poniedziałek, 16 maja 2016

Viva Hate!

Mimo że sprawa moich perypetii z festiwalem Unsound i całym tym czarnym towarzystwem, które za jego organizacją stoi, wciąż jest jak najbardziej aktualna, a w tych dniach może jeszcze bardziej niż zwykle, muszę zrobić przynajmniej dzień przerwy na kwestie bardziej bieżące i przedstawić tekst mojego felietonu z ostatniego numeru „Warszawskiej Gazety”. Przy okazji informuję, że projekt pod nazwą gazetawarszawska.com to fake wyprodukowany przez znanego nam skądinąd inż. Cierpisza. Proszę uważać: kwas!

Jeszcze z czasów PRL-u pamiętam kawał, jaki opowiadaliśmy sobie o Breżniewie już po jego śmierci, a którego pointa sprowadzała się do tego, że w trumnie Breżniewa wywiercono dziurki, by robaki, które będą go jadły miały się gdzie wyrzygać. Czy ten dowcip był faktycznie śmieszny, czy zaledwie świadczył o poziomie naszej nieokiełznanej nienawiści, nie potrafię dziś zdecydować, natomiast wiem na pewno, że nie było nic śmiesznego w wydarzeniu, które też pamiętam, a związanym ze wspomnianym żartem. Otóż w tym samym mniej więcej czasie odwiedzałem swojego dziś już nieżyjącego wujka, zapalonego myśliwego, który, jako członek Związku, siłą rzeczy miał wśród swoich kolegów ludzi resortu, w tym tych z pierwszego szeregu. Pewnego dnia wujek zabrał mnie na polowanie, no i tam poznałem jednego z nich, niejakiego Jana Szczęsnego. I oto w pewnym momencie siedziałem sobie z wujkiem, gadaliśmy, a ja opowiedziałem mu dowcip o dziurach w trumnie z Breżniewem. Wujek się roześmiał, ale już po chwili oczy mu poszarzały i wyszeptał: „Pamiętaj tylko, nie opowiadaj tego przy Jasiu, bo to mu się na pewno nie spodoba”.
A jeśli ja pamiętam tamto wydarzenie do dziś, to wcale nie przez to, że myślę sobie, jak blisko wówczas byłem śmierci, ale dlatego, że dziś temat nienawiści nabrał nowych zupełnie kształtów, a moim zdaniem nic lepiej niż tamta historia nie pokazuje tego, czym jest prawdziwe życzenie śmierci, a czym proste pragnienie sprawiedliwości. A to jest moim zdaniem dziś prawdziwy problem.
Myślę, że większość czytelników tych felietonów wie, jak ja bardzo potrafię nienawidzić. Niekiedy moja nienawiść osiąga takie rozmiary, że w swojej bezsilności nie potrafię już nic więcej, jak tylko uciec się do cytatów z Psalmów. Jednak przy tym wszystkim ja jestem, jak sądzę, jak owi kibice Legii, którzy wzywają do wieszania jakiegoś Lisa, czy KOD-u, a tak naprawdę, jedyne co potrafią, to dać w pysk kibicowi Wisły Kraków.
No a mimo to, dostajemy dziś ni stąd ni z owąd tych kibiców i doniesienie do prokuratury, że ktoś chce kogoś wieszać. W tej sytuacji, pamiętając ów szczególny jesienny dzień roku 2010 i człowieka nazwiskiem Cyba, pragnę już tylko powiedzieć, że tu w ogóle nie chodzi o nienawiść. Nienawiść jest dobra. Nienawiść zaledwie podtrzymuje nasze morale. To co nas może wrzucić w ten ogień to owo życzenie śmierci, które nie ma nic wspólnego z nienawiścią.
Wróćmy na chwilę do Jana Szczęsnego, funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa, który na pytanie „Jak wyście to robili”, wzruszył ramionami i powiedział: „Normalnie. Strzał w łeb i spokój”. Ja to do dziś zapamiętałem i zapewniam, że na jego twarzy nie było śladu nienawiści. Jeszcze jeden miły starszy pan. Dziś już z pewnością nie żyje, ale jestem pewien, że gdyby nie Matka Natura, on by nam dziś pokazał, jak wygląda miłość.

Przypominam, że w tym tygodniu rozpoczynają się Warszawskie Targi Książki organizowane każdego roku w maju na Stadionie Narodowym. Wbrew wcześniejszym planom Klinika Języka i tym razem będzie tam miała swoje stoisko, w tym roku wyjątkowo bogate, a na nim oczywiście wszystkie moje książki. Ja sam przyjeżdżam do Warszawy w sobotę i będę dostępny na miejscu przez cały weekend. Zapraszam. Oczywiście książki są też do nabycia w księgarni na stronie www.coryllus.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...