Mimo wciąż trwających Świąt Bożego
Narodzenia, napięcie wywołane awanturą w Sejmie trwa, a jego najnowszą odsłonę
stanowią listy wysyłane przez czołowych polskich dziennikarzy do hierarchów
Kościoła. Ledwo co swoje uwagi skierowane do kard. Kazimierza Nycza opublikował
wybitny redaktor Jacek Żakowski, autor tego bloga dotarł do
kolejnego listu, tym razem jednak przygotowanego w redakcji jednego z pism
prawicowych, a kierowanego do bp. Tadeusza Pieronka. Jako pierwsi tu na tym
blogu publikujemy ów tekst w całości.
„Od
początku rząd założył sobie, że Trybunał ma zniknąć. Ma zniknąć z tą władzą,
jaką nadaje mu konstytucja. Jeżeli działa się tak, żeby zniszczyć instytucję
ustanowioną konstytucyjnie, to znaczy, że dąży się do jedynowładztwa. […] Nie można osiągnąć dobra metodami, które są
zdziczeniem. Obrady w nocy, ustawy głosowane jedna za drugą bez dyskusji, bez
dopuszczenia myśli opozycji, a już nie mówię o tym, że żadna z tych propozycji
nigdy nie została przyjęta. To jest dyktat, a dyktat kojarzy się niedobrze. W
każdej sytuacji” – powiedział w wypowiedzi dla telewizji TVN24 bp Tadeusz
Pieronek
Przepraszam, Eminencjo, ale aż mną
zatrzęsło, kiedy to usłyszałem. Bo pamiętam Eminencję z dawnych – krakowskich –
lat, jako odważnego przyjaciela kard. Macharskiego i jako wiernego ucznia
kardynała Wojtyły. A oni zawsze mieli odwagę, by być po stronie cierpiących dla
wspólnego dobra, nawet gdy z różnych względów nie mogli być wprost z nimi.
Rozumiem ograniczenia roli i urzędu. One są oczywiste. Ale, Eminencjo, te
ograniczenia wymuszające ostrożność nie muszą oznaczać podważania racji tak
bardzo oczywistych. A nawet znany z dyplomacji bp Henryk Hoser, czuje się w
obowiązku nazwać je twardymi słowami. Mówi Eminencja: „Jeżeli działa się tak, żeby zniszczyć instytucję ustanowioną
konstytucyjnie, to znaczy, że dąży się do jedynowładztwa.”. Czy jest w tej
sprawie jakaś istotna niepewność, kto tak naprawdę niszczy i kto dąży do
jednowładztwa? Nie potrafię uwierzyć, iż Eminencja może tu mieć wątpliwości.
Koń, jaki jest, każdy przecież widzi. I Eminencja z pewnością też widzi. Widzi
to już każdy, kto ma „oczy do patrzenia”. Prości ludzie to widzą. Mówią o tym
sondaże. W większości widzą to nawet zwolennicy dzisiejszej opozycji.
Czy bp Hoser nie jest dla Eminencji
przekonywujący, gdy mówi: „Protest
ma swoich reżyserów. Nawet w czasach stalinowskich święta były szanowane”. Czy nie jest dla Eminencji
przekonywujący abp. Stanisław Gądecki, kiedy mówi o „niebezpiecznej grze”
opozycji. I czy to, zdaniem Eminencji nie stanowi wystarczającego powodu, by rząd
wykazał podstawową ostrożność? A zwłaszcza gdy, jak dotychczas, nikt nie dość,
że nie został aresztowany, to nawet nikt nie został w jakikolwiek sposób
skrzywdzony.
Czy Eminencja naprawdę nie jest – jak bp
Hoser – zaniepokojony tym, że gra, którą prowadzi opozycja została starannie
wyreżyserowana i czy naprawdę nie budzi w nim refleksji fakt, że „nawet w czasach stalinowskich święta były
szanowane”. Przecież Eminencja rozumie, że kiedy posłowie opozycji
zaczynają okupację Sejmu, faktycznie okupują zarówno demokratyczne państwo, jak
i narodową tradycję. Czy zdaniem polskiego biskupa, obalanie konstytucji przez grupkę
posłów mającą poparcie zaledwie garstki wyborców, to nie jest nadzwyczajny
powód, by ofiarnie, a zarazem bezkrwawo, okazać troskę o naszą wspólnotę? A
może Eminencja ma jakiś lepszy sposób? Może na przykład chciałby Eminencja w jakiejś
chwili powtórzyć słynne „non possumus” kardynała Wyszyńskiego?
Rozumiem, że także ta opozycja, jak wielu
jej poprzedników w historii, obdarowuje część duchownych przywilejami i wpływami,
które są dla nich ważne. Ale jednak – jak mówił inny autorytet Kościoła – każdy
musi mieć jakieś swoje Westerplatte – „jakiś porządek prawd i wartości, które
trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte. Utrzymać i obronić, w sobie
i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych”.
Te wartości, Eminencjo, to nie jest tylko
beztroskie „świętowanie”, śpiewanie pięknych kolęd w medialnym ciepełku, napełnianie
brzuchów przyniesionymi do Sejmu daniami. Poza tą szopką coś jeszcze z tych
świąt wynika. I nie chodzi tylko o doraźne, egoistyczne interesy części
duchownych. Są chyba w tym porządku wartości także obowiązki wobec naszej
politycznej wspólnoty, której wielki dorobek stanowi demokracja rozumiana jako
rządy prawa sprawowane przez ogół i dla ogółu wedle wspólnie ustalonych zasad i
nie godzi się określać je tak niesprawiedliwie „zdziczeniem”. Czy zdaniem
Eminencji, kiedy niektórzy ten dorobek próbują tak brutalnie niszczyć, dobrze i
sprawiedliwie jest wciąż jeszcze udawać, że nic się nie dzieje i beztrosko stać
z boku, jakby to były święta, jak każde inne?
Święta są wielką wartością w Polsce.
Oczywiście. Są naszą wspólną wartością. Dlatego ci, którzy swoje osobiste
radości tych dni ofiarowują w interesie wspólnoty zasługują na wsparcie. Nie na
kwestionowanie wyrzeczeń, które ponoszą. Dlatego marzę, że nim te święta
ostatecznie się skończą, biskup Tadeusz Pieronek znajdzie czas i ochotę, by napomnieć
ludzi, którzy dla swoich niskich politycznych interesów okupują Sejm. Nie
dlatego, by politycznie wspierać rząd - bo nie jest to misja Kościoła - ale by
zwrócić uwagę opozycji na interes wspólnoty. To przecież jest jeden z sensów
tych dni, który wszyscy czcimy.
Przypominam uprzejmie, że
księgarnia pod adresem www.coryllus.pl jest stale otwarta. A w niej, oprócz wielu różnych pozycji, mamy też i
moje książki. Szczerze polecam.
To wszystko, co Pan o JE pisze, to prawda. Moim zdaniem oczywiście.
OdpowiedzUsuńMoim jednak zdaniem brakuje tu konsekwencji. Na myśl przychodzi mi tekst o "czterech wesołych kardynałach"... :)
@Sławomir Kuglarz
OdpowiedzUsuńTo nie ja. To Żakowski. Mój tekst to czysta ironia. Nie złapał Pan. Bywa.
Zwracam honor..
OdpowiedzUsuńEch, po świętach nie tylko żołądek ociężały :)