Strasznie się cieszę, że publikacja listów, które przez pewien czas parę lat temu wysyłała do mnie Zyta Gilowska, spotkała się z tak życzliwym odzewem Czytelników. Nie wiem, ilu z nas miało okazję obejrzeć przekazywaną przez TVP transmisję mszy żałobnej i wysłuchać wystąpień prezydenta Andrzeja Dudy i prezesa Jarosława Kaczyńskiego, ale słowa, które oni tam wypowiedzieli, pokazywały prosto i jednoznacznie, że mamy do czynienia z odejściem kogoś absolutnie najwybitniejszego w naszej całej współczesnej historii. Była więc ta śmierć, ta msza, te wystąpienia, a świat ani nie drgnął. Jedyną próbą uczczenia tego wydarzenia z tamtej strony, z tego co zdążyłem zauważyć, było odtworzenie przez TVN fragmentu uzasadnienia wyroku w sprawie oskarżeń Gilowskiej o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, gdzie owa sędzia (miejmy na nią nieustannie oko) czuła się z jednej strony w obowiązku Gilowską uniewinnić, ale z drugiej zaznaczyć, że co jak co, ale „gadatliwa” to ona była. I oto Zyta Gilowska umiera, Duda i Kaczyński wygłaszają słowa zarezerwowane dla postaci najwybitniejszych, a świat kompletnie nie wie, o co chodzi i o co tyle zamieszania. Dziś już będzie wiedział. Jeśli tylko zechce, to będzie wiedział. A ja mu to ułatwię. Część czwarta:
Szanowny Panie Krzysztofie,
bardzo dziękuję za pamięć. U mnie wszystko bez większych zmian, aczkolwiek nie powiedziałbym, że „w najlepszym porządku”. Co tu kryć – od Katastrofy Smoleńskiej nie mogę się w pełni pozbierać, nie mogę i już. Mnóstwo zajęć przestało mi dawać zadowolenie, sporą część swoich wieloletnich prac porzuciłam z własnej inicjatywy i bez żalu. Moje batalie o „miliony” są przecież śmieszne w obliczu trwonienia „miliardów”, zresztą zapaść semantyczna demoluje praktycznie każdą debatę – ani gadanie, ani liczenie, ani jakieś planowanie chwilowo nie mają sensu, są przeciwskuteczne. Coryllus ma rację – albo się masowo powie „basta”, albo tak jak jest będzie nadal. Dobrze i jeszcze dobrzej. Oczywiście, że Pana regularnie czytam (o ile nie wyjeżdżam do pracy i mam pod ręką komputer) z dużą satysfakcją, zresztą Coryllusa też (odważny człowiek i bezczelny, że hej!). Oczywiście, proszę Mu przekazać mojego maila.
bardzo dziękuję za pamięć. U mnie wszystko bez większych zmian, aczkolwiek nie powiedziałbym, że „w najlepszym porządku”. Co tu kryć – od Katastrofy Smoleńskiej nie mogę się w pełni pozbierać, nie mogę i już. Mnóstwo zajęć przestało mi dawać zadowolenie, sporą część swoich wieloletnich prac porzuciłam z własnej inicjatywy i bez żalu. Moje batalie o „miliony” są przecież śmieszne w obliczu trwonienia „miliardów”, zresztą zapaść semantyczna demoluje praktycznie każdą debatę – ani gadanie, ani liczenie, ani jakieś planowanie chwilowo nie mają sensu, są przeciwskuteczne. Coryllus ma rację – albo się masowo powie „basta”, albo tak jak jest będzie nadal. Dobrze i jeszcze dobrzej. Oczywiście, że Pana regularnie czytam (o ile nie wyjeżdżam do pracy i mam pod ręką komputer) z dużą satysfakcją, zresztą Coryllusa też (odważny człowiek i bezczelny, że hej!). Oczywiście, proszę Mu przekazać mojego maila.
Pana nową książkę JUŻ KUPIŁAM – tzn. czekam na odbiór. Jest Pan kochany, ale nie wolno tak rozdawać swojej pracy! Oczywiście żartuję, kiedyś chętnie odbiorę obiecany egzemplarz – mam nadzieję, że wraz z dedykacją od Autora. Ale faktycznie transakcja została właśnie zrealizowana. Będę wiernie kupować wszystkie Wasze książki – i Pana, i Coryllusa (ależ to jest narwaniec) – dla siebie i moich najbliższych (syna i siostry). A Wy piszcie. U mnie po staremu, teraz oglądam mecze, ponieważ lubię piłkę nożną turniejową (ligowej już tak nie lubię) i mam trochę uciechy z tego powodu. Wspólnie z mężem oglądamy i jakoś to leci. Straszne były te przeczucia śp. Leszka Kaczyńskiego („o ile będę żył…”), do mnie też tak powiedział parokrotnie. Za każdym razem byłam zdumiona i zdziwiona i za każdym razem Go „poprawiałam”. Po raz ostatni powiedział tak do mnie 19 lutego 2009 r. A potem ja – sama nie wiem co mnie wtedy „napadło” – powiedziałam do Niego „trzymam kciuki”. Przez telefon. I to był piątek 09.04.2010, ok. 20:00. W przeddzień! No i teraz ja mam sporo niedobrych przeczuć. Ale pamiętam jak bardzo się cieszyliśmy na to Euro 2012, ależ byliśmy naiwni.
Serdecznie pozdrawiam,
Zyta Gilowska
Księgarnia Coryllusa czynna jest 24 godziny na dobę. A w niej wszystkie moje książki. Polecam najszczerzej. Droga prosta: www.coryllus.pl
Zyta Gilowska
Księgarnia Coryllusa czynna jest 24 godziny na dobę. A w niej wszystkie moje książki. Polecam najszczerzej. Droga prosta: www.coryllus.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.