poniedziałek, 9 maja 2016

Jarosław Kaczyński, czyli czemu wciąż chcą, by zdechł?

Znów z lekkim opóźnieniem przedstawiam ostatni felieton z „Warszawskiej Gazety”. I jak zwykle polecam. Przy wszystkich zastrzeżeniach – warto.

Nigdy o tym nie wspominałem, ale tak się składa, że marszałek Sejmu, Marek Kuchciński to mój kumpel. Oczywiście, nie kumpel bliski, bo i on ma swoje sprawy, a ja swoje, on jest z Przemyśla, ja z Katowic, ale faktem jest, że jeśli kiedyś zdarzy się nam spotkać i nie będziemy szczególnie w ruchu, przywitamy się serdecznie i skoczymy na piwo. Ponieważ znam Kuchcińskiego i wiem, że to jest ktoś, kto zasługuje na każdy gram sukcesu, jaki osiągnął, od wielu lat bardzo mnie dziwi, że on jako niemal jedyny z ważnych polityków praktycznie się nie udziela w mediach. Kuchcińskiego nie spotkamy u Olejnik, u Rachonia, u Pochanke, ani też u Gawryluk. Mowy nie ma. A ja wiem na pewno, to nie jest tak, że Kuchciński ma tam zakaz wstępu. Odwrotnie – to oni nie mają do niego dostępu. Dlaczego? Tego już nie wiem, ale podejrzewam, że on nie chce. Jestem pewien, że by sobie świetnie poradził, ale z jakiegoś powodu nie chce i to mi autentycznie imponuje.
Pisząc, że Kuchciński to polityk bez tak zwanego „parcia na szkło”, użyłem słowa „niemal”, bo jest jeszcze ktoś, kogo do telewizji, jeśli jego plany tego nie wymagają, wołami nie zaciągną, a myślę tu o – tak, tak – Jarosławie Kaczyńskim. I tu już nie mam najmniejszych wątpliwości, że owa asceza stanowi bardzo świadomy wybór. Jestem pewien, że i Olejnik i Pochanke, dali by wiele, włącznie z obietnicą, że będą się zachowywać jak aniołki, byleby on się zgodził od czasu do czasu do nich zajrzeć. Nic z tego. On najwyraźniej ma ich kompletnie w nosie, a jego rzadkie występy to tu to tam, stanowią wyłącznie rodzaj komunikatu, który jeśli on ma zamiar wygłosić, to wygłasza i wraca do zajęć.
Niedawno, korzystając wprawdzie nie z telewizji, ale z łamów tygodnika „W Sieci”, Jarosław Kaczyński wygłosił następujący komunikat: Obecny układ władzy stanowi eksperyment, którego sens sprowadza się do tego, że ten, który posiada faktyczną władzę, a więc sam Kaczyński, przyjmując na siebie odpowiedzialność za każdy sukces, ale też i każdą porażkę obecnego politycznego projektu, pełni rolę wyłącznie kontrolną i organizacyjną, ale też to i on ostatecznie będzie z tego rozliczany.
Wczoraj Jarosław Kaczyński wystąpił ponownie, i ku powszechnej wściekłości tych, co już przegrali, ogłosił, że tym razem nie popełni dawnych błędów i zwycięży. Nie prezydent Duda, nie premier Szydło, ale on, czyli ten, który to wszystko wywalczył. Tym razem litości nie będzie. I on o to zadba, a oni zrealizują, jako bardzo ważni zawodnicy biało-czerwonej drużyny. I powtórzmy to: tym razem litości nie będzie.
Ktoś spyta, co tu robi ten Kuchciński. Na to pytanie odpowiem w sposób najbardziej jednoznaczny. On tu występuje wyłącznie jako symbol. Symbol słuszności prawdziwie uniwersalnej zasady: ciszej jedziesz, dalej zajedziesz.

Serdecznie polecam nasze, moje, Gabriela, ale też innych autorów, książki. Wszystkie do kupienia w księgarni na stronie www.coryllius.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...