Może
zostańmy dziś jeszcze przy naszych protestujących w Sejmie posłach, tym razem
jednak nie grzebiących w cudzych rzeczach, ale zajadających się kutią od Karola
Modzelewskiego. Przy okazji zachęcam do czytania „Warszawskiej Gazety”, z
której najświeższego wydania pochodzi poniższy felieton.
Dobiegająca półmetka okupacja
Sejmu przez grupę posłów Platformy i Nowoczesnej obfituje w tak wiele zabawnych
momentów, że nie ma sposobu, by wytypować tu lidera. Chciałbym jednak zaproponować
coś, co moim zdaniem, jest i zabawne i pouczające, a jak wiemy, zabawa ma sens
tylko wtedy, gdy nas czegoś uczy. Otóż, jak może zauważyliśmy, pewnego dnia
były prezydent Warszawy Święcicki opublikował na Twitterze zdjęcie. Zdjęcie
przedstawiało Bogdana Borusewicza z miską przykrytą ścierką, i kartką, gdzie na
samej górze był napis: „KUTIA”, a pod spodem objaśnienie: „Przekazał Karol
Modzelewski z żoną – wraz z życzeniami”. Jeszcze niżej data, dokładna godzina
przekazania kutii, oraz odręczny podpis marszałka Borusewicza.
Obejrzałem dokładnie to
zdjęcie, przeczytałem zamieszczoną przez Święcickiego informację, że kutia
trafiła do Sejmu, by nakarmić protestujących posłów, no i że przekazanie kutii
odbyło się drogą tak krętą, ponieważ Modzelewski z żoną i kutią nie zostali przez
straż marszałkowską wpuszczeni do środka. No a ja spróbowałem sobie wyobrazić,
jak wyglądała cała akcja „Kutia”. Oto żona Karola Modzelewskiego kupiła gdzieś
całą miskę tej kutii i oboje udali się pod Sejm z zamiarem wręczenia kutii
protestującym posłom. Kiedy okazało się, że wstępu nie ma, Modzelewski
zadzwonił po Borusewicza, który kutię odebrał i fakt odbioru odpowiednio
pokwitował. Następnie Borusewicz zadzwonił do Święcickiego i poprosił go, by odebrał
kutię i przekazał posłance Sheuring-Wielgus, ten popędził na miejsce protestu i
kutia trafiła na twitterowy portal Święcickiego, no a dalej już do
ogólnopolskich mediów.
Ja natomiast już tylko patrzę na
to pokwitowanie odbioru kutii przez Bogdana Borusewicza i myślę sobie, że oto
zobaczyliśmy prawdziwą hierarchię. Na samym dole siedzą te biedne posłanki –
swoją drogą, proszę zwrócić uwagę na fakt, że tam są głownie kobiety – wśród
nich kręcą się jacyś podejrzani faceci w typie Święcickiego, czy Borusewicza,
natomiast o to, żeby one tam nie pomarły z głodu, dba Karol Modzelewski,
skromny człowiek z cienia. Kto natomiast stoi nad Modzelewskim, to już przede
wszystkim nie nasz interes, a poza tym owa wiedza nam jest tak naprawdę już do
niczego niepotrzebna.
Jak pewnie wiemy, Jarosław
Kaczyński wyraził właśnie przekonanie, że to do czego doszło w Sejmie i jego
okolicach, stanowiło nieudaną próbę puczu, takiego, z jakim mieliśmy niedawno
do czynienia w Turcji. Na to oskarżenie natychmiast zareagowali owego puczu animatorzy
i Kaczyńskiego wyszydzili, zwracając uwagę na fakt, że podczas gdy w Turcji
doszło do buntu części armii, u nas mamy do czynienia wyłącznie ze skromną
grupką posłów protestujących przeciwko łamaniu demokracji. My jednak mamy
świadomość, że oryginalne plany były znacznie bardziej ambitne, a ostateczny
efekt naprawdę nie jest zasługą Grzegorza Schetyny i Ryszarda Petru. On nie
jest nawet zasługą kierownika Sorosa. Dlatego też faktu, że wojsko i policja
nie wzięła udziału w tej akcji, nie będziemy traktowali, jako okoliczności łagodzącej.
Przypominam, że
w księgarni pod adresem www.coryllus.pl można
kupować moje książki. Gorąco polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.