Człowiek- Liczba, mój salonowy kolega znany jako 2,718, pozostawił tu wczoraj komentarz, który mnie postawił na równe nogi. Napisał mianowicie tak: „No proszę - kilka lat temu myślałem, że współczesne apogeum buty i manipulacji mamy za sobą. Teraz jednak próbuję sobie wyobrazić Leszka Millera oglądającego jakiś aktualny serwis informacyjny. Widzę go jak oczarowany wpatruje się w ekran - wargi bezwiednie powtarzają słowa jego mistrzów. Czasami się roześmieje, odruchowo klepnie w uda lub z niedowierzaniem pokręci głową.Na zakończenie audycji westchnie”
Mimo że zajęty byłem akurat rozważaniem kolejnego ataku trolli na ten blog, i ani mi w głowie był Leszek Miller, szczególnie Leszek Miller klepiący się po udach, zamurowało mnie. Po prostu mnie zamurowało. Wiedziałem oczywiście świetnie, o czym 2,718 mówi, sam tu wielokrotnie zwracałem uwagę na niezwykły profesjonalizm tak zwanej „nowej polityki informacyjnej” i też nie raz i nie dwa załamywałem tu ręce nad sytuacją, kiedy to, w sposób całkowicie rewolucyjny, i demokracja i wolność słowa i wolność wyboru i w ogóle wolność zostały użyte na rzecz totalnej represji i zniewolenia. Jednak ten obraz, wyobrażenie Leszka Millera siedzącego przed telewizorem i kręcącego z niedowierzaniem głową na każde słowo i każdą migawkę wypuszczane w stronę biednego telewidza, to – przyznaję – było przeżycie. Pomyślałem więc sobie, że taki Leszek Miller, oglądający TVN24 mógłby w sposób najbardziej pełny symbolizować istotę tego, do czego doszła dziś polityka medialna, czy – szerzej jeszcze – polityka społeczna. Kiedy ów Miller wkraczał na scenę polityczną, był jeszcze stosunkowo młodym komunistycznym działaczem, miał przed sobą wszelkie słodkie perspektywy, które trochę już widział, a też trochę znał z opowiadań starszych kolegów, a jednocześnie sam PRLchylił się ku upadkowi. I, oczywiście, nie mógł wiedzieć młody, komunistyczny działacz, Leszek Miller, że to co nastąpi już za kilka lat, nie dość, że zatrzyma mu dech w piersiach, to jeszcze przyniesie mu i sławę i pieniądze i zwyczajnie – piękne życie. Ale nie mógł tez wiedzieć, że po nim przyjdą inni, wprawdzie już nie jego koledzy, ale ludzie z innej, wyższej półki, którzy pokażą i jemu i wszystkim, jak się prowadzi prawdziwą politykę. A przede wszystkim, co można zrobić z człowiekiem, kiedy ten się niczego nie spodziewa.
Więc za podpowiedzią 2,718, próbuję sobie wyobrazić tego Leszka Millera, jak siedzi przed telewizorem, kręci głową z podziwem i myśli sobie – „Job twoju mać! Tyle straconych wiosen, tyle niepotrzebnego trudu, tyle nerwów. A to takie proste. Po kiego czorta było nam zagłuszać to radio, wysyłać w teren pisarzy i poetów, tę nikomu niepotrzebną cenzurę trzymać? Jak to wszystko takie proste. A kto wie, czy przez tę całą podejrzliwość, nie narobiliśmy sobie tylko większego pasztetu? Że co my im zabrali, to oni – dawaj! – szukać po swojemu. Co my im zakazali, to oni dalej patrzeć jak złodziej jaki. A to przecież, gdyby my się tak nie kryli, to i tego stanu wojennego może i robić nie było po co. A jakby i już my go zrobili, to i przecież cały naród by nas poparł, a może by i nawet niczego nie zauważył”.
Wyobrażam sobie tego Leszka Millera, jak patrzy z otwartą gębą w ekran swojej plazmy i „czasami się roześmieje, odruchowo klepnie w uda lub z niedowierzaniem pokręci głową” i przypomina mi się Aleksander Kwaśniewski i jego ostatnia wypowiedź na temat Jaruzelskiego i jego zasług dla Polski. I myślę sobie, że to jest dopiero hit! To jest news! Wcześniej nawet mi to do głowy nie przyszło, ale dziś już wiem, że to co tak oburza nawet – a kto wie, czy nie przede wszystkim – pracowników stacji TVN-24, to nie jest jakiś pijacki wybryk skołowanego umysłu, ale czysta, szczera i niezwykle celna analiza. Może i Kwaśniewski powiedział za dużo, może był zbyt otwarty, ale dla niego – niewykluczone – to co dziś mamy to faktycznie i autentycznie bezpośrednie dziedzictwo tego, co 13 grudnia 1981 zdecydował się zrobić Wojciech Jaruzelski. Może z punktu widzenia Kwaśniewskiego – a nie ulega wątpliwości, że co by o nim nie powiedzieć, to nie jest jakiś płytki baran – właśnie wtedy, kiedy Jaruzelski ze swoimi generałami wziął za pysk ten biedny naród, to był właśnie początek tego co mamy dziś. Zwróćmy przecież uwagę, że kiedy on mówił o tym, jaki piękny i nowoczesny jest ten budynek TVN-u, jaka śliczna i elegancka i fachowa jest pani redaktor Pohanke, jak cudownie to wszystko działa i jak gładko się kręci, to przecież on ani nie kpił, ani nawet nie żartował. Kiedy on niemal krzyczał, że gdzie byśmy dziś byli, gdyby nie Generał i jego mądry i odważny gest sprzed lat, to on musiał to widzieć właśnie w ten sposób. Przecież to nie jest tak, że Kwaśniewski kocha PRL z Jaruzelskim i z tym całym stanem wojennym, a III RP nienawidzi. On III RP podziwia i szanuje, on patrząc na III RP spuszcza skromnie oczy ze wstydu, on wie, że III RP to jest coś, czemu on może wyłącznie dziękować, on się na III RP nie może napatrzeć, on przy III RP robi się taaaaki malutki. Lecz właśnie tym bardziej dlatego, jemu jest przykro, kiedy ktoś nie chce nawet przyznać, że na początku tego sukcesu stał właśnie Generał ze swoim stanem wojennym.
To właśnie wtedy, z początku trochę na ślepo, trochę nieświadomie, ale jednak to wtedy właśnie rozpoczęła się ta długa, mozolna droga, pełna prób i błędów do Polski, którą mamy dziś. Polski pięknych supermarketów, fantastycznych błyszczących samochodów, cudownych pałaców, w których mieszkają piękni, wykształceni ludzie. No i wreszcie tych różnorakich gazet, kanałów telewizyjnych i tej informacji – pełnej, kompletnej, starannie przygotowanej informacji dla tych wszystkich, którzy interesują się światem i polityką i których w ogóle ciekawi to co się wokół dzieje. Polski demokratycznej, Polski obfitej, Polski będącą wreszcie częścią Europy.
Tak to dziś sobie myślę, musiał widzieć sprawy Aleksander Kwaśniewski, kiedy słyszał jak różni tacy źle mówią o Wojciechu Jaruzelskim. I prawdopodobnie to właśnie – wraz z całą stojącą za jego słowami intencją, całą tą filozofią, całym tym bagażem doświadczeń – sprawiło, że TVN24, dostał na jego słowa cholery, i nie ma dnia, żeby gdzieś ktoś od pana Waltera nie darł mordy na Kwaśniewskiego i jego nikomu niepotrzebne przemyślenia. Bo ludzie oczywiście gówno wiedzą, ale za to my wiemy i to wystarczy, żeby czuć niepokój i żeby dmuchać na zimne. Jeśli wszystko zostało tak starannie przygotowane, a następnie zapięte na ostatni guzik i jest przez całe lata poddawane nieustannej i jakże troskliwej obróbce, to nie po to, by jakiś komuch nam tu wyskakiwał z głupimi uwagami. I psuł robotę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.