczył na zgodę, bo ona jest już niemożliwa, natomiast musimy
walczyć o to, by jak najwięcej osób zrozumiało, że jesteśmy tylko pionkami w
grze, której ani nie rozumiemy, ani zrozumieć nie jesteśmy w stanie. Bo tylko
to pozwoli nam uzyskać odpowiedni dystans, choćby po to, byśmy w chwili gdy
zostaniemy zaatakowani, umieli spojrzeć w niebo i zamyślić się nad tym, czy
Święta będą ładne i broń Boże nie dali się zaciągnąć tam, gdzie nie znajdziemy
nic dla siebie.
Opowiadam więc o tym naszym wczorajszym
spotkaniu i tu mogę tylko powtórzyć to, co już powiedziałem, tyle że w sposób
być może nieco bardziej uporządkowany. Otóż powiedzmy to sobie uczciwie: w
momencie upadku Związku Sowieckiego stosowanie polityki bezpośredniego terroru
z tak zwanego świata cywilizowanego zostało przeniesiona na tereny gospodarczo
i finansowo okupowane, czyli do Afryki i Azji, tu na północy trwa już tylko
wojna ideologiczna, do prowadzenia której zaangażowane są najtęższe umysły
reprezentujące wszystkie możliwe dziedziny nauki o człowieku, o jego psychice i
emocjach. Kiedyś już pisałem o tym w tekście tu http://toyah1.blogspot.com/2009/12/leszek-miller-kupi-sobie-nowa-plazme.html, poruszony takim oto komentarzem
naszego kolegi Edwarda: „No proszę – kilka lat temu myślałem, że współczesne
apogeum buty i manipulacji mamy za sobą. Teraz jednak próbuję sobie wyobrazić
Leszka Millera oglądającego jakiś aktualny serwis informacyjny. Widzę go jak
oczarowany wpatruje się w ekran – wargi bezwiednie powtarzają słowa jego mistrzów.
Czasami się roześmieje, odruchowo klepnie w uda lub z niedowierzaniem pokręci
głową. Na zakończenie audycji westchnie”.
Oto kluczowy fragment:
„Przecież
to nie jest tak, że Kwaśniewski kocha PRL z Jaruzelskim i z tym całym stanem
wojennym, a III RP nienawidzi. On III RP podziwia i szanuje, on patrząc na III
RP spuszcza skromnie oczy ze wstydu, on wie, że III RP to jest coś, czemu on
może wyłącznie dziękować, on się na III RP nie może napatrzeć, on przy III RP
robi się taaaaki malutki. Lecz właśnie tym bardziej dlatego, jemu jest przykro,
kiedy ktoś nie chce nawet przyznać, że na początku tego sukcesu stał właśnie
Generał ze swoim stanem wojennym. To właśnie wtedy, z początku trochę na ślepo,
trochę nieświadomie, ale jednak to wtedy właśnie rozpoczęła się ta długa,
mozolna droga, pełna prób i błędów do Polski, którą mamy dziś. Polski pięknych
supermarketów, fantastycznych błyszczących samochodów, cudownych pałaców, w
których mieszkają piękni, wykształceni ludzie. No i wreszcie tych różnorakich gazet,
kanałów telewizyjnych i tej informacji – pełnej, kompletnej, starannie
przygotowanej informacji dla tych wszystkich, którzy interesują się światem i
polityką i których w ogóle ciekawi to co się wokół dzieje. Polski
demokratycznej, Polski obfitej, Polski będącą wreszcie częścią Europy”.
Wczoraj oglądałem migawki z zajść, jakie
miały miejsce w Krakowie pod Wawelem, kiedy to tłum oburzonych obywateli
zaatakował samochód wiozący Jarosława Kaczyńskiego, kiedy ten chciał się, jak
co miesiąc, pomodlić na grobie brata.
„and
what i want to know is
how do you like your blueeyed boy
Mister
Death?” (e.e.cummings)
Zapraszam wszystkich do księgarni
pod adresem www.coryllus.pl i do kupowania moich książek. Na dziś proponuję: http://coryllus.pl/?wpsc-product=palimy-licho-czyli-o-tymktorynigdynieprzepuszczazadnejokazji.
Będzie jak znalazł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.