Pojawił się nam w minioną niedzielę na
blogu Coryllusa temat ojca dominikanina Adama Szustaka i pewnie, gdyby nie to,
że w pewnym momencie udało mi się włączyć w wymianę komentarzy, Szustak
zostałby przez pobożną stronę Internetu rozwałkowany na czysto i przerobiony na
niedzielny rosół. O co poszło? Niestety o to co zawsze, szczególnie ostatnio,
gdy część z nas, prowokowana kolejnymi wypowiedziami papieża Franciszka, za
swój podstawowy obowiązek uznała walkę o czystość Doktryny i tylko patrzy,
gdzie by tu można było wytropić jakiegoś kolejnego niewiernego. A o to
mianowicie, że o. Szustak to wilk w owczej skórze, który na zamówienie
światowego protestantyzmu gorszy nam młodzież. Dyskusja, jaką swoim wejściem
sprowokowałem, była długa i, tak jak to często bywa, gdy nikt nikogo nie
słucha, tylko w kółko powtarza to co już wie, kompletnie bezużyteczna. Oburzeni
na Szustaka katolicy podsyłali mi kolejne linki z jego rekolekcjami, aby mi
pokazać, jaka to z Szustaka bestia, ja ich uważnie wysłuchiwałem, zachwycony
wracałem i potwierdzałem, że Szustak jest bez zarzutu, na co podnosił się nowy
zgiełk, a z nim nowe wystąpienia,
których ja znowu wysłuchiwałem, z tym samym co poprzednio efektem i jeśli z
jakąś różnicą w ocenie, to wyłącznie na korzyść Szustoka.
Ja nie mam ani zamiaru, ani ochoty, by tu
wchodzić w ponowną dyskusję na temat racji, czy ewentualnych herezji o.
Szustoka, z tego przede wszystkim powodu, że moim zdaniem każdy z nas, kto
zechce z otwartym sercem i odpowiednią uwagą wsłuchać się w jego słowa, czy to
dotyczące kwestii zbawienia, małżeństwa, samotności, seksu, czy wreszcie
tatuaży i diabła, musi sam dojść do tego przynajmniej wniosku, że to co Szustak
mówi, w najmniejszym stopniu nie stanowi doktrynalnej rewolucji. Tak naprawdę,
nie stanowi żadnej rewolucji, natomiast, owszem, podane jest z takim talentem i
takim wyczuciem, że niech mu ich zazdrości większość księży.
Nie będę więc się tu popisywał za niego i
dyskutował z ludźmi, którzy tak naprawdę nie chcą nawet wiedzieć, co jest
tematem rozmowy, natomiast spróbuję zwrócić uwagę na to, co jest przekleństwem
wielu z nas i o czym też parę razy wspominał sam Szustak, a mianowicie o
dramatycznym po naszej stronie braku umiejętności słuchania i refleksji.
Wygłosił o. Szustak swoją naukę na temat zbawienia, a ponieważ on jest w
znacznej części kaznodzieją internetowym, natychmiast został zasypany takimi
czy innymi zarzutami ze strony internautów właśnie. W odpowiedzi na nie,
wystąpił ponownie, oświadczył, że prawie wszystkie z tysięcy przeróżnych
pretensji, jakie zostały do niego skierowane, nie dotyczyły tego, co on
powiedział, ale tego, co chciano usłyszeć, no a następnie zaczął wyliczać: „Nie powiedziałem, że wszyscy zostaną
zbawieni, nie powiedziałem, że poza Jezusem istnieje jakiekolwiek zbawienie,
nie powiedziałem, że nie ma znaczenia, czy się jest w Kościele, czy nie, nie
powiedziałem, że nie trzeba głosić Jezusa i wzywać do nawrócenia, nie
powiedziałem, że nie trzeba przestrzegać ludzi przed piekłem, nie powiedziałem
też, że nie ma piekła, nie powiedziałem, że nie trzeba się bać i można żyć, jak
się chce”. Jednocześnie przyznał się
o. Szustak to jednej omyłki, kiedy to wszystkich ludzi dobrej woli
zamieszkających Ziemię nazwał „członkami Kościoła”, podczas gdy precyzyjniej
byłoby określić ich „Bożymi Dziećmi”. I co na to internauci? To co zawsze: „O! Wycofał się. Przynajmniej częściowo.
Niech się stara dalej”.
Powtórzę. Bardzo uważnie wysłuchałem
wszystkich wystąpień o. Szustaka i
potwierdzam, że on rzeczywiście w żadnym z nich nie powiedział tego, co
mu się zarzuca. Ani nie zachęcał do wyuzdanego seksu, ani nie mówił, że tatuaże
są dobre, nie mówił, że piekła nie ma, nie mówił, że egzorcyści są zbędni. To
wszystko stanowiło wyłącznie wymysł gnuśnych umysłów i nic więcej.
Otóż to – gnuśne umysły. Jeśli piekło
faktycznie istnieje, to jestem pewien, że one będą stanowić jeden z głównych
argumentów dla Pana Boga, żeby nas tam wsadzić. W pewnym momencie owej
niedzielnej dyskusji komentator Unukalhai, w końcu uchodzący tu w sieci za
osobę jedną z bardziej przytomnych, komentując, jak mu się najwidoczniej
zdawało, słowa o. Szustaka, napisał co następuje: „To czysta herezja, iż każdy BĘDZIE zbawiony. Zbawienie jest bowiem
nagrodą za życie zgodne z Dekalogiem. Jak wiadomo w każdych zawodach nagrodę
otrzymują tylko nieliczni”, czym w mojej opinii obsunął się do pozycji
prezentowanej przez Świadków Jehowy, głoszących zbawienie dla wybranych 144
tysięcy.
Ów rodzaj owej głupiej, moralnej
zawziętości – tak dobrze znany i nam choćby i przy okazji niedawnej dyskusji na
temat romansów Roalda Dahla – prezentowany we wspomnianej dyskusji wcale nie
tylko przez Unukalhai i nawet nie najbardziej przez niego, przypomniał mi
niedawny program w TVP Info pod tytułem „Studio Polska”, gdzie Maciej Pawlicki
z Katarzyną Matuszewską regularnie każą się kłócić bandzie przypadkowo
skojarzonych ze sobą tak zwanych „zwykłych ludzi” z osobami w ten czy inny
sposób publicznymi. Sam program oczywiście jest pozbawiony jakiegokolwiek
znaczenia i jakikolwiek udział w nim stanowi oczywistą stratę czasu, to co
natomiast zastanawia, to to, że tam – przez to właśnie, że pomysł programu
opiera się w części na oddaniu głosu prostemu wariactwu – bardzo niebezpiecznie powraca atmosfera, jaką
coraz częściej znajdujemy w Internecie. Patrzymy więc na zagoniony do
telewizyjnego studia tłum, a tam, wśród zwykłej Bogu ducha winnej publiczność,
której zadaniem jest jedynie bić brawo w odpowiednich momentach, siedzą jakieś
freaki, przy których Adam Słomka w czapce Związku Strzeleckiego, czy właśnie na
okoliczność występu w programie wypuszczony z więzienia na przepustkę Zygmunt Miernik,
wyglądają jak dziennikarze telewizji Sky News, a wszyscy są nakręceni, jak nie
przymierzając – tak, tak – uczestnicy bezmyślnego
kompletnie kamienowania ojca Szustaka. I to jest myśl, która mi tu ostatnio
coraz częściej towarzyszy, że gdybyśmy nagle tu w Internecie dostali możliwość
ujrzenia naszych twarzy, poznania naszych imion, gdybyśmy nagle zostali odarci
z tej okropnej anonimowości, mogłoby być równie ciekawie, jak w przypadku
programu „Studio Polska”.
Nam więc właśnie chciałbym zadedykować
pewną przywoływaną tu już raz opowiastkę. Była sobie mianowicie kiedyś kobieta
wyjątkowo zła i podła, która w całym swoim życiu nie zrobiła jednej dobrej
rzeczy, i która, kiedy zmarła poszła naturalnie prosto do piekła. No i proszę
sobie wyobrazić, że kiedy ona już tam przez jakiś czas cierpiała, Pan Bóg nagle
sobie przypomniał, że pewnego dnia, raz w życiu, ona właśnie wracając z targu
zobaczyła jakieś biedne dziecko i dała mu zieloną cebulkę, i za ten jeden dobry
gest postanowił ją z piekła wyciągnąć. Wysłał więc nad tę otchłań swoje anioły,
które spuściły do owej kobiety tę samą zieloną cebulkę i powiedziały jej, że w
niej było tyle miłości, że wystarczy, że ona się jej złapie i zostanie
zbawiona. Czepiła się więc kobieta cebuli, a aniołowie zaczęli ja z piekła
wyciągać. W tym momencie jednak inni też postanowili się cebuli złapać, licząc
na to, że i im się uda w ten sposób wyjść z piekła. Kobieta jednak, zła, jak
wiemy, jak jasna cholera, zaczęła ich zrzucać ze swojej cebuli. Oni czepiali
się jej nóg i rąk, ta ich kopała i mimo że sami aniołowie prosili wszystkich,
by się opamiętali i spokojnie wisieli na tej cebuli, w której miało być tyle
miłości, by starczyć dla wszystkich, wywiązała się straszna bitwa i ostatecznie
wszyscy pospadali w ten ogień, oczywiście razem z cebulą.
I to już jest koniec tej historii i
całej notki. Bardzo bym chciał, żeby jednak dotarło, bo inaczej już niedługo,
kiedy na Krakowskim Przedmieściu co miesiąc będzie demonstrowało 60 różnych
grup, my się doskonale zgubimy w tym tłumie i, jak u Orwella, nikt już nie
będzie wiedział, kto świnia, a kto człowiek.
Zapraszam wszystkich do kupowania
moich książek, które są do nabycia w księgarni pod adresem www.coryllus.pl, lub na stronie www.toyah.pl pod wyraźnie
wyeksponowanymi obrazkami. Polecam szczerze i serdecznie.
O. Szustak nie musi robić doktrynalnej rewolucji, bo ona już dawno się dokonała. Jakkolwiek też nie lubię gości tropiących herezje na każdym kroku, bo z reguły nie wiedzą, o czym mówią, to o. Szustakowi zadałbym tylko jedno pytanie - po co nakręca te filmiki? Jaki jest jego cel? Bo okrutna prawda o o. Szustaku jest taka, że on klepie bez sensu o niczym. I to jest jego problem. Nie to, CO powiedział, ale to, że w ogóle mówi. Zrobiłby dla świata znacznie więcej dobrego, gdyby przestał. Niestety, wynalazki szatana (to tylko półżart) jak YouTube i kamery wideo skłaniają ludzi do mówienia głupot i pokazywania się tylko dlatego, żeby sie pokazać i mówić głupoty. Błąd. Jak się nie ma nic do powiedzenia, to lepiej milczeć.
OdpowiedzUsuń@Wujek
OdpowiedzUsuńMasz rację!
(to tylko półżart)dla Ciebie odnalazłem kazanie dla hejterów chyba lepszego nie znajdziesz.
Miłego oglądania:)
https://www.youtube.com/watch?v=qQPNaYcxLMA
Jak przeczytałem tę "blogową" dyskusję to aż tutaj do Hamburga dotarł rechot szatana. Ciekawe że atakuje się człowieka który zainicjował modlitwę Litanii Pompejańskiej w Adwencie. Niedawno przeczytałem w jakiś prywatnych objawieniach Chrystusa jego słowa: Nie oceniaj innych, nie znasz ich duszy.
OdpowiedzUsuńIm bardziej się nad tym zastanawiam to uświadamiam sobie jak to dobrze że mamy Ojca Franciszka. Pozdrawiam wszystkich a szczególnie Pana Krzysztofa.
Piotr
@Wujek
OdpowiedzUsuńNie sądzę, by on mówił o niczym. On mówi do młodych ludzi, którzy zadają mu pytania na tematy, które ich interesują, a on im służy radą. Pycha, która przebija przez Twój komentarz jest powalająca.
@Peter Szymon
OdpowiedzUsuńCi sami ludzie, którzy nienawidzą Szustaka, nienawidzą też Franciszka.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNigdy nie słuchałem o. Szustaka,ale - jeżeli czas pozwoli- udam się na dyskusję tutaj, bo temat i dobór gości całkiem ciekawy.:
https://dominikanie.pl/2016/12/katolicyzm-patriotyzm-nacjonalizm-debata/
Dla chcących - Teatr Stary prowadzi transmisję "live" z tego wydarzenia.
@zawiślak
OdpowiedzUsuńBardzo zabawne. Ja też tak potrafię: Ja wprawdzie nigdy nie słuchałem księdza profesora Andrzeja Wierzbickiego, ale jeśli czas pozwoli, to sobie puszczę koncert Dylana z Royal Albert Hall.